czwartek, 31 maja 2012

20.Kojące myśli

Tommy oddychał ciężko.Nerwowo próbował zapiąć pas.Jego dłonie co chwile zaciskały się na podłokietnikach.To były pierwsze objawy strachu przed lataniem,który opanowywał jego ciało za każdym razem gdy siedział w blaszanej maszynie.Isaac patrzył na niego z niezrozumieniem.Dla niego taki strach był irracjonalny.


-Może coś wypij albo weź jakieś proszki?-zaproponował


-Próbowałem ,nie pomaga.


-A co ci pomaga?


Tommy pomyślał przez chwilę,zamknął oczy i przywołał na pamięć twarz ukochanego.Poczuł jak jego oddech się uspokaja a ciało nie jest już takie spięte.


-Adam!Uspokaja mnie Adam.


-No to masz problem bo jego tu nie ma.Ale myśl o nim a najlepiej opowiedz mi o nim.Wiesz,nie znam go za dobrze.Powiedz mi jak ty go widzisz.


Tommy ponownie zamknął oczy.Chociaż propozycja Isaaca wydała mu się dziwna,nie zaprotestował.Był skłonny spróbować wszystkiego by wyrwać się z tego stanu.


-Adam...Kiedy o nim myślę widzę ciepły uśmiech,który zawsze mnie oczarowuje,błękitne niebieskie oczy ,w którym tonę bezgraniczne,idealne wargi,które uwielbiam całować,zmysłowy głos,który szepcze mi go ucha swoje pragnienia,silne ramiona,w których czuje się bezpieczny i kochany.Kocham jego serce,duszę i ciało.Kocham jego wady i zalety.Kocham bezwarunkowo,bez żadnego"ale".
Blondyn wciąż miał zamknięte oczy a na jego twarzy malował się ciepły uśmiech.Z tego stany wyrwało go chrząknięcie Isaacka.Tommy poczuł,że ściska jego dłoń.


-Przeprasza-powiedział zabierając nerwowo dłoń-Poniosło mnie. Delikatny rumieniec pokrył jego policzki.Rzadko zdarzało mu się tak uzewnętrzniać swoje uczucia.Ale przy Isaacu czuł się inaczej.Po chwili spojrzał na przyjaciela i dodał.
-I przepraszam cię nie tylko za to. Ten incydent w hotelu.Nie powinienem wciągać cie w swoje zatargi za Adamem.Przepraszam cię.Mam nadzieje,że nie masz żalu,


-Nie no coś ty.To był impuls.W sumie to jestem ci wdzięczny.
Tommy uniósł brwi.Nie był wstanie ukryć swojego zdziwienia.


-Jak to wdzięczny?


-No wiesz,zaspokoiłeś moją ciekawość jak to jest,no wiesz...kiedy...z facetem.
Zdziwienie nie schodziło z twarzy blondyna.Nawet trochę przybrało na sile.Nie przypuszczał ,ze jego przyjaciel myśli o takich rzeczach.


-I jak było?


Słodko,cudownie....Isaac pokręcił głową odrzucając nie kontrolowaną myśl.


-Ok.


-OK?Uważaj bo poczuje się urażony.


-No wiesz,tak inaczej.Smakowałeś jak waniliowa czekolada,którą jadłeś przez pół wieczoru.Teraz ja będę jadł czekoladę będę widział twoją twarz.


Po chwili dodał-Już nie tknę czekolady.


Obaj buchnęli śmiechem.Zamówili po małym drinku.Tommy nawet nie zorientował się kiedy cały strach,stres odpłynęły a ciało  się rozluźniło.Siedział ze swoim przyjacielem i rozmawiał.Te rozmowy były takie świeże i nowe.Każde wypowiadanie kolejne zdanie odkrywało jakąś cząstkę któregoś z nich.Obaj nie ukrywali jak wiele przyjemności im to sprawia.Lot minął im szybko.Kiedy lądowali widok oświetlonego miasta zapierał im dech w piersiach.Nawet na takiej wysokości czuć było niezwykłą atmosferę tego wyjątkowego miasta.


-Jesteśmy na miejscu-uśmiechnął się Issac. Tommy głośno westchnął.Czuł się już bezpiecznie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Reszta zespołu siedziała jeszcze na lotnisku.Ich lot do Honolulu miał 4 godzinne opóźnienie.Wszyscy śmiali się głośno i rozmawiali.Tylko Adam ,zawsze dusza towarzystwa, siedział z boku.Nie przypuszaczał,że tak szybko i ,że aż tak mocno będzie mu brakowało blondyna.Już tęsknił.Z zamyślenia wyrwał go dźwięk telefonu.




-Hej mamo ,witaj.
-Skarbie,ja dzwonie tylko na chwile.Słuchaj zasięgnęłam języka tu i tam i dowiedziałam się,że ten dom o który pytałeś faktycznie jest na sprzedaż.Rozmawiałam z właścicielem i bardzo mu zależy na czasie bo wyjeżdża do Europy i chce go sprzedać jak najszybciej.Musisz tu przylecieć.


-Mamo,nie ma szans na to teraz.Lece do Honolulu a potem do Europy.Oglądałaś te dom w środku?


-Tak,jest piękny.Praktycznie wszystko jest tak zrobione.Trzeba tylko kupić meble.


Adam milczał chwile szukając rozwiązania tej sytuacji.Kupno domu było poważną decyzją a podjęcie jej na odległość było dość ryzykowne z drugiej strony widział siebie i blondyna w tym idealnym dla nich miejscu.Po namyśle dodał -Mamo w takim razie,skontaktuję się z moim prawnikiem i on da ci moje pełnomocnictwo i podpiszesz wstępną umowę w moim imieniu.Przeleje ci na konto zaliczkę.Jak będę miał czas sam przylecę i go zobaczę.Ale nie chce przegapić takiej okazji.A tak w sumie to ile facet chce za ten dom?


-No skarbie,nie mało-400 000 ,ale myślę,że jest wart tej ceny.Masz synku tyle?


-Musze pogadać z prawnikiem ,on zajmuje się moimi sprawami i finansami.Mamo dziękuje ci bardzo.Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.


-Nie ma za co,będziesz w końcu bliżej nas mieszkał.Bardzo się ciesze.Wierze,ze Tommy będzie zachwycony.Powiedziałeś mu już?


-Nie mamo,on teraz poleciał do Paryża.Zobaczę go za 10 dni.
-To trzymaj się cieplutko skarbie i do usłyszenia.
Adam uśmiechnął się do siebie.Nawet nie zauważył jak rozmowie przysłuchiwała się Brook.Na jej twarzy tez pojawił się uśmiech połączony z zaskoczeniem.


-Kupujesz dom?-zapytała bezpośrednio.


-No,taki mam zamiar.Wiesz,własny kąt po zakończeniu  trasy bardzo nas się przyda.


-Nam?
Adam delikatnie się uśmiechnął.Jego oczy błyszczały.-Wiesz,chciałbym zamieszkać z Tommym,mieć go blisko siebie.


-Nie myślałam,że tak szybko podejmiesz tak ważną decyzję.


-Nie chce tracić więcej czasu na życie bez niego.Żałuje,że wcześniej nie zdobyłem się na to by pokazać mu jak bardzo jest dla mnie ważny.Brook ja go naprawdę kocham.


Kobieta przysunęła się bliżej i objęła Adama.Ten tylko westchnął i wtulił się w jej ramiona.
-Tak bardzo się cieszę,że jesteś szczęśliwy.Zasługujesz na to.

poniedziałek, 28 maja 2012

19.Drobne gesty

Po dwóch dniach Tommy czuł się już dobrze.Ból już mu aż tak nie doskwierał.Większym problemem było wbicie obandażowanej nogi w obcisłe czarne spodnie.


-Pomóc ci?-zaproponował Adam łapiąc za czarne jeansy blondyna i wykonując ruch w dół.


-Skarbie do góry ,ja mam się ubrać nie rozbierać.


-Chce się z tobą pożegnać,zapamiętać twój zapach i smak na te kilka dni,pozwól mi,będę uważał...


Adam klęknął przed ukochanym,który stał tylko w bokserkach.Delikatnie przejechał językiem od brzegu bokserek ku pępkowi.Jasną skórę przeszedł dreszcz.Gęsia skórka znaczyła drogę ,którą musnął wilgotny język czarnowłosego.Muśnięcia zaczęły przybierać formę coraz namiętniejszych pocałunków.Przez materiał bokserek Adam wyczuł podniecenie blondyna.Jego ciało nie potrafiło ukryć jak działa na nie dotyk wokalisty.Zaczął delikatne masować męskość ukochanego.Powoli,jakby chciał tym zatrzymać go przy sobie,chociaż o jedną chwilę dłużej.Wsnuł dłoń pod materiał.Tommy jęknął.Adam wykonywał płynne ruchy dłonią co chwile spoglądając na twarz ukochanego na ,której pojawiła się rozkosz.Czarnowłosy powoli zsunął bokserki.Wciąż pieścił ukochanego dłonią


-Adam,proszę cie...


Mężczyzna uśmiechnął się do siebie.Uwielbiał czuć tą pewną miarę władzy nad ciałem blondyna,który pod wpływem jego dotyku tracił nad nim kontrolę.Tommy jęknął czując ciepło ust ukochanego.Wplótł dłonie w czarne włosy.Zaczął delikatnie ruszać biodrami nadając tempo pieszczotom Adama.Wokalista dostosował  się do jego ruchów.Obejmował jego męskość ustami,zaciskając wargi .Wykonywał płynne ruchy  trzymając jego członka u nasady.Delikatnie stymulował jego jądra dłonią.Uwielbiał to robić.Pokochał bezgranicznie jego smak i zapach.Głośny oddech Tommy'ego przerywały co rusz jego jęki rozkoszy.Adam poczuł jak blondynowi drżą nogi,wiedział,ze jest bliski spełnienia.Ruchy basisty zaczęły tracić swój rytm a on kontakt z rzeczywistością.Adam momentalnie przejął inicjatywę.Zaczął mocno ssać końcówkę jego członka co sprawiło,że z gardła blondyna wydobył się nie kontrolowany głośny krzyk.-Tak,Adam,tak...
Tommy zacisnął dłonie we włosach ukochanego przyprawiając go o lekki ból.Seria nie kontrolowanych drgnięć przeszła przez jego ciało.Blondyn wziął głęboki wdech.-Chcę być twój,twój Adam.Po chwili oparł dłonie na ramionach klęczącego kochanka.Powoli dochodził do siebie.
Adam wstał i spojrzał w jego oczy.Brąz jego tęczówek miał teraz czekoladową barwę.Przepełnione były zaznaną rozkoszą.Adam dłońmi objął jego twarz i delikatnie pocałował czerwone wargi.


-Jesteś mój,skarbie.


Tommy pokiwał głową.Po chwili rozejrzał się dookoła i spojrzał na czarny fotel.Pociągnął wokalistę w jego stronę.Sam delikatnie usiadł łapiąc za przód spodni ukochanego.Adam poczuł jak jego spodnie zsuwają się po połowy ud.


-Ja też chce zapisać sobie w pamięci twój zapach i smak.


Po chwili przeniósł Adama w inny świat.
--------------------------------------------------------------------------------------
Tommy powoli pakował swoje rzeczy.Wieczorem miał lot do Paryża a Adam do Honolulu.Po części cieszył się z wyjazdu,jeszcze nigdy nie był w Europie.Lubił poznawać nowe miejsca i ludzi.Dokładnie składał kolejne czarne koszuli.Fakt,jego garderoba nie grzeszyła paletą kolorów.Poczuł ciepłe dłonie otulające go w pasie.Delikatne,ciepłe pocałunki ,które czuł na swoim karku pozbawiały go kontaktu z rzeczywistością.Koszulka trzymana przez niego w dłoni upadła bezwładnie na podłogę.Bliskość Adama otępiała go całkowicie.Działał na wszystkie jego zmysły.


-Umrę bez ciebie...-szepnął czarnowłosy-Nie wyobrażam sobie nocy bez twego ciepła,poranków bez twojego uśmiechu i koncertów bez naszych namiętnych pocałunków.Wiem,że to tylko kilka dni ale...


-Wiem skarbie,dla mnie to też trudne-odpowiedział blondyn-Nie umiem już funkcjonować bez ciebie.


Adam sięgnął po leżącą koszulkę.Z torby blondyna wyciągnął małą buteleczkę i spryskał materiał pachnącą mgiełką.Znajomy zapach uderzył w jego nozdrza.Zamknął oczy kojarząc woń z twarzą ukochanego.Podnosząc powieki napotkał brąz oczu blondyna.Delikatny uśmiech malował się na jego twarzy.


-Wiem,że to może głupie ale chce mieć coś twojego przy sobie,czuć cie.
Tommy uśmiechnął się jeszcze bardziej wywołując tym zdziwienie na twarzy wokalisty.Sięgnął w głąb swojej walizki wyciągając grafitową koszule.Adam uśmiechnął się wymownie.To była jego koszula.


-Ja pomyślałem o tym samym-powiedział blondyn przykładając materiał do twarzy.Takie drobne rzeczy pokazywały jak niezwykła więź ich łączy.


-Zawsze będziesz ze mną,przy mnie-szepnął Tommy -tutaj...Położył dłoń ukochanego na swoim torsie,pozwalając mu poczuć bicie swego serca.


Adam ucałował jego miękkie wargi.Za każdym razem miał wrażenie,że smakują inaczej.Blondyn patrzył w oczy ukochanego.Takie ciepłe,pełne uczuć i emocji.Pogładził policzek Adama.Wpatrywał się w niego jakby chciał zapamiętać najdrobniejszy szczegół jego twarzy,żeby móc w czasie samotnych nocy przywołać jej obraz w myślach.


-Jesteś piękny-powiedział czule-tak bardzo cię kocham. Po chwili zastanowienia dodał- Ale słowo kocham nie jest wstanie tak naprawdę wyrazić tego co do ciebie czuje,nie ma takich słów by to oddać i nie ma granic by to określić.


-A ty się śmiejesz,że to ja jestem romantykiem-zaśmiał się Adam-ale lubię jak tak do mnie mówisz.Twoje słowa są wyjęte wprost z mego serca.Kocham cię.                                                                          
            ----------------------------------------------------------------------------------------
W drodze na lotnisko wciąż coś szeptali sobie do uszu jakby chcieli wypowiedzieć tylko słów by wypełnić czekającą ich rozłąkę.Ich szepty przerywały ciepłe uśmiechy,wymowne spojrzenia i czułe pocałunki.Isaac kilka razy spojrzał w ich stronę.Miał wrażenie jakby ostatni incydent jeszcze bardziej ich do siebie zbliżył.Uśmiechnął się.Ten widok nie pozostawiał wątpliwości-dla Tommy'ego liczył się tylko Adam.



czwartek, 24 maja 2012

18.Powód.

Isaac cicho zapukał do sąsiednich drzwi.


-Proszę-krzyknął blondyn.


-Hej,chciałem zapytać jak się czujesz i jeszcze raz cię przeprosić-powiedział perkusista ze spuszczoną głową.


-Siadaj-powiedział blondyn kładąc dłoń na brzegu swojego łóżka.Isaac niepewnie usiadł obok niego.


-Nie przepraszaj mnie,to nie była twoja wina.Z resztą sam też nie wyglądasz najlepiej.Nie przejmuj się-uśmiechnął się ciepło.


-To nie takie łatwe.Po prostu tak bardzo się przestraszyłem,że znów stracę kogoś...


-Znów?-zapytał blondyn nie skupiając się na urwanym zdaniu Isaaca.
Mężczyżna wziął głęboki oddech.Dawno już nie wracał myślami do tamtej chwili. Wyciągnął małe zdjęcie.


-To moja siostra,Debbi.Zginęła 5 lat temu w wypadku motocyklowym.


-Ty prowadziłeś?


-Nie ,ona sama,ale to ja ją namówiłem na zrobienie prawa jazdy na motor i kupienie tej bestii.Rodzice byli przeciwni temu,ale była pełnoletnia i uwielbiała jazdę ze mną.W końcu sama tego zapragnęła.Tamtego dnia jechałem tuż za nią.Droga była czysta i pusta.Debbi coraz bardziej przyśpieszała.Uwielbiała ryzykować.Nawet nie wiem skąd pojawiła się nagle sarna.Nie miała szans jej ominąć.Razem ze zwierzęciem uderzyła w boczne barierki autostrady.Ciężko było ją pozbierać.


-Przykro mi ale to nie twoja wina,


-Gdyby rodzina przez kilka lat codziennie ci to powtarzała sam byś w końcu w to uwierzył.Gdybym jej nie namawiał nigdy by się to nie wydarzyło.Rodzice nie umieli mi tego wybaczyć.


-I teraz,w związku z tym co się stało twoje poczucie winy wróciło?


-Ono zawsze we mnie jest.Obiecałem sobie,że już nigdy nie narażę bliskiej mi osoby.Jestem głupi.


-A naraziłeś?-blondyn popatrzył w zaszkolene oczy Isaaca- Jestem ci bliski?-zapytał po chwili.
Isaac poczuł,że sytuacja robi się nie zręczna.


-Lepiej już pójdę-powiedział próbując wstać ale dłoń Tommy'ego przytrzymała jego rękę.


-Odpowiedź mi,proszę.


-Jesteś...Ja wiem,że znamy się krótko ale poczułem z tobą naprawdę przyjacielską więź.Jesteś fajnym facetem i wartościowym człowiekiem.Polubiłem cię bardzo.


-To czujemy podobnie.Wsiadłem na ten motor z tobą tylko dlatego,że zaufanie mam tylko do przyjaciół.A ty nim jesteś.


-A ja cie zawiodłem.


-Nie to nie tak.Przeciwnie,dzięki twojej szybkiej reakcji żyjemy.Może kiedyś znów się "przewietrzymy".


-Ta i Adam mnie wtedy zabije.Już teraz mnie nie znosi.


-Musisz go zrozumieć,on inaczej postrzega męskie przyjaźnie.Adam dużo teraz pracuje,a ja spędzam czas z tobą.Zauważył,że świetnie się dogadujemy.Myślę,że nie czuje się z tym dobrze.


-A ty?Myślisz,że teraz kiedy tak bardzo się zmieniłeś czujesz,że potrafisz się tak zwyczajnie ze mną przyjaźnić.


-Nie wiem ...Wiem,że Adam jest dla mnie wyjątkowy i czuje,że tylko dla niego i przez niego się tak zmieniłem.Inni faceci mnie nie interesują,liczy się tylko on.Ale życie czasem potrafi nas zaskakiwać...A tobie przeszkadza to ,że jestem inny?


-Nie, nie przeszkadza, szczerze mówiąc fascynuje.Wiesz,to takie dla mnie dziwne.Całe życie kochać kobiety a tu nagle ...trochę to dla mnie nie pojęte.


-Dla mnie tez było dopóki nie poznałem Adama.Kiedy ktoś potrafi zawładnąć całym twoim serce,umysłem i ciałem,kiedy czujesz się jak nigdy wcześniej i jak przy nikim innym ,nie patrzysz na płeć,chcesz tylko wciąż czuć ten stan.A ja przy nim odkryłem nowy świat,lepszą część siebie.
Isaac zamyślił się na chwile.Tommy spojrzał na zegarek.Pół godziny temu miał zmienić opatrunek.


-Pomożesz mi?-powiedział wskazując na maść i bandaże.


-Jasne.


Tommy odkrył koc.Leżał tylko w czarnych slipkach.Isaac przełknął ślinę.
-Musisz odwiązać bandaż przy kostce i rozwijać ku górze.


Isaac zaczął powoli wykonywać polecenie blondyna.Tommy co chwile zaciskał powieki i cicho jęczał.Biały materiał miejscami przywarł do świeżej rany a jego odrywanie powodowało straszny ból.Starał się przytrzymać powietrze w płucach aby bezgłośnie przejść te katusze.Po kolejnym jęknięciu Isaac odsunął dłonie.


-Przepraszam,staram się być delikatny.  Popatrzył ze smutkiem w oczach.


-Wiem,nie przejmuj się.Został ci tylko kawałek.


Isaac rozwinął ostanie białe pasmo otulające udo basisty.Skóra była poraniona ale nie krwawiła już.Wziął maść z nocnego stolika.Zanurzył z niej palce.Była zimna i oleista.Delikatnie zaczął nakładać cieką warstwę od kostki ku górze.Tommy miał zamknięte oczy.Chłód maści koił jego ból.Palce Isaaca zbliżyły się do wewnętrznej strony uda blondyna.Isaac spojrzał na niego.Basista miał zamknięte oczy ale czując ruch dłoni perkusisty zagryzł wargi.Czuł się niezręcznie ale jego dotyk był bardzo przyjemny.Zgrzyt zamka w drzwiach wyrwał ich z tego dziwnego stanu zawieszenia.Adam stał jak wryty.Nie bardzo wiedział co ma myśleć i powiedzieć.Spojrzał na Isaaca.


-Myślę,że powinieneś już iść-powiedział Adam.Po chwili bardziej stanowczo i podniesionym głosem dodał-
Wyjdź stąd!


Isaac nie protestował ale ton głosu czarnowłosego nie spodobał się basiście.Znał ten ton.Położył rękę na ramieniu perkusisty uniemożliwiając mu wstanie z łózka.


-Adam co z tobą,on mi tylko pomaga.Uspokój się i nie zachowuj się tak.Nie masz do tego żadnych podstaw..Nie wkurzaj mnie,bo jak chcesz zaraz mogę dać ci powód to awantury.

Tommy patrzył na czarnowłosego chłodnym wzrokiem.Isaac siedząc pomiędzy nimi czekał ,z której strony padnie kolejny strzał i jakiego kalibru.Złość na twarzy Adama nie malała,zacisnął dłonie .


-Skoro tak...-powiedział blondyn i wyciągnął dłoń ku Isaackowi.Złapał w garść górną część jego koszulki i przyciągnął do swej twarzy.Perkusista był skołowany.Tommy zasmakował jego warg,delikatnie ale z pewną dozą namiętności.Spojrzał w oczy Isaaca w ,których malował się strach i zagubienie.


-No to teraz masz-rzucił w stronę Adama.


Adam spuścił głowę i wbił wzrok w podłogę.Poczuł ogarniająca go rezygnację i bezsilność.Nie był gotowy na taki widok.Łagodnym już tonem powiedział:


-Proszę cie Isaac,wyjdź już.


Mężczyzna nie protestował i po chwili zniknął za drzwiami.W pokoju mężczyzn panowała cisza.Słychać było tylko ich oddechy,które powoli się uspokajały.


-Czy tak już będzie zawsze?-zaczął Tommy-czy każdego faceta w moim otoczeniu będziesz postrzegał jako potencjalne zagrożenie?


-Nie każdego ,tylko...


-Tylko co?Jego?No to mamy problem.Isaac jest moim przyjacielem.


-Ale ja jestem twoim partnerem.


-I to ci daje prawo do takiego zachowania? Adam ja ciebie kocham,rozumiesz to.Nie ufasz mi?


-Ufam,tylko...Wokaliście załamał się głoś.Zacisnął powieki.


-Chodź do mnie-powiedział blondyn.
Adam usiadł na brzegu łózka.W jego oczach malował się smutek


-Przepraszam za ten pocałunek,poniosło mnie.Chciałem ci tylko pokazać różnicę między tym co jest naprawdę a tym co mogłoby być ale czego nie chcę.Nie możesz być zazdrosny i zaborczy.Dla mnie liczysz się tylko ty.Kocham cię bezgranicznie.Obiecałem ci kiedyś,że ja nigdy nie odejdę.Należę tylko do ciebie.


-Wiem.


-Więc postaraj się polubić Isaaca.On naprawdę jest ok.


-A gdybym kazał ci wybrać -moja miłość i jego przyjaźń?


-Dobrze wiem,że nie karzesz,nie mógłbyś.W głębi wiesz,że liczysz się tylko ty.
Adam pogładzić twarz blondyna.Smutek zniknął z jego oczu.Błękitne źrenice znów wskazały tylko bezgraniczną miłość.


-Daj,dokończę-powiedział Adam biorąc maść.Tak,jego dotyk był jeszcze delikatniejszy i jeszcze przyjemniejszy,nie sprawiał bólu.Był idealny.
                            -------------------------------------------------------------------


Z miłością jest jak z czekoladą.Kiedy zjemy małą kostkę,poczujemy jej słodycz ,a do naszych zmysłów dotrze ta czysta przyjemność wynikająca z jej smaku rodzi się w nas pragnienie kolejnej i kolejnej aż zniknie cała tabliczka.Tego wieczoru Isaac zjadł  pierwszą kostkę ze swojej  nowej "miłosnej czekolady".Jeszcze długo w hotelowym pokoju rozmyślał o jej intensywnej słodyczy.Ponownie odwiedziła go blond piękność.Kosztował jej zachłannie jakby chciał nią nasycić swoje pragnienie.Ale kiedy wychodziła o 4 rano Isaac czuł,że straciła swój smak.Jej wcześniejsza słodycz przybrała smak gorzkiej czekolady.Niech cie szlak Tommy...











wtorek, 22 maja 2012

17.Ból

Monte i Cam siedzieli w milczeniu.Tylko krzyk Adama roznosił się po szpitalnym korytarzu.


-Mogłeś go zabić,kretynie.Myślisz,że kask to wszystko,sam wbiłeś się w ochronne ciuchy a on ?Co ci strzeliło go tego łba.Lubisz ryzykować to ryzykuj własnych życiem.


-Przepraszam...  Isaac nic więcej nie był wstanie wymamrotać.Czuł się obolały ale bardziej cierpiał z powodu tego na co naraził przyjaciela.


-Ten samochód zajechał mi gwałtownie drogę-zaczął się tłumaczyć-Wolałem położyć maszynę niż wbić się w jego tył.


-Taaa,wybrałeś mniejsze zło.I co z tego?-wciąż wrzeszczał Adam. -Czy ty wogóle myślisz,a gdyby połamał palce,dłonie?Człowieku granie to jego życie.Gdyby nie mógł grać umarłby żyjąc.Rozumiesz?Jesteś taki nieodpowiedzialny.


-Obaj jesteśmy-głos basisty pojawił się znikąd.Na szyi miał kołnierz a lewa ręka i noga były niemal całe zabandażowane.Widok blondyna zabolał Adama.Podszedł do niego.Nie wiedział czy go przytulić czy też zacząć na niego krzyczeć.Był wściekły.


-Co ci przyszło do głowy?Zwariowałeś?-zapytał z wyrzutami ukochanego.


Ten położył głowę na jego ramieniu.Milczał.Adam objął go.

-Przestraszyłeś mnie,skarbie.Nigdy więcej tego nie rób. Po chwili przyszedł lekarz z kliszami z prześwietlenia.


-Miał pan szczęście,kręgi są w porządku.Dobrze ,że gustuje pan w skórzanej odzieży.W dużej mierze to uchroniło skórę przed głębszymi ranami.Trzy razy dziennie proszę zmieniać opatrunki i smarować tą maścią.Rany powinny szybko się zagoić.


-Dziękuje-odpowiedział blondyn.


-Widzisz nic mi nie będzie-zwrócił się do Adama -i przestań na niego krzyczeć,to nie jego wina.


-Tylko jego-powiedział stanowczo Adam -Chodźmy już.
Isaac siedział patrząc tępo w podłogę.Nie chciał spotkać srogiego wzroku wokalisty,który czuł na sobie.


-Adam podjedź bliżej autem do wyjścia ,ja zaraz przyjdę-poprosił go Tommy .


- Ale..


- Proszę cię, idź.


Blondyn podszedł do Isaacka.


-Nic ci nie jest?-zapytał z troską  ale nie otrzymał odpowiedzi.


-Isaac spójrz na mnie,mówię do ciebie.


-Nie mogę-szepnął mężczyzna.-Cierpisz przeze mnie,przepraszam Tommy.


Zakrył twarz dłońmi.Blondyn położył dłoń na jego głowie delikatnie przeczesując jego włosy.


-Nie chciałem...Świadomie nigdy bym cię  nie naraził,wiesz o tym...


-Wiem,daj już spokój.Chodź.
Isaac wstał z krzesła.Głowę miał dalej spuszczoną w dół.Tommy ręką uniósł jego podbródek.Ich spojrzenia się spotkały.Zaszklone oczy Isaaca wyrażały prawdziwą rozpacz i skruchę.Blondyn nie wiedział czy bardziej bolą go fizyczne rany czy cierpienie przyjaciela.


-To był moment,chwila,podjąłeś słuszną decyzje , nic mi nie będzie.Wracajmy do hotelu,muszę się położyć.




Odwrócił się w stronę drzwi.Adam patrzył na nich chłodno.Nie poszedł po samochód ale obserwował ich z końca korytarza.Znał to spojrzenie,którym Isaac obdarowywał Tommy'ego.Poczuł niepokój.Ale to nie był czas i miejsce na poruszane tego tematu.Wszyscy wrócili do hotelu.


-Odpocznij kochanie,skocze po tabletki przeciwbólowe -powiedział Adam przykrywając Tommy'ego kocem na hotelowym łóżku.Basista próbował znaleźć odpowiednią pozycję dla swojego obolałego ciała,ale każdy ruch kończył się tylko jękiem bólu.


-Isaac dostał od lekarza kilka opakowań,weź od niego. 


Adam niechętnie opuścił pokój i zapukał do drzwi obok.Isaac stał bez koszulki ,w spodenkach.Odkryte ciało nosiło znamiona dzisiejszego zdarzenia.Był cały posiniaczony i obolały.


-Tommy mówił,że masz tabletki przeciwbólowe.


-Tak,wejdź. Adam patrząc na mężczyznę poczuł wyrzuty sumienia.


-Isaac,przepraszam za ten wybuch w szpitalu,ale zrozum on jest dla mnie taki ważny.Nawet nie zapytałem jak ty się czujesz?




-Jak widać,dzięki.Miałeś prawo,zasłużyłem na to. Nie chciałem go na to narazić,wiesz o tym...
-Wiem-odpowiedział wokalista ze zrozumieniem.


-Będę mógł go potem odwiedzić?


-Jasne,ucieszy się .Ja wieczorem idę na spotkanie biznesowe więc możesz mu dotrzymać towarzystwa.


-Dzięki.


Isaac zamknął za Adamem drzwi.Powoli położył się na łóżko ale nawet dotyk miękkiej pościeli drażnił jego
obolałe ciało.Patrzył tępo w sufit.Po raz drugi popełnił ten sam błąd.Naraził czyjeś życie.Obiecał sobie przecież,że już nigdy nie wsiądzie ma motor ale to było silniejsze od niego.Sięgnął po portfel i z bocznej kieszonki wyciągnął małe zdjęcie.Uśmiechała się z niego drobna brunetka.Po jego policzkach popłynęły łzy.Chodź minęło tyle lat tęsknił za nią tak samo mocno jak dzień po tej strasznej tragedii.Zamknął oczy ,nadchodzący sen koił jego ból.

poniedziałek, 21 maja 2012

16.Zakupy

UDAŁO MI SIĘ PRZENIEŚĆ POPRZEDNIE ODCINKI Z ONETU.PRZEPRASZAM ZA MAŁY BAŁAGAN ALE WCZEŚNIEJ NIE BYŁO TO MOŻLIWE. A TERAZ JUŻ ZAPRASZAM NA NOWY ODCINEK. NAPISZCIE JAK WAM SIĘ TO WSZYSTKO CZYTA.BUZIAKI.           KITTY




Dzień wyjazdu Tommy'ego zbliżał się nieubłagane.Z tą trudną myślą Adam ostatnio zasypiał i budził się.Patrząc na śpiącego ukochanego nie wiedział jak sobie poradzi gdy on wyjedzie.Chociaż miało to być kilkanaście dni,wizja samotności przerażała go.Ukochany stał się dla niego stałym elementem życia jak powietrze,woda,jedzenie.Bez niego czuł,że żyje połową siebie.Dotykając jego jego drobnej dłoni leżącej na poduszce poczuł,że chce aby tak było już zawsze.Wziął telefon i wyszedł do łazienki.Po chwili w słuchawce usłyszał ciepły,kojący głos


-Witaj synku,jak się cieszę,ze dzwonisz,co u ciebie?


-Dobrze mamo. 


-A co mówisz tak cicho,ledwo cię słyszę?-powiedziała Leila


-Bo wyszedłem do łazienki,Tommy jeszcze śpi,nie chce go obudzić


-A jak wam się układa?-spytała z troską


-Cudownie mamo,jestem z nim szczęśliwy.




-Mamo...?
-Tak synku?


-Mam do ciebie prośbę.Ostatnio jak byliśmy u was i pojechałem z Tommym nad jezioro ,na drugim brzegu ktoś zaczął budować dom.


-Tak,wiem,taki z ogromnych drewnianych balii ale z tego co wiem to postawił stan surowy i na resztę nie starczyło mu funduszy.


-Też to słyszałem.Czy mogłabyś się dowiedzieć czyj to dom i czy nie jest zainteresowany jego sprzedażą?


-Adam czy ty ...?


-Tak,mamo chce kupić dom,dla mnie i Tommy'ego.Trasa powoli się kończy chce Żebyśmy mieli swój kąt. 


-A co Tommy na to? -zapytała kobieta.


-Jeszcze nie wie,chce żeby to była dla niego niespodzianka.Po prostu dowiedz się jak najwięcej i daj mi znać. 


-Dobrze synku,spytam.Cieszę się ,że mogłam cię usłyszeć.Pozdrów Toma.Kocham cię


-Dziękuje mamo,ja ciebie też.A jeszcze jedno ,Neil ostatnio dzwonił do mnie kilka razy ale nie mogłem odebrać,nie wiesz co chciał?


-Nie,ale ostatnio dziwnie się zachowuje.


-Zadzwonię do niego sam.Pozdrów tatę.Pa


Adam uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze.Wizja ich wspólnej przyszłości w pięknym domu pełnym ich miłości i namiętności wprawiła go w dobry nastrój. 


-Wstawaj śpiochu-krzyknął wychodząc z łazienki.Przed wywiadem chce skoczyć z tobą na małe zakupy,no wstawaj leniuszku.


-Daj spokój,ja niczego nie potrzebuje kupować-odpowiedział blondyn nakrywając się kołdrą


-Ale ja potrzebuje coś kupić tobie,wstawaj. Adam zamówił śniadanie do pokoju.Zapach naleśników wyciągnął Tommy'ego z łóżka. 


-Wiesz co lubię-uśmiechnął się do Adama.Naleśniki,dzem i mocna kawa.Blondyn mógł to jeść codziennie.Czasami dziwił się jak wokalista dobrze zdążył poznać jego upodobania-te dzienne i te nocne. Po chwili ubrali się i zeszli po taksówkę.  


-Do najbliższego sklepu Apple proszę-powiedział czarnowłosy do kierowcy.


-Sprzęt elektroniczny,co chcesz mi kupić GPS z lokalizatorem na wyjazd?-zaśmiał się Tommy


-Uwierz mi gdybym tylko mógł... Przytaknął głową Adam.Po 20 minutach stali w progu ogromnego sklepu.


-Dzień dobry-powiedział Adam do młodego sprzedawcy,który odwzajemnił przywitanie. -Potrzebuje laptopa z dużym ekranem i dobrą rozdzielczością. 


-Ja mam laptopa-powiedział blondyn szturchając go w ramię.


-Taaaa z zeszłej epoki. Ponownie zwrócił się do sprzedawcy 



- Do tego kamerę internetową i zestaw słuchawek z mikrofonem. Po chwili namysłu dodał- I to razy dwa wszystko. 


-Zwariowałeś,po co ci to wszystko?  Adam odszedł kawałek od punktu obsługi by zwiększyć dystans od sprzedawcy.


-Skarbie,umrę jak nie będę mógł cię zobaczyć przez te kilka dni. Chce codziennie z tobą rozmawiać i widzieć cię w tej całej Francji a do tego potrzebuje dobrego sprzętu,proszę nie sprzeczajmy się o to. 


-Nie za dużo tych prezentów dla mnie ostatnio? -zapytał blondyn,który raczej był powściągliwy w wydawaniu kasy.
-Nie robię tego dla ciebie tylko dla siebie.Nie mogę się pozbawić tak ukochanego widoku jak twoja twarz.Bez niej nie przeżył bym ani jednego dnia.  


-Oj uważaj bo mnie rozpieścisz a jak się szybko przyzwyczajam do dobrych rzeczy. Po chwili sprzedawca przedstawił im kilka modeli laptopów z szeroką gamą funkcji. Adam wziął najdroższe.


-Dziękuje -powiedział Tommy-potrafisz pomyśleć zawsze o wszystkim. 


-Myśląc o tobie,myślę o wszystkim-skwitował Adam stojąc przed żółtą taksówką.Przybliżył twarz do blondyna.Tak bardzo chciał do pocałować,zasmakować przed kolejnym kilkugodzinnym rozstaniem. Tommy spuścił głowę niemalże opierając ją o jego ramię.Wziął głęboki oddech i położył dłoń na jego torsie.Druga dłonią złapał za klamkę taksówki. Zgrzyt zamka spowodował,że czarnowłosy odsunął się od blondyna wyłapując sugestie z jego zachowania.Tommy nie był gotowy na publiczne gesty,na ulicy,wśród ludzi.Adam szanował to chociaż czasem tak bardzo chciał pokazać światu,że blondyn należy do niego.Po chwili patrzył na odjeżdzającą taksówkę.Siedziała w niej jego miłość,pragnienie,jego teraźniejszość i przyszłość-jego życie.Co ty ze mną zrobiłeś...?Kocham cię.


Kiedy taksówka podjechała pod hotel ,Tommy zauważył stojącego Isaaca.Obok niego stał jasno-zielony motocykl.Blondyn uniósł brwi na znak zaskoczenia i zdziwienia. 


-Przewietrzymy się?-zapytał perkusista. -Wypożyczyłem go dzisiaj.


-Zaskakujesz mnie coraz bardziej-powiedział z obawą Tommy.150 koni mechanicznych zamkniętych w takiej maszynie budziło respekt. Isaac podał mu kask


-Wsiadaj.


Blondyn wziął głęboki oddech i założył go na głowę.Nim ruszyli, zdążył tylko wybełkotać coś o ostrożności.Zacisnął ręce w pasie Isaaca,który uśmiechnął się sam do siebie.Silnik wydał dziki ryk.Dla Isaaca brzmiał jak piękna melodia.Motory to była jego ukryta pasją.Powoli ruszyli wtapiając się w uliczny ruch.Mijali kolejne samochody stojące w korkach.Ich mała przestrzeń nie ograniczała.Po kilkunastu minutach wyjechali po za centrum miasta.Prosta ,nie zatłoczona droga aż kusiła by przemknąć po jej powierzchni ścigając się z wiatrem.Isaac przełączał kolejne biegi nabierając jednocześnie prędkości.Szum przecinanego przez nich powietrza dudnił  w kaskach.Tommy oddychał szybko.Taka jazda była sporym zaszczykiem adrenaliny.Po chwili poczuł gwałtowne hamowanie.Wypukłe opony maszyny znaczyły asfalt czarną smugą.Isaac wykonał nerwowy ruch dłonią wskazując na powierzchnie drogi.Tommy z przerażeniem czuł jak maszyna przechyla się na bok.Jego serce prawie przestało bić gdy ciało poczuło chropowatą powierzchnie nawierzchni,która zdzierając odzież zaczęła ranić jasną skórę.Po kilku metrach motor zatrzymał się. Kilka samochodów stanęło.Tommy leżał oszołomiony.Nie czuł bólu,nic nie czuł.Popatrzył przed siebie .Widział błękit nieba,który zaczął przybierać intensywniejszą niebieską barwę oczu jego ukochanego.Adam...A potem już tylko ciemność.

10.Ciężki dzień

To będzie ciężki dzień-pomyślał Adam.Westchnął z ulgą czując jednak jak ciepłe ramiona Tommy'ego otulają jego ciało.-Jak dobrze ,ze jesteś-szepnął mu do ucha,przyśpieszając tym samym moment otworzenia przez niego zaspanych powiek.Spojrzenie blondyna zawsze odbierało mowę wokaliście,na chwile utonął w głębi brązowych oczu odzwierciedlających malujący się na twarzy basisty uśmiech.Adam pogładził go po policzku

-Chciałbym budzić się przy tobie każdego dnia do końca mego życia i zawsze byłbym onieśmielony tym jaki cudowny jesteś. Basista westchnął.

-Nie wiem czy na to zasługuje.Jesteś za idealny dla mnie. Wtulił się w tors Adama.Ten dłonią podniósł jego twarz i znów popatrzył w piękne tęczówki

-Idealne jest to,że mogę cie kochać.Pamiętaj o tym.Tylko to się liczy. Ucałował go czule w czoło.Tommy zamknął oczy i chłonął jego ciepło i zapach.Tak bardzo go fascynował. Po chwili spojrzał na czarnowłosego

-To będzie dla ciebie ciężki dzień,może chcesz go miło zacząć?-zapytał nieśmiało.

Nie czekając na odpowiedź Adama zaczął kierować swoją dłoń w dolne partie jego podbrzusza. Jego dotyk szybko wywołał reakcję ciała wokalisty,który położył się na plecach i delikatnie rozłożył nogi.Tommy ciepłą dłonią złapał za jego chłodne jądra i delikatnie zaczął masować.Adam jęknął cicho,spinając mięśnie.Ten widok był dla blondyna najpiękniejszy-leżący ukochany,z zamkniętymi oczami delikatnie jęczący, z rozkoszą malującą się na jego twarzy.Po chwili przeniósł dłoń na jego męskość co spowodowało drgnięcie Adama .Poruszał dłonią powoli i miarowo.W jego głowie kłębiło się tyle myśli.

-Adam?-zaczął nieśmiało -Czy chciałbyś ,żebym ja też spróbował jak smakujesz?

Wokalista otworzył oczy i spojrzał na ukochanego.To pytanie zaskoczyło go.

-Nawet nie wiesz jak tego pragnę ale tylko jeśli ty tego chcesz.Rozumiesz?To,że ja to zrobiłem tobie nie oznacza,że ty też musisz...Tommy zamknął mu usta pocałunkiem ,w które wyszeptał  -Chce tego bo cie kocham.

Basista powoli wszedł pod kołdrę

-Tylko mam prośbę,nie patrz jak to robię.

-Dobrze,nakryje nas kołdrą.

Blondyn zaczął delikatnie całować brzuch ukochanego schodząc coraz niżej.Im ciepło jego ust było bliżej męskości Adama,ten spinał się miarowo i gwałtownie oddychał.

-Powiesz mi czy będzie dobrze?-zapytał Tommy. Czarnowłosy podniecony i oczkujący na upragnione doznanie tylko rzucił -Proszę przestań już gadać bo oszaleje przez ciebie.

Basista wziął głęboki oddech.Czuł pulsujące ciepło od intymnego miejsca ukochanego.Kilkakrotnie przeciągnął językiem wzdłuż jego męskości. Adam jęknął,czekał na ten moment.Ostanie pociągnięcie językiem zakończył zatopieniem w swych ustach członka czarnowłosego.Delikatnie lizał jego czubek.Był taki delikatny i gładki.Adam zacisnął dłonie na pościeli i zagryzł kołdrę.Tommy z kolejnym ruchem ust pochłaniał go głębiej.Jego usta oplatały męskość wokalisty raz mocniej, raz delikatniej.Tommy wiedział gdzie jest czuły punkt mężczyzn.Skupił się na czubku.Ssał go i lizał.To znów zanurzał całego członka w swych ustach.Adam jęczał.Stracił nad doznaniami kontrolę.Jego jęki było tak głośnie,że blondyn bał się,że ktoś ich usłyszy,ale nie przerywał.Podobało mu się to co robi i jak to działa na ukochanego.Adam zaczął delikatnie drgać.Tommy czuł jak mięśnie czarnowłosego co chwile to napinały się i rozluźniały.Delikatnie przyspieszył swoje ruchu.Czuł w ustach dziwny smak,którego wcześniej nie próbował.Nie odrzucał go.Był delikatnie słodkawy a jednocześnie gorzki.Adam położył dłoń na głowie blondyna

-Tommy jestem blisko,nie musisz...

Słowa mężczyzny sprawiły,ze basista zaczął jeszcze mocnej ściskać ustami jego męskość i przyspieszać.Adam zaczął się kręcić,zaciskać dłonie na włosach basisty.Po chwili poczuł silne ukłucie  w podbrzuszu i uderzenie przyjemności.Jego ciało podniosło się i wygieło w łuk.

-Aaaaaaa,aaaaa,aaaaa Tommy,nie przerywaj,o boże...

Po chwili opadł bezwładnie na łóżko głośno oddychając.Nie mógł otworzyć oczu.Nie spodziewał się,że blondyn będzie potrafił tak nim zawładnąć.Tommy nieśmiało wyszedł z pod kołdry wycierając usta.Patrzył na Adama z pytaniem w oczach-I jak było???.

-Nigdy się tak nie czułem,jesteś mistrzem.

Słowa wokalisty dodały trochę pewności siebie Tommy'emu,który nie ukrywał,ze jest trochę zawstydzony tym co zrobił przed chwilą.

-Kocham cię i to ze mną potrafisz zrobić.Czas zrobić teraz coś dla ciebie-powiedział Adam.

-To twój poranek.Już dla mnie coś zrobiłeś.Pozwoliłeś mi zasmakować się w tobie.Twoje spełnienie jest dla mnie zaspokojeniem.A teraz czas wstawać.

Tommy usiadł na brzegu łóżka szukając ubrań.Adam objął go w pasie.

-Skarbie dziękuje...

Obaj wstali pospiesznie. Adam poszedł do łazienki.Po 15 minutach wyszedł nie do poznania.Miał na sobie czarno-stalowy garnitur,czarną koszule i grafitowy krawat.

-Wow,powalasz-wyszeptał blondyn patrząc na swój obiekt miłości.Adam prezentował się idealnie.

Na dole domu wszyscy już się kręcili.Mężczyźni zjedli śniadanie i wszyscy wsiedli do samochodu.Okoliczny cmentarz znajdował się na obrzeżach miasta.Stare i nowe mogiły kontrastowały ze sobą na kilku hektarach zielonej równiny.Rodzina Roberta już była.Pogrzeb miał mieć charakter wojskowy co tłumaczyło obecność żołnierzy.Po kilku minutach rozpoczęła się uroczystość.Kapelan zaczął przemawiać.Adam stał i tempo patrzył na trumnę leżącą nad zimnym dołem,w którym miała spocząć.Stał przy rodzinie Roberta razem ze swoimi bliskimi. Tommy stał z boku.Świadomość,że blondyn jest obok dodawała Adamowi siły by nie poddać napierającym łzom.Pani Carter strasznie płakała.Jej rozpacz przybrała na sile gdy oddawano jej złożoną flagę z trumny syna.Adam nie wytrzymał.Ścisnął dłoń matki i rozpłakał się.Ta przytulił go ale to nie ukoiło to jego emocji.Tommy na ten widok poczuł ukłucie w sercu.Był taki bezradny,nie mógł mu pomóc.Cierpiał razem z nim.Po chwili nie patrząc na innych podszedł do Adam i pozwolił mu opaść na swoje ramie.Czuł wilgoć jego łez na swojej skórze.Dłonią gładził jego czarne włosy.Milczał.Żadne słowa  w tej sytuacji nie miały racji bytu.Cisza i bezpiecze ramię to najlepsze co mógł teraz dać ukochanemu.Matka Adama bezgłośnie wypowiedziała dziękuje w stronę blondyna,widząc jak koi on ból jej syna.Czarnowłosy uspokoił się ,podniósł głowę .Jego wzrok spotkał się z oczami ukochanego.Nic nie musieli mówić.Tommy rozumiał jak teraz jest dla Adama ważny i bliski.
Po uroczystości do czarnowłosego podeszła Jess z czarnym pudełkiem

-Chciał żeby ci to oddać.Adam wyciągnął dłonie i odebrał pakunek,ale nie chciał odkrywać jego zawartości.Po wszystkim nie chciał wracać do domu.

-Mamo chciałbym pojechać z Tommy'm nad Green River.Wrócimy na kolację.
Leila nie protestowała,rozumiała dlaczego syn chce pojechać w to tak ważne dla niego miejsce.Po godzinie jazdy Adam zaparkował na małym parkingu.Dookoła panowała niezmącona cisza.Tommy wysiadł z auta

-Pięknie tu-powiedział patrząc na ogromne jezioro skąpane w delikatnym po południowym słońcu.Adam wziął go za rękę i poprowadził w stronę pomostu nad brzegiem jeziora.Oparli się o drewniane poręcze.Adam westchnął

-To tutaj Robert zostawił mnie 8 lat temu.Stojąc tu,przez łzy patrzyłem jak odchodzi.

-Opowiesz mi o nim?-zapytał Tommy.
-Poznaliśmy się w szkole w pierwszej klasie.Od razu się polubiliśmy.Mieszkał na tej samej ulicy co ja więc też po szkole spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu.Wiesz,razem uczyliśmy się jeździć na rowerze,budować domki na drzewie.Często nocowaliśmy u siebie.Zawsze i wszędzie byliśmy razem.W wieku 12 lat coś się zmieniło.Zaczęliśmy postrzegać siebie inaczej. Zaczęliśmy się interesować naszymi ciałami więc zaczęliśmy je poznawać.Po jakimś czasie zrozumieliśmy,że to nie jest zwykła przyjaźń.Żadna dziewczyna nie działała na nas tak jak my obydwaj na siebie.Zrozumiałem,ze go kocham a on odwzajemnił to.Tommy ja czułem,że żyje by go kochać, by być z nim.Wiesz pierwsza miłość jest taka silna i ...naiwna.Myślałem,ze już zawsze będzie ze mną.Kiedy przeżyliśmy ze sobą swój pierwszy raz byłem już tego pewien.Ja zacząłem interesować się muzyką a Robert angażował się w różne szkolne ugrupowania polityczne.Potrafiliśmy godzić jedno z drugim.Seks był złotym środkiem.Ale w wieku 19 lat Robert zapragnął czegoś więcej.Chciał walczyć o nasz kraj,angażować się w jego politykę.Poznał kilku żołnierzy.Czuł się przy nich prawdziwym facetem i takim chciał się stać.

-A tego nie można już było pogodzić z kochaniem ciebie? -zapytał Tommy.

-Myślę,ze kochał mnie tak bardzo,że tylko mnie raniąc i łamiąc mi serce mógł odejść.Powiedział,że już nie chce być ciotą ale żołnierzem,że to wszystko to była pomyłka,że kochając mnie jest ograniczony i,ze chyba już mnie nie kocha tak bardzo by ze mną zostać.I odszedł...

Tommy widząc zaszklone oczy ukochanego przytulił go.

-8 lat temu myślałem,ze moje życie się skończyło,ze już nikogo nie pokocham. Odwrócił się w stronę tafli jeziora i krzyknął
-Myliłeś się Adam,myliłeś.Znów żyje i kocham.

Popatrzył na uśmiechniętego blondyna,który patrząc na niego zażartował.

-Zwariowałeś.

Adam poszedł do niego objął go w pasie  -Tobie nigdy nie pozwolę odejść.

-Nie będziesz musiał-dodał blondyn -bo ja nigdy nie będę chciał cię opuścić.Kocham cię i wiem,że nigdy nie przestane.
Adam wpił się w jego delikatnie wargi.Pocałunek był pełen miłości,namiętności.

-Uszczęśliwiasz mnie jak nikt inny...

Mieli już odjechać kiedy Adam na tylnym siedzeniu auta zobaczył czarne pudełko od Jess.

-Otwórz je-powiedział Tommy.Usiedli na małej ławeczce.Adam westchnął i podniósł wieko.Były tam kartki świąteczne i urodzinowe zaadresowane do niego ale nigdy nie wysłane przez Roberta.Było ich wspólne zdjęcie na tle jeziora,kilka kamieni,z różnych miejsc,w których razem byli.Adam zamknął pudełko.

-Nie chce tego oglądać.
Wziął pakunek i pobiegł w stronę jeziora.Z krańca pomostu wyrzucił pudełko do wody,które chłonąc wodę powoli zatapiało się w głębinie.Poczuł ulgę.Poczuł się wolny. Idąc w stronę auta i widząc ukochanego, szedł w stronę swojego nowego cudownego życia.

9.Uczucia,które nas rozumieją.

Tommy jeszcze przez chwile patrzył na ukochanego.Jeszcze czuł jego dotyk na swojej skórze.Tak bardzo cię kocham...Czuł,ze teraz bedzie już lepiej.Pokonał swój pierwszy strach i wstyd wzamian dostając najpiękniejsze pieszczoty.Myśl o fizycznej bliskości ,chodź w jego odczuciu jeszcze daleka,nie przerażała go już tak bardzo.Po chwili ubrał się i wyszedł z pokoju. Zapach domowego obiadu rozchodził sie po całym domu.Kiedy opadły wszystkie emocje zaczął odczuwać zmęczenie i głód.Zszedł na dół przytulnego domu.Na ścianch było pełno rodzinnych fotografi.Na jednej stał mały rudy chłopiec z mikrofonen.Był uroczy.Basista uśmiechnął się i pogładził zdjęcie.Zawsze byłeś słodki...

-Jak pięknie pachnie-powiedział do gospodyni krzątającej się po kuchni.

-To specjalność taty Adama,lasagne.Co z moim synkiem?-zapytała z troską.

-Zasnął przed chwilą,dobrze mu to zrobi. Kobieta zamysliła się na chwile

-Jeszcze tylko jutro ten pogrzeb,mam nadzieje,że jakoś da rade.-dodała z przejęcie. Tommy wziął głęboki oddech

-Pani Lambert,ja tak pomyślałem,że chyba zostane w domu.Wiem,że okoliczni mieszkańcy wiedzieli co łączyło Adama z Robertem i nie chciałbym wprowadzać niezręcznej sytuacji na takiej uroczystości. Leila spojrzała ze zrozumieniem na blondyna

- Wiem,że możesz czuć się tam nie zręcznie ale wątpie,że Adam ci na to pozwoli.Dodajesz mu duzo siły.Łatwiej będzie mu pogrzebać przeszłość mając u swego boku swoją przyszłość. Basista pokiwał głową.Po chwili do kuchni wpadł Neil

-Mamo jestem głody,jemy już?-Zapytał nerwowo patrząc na piekarnik.

-Siadajcie juz podaje -powiedział pan Lambert -U ciebie tata tez gotował próbował gotować?-zagadnął blondyna.Na dzwięk słowa tata Tommy zmarszczył brwii.

-Wolał typowo męskie zajęcia-dodał niepewnie.

-Smacznego wszystkich. Męzczyzna wziął pierwszy kęś do ust-Naprawdę pyszna,panie Lambert.

-Mów mi Eber-powiedział tata Adama-cieszę się ,że ci smakuje.

Reszta posiłku upłyneła  przy wspólnych rozmowach i ciepłych uśmiechach.Wokalista miał naprawdę wspaniłą rodzinę,o której blondyn mógł tylko pomarzyć.
.
-Dziękuje za pyszny obiad,może pozmywam-zaproponował chcąc się odwzajemnić.

-Pozmywa Neil-powiedziała Leila- a my napijemy się kawy na tarasie.

Po kilku minutach usiedli przy machoniowym stoliku -Proszę-powiedziała kobieta podając Tommy'emu filiżanką. Z tarsu rozciądał się widok na piękny ogród przynależący do ich domu.Widać było w nim ogrom pracy i kobiecą rekę.

-Kiedy chłopcy byli mali siadałam tutaj i obserwowałam jak się bawią.Chodź mają takie różne charaktery zawsze jakoś potrafili się dogadywać.Żałuje,że Adam tak rzadko do nas przyjeżdza.Brakuje mi go. Może byście przyjechali razem do nas na święta?-zaproponowała z nadzieją i entuzjazmem w głosie.

-Jeśli Adam zechce mnie zabrać to z przyjemnością-odpowiedział mężczyzna. Leila popatrzyła na blondyna ciepłymi,matczynymi oczami

-On cie kocha-dodała słodko.Ciepło rozlało się po ciele Tommy'ego.Myśl o miłości ukochanego była taka przyjemna.

-Ja jego też kocham,to wspaniały facet.

-Wiem,sama go tak wychowałam-zaśmiała się kobieta.

-Pani Lambert,czy mogę o cos spytać?


- Po pierwsze mów mi Leila a po drugie tak możesz.
- Kiedy czytałem ten list na lotnisku,co znaczyły te słowa o kreatywnych uczuciach.

Pani Lambert delikatnie się zaśmiała.

- Kiedyś sama wymyśliłam to określenie. Kiedy Adaś zrozumiał ,że jest inny niż jego koledzy,ze jest gejem ciężko mu było się z tym pogodzić.Myślał,że coś z nim nie tak.Wtedy powiedziałam,że nasze uczucia,które w sobie nosimy znają nasze potrzeby i ukryte pragnienia.Są kreatywne w tym sensie,że zanim my sami zdamy sobie z tego sprawę one nawet wbrem naszemu umysłowi,zaczynają kierować się w czyimś kierunku.Czują kto może nam dać prawdziwe szczęście a serca trzeba słuchać ,wie co dla nas dobre. Uczucia Adama wybrały chłopców więdząc,że tylko tak kochając odnajdzie spełenienie.Rozumiesz o czym mówie?

-Tak,mój umysł długo bronił się przed myślą o kochaniu mężczyzny, kiedy w tym samym czasie moje serce już należało do Adama.Jest pani wspaniałą mamą-powiedział,ze wzruszeniem Tommy.

-Chce żebyś wiedział,że osoba ,którą kocha nas syn dla nas jest też cenna i ważna.

Basista nie mogł ukryć wzruszenia,łzy popłynęły mu po policzach.Pani Lambert wstała i przytuliła męzczyzne,który poczuł się jak mały chłopiec w obięciach kochającej matki. Tak bardzo mu tego brakowałoa.Siedzieli jeszcze dłuższą chwile w ciszy napawając się wyjątkowo ciepłym paźdzernikowym wieczorem.Nostalgiczną chwile przerwał dzwięk dzwonka.

-To pewnie kuzynka Adama. Po chwili do domu weszła drobna blondynka z małym dzieciek na ręku i kilkoma torbami.

-Jest taka nieznośnia dzisiaj,ciociu weż ją proszę.Nie mam juz siły.
Tommy wszedł do pokoju. Płacz dziecka był przeraźliwy.Mimo,że pani Lambert kołysała malutką, ta zanosiła się od płaczu.

-Moża jest głodna?-zapytała zniecierpliwiona kobieta.

-Chodźmy to kuchni,zrobię jej mleko-powiedziała mama dziewczynki.

Głośny placz dziecka obudział Adama.Sen faktycznie przynósł mu ukojenie.Rozejrzał się ospale dookoła i zaniepokoił  nieobecnością ukochanego.Pośpiesznie się ubrał i wyszedł.Schodząc po schodach, usiadł cicho i przypatrywał się zamieszaniu.

-Mógłbyś ją na chwile potrzymać-mama dziewczynki skierowała się w stronę Tommy'ego

- Ale ja...

-Tylko na chwlę,ma na imię Emma.Mów coś do niej. Blondyn ostrożenie ale dosyć pewnie wziął małe zawiniątko.

-Cześc kruszynko,czemu tak płaczesz?

Ton jego głosu był łagodny i ciepły,taki ojcowski.Adam nie znał tej tonacji. Dziewczynka wpatrywała się w mężczyznę dużymi zielonymi oczami. Powoli głośny płacz,zaczął przechodzić w kwilenie a potem w ciszę. Tommy pogładzić malutką po policzku.-Jesteś taka słodka.Zaraz coś zjesz.

-Wow,jesteś niesamowity,ja od rana z nią walczę.

Tommy powoli oddał dziecko do karmienia.Mała znów zaniosła się płaczem.

-Nakarmie ją jesli pani chce-zaproponował zachęcony pierwszym udanym podejściem.

- Dziekuje,jestem Liz.

-Tommy -odparł basista biorąc dziecko z powrotem. Adam uważnie mu się przyglądał.Nie widział jeszcze ukochanego z takim maleństwem.

-Jesteś naprawdę urocza-mówił delikatnym głosem patrząc w zielone oczy dziewczynki.Na jego twarzy malowało się tak wiele emocji ,uczuć-opiekuńczośc,troska,czułość i miłość a raczej pragnienie kochania tak małej istotki .Patrząc na ten słodki widok,wokalista zrozumiał,ze kiedyś przyjdzie im się zmierzyć z ojcowskimi pragnieniami basisty.Poczuł niepokój bo wiedział,że on nie będzie mógł mu w tym pomóc.Po chwili zszedł do kuchni.

-Nie przyzywyczajaj się-rzucił chłodno.

-Cicho bądź,bo ją obudzisz-warknął blondyn. Adamowi bardzo się nie spodobało,że ta mała istotka zepchnęła go na dalszy plan.Liz wyczuwając napięcie zabrała śpiącą Emmę.

-Dziękuje,będziesz cudownym ojciem.

-Może...Tommy uśmiechnął się i spojrzał na Adama ale on jakoś nie podzielał tego entuzjazmu.Nie miał zamiaru ukochanym dzielić się z nikim innym .

-Zjedz coś-powiedział blondyn podając wokaliście talerz.Adam wstał i podszedł do półmiska z lasagne.Przechodząc koło blondyna szeptnął mu do ucha

-Ciebie bym zjadł. Tommy zarumienił się i nerwowo uśmiechnął.Takie aluzje jeszcze go zawstydzały.Chodź perspektywa by poczuć na sobie usta czarnowłosego byłą kusząca.Na samą myśł jego ciało budziło się do życia. Wieczorem wszyscy usiedli obejrzeć jakiś film.Tommy ziewnął kilka razy.

-Idz spać,bo ja cię nie zaniosę jak tu zasniesz-burknął wokalista. Blondyn odwrócił się do Adama twarzą ale tak by nikt go nie widział.Oblizał usta i zagryzł dolną walgę.W jego oczach była pokusa ,która onieśmieliła czarnowłosego.

-Zaraz przyjede-wyszeptał do basisty. Blondyn wstał i poszedł na góre.Po kilku minutach Adam dołączył do niego pod prysznicem.Tak bardzo uwielbiali czuć swoją bliskość.Ciepło spadających kropel otulało ich ciała złączone w namiętnych pocałunkach .Tego wieczoru wokalista szczególnie potrzebował czuć się bezpieczny i kochany,czuć,że ma kogoś tak bliskiego jak Tommy.Jutro miał go czekać ciężki dzień.Obaj zanurzyli się w bawełnianej pościeli.Chłodny wiatr wpadał do pokoju przez uchylone okno.Adam wtulił się mocno w ukochanego

-Będziesz jutro przy mnie?Potrzebuje cię .
Tommy nie odpowiedział.

-Jako mój przyjaciel-dodał czarnowłosy,wyczuwając niepokój partnera. Basista nie był jeszcze gotowy oznajmić całemu światu ,że są razem.Adam o tym wiedział.Nie miał mu tego za złe.Rozumiał go.Ciężko mu było przyznać się przed samym sobą,że kocha swojego przyjaciela..Na resztę świata miał przyjść jeszcze czas.

-Pewnie,a gdzie miałbym być.Kocham cię.
Adam uwielbiał dzwięk tych słów. Mocniej wtulił się w jasną i mokrą jeszcze skórę ukochanego.Chłonął jego bliskość,zapach i siłę z tej bliskości.

-Dziękuje-odpowiedział czułym głosem. Ogarnęło go poczucie spokoju i spełnienia.Obaj szybko zasneli.

8.Potrzeba bliskości

Adam powoli otwierał oczy.Światło szpitalnych jarzeniówek zmusiło go do ponownego zaciśnięcia powiek.Co się stało?...
Chciał sie ruszyć ale ciężkość jego ciała wbijała go w szpitalne łóżku.Bolała go głowa.Powoli powracając do rzeczywistości, do jego świadomości zaczęły docierać poranne doznania.Robert...
Swoją myśl cicho wyszeptał w przestrzeń pokoju.Po chwili zaczął odczuwać przyjemne ciepło na swojej dłoni.Spojrzał na nią.Zwątpił czy to wyobraźnia płata mu figle czy tak silne pragnienie ujrzenia ukochanego tworzy ten cudowny obraz wtulonej twarzy Tommy'ego w jego dłoń.
-Hej -powiedział cicho i poruszył dłonią po policzku blondyna.Upewnił się ,że naprawdę jest on przy nim.Mężczyzna pod wpływem dotyku poniósł głowę.Nie patrząc na to,że w pokoju są lekarze i rodzice Adama złożył na jego ustach pocałunek.Długi,ciepły,pełen uczuć.To był impuls.Czarnowłosy chodź zaskoczony odwzajemnił czułość.Przeczesał włosy Tommego.Spojrzał w jego brązowe oczy i poczuł przypływ emocji.
-Jesteś-powiedział cichym,czułym tonem.
- A gdzie miałbym być jak nie przy tobie.Tak bardzo mnie przestraszyłeś,nas...
Basista spojrzał na resztę osób w pokoju.Leila maiła łzy w oczach.
-Synku jak się czujesz?-zapytała z troską.- Teraz już dobrze.
Uśmiechnął się do Tommy'ego. Patrząc na rodziców Adam powiedział
-Widze,że już poznaliście mojego przyjaciela.Chodź nie do końca wiem jak to się stało.
-Długa historia-dodał basista.
Leila uśmiechnęła się do synka- Tak,skarbie. Poznaliśmy już twojego Tommy'ego.
Adam popatrzył na przyjaciela.Tak do końca przecież jeszcze nie był Jego Tommym ale ten tylko uśmiechnął się ciepło.
-Zabierz mnie do domu-poprosił blondyna.Lekarz wyraził zgodę i po kilku minutach opuścili szpital.Radośc z bliskości ukochanego na chwile oddaliła od Adama falę smutku po śmierci Roberta,falę,która miała jeszcze uderzyć.
----------------------------------------------------------------------------------
-Hej ,brachu.Wkońcu dotarłeś do domu- krzyknął Neil na widok brata.Przytulił go mocno i szepnął-Tak mi przyko stary.
Adam poczuł jak na jego oczy napierają łzy ale nie chciał płakać przy wszystkich.
-Neil to mój przyjaciel Tommy,Tommy to mój brat Neil. Mężczyźni podali sobie ręce.-Przyjaciel?-zapytał patrząc na blondyna ,nie puszczając jego ręki.
-Neil ,przestań,co to za pytanie?-czarnowłosy szturchnął brata.
-Partner -wyksztusił Tommy-Jestem przyjacielem ale i partnerem Adama.\
Zapadła cisza.
-W takim razie jeszcze milej mi ciebie poznać-dodał brunet.Weszli do domu.
-Tommy mogę cię na chwile prosić-zagadnęła Leila.Poszli do kuchni. -Jak to powiedzieć.Wiem,że to dla ciebie i dla nas nowa sytuacja.Chciałabym,żebyś czuł się u nas swobodnie.Dlatego chciałam zapytać czy przygotować ci pokój gościnny czy będziesz spał z Adamem ,to znaczy w Adama  pokoju?
Kobieta zaczerwieniła się. Jej bezpośrednie pytanie zakłopotało blondyna.Myślał,ze wszyscy bedą potrzebowali czasu by zaakceptować go a tak naprawdę troszczyli się o niego jak o członka rodziny. Tommy wziął głęboki oddech.Wiedział,że podjęcie tej decyzji bedzie się wiązało z pewnymi konsekwencjami.
-Myślę,ze w jednym pokoju się nie pozabijamy-nerwowo zażartował.
-Pokój Adama jest na górze,po prawej stronie-wskazała kobieta. Kiedy wszedł do pomieszczenia wokalista rzuciła mu się na szyję i złączył w długim pocałunku
-Dziekuje,za to ,że jesteś i za to co powiedziałeś do mojego bata.Czy to znaczy,że...
-Tak,chce byśmy spróbowali być kimś więcej dla siebie niż przyjaciółmi.
Adam uśmiechnął sie ciepło-Kocham cię-wyszeptał gładząc blondyna po policzku.Ale ten odzwajemił się tylko uśmiechem.Czarnowłosy usiadł na łóżku i rozglądał się dookoła.Ten pokój krył tyle wspomnień ale i bólu.Fala smutki po śmierci Roberta znów powoli go ogarniała.Chcąc ukryć emocje powiedział -Jestem padnięty,wezme prysznic. Wstał i zniknął za drzwiami przylegającej do pokoju łazienki.Tommy rzucił torbę i oddetchnął z ulgą.Juz dobrze,wszystko dobrze. Wyciągnął telefon i zadzwonił do przyjaciół.Poprosił,żeby za dwa dni odebrali ich z lotniska. Słyszał szum wody obijającej się o szklaną kabinę.Poczuł ulgę,że jest blisko ukochanego i ,że nic mu nie jest.Po jakimś czasie trochę się zaniepokoił tak długim prysznicem Adama.
-Wszystko ok?-zapukał ale nie otrzymał odpowiedzi.Zacisnął powieki i otworzył drzwi.Jego oczom ukazał się bolesny widok.Adam siedział w brodziku skulony i płakał.Strumień ciepłej wody wcale nie ukoił jego nerwów.Smutek powrócił.Tommy nie patrząc na to,ze jest ubrany a Adam nagi,otworzył szklane drzwi,usiadł odok niego i przytulił.
-Hej,skarbie co jest,już dobrze,ciiiii,już dobrze. Czarnowłosy spojrzał na blondyna
-Wiesz ,mój przyjaciel,on nie żyje-wybełkotał przez łzy.
-Tak wiem kochanie,ale juz dobrze.Jestem przy tobie.Nie płacz proszę bo mi serce pęka.Kocham cię.-wyszeptał-Kocham...
Adam na dzwięk tych słów zacisnął dłonie na mokrym ubraniu ukochanego.Przyciągnął go jeszcze bliżej i jeszcze mocniej. Spojrzał w jego oczy.Tak,widział to,widział w nich te uczucia.Objął dłońmi jego twraz.Chciał zasmakować jego miekkich i mokrych warg. Tommy nie protestował.Pozwolił by Adam wsunął w jego usta język i delikatnie nim poruszał w namiętnym pocałunku.Poczuł się trochę niezręcznie widząc,ze ciało wokalisty reaguje bardzo fizycznie na jego obecność.Adam zauważył po chwili zażenowanie blondyna i podkulił nogi próbując ukryć swoje podniecenie.
-Przepraszam, ale nie panuje nad tym.Tak na mnie działasz.

 Tommy bał sie przyznać sam przed soba,ze gdyby nie jego ubranie też musiał by ukryć ten fakt.Ku zdziwniu Adama basista zaczął powoli rozpinać koszule.Czarnosłowy przygryzł wargi.Blondyn zaczerwienił się ale nie przerywał.Ściągnął czarną koszule odkrywając swoje jasne,ciepłe i mokre ciało.Kiedy siegnął do paska spodni Adam wziął głęboki oddech. Basista robił wszystko powoli patrząc jak na twarzy ukochanego maluje się wiele emocji.Wstał i złapał za spodnie ale się zawachał.
-Nie rób tego jeśli nie chcesz .Powiedział Adam- Mamy czas.
Basista nerwowo zacisnął powieki - Chce, tylko trochę się wstydze,rozumiesz.Moje ciało reaguje na twój widok jak twoje na mój.Trochę mnie to krepuje.To coś nowego.
-Uznam to za komplement-zażartował Adam ale nim dokończył zdanie ,Tommy rzucił spodnami z resztą bielizny.Adam wstał i przytulił ukochanego.
-Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
Powiedział patrząc mu w oczy chodż ciężko mu było powstrzymać sie przed natarczywym pochałanianiem widoku jego nagiego ciała.Zaczełi się całować.Najpier powoli z uczuciem,które z czasem ustapiło narastającej namiętności.Adam gładził mokre placy blondyna.Miał taką jasną i delikatną skóre.Tommy za bardzo nie wiedział co zrobić z rękami ale po chwili znalazł dla nich miejsce na ramionach ukochanego.Adam zaczął dellikatnie całować szyje basisty.Ten jęknął tracąc kontrolę nad doznaniami.Bliskośc ukochanego ,jego czułe gesty rozpalały jego zmysły.Poddał się fali przyjemności przechodzacej przez jego ciało a kumulującej się w jego intymnym miejscu.Adam spojrzał w oczy ukochanego
- Ufasz mi?
-Tak-odpowiedział blodnyn chodź czuł do czego przyjaciel zmierza .
-Nie zrobię niczego czego byś nie chciał.
 Basista pokiwał tylko głową.
-Chce cię dotknąć ,mogę?
Chodz umysł Tommy'ego odwlekał tą chwile ciało pragnęło dotyku ukochanego męźczyczyzny.
-Dotknij mnie-wyszeptał blondyn i zamknął oczy.Czarnowłosy nie przerywając całowania szyji blondyna zaczłą delikatnie przesuwać swoją dłoń.Pogładził jego tors,brzuch i doszedł do lini uda.
- Pragne cię-wyszeptał jednocześnie łapiąć za męskość Tommy'ego.Ten jęknął z rozkoszy.Adam chciał,żeby mogli cieszyć się tą chwilą dlatego jego ruchy dłoni były delikatne i powolne.Czuł podniecenie ukochanego.Wraz z intensywnością ruchów dłoni wokalisty ,blondyn jęczał cicho,tracąc kontrole nad swoim ciałem.Adamowi tez trudno było znieść poziom swojego podniecenie.Czuł,ze sam zaraz eksploduje.Poczuł pragnienie dania dowodu swemu ukochanemu swej bezgranicznej miłości ale i pełniej akceptacji jego i jego ciała.
-Chcę spróbować jak smakujesz?-wyszeptał. Blondyn wstrzymał sie z odpowiedzią.Nie bardzo rozumiał prośbę wokalisty .Oddychał tak szybko i płytko,że momentami miał wrażnie,że straci przytomność.Brak odpowiedzi Adam uznał za nieme przyzwolenie. Odsunął się od ukochanego i klęknął.Złożył pocałunek na jego brzuchu
-Adam ,co robisz? Ja nie...
Ciepło ust czarnowłosego na jego męskości pozbawiło go reszek zdrowego rozsądku. Adam znał te piszczoty dobrze.Sam je uwielbiał.Językiem wodził wokół jego różowej główki.Tommy opierał się o ściane ledwo mogąc utrzymać równowagę.Doznanie było tak silne ,tak przyjemne.Wokalista łapał za członka ukochanego u nasady dłonią i wkładając go do ust wykonywał płynne ruchy.Tommy cicho jęczał
- Matko,co ty ze mną robisz...wyjęczał z rozkoszą.Adam poczuł delikatne drgnięcia ciała ukochanego.Jest blisko...Zwiększył intensywność ruchów i nacisk swych ust.Tommy oddychał szybko i płytko
- Adam ja zaraz...Aaaaaaaaa,o boże. Wpił swoje palce we włosy Adama sprawiając mu ból.Ciało blondyna drżało z ekstazy.Osunął się na podłogę .Jeszcze nigdy się tak nie czuł.Jego oddech powoli się wyrównywał.Wstydził sie spojrzeć ukochanemu w oczy.
-Wszystko ok?-zapytał czarnowłosy. Tommy otworzył nie śmiało oczy.
-Byłem w raju -powiedział,dotknął twarzy ukochanego i dodał-Nadal jestem. Uśmiechnęli się do siebie. Po chwili blondyn zaczął nieśmiało.
- Kochanie, a co ja mogę dla ciebie zrobić. Przez głowę Adama przetoczył sie tabun wyuzdanych myśli ale wiedział,że na spełenienie ich przyjdzie jeszcze czas. Tommy mówił dalej-Bo sam wiesz,ja nie bardzo wiem co mam robić?
-Wiesz -Uśmiechnął się Adam.
- Zrób mi to co robisz sobie kiedy jesteś sam.Wstań tak będzie ci łatwiej.
 Adam stanął tyłem do blondyna.Wziął jego ręce i objął sie w pasie.Po chwili jedną dłoń ukochanego położył na swojej meskości.
-Rób tak,jak sam lubisz.-jęknął.To akurat blondyn potrafił.Zaczął wykonywać delikatne ruchu.Całował plecy Adama czasami delikatne gryząc go w kark.
-O tak skarbie,tak...krzyknął Adam tracąc kontrolę.Oparł się dłońmi o ścianę. Tommy nie przerywał.
 -Mocnej-powiedział drżącym głosem wokalista. Blondyn zacisnął dłoń i przyspieszył.Adam złapał drugą dłoń ukochanego i przyłożył do swych ust.Po chwlili stłumił nią swój okrzyk rozkoszy.Doznanie było tak silne.Nie kontrolowanie zagryzł zęby na jego dłoni. Tommy syknął i zacisnął oczy.Po chwili ból ustapił.Obaj stali dysząc.Czarnowłosy obrócił się do blondyna.Spojrzał na jego dłoń , po której spływały krople krwi.
-Przepraszam,nie chciałem .Wtulił się w ukochanego.Teraz kiedy ich ciała stały się wolne do fizycznych pragnień,przytuleni chłonęli przyjemność ze swojej bliskości.
-Nie spałeś całą noc,chodź do łóżka-zaproponował Tommy.Obaj otulili się ciepłymi szlafrokami i weszli do pokoju. Adam wtulił się w miekką poduszkę,która przypominała mu dzieciństwo.Patrząc na ukochanego,który usiadł obok i gładził go po głowie powoli udawał sie do krainy snów.Zasnął jako kochający ale i kochany przez kogoś.