sobota, 4 maja 2013

54. Obudziłeś mnie...

Kochani to w sumie ostatni odcinek. To dziwne uczucie, kończyć tą historię. Zaczęłam ją pisać równo rok temu, więc już najwyższa pora zamknąć ten etap. Moje pierwsze opowiadanie, w czasie, którego tak wiele się nauczyłam. Zawsze będzie tym wyjątkowym, choć tak bardzo niedoskonałym.

Dedykuje to opowiadanie wszystkim, którzy byli ze mną, motywowali mnie, wspierali. Bez Was nie ukończyłabym tego opowiadania. Wasze komentarze dodawały mi sił do pisania. To wspaniałe móc się dzielić z innymi swoją miłością do Adommy.

Ten odcinek miał być troszkę inny, ale wyszło co wyszło. Przepraszam za błędy, ale pisząc go emocje brały górę. W końcu to moje pożegnanie.

Szczególnie dziękuje Agnes, za wszystko kochana. Byłaś ze mną od początku...







Od powrotu Tommy'ego do domu minęły już trzy miesiące. Adam świetnie sobie radził z opieką nad nim. Wszystko było idealnie zaplanowane. Czas jedzenia, spacery, kąpiele. Czarnowłosy poświęcił się ukochanemu całkowicie. Wzbudzało to podziw u jego rodziny i przyjaciół. Tylko Isaac, który czasem słyszał jak Lambert płacze w swojej sypialni wiedział, że nie wszystko jest takie kolorowe.Opieka nad Tommym wymagała wielu wyrzeczeń. Wokalista musiał pokonać czasem wstyd, pewne opory. Czuł wielki ból w sercu, kiedy po policzkach ukochanego spływały łzy, kiedy go przebierał, kąpał i dbał o jego higienę. Adam wiedział jak blondyn zapatrywał się na opiekę jego matki nad ojcem, jak ten czuł się upokorzony. Czasami wokalista zastanawiał się czy Ratliff czuje to samo. Jego łzy były odpowiedzią.
 Ostatnie dwie noce Isaac spędził przy nim. Obejmował go czule a Adam tylko szlochał. W głębi gdzieś umierała jakaś jego część. Przestał pisać, tworzyć, grać. Umierał jako artysta.

- Dziś twoja mama ma przywieść zakupy. Ja skoczę po piwo i whisky.
Isaac spojrzał na czarnowłosego, który trzymając kubek z aromatyczną kawą, zdawał się być w innej czasoprzestrzeni.
- Adam, pamiętasz, że dziś mamy gości? - zapytał brunet.
- Tak - odpowiedział Lambert, delikatnie się ożywiając - Mam nadzieję, że Tommy dobrze zareaguje na ich wizytę. Czas wracać do normalności.
- A właśnie, skoro już o tym mowa, wczoraj dzwonił dyrektor ośrodka w sprawie tego koncertu co mu obiecałeś...
- Bez niego nie gram - przerwał mu wokalista, ucinając tym samym rozmowę.

- Mamo, dziesięć osób, rozumiesz, dziesięć osób - powtarzał Adam, patrząc na wciąż przynoszone z auta zakupy - Tym to bym pół San Diego wykarmił.
- Nie przesadzaj, to pierwsza wasza kolacja, więc niczego nie może zabraknąć - skwitowała krótko lament syna.
- Trzeba było kupić beczkę whisky, ale nie tonę sałaty - zaśmiał się Lambert. Jego rodzicielka też uległa sarkastycznej uwadze.
Po chwili w kuchni zaczął rozchodzić się przyjemny zapach szykowanych potraw.

- Przyjechał Eric z rodziną - krzyknął Isaac.
Adam podszedł do niego i obaj przyglądali się uśmiechniętej rodzince.To była niezwykła chwila. Adam położył ręką na ramieniu przyjaciela, a ten objął go w pasie. Przywykli do takich czułych gestów wobec siebie, dowodów przyjaźni ale i pewnej bliskości. Lambert poczuł jak dłoń bruneta zaciska się na jego koszulce, kiedy przy domu zaparkował czarny Land Rover.
- Zaprosiłeś Maxa...- wyszeptał brunet. Wokalista delikatnie pocałował go w czoło.
- To członek zespołu, po za tym...
- Dziękuję - powiedział perkusista i na chwilę przytulił przyjaciela.
- Starczy tych czułości. Idź po Tommy'ego a ja przywitam gości.
Carpenter uśmiechnął się i ruszył w stronę pokoju blondyna, zabierając po drodze specjalistyczny wózek inwalidzki.

- Eric - powiedział Adam z uśmiechem i na przywitanie, uścisnął mężczyznę -Bardzo się cieszę, że dotarliście.
- Mam dla wuja rysunki - krzyknęła Amy, pokazując plik kartek.
- Na pewno  mu się spodobają - odparł Lambert, głaszcząc dziewczynkę po policzku.
Machnął też ręką na przywitanie Maxa.
- Zaraz przyjdę -krzyknął zielonooki. Potrzebował chwili, by oswoić się z myślą, że za drzwiami tego domu spotka Isaaca.

Chwilę potem na twarzy Adam zagościł wyjątkowy uśmiech. Z samochodu wysiadł Neil. To było ich pierwsze spotkanie po za ośrodkiem. Mężczyźni stali dłuższą chwilę wpatrując się w siebie, by po chwili połączyć się w braterskim uścisku. Wokalista westchnął czują, że już wszystkie najbliższe mu osoby ma przy sobie.

Wieczorem wszyscy już siedzieli w salonie. Atmosfera była świetna. Członkowie zespołu wspominali dawne czasy. Wspólne koncerty, zabawne sytuacje.
Amy usiadła koło Tommy'ego, kładąc mu na kolanach rysunki. Coś cały czas mówiła do niego, pokazywał kolorowe dzieła. Brak reakcji z jego strony jakoś szczególnie jej nie przeszkadzał.  Adam zaśmiał się cicho, wodząc entuzjazm małej dziewczynki. Miał nadzieję, że gdzieś w głębi siebie, blondyn odczuwa radość z tego spotkania.
Issac wyszedł na chwilę na taras zaczerpnąć świeżego powietrza. Odwykł od gości i hałasu. Ostatnie miesiące spędził tylko z Adamem i Tommym. Wziął kolejny łyk whisky i cicho westchnął.
- Mogę ? - usłyszał ciepły głos Maxa.
- Jasne - odpowiedział z delikatnym uśmiechem - Co u ciebie?
- Dobrze - powiedział bez przekonania blondyn - Widzę, wy też sobie radzicie. Tommy świetnie wygląda.
- Tak, Adam bardzo dba o niego. Stara się, to cudowny facet.
Te słowa wywołały chwilową ciszę. Sztuczność rozmowy była zbyt oczywista.
- Cieszę się, że przyjechałeś - rzucił w końcu brunet.
Blondyn uśmiechnął się, a jego oczy zabłyszczały - Bałem się, że wiesz...no...Miałem cykora przed spotkaniem z tobą, nie wiedziałem jak to będzie.
- I jak jest? - zapytał badawczo perkusista. Max nie odpowiedział od razu. Zacisnął dłonie na barierce i cicho westchnął. Jego uczucia nie pozwalały mi na dłuższe milczenie.
- Jakbyś nigdy nie odszedł...
Brunet spojrzał na niego, czując uścisk w gardle - To ty odszedłeś...
- Bo pozwoliłeś mi na to...
Isaac postawił szklanką na barierce i podszedł niepewnie bliżej blondyna.
- Byłem głupi i...
- Kocham cię - wyszeptał Max i mocno go przytulił.
Isaac westchnął i objął go czule. Przymknął na chwilę oczy. Znów czuł ten przyjemny znajomy zapach, ciepło, bliskość. Nagle pusta, którą czuł gdzieś znikła. Jakby ktoś dołożył brakujący puzzel do układanki, sprawiając,że powstała idealna całość.
- Kocham cię - powiedział, rozkoszując się długo upragnioną chwilą.

- Adam zaśpiewaj coś - powiedział Monte.
Kilka kieliszków whisky dodało mu śmiałości.
- To świetny pomysł synu - dodała Leila. Nim Lambert zdążył zareagować, Isaac przyniósł gitarę Ratliffa. Przejechał palcami po jej strunach. Widok i dźwięk czerwonego Fendera wzruszył wokalistę.
Głos gdzieś uwiązł w gardle, dłonie zadrżały. Już dawno nie śpiewał. Wziął krzesło i usiadł koło ukochanego. Złapał go za rękę i wziął głęboki oddech.
Isaac zaczął grać. Wokalista szybko rozpoznał utwór. Zaczął cicho, niepewnie.

I saw a picture of you
Hanging in an empty hallway
I heard a voice that I knew
And I couldn't walk away
It took me back to the end
Of everything
I taste it all I taste it all
The tears again

Outside the rain's fallin' down
There's not a drop that hits me
Scream at the sky but no sound
Is leavin' my lips
It's like I can't even feel
After the way you touched me
I'm not asleep but I'm not awake...


Momentami głos mu się łamał a do oczu napływały łzy. Przez chwilę poczuł się, jak kilkanaście miesięcy wcześniej, kiedy w hotelowym pokoju razem z Tommym pisali ten tekst. Pili whisky, czasem beztrosko się uśmiechali, nieświadomi jeszcze uczuć, które już zadecydowały o ich wspólnej przyszłości.
Wszyscy słuchali go uważnie, wracając myślami do różnych chwil. Nieświadomi całkowicie walki jaka toczyła się w drobnym ciele. Krew zaczęła krążyć szybciej. Oddech przyspieszył, dorównując tempem biciu serca. Fala gorąca co chwile przeszywała chłodną skórę. Tęczówki rozbłysły miodową barwą. Nagle uczucie pustki, bezradności, wyobcowania zaczęło znikać, ustępować. Mózg wysyłam impulsy, ciało z nimi walczyło, ale przegrywało. Drobne palce zacisnęły się na dłoni bruneta. Płuca wypełniły powietrzem.
After the way you loved me...

Cichy szept wydobył się z ust blondyna a z oczu popłynęły łzy. Isaac przestał grać. Adam wpatrywał się w brązowe tęczówki. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, a twarz wyrażała niedowierzanie. Dłoń dotknęła drobnego policzka.
- Obudziłeś mnie - wyszeptał Tommy - Kocham cię.
Słowa tak wyczekiwane, tak przyjemnie brzmiące wypełniły głowę Adama. 
                                    

                                                                              EPILOG

Przyjemny kwiatowy zapach roznosił się w całym domu. Jeszcze nigdy nie było tu tyle świeżych bukietów. Chociaż w dniu ślubu Adama i Tommy'ego, ledwo może było przecisnąć się między wazonami. Ich zdjęcia ślubne wisiały na ścianach. Fotografie z podróży, koncertów wypełniały każdy skrawek. Na centralnej ścianę wisiało ich duże wspólne zdjęcie i trzy najważniejsze dla nich dokumenty- dowody adopcyjne ich dzieci. Długo zastanawiali się nad tą decyzją, ale Tommy miał tak silny instynkt ojcowski, że Adam nie mógł mu odmówić. Z chwilą pojawienia się pierwszego dziecka przekonał się, że to był idealny pomysł. Stworzyli razem wyjątkową rodzinę.

- Dziadku już pora - wyszeptała 18-letnia Paula.
Adam, już siwowłosy mężczyzna, siedział na swoim łóżku. 
- Daj, pomogę ci założyć marynarkę - dodała .
Lambert uległ namowom wnuczki. To był dla niego najgorszy dzień w życiu. Trzy dni temu odszedł Tommy, a dziś miał go pochować. Była przy nim cała rodzina, ale on i tak czuł,że to co miał najcenniejsze odeszło bezpowrotnie. Wciąż wspominał ich wspólne chwilę, te dobre i złe, zastanawiając się, kiedy ten czas tak minął. Nie mógł pogodzić się ze śmiercią ukochanego i wiedział, że nigdy nie będzie potrafił.
- Dziadku musimy już iść- ponagliła go dziewczyna. Po chwili oboje wyszli z pokoju. Idąc długim korytarzem, Adam na nowo przeżywał ich wspólne życie. Wiszące płyty, nagrody pokazywały jak wiele razem osiągnęli , a ich wspólne zdjęcia z dziećmi, jak bardzo byli szczęśliwi. Pokonując tą drogę wokalista czuł, że jego życie było idealne. Cicho westchnął, kiedy zatrzymał się przy fotografii Tommy'ego z czerwoną gitarą. Przejechał po niej palcem i ze łzami w oczach opuścił dom.

Uroczystość odbyła się w gronie rodzinny i przyjaciół. Cały pogrzeb Isaac stał przy przyjacielu i trzymał go za rękę. Czuli ten sam ból, tą samą pustkę. Adam nie mógł pohamować łez.
 Wieczorem najbliższa rodzina zaczęła rozjeżdżać się do domów.
- Dziadku zostanę z tobą - powiedziała Paula.
- Nie moja droga, jedź do domu. Wiesz...chciałbym zostać sam - powiedział z trudem Lambert. Teraz słowo ''sam'' nabrało dla niego innego wydźwięku.
W domu zapanowała głucha cisza. Mężczyzna z trudem ściągnął garnitur i zmęczony położył się do łóżka. Przycisnął do piersi fotografię ukochanego i płakał. Dziękował w myślach swojemu sercu, że wybrało dla niego tak cudowną osobę, bo to uczucia zdecydowały za nich o ich wspólnej przyszłości.  Zamknął oczy a po policzkach spłynęły łzy. Ostatni oddech, ostatnie bicie serca....

wtorek, 19 lutego 2013

53.Odzyskane szczęście

Kochani, to jest przedostatni odcinek Kreatywności Uczuć. Mam wrażenie, że wszystkie wątki wyjaśniłam, ale w razie jakiś niedomówień, to proszę piszcie w komentarzach czego zabrakło a postaram się to ująć w następnym rozdziale. Mam nadzieję, że dzisiejszy odcinek was zadowoli. Pozdrawiam wszystkim i życzę miłej lektury.Rozdział nie sprawdzony z braku czasu.






Adam chodził nerwowo po pokoju. Kilka razy poprawiał poduszkę leżąca na łóżku i kołdrę, gładząc jej powierzchnię. Rozejrzał się dookoła. Przesunął o kilka milimetrów obrazek wiszący na ścianie, upewniając się, że wisi prosto. Wszystko musiało być idealne. Ten dzień miał być idealny.
Isaac podszedł do czarnowłosego i położył rękę na jego ramieniu. Wokalista głośno westchnął.
- Na pewno mu się spodoba - zapewnił go przyjaciel - A teraz musimy już jechać.
Lambert uśmiechnął się i pokiwał głową, ale zamiast w kierunku drzwi, podszedł do mebli i wysunął jedną z szuflad.Wyciągnął z niej średniej wielkości, czarne pudełeczko.
- To dla ciebie - powiedział, patrząc na perkusistę.
Isaac uniósł brwi w geście zaskoczenia. Niepewnie wyciągnął rękę i wziął podarunek. Kiedy go otworzył, jego oczom ukazała się czarna, szeroka, skórzana bransoletka z niklowaną wstawką z grawerem ''Prawdziwa przyjaźń wypływa z serca... A.''
Brunet spojrzał na Adama, na podarunek i znów na swojego towarzysza.
- Adam...wow, dziękuję ci - wykrztusił z siebie zaskoczony mężczyzna. Wciągnął bransoletkę i zapiął na swoim nadgarstku.Wokalista podszedł do niego i przytulił go. Przez ten wspólnie spędzony czas, połączyła ich niezwykłą więź. Kochając jednego mężczyznę, pokochali też siebie, w zrozumiały tylko dla nich sposób.
- Dziękuję ci za wszystko - wyszeptał wokalista.
Isaac poklepał czarnowłosego po plecach - Nie ma za co. Najważniejsze, że nam się udało i Tommy wraca do domu. Teraz już będzie dobrze.

- Ty idź po Erica, ja zajrzę do Neila - powiedział Adam, kiedy zaparkowali przed budynkiem ośrodka. Od kilku dni mógł odwiedzać brata. Minął już przepisowy miesiąc wymaganej izolacji. Kiedy wokalista wszedł do budynku, przywitał go ciepły uśmiech Rose. W odpowiedzi, gdzie jest Neil, kobieta wskazała mu drzwi od świetlicy. Czarnowłosy wszedł do pomieszczenia, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, mieszający się z zaskoczeniem. Neli stał przy oknie z jakąś dziewczyną  Ich śmiech wypełniał salę. Kolejnym zaskoczeniem dla Adama była sztaluga, przed którą stał jego brat. Po chwili wokalista stwierdził, że kolejne ruchy dłoni Neila w połączeniu z pędzlem, tworzą całkiem przyjemne dla oka dzieło.
- Adam - krzyknął Neil i ruszył w jego kierunku. Bracia połączyli się w uścisku, wyrażającym miłość i tęsknotę.
- Ty malujesz? - spytała czarnowłosy.
Neil zaśmiał się - Wiesz, nie tylko ty masz ukryte talenty - usłyszał w odpowiedzi - W sumie to element terapii.
Adam sugestywnie spojrzał na młodą dziewczynę, na brat i znów na nią.
- Aaaa... przepraszam zgapiłem się - powiedział brunet - To jest Anna, Anna to mój brat Adam.
Przywitali się uściskiem dłoni.
- Nie mówiłeś, że twój brat jest gwiazdą - rzekła z uśmiechem.
Adam zaśmiał się - Pewnie się bał, że mój blask go przyćmi .
Brunet szturchnął go w ramie, robiąc groźną minę. Po chwili cała trójka buchła śmiechem.
Neil cicho westchnął - Kurcze, tak bym chciał z tobą pojechać i zobaczyć Tommy'ego. Tęsknie za nim.
- Ja też - powiedział Adam - Dzisiaj wszystko się zmieni. Boję się jak to będzie.
Brunet tylko pokiwał głową - Będzie dobrze. Może nie łatwo, ale dla was najlepiej, bo będziecie razem.
Bracia usiedli przy małym stoliku i rozmawiali jeszcze dłuższą chwilę. Neil co chwilę zerkał na Anne, co bawiło Adama. Czuł ulgę widząc brata w tak dobrej kondycji fizycznej, ale i psychicznej. Chociaż i tak jego myśl wciąż krążyły wokół ukochanego.

- Śliczny - powiedział Adam, spoglądając na dziwne kształty na kartce papieru, tworzące dziecięcy rysunek.
- Amy...- stwierdził Eric - Jeden z tuzina obrazków, który namalowała dla nowego wujka. Ciągle pyta, kiedy nas odwiedzi. Dzisiaj ledwo udało mi się ją przekonać, że nie może ze mną jechać.
- To dla niej coś nowego - rzekł Isaac.
- Dla Tommy'ego to też będzie duże zaskoczeniem. Przed wypadkiem w sumie nie miał rodziny. A teraz odzyskał brata, zyskał bratową i uroczą bratanicę...- Adam urwał w połowie zdania - Chciałbym kiedyś do was przyjechać z nim, by mógł poznać twoją żonę, wziąć na ręce Amy - Czarnowłosy westchnął - Dałeś jej piękne imię.
Eric pokiwał głową - Najpiękniejsze...- wyszeptał.
Na chwilę zapanowała cisza - Wiesz w sumie - zaczął brunet - Lekarze nie wiedzą czemu Tommy nie odzyskuje władzy w ciele. Po usunięciu tego guza, nerwy zaczęły się regenerować. Jego ciało reaguje na bodźce.Wciąż robią mu jakieś badania. Sugerują, że to może być jakaś blokada psychiczna, albo coś co jeszcze nie wykryli. Najważniejsze, że sam już oddycha, jest z nim kontakt wzrokowy. Ale Adam musisz się nastawić, że to nie będzie łatwe spotkanie.

Ośrodek opieki, w którym był Tommy, znajdował się dwie godziny jazdy od L.A. Usytuowany w środku parku, mały pałacyk, w niczym nie przypominał szpitalnego obiektu. Adam zaparkował na blisko drzwi wejściowych. Zacisnął dłonie za kierownicy, przymknął oczy, a jego oddech stanowczo przyspieszył. Nerwy przejmowały nad nim kontrolę. Kiedy mężczyźni wyszli z samochodu. Isaac podszedł do niego i bez słowa go przytulił. Czarnowłosy zacisnął ręce na jego skórzanej kurtce. Stali tak chwilę w milczeniu, po czym ruszyli w kierunku drzwi wejściowych.
- Dobrze...- mruknął lekarza, przekładając koleje dokumenty - To już mamy podpisane, ksero prawa do opieki, tu jest wypis pana Ratliffa, skierowanie na fizjoterapię. Trzeba bardzo dbać o niego. W takim stanie łatwo o odleżyny. Proszę też zwracać uwagę na higienę. Ze względu na paraliż pan Ratlff nie kontroluje fizjologicznych funkcji organizmu.
- Dobrze odpowiedział Lambert . W sumie wcześniej nie zastanawiał się, jak to będzie, kiedy przyjdzie mu przebierać, przewijać i kąpać Tommy'ego. Wiedział, że wiele będzie się jeszcze musiał nauczyć. Ale teraz był gotowy na na każde poświęcenie, by tylko mieć przy sobie ukochanego.
Im byli bliżej pokoju, w którym leżał Tommy, tym bicie serca Adama i jego oddech dorównywały sobie tempem.
- Wejdź najpierw sam - wyszeptał Isaac.
Wokalista wziął głęboki oddech i otworzył drzwi. Spodziewał się wiele czuć w tej sytuacji, ale uczucie jakie go ogarnęło zaskoczyło go. Kiedy zobaczył Tommy'ego nagle wszystko znikło - strach, obawy, nerwy. Poczuł, jak fala kojącego uczucia przechodzi przez jego ciało. Serce wciąż biło szybciej, napędzane miłością do blondyna. Basista leżał w małym pokoju, bezpieczny i zadbany, na wyciągnięcie jego ręki. Wokalista przez chwilę napawał się tym widokiem. Chociaż Tommy był blady i schudł, a czarna piżama potęgowała wrażenie beznadziejności jego stanu, dla Adama był najpiękniejszą istotą. Basista oddychał spokojnie, nie świadomy wizyty wyjątkowego gościa. Czarnowłosy wziął drewniane krzesło stojące w rogu pokoju i usiadł przy jego łóżku. Wyciągnął dłoń, by dotknąć jego policzka, ale po chwili ją wycofał. Wziął głęboki oddech i wciąż wpatrywał się w twarz ukochanego. Był dla niego zmaterializowaną postacią szczęścia. Siedział jeszcze tak dłuższą chwilę, by w końcu dłonią przejechać po dłoni ukochanego, zdając sobie sprawę z tego, że on i tak nie poczuje jego dotyku. Skóra chodź chłodna, wciąż była cudowna w dotyku. Adam nachylił się i delikatnie ją pocałował, ale jego ruch spowodował skrzypnięcie krzesła. Sekundę później blade powieki blondyna uniosły się, ukazując czekoladowe oczy. Ich spojrzenia spotkały się. Na początku zmieszane, spłoszone.
- Cześć - wyszeptał Adam. Tym razem jego dłoń dotknęła bladego policzka. Tommy przymknął oczy, by po chwili je otworzyć, jakby chciał upewnić się czy to co widzi, jest rzeczywiście prawdą. Nagle te puste oczy wypełnił dawny blask. Wokalista uśmiechał się ciepło i co chwilę ocierał łzy ze swoich policzków.  Słone krople znaczyły też ścieżkę na bladych policzkach blondyna. Przejaw tęsknoty, miłości i spełnienia.
- Kocham cię - wyszeptał Adam. Tak bardzo pragnął usłyszeć to samo, dostać jakiś znak, że basista czuje wciąż ich miłość. W odpowiedzi otrzymał tylko znów zaciśnięte powieki ukochanego i kolejne łzy.
- Zabieram cię do domu - powiedział Adam - Dopiero teraz udało mi się ciebie odnaleźć. Wybacz mi - wyszeptał i zagryzł dolną wargę, próbując opanować płacz. Brak reakcji. Dopiero teraz do wokalisty zaczęło docierać znaczenie słów Erica ''to nie będzie łatwe spotkanie''. To spotkanie raniło go i wypełniało szczęściem zarazem. Adam niepewnie usiadł na brzegu łóżka. Chwilę się wahał, ale w końcu wsunął dłonie pod drobne ciało i uniósł je, tuląc do siebie. Wplótł palce we włosy blondyna i przycisnął jego głowę do swojej szyi. Słone krople spływały mu po policzkach, wsiąkając w czarny materiał. Wokalista trzymał teraz w rękach cały swój świat - Teraz już będzie dobrze- wyszeptał. Czekał na tą chwilę od tygodni.

Po rozmowie z Adamem, lekarz doszedł do wniosku, że lepiej będzie zawieść Tommy'ego do domu karetką. W jego stanie podróż w zwykłym samochodzie nie była dobrym pomysłem. Lambert zadecydował, że on odwiezie Erica, a Isaac wróci z Tommym. Wiedział, że brunetowi też należy się czas na chwilę bycia z przyjacielem. Kiedy karetka podjechała pod dom, wokalista już nerwowo wyczekiwał nowego domownika. Isaac zaniósł rzeczy blondyna do domu, a Adam nie zaważając na stojący przy aucie wózek inwalidzki, wziął Tommy'ego na ręce.
- Teraz szczególnie doceniam zalety twojej wagi - zaśmiał się cicho. Próbował zachowywać się normalnie.
Dla wszystkich ten dzień był długi, radosny, ale i męczący. Czarnowłosy przygotował ukochanego do spania. Sam z trudem stał na nogach. Ucałował blade czoło blondyna i na chwilę wyszedł do salonu. Brunet siedział na podłodze wpatrując się w tańczące płomienie ognia w kominku. Lambert usiadł obok niego.
- Padam z nóg - powiedział.
- Idź spać - usłyszał w odpowiedzi - Ja jeszcze chwilę posiedzę.
Adam wstał i ruszył w stronę sypialni. Na moment jeszcze spojrzał na przyjaciela. Mężczyzna miał w oczach łzy. Wokalista zrozumiał, że dopiero teraz  Isaac poczuł pustkę po odejściu Maxa. 

poniedziałek, 11 lutego 2013

Ogłoszenie

Przepraszam Was wszystkich, ale ostatnio mam w życiu zawirowania, przez co mam problem z pisaniem. Wiem, że to marne tłumaczenie. Obiecuję,że w tym tygodniu pojawi się odcinek. Wasze ponaglenia, motywują mnie do pisania. Jeszcze raz przepraszam, ale na pewne rzeczy nie mam wpływu. Pozdrawiam wszystkich czytelników.
A przy okazji szukam przeciwnika do pojedynku literackiego o tematyce Adommy, ogłoszonego przez Drache. Gdyby ktoś był chętny to zapraszam.

wtorek, 15 stycznia 2013

52.Przełamanie lodów

Wybaczcie kochani tak długą przerwę. Postaram się się pisać zdecydowanie częściej. Miłej lektury.




Dni mijały jeden po drugim. Rozprawa w sprawie Tommy'ego miała odbyć się w ciągu trzech tygodni. Był to czas intensywnego wysiłku dla Adama i Isaaca. Chłopaki zamieszkali razem i skupili się na przygotowaniach. Adam wynajął ekipę remontową. Dostosowali oni poszczególne pomieszczenia do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Czarnowłosy pilnował ,by wszystko przebiegało zgodnie z planem. Unikał tylko jednego miejsca w domu - pokoju blondyna. To pomieszczenie w dziwnym sposób przerażało go. Jako jedyne przypominało mu, że już nic nie będzie jak dawniej. Specjalne łóżko, stojaki na kroplówki, półki z lekami, pieluchami i kosmetykami. Ten pokój był bezduszny. Kiedy pracownicy prosili Adama o ostateczne wytyczne w sprawie remontu tego pomieszczenia, czarnowłosy wysyłał Isaaca. Początkowo brunet nie przykładał do tego wagi, ale kiedy wokalista raz odmówił wejścia tam, zaczął się niepokoić.
- Źle się dziś zachowałeś - powiedział Isaaca do czarnowłosego. Wokalista nawet nie spojrzał w jego stronę, tylko upijając kolejny łyk whisky, wpatrywał się w ogień w kominku.
- Wyzywanie tego malarza od pieprzonego daltonisty, nie było w porządku. Nie podałeś dokładnego koloru farby czy numeru. Stwierdziłeś, że pokój ma być żółty i taki jest.
- On nie miał być tylko żółty, ale idealny - burknął Adam - Rozumiesz? On w tym pokoju spędzi resztę życia. On nie może być po prostu żółty - głos zaczął mu się łamać.
Isaaca usiadł obok niego - Dla Tommy'ego najważniejsze będzie czy w tym pokoju będziesz ty. Reszta nie będzie miała znaczenia.
- A jeśli Eric ma rację? Jeżeli sobie nie poradzę? Na dobrą sprawę nie mam pojęcia jak się kimś taki opiekować. A jak zrobię mu krzywdę? Źle podam lek? Nie będę mógł zrozumieć czego on potrzebuje?
- Daj spokój - wyszeptał Isaac i objął go. Dłonie wokalisty zacisnęły się na plecach bruneta. Kilka słonych łez wsiąkło w materiał jego koszulki - Kochasz go najbardziej na świecie i znasz go jak nikt inny. Rozumiecie się bez słów. Będziesz wiedział co robić, bo podyktuje ci to serce, a z całą inną resztą pomoże ci pielęgniarka.
- A ty?
- Ja też będę ci pomagał, wiesz o tym.
Adam siedząc na podłodze, oparł się plecami o skórzaną sofę - Rozmawiałeś z Maxem, minęło już dwa tygodnie.
- Napisał kilka smsów.
-Odpisałeś?
Brunet westchnął - Na kilka.
- Wiem, że to nie moja sprawa, ale przecież go kochasz. Nie zaprzeczaj. Zawsze, kiedy o nim wspominam uśmiechasz się tak inaczej. Jeśli czegoś nie zrobisz stracisz go.
- Nie zaprzeczę - odpowiedział - Boję się, że mogę go bardzo skrzywdzić. Kocham go, ale nie zawsze potrafię mu to okazać jak należy. I dokonuję często złych wyborów.
- Zamieszkanie ze mną?
- Zamieszkanie z tobą bez niego. 
- Może pojedź tam?
- Jak z Tommym wszystko się wyjaśni, zajmę się tym.
- Tylko żebyś wtedy miał jeszcze czym się zajmować.
Isaac przeczesał palcami włosy i westchnął. Usiadł na kanapie koło Adama. Czarnowłosy mimowolnie oparł głowę na jego kolanie. Brunet położył ręce na jego barkach. Zaczął delikatnie poruszać dłońmi - Jesteś wykończony Adam. Idźmy spać.
- Za chwilę - wyszeptał Lambert, przymykając oczy - Tak mi dobrze.
Perkusista zaśmiał się i potargał jego włosy - Do łóżka pieszczochu. Ostatnio już cię tam tachałem spod tego kominka. Wybacza, ale kruszynką to ty nie jesteś.
- Dzięki, Isaac - wzburzył się wokalista.
- Bez gadania, wstawaj.
Po chwili obaj mężczyźni ruszyli w stronę sypialni Adama. Wokalista rozebrał się i w wsunął pod kołdrę. Brunet usiadł na skraju łóżka - I nie zamartwiaj się tak. Będzie dobrze. Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedział czarnowłosy. Kiedy Isaac wyszedł z sypialni, czarnowłosy poczuł ogarniające go uczucie samotności. Kilka łez spłynęło po jego policzkach. Westchnął cicho. Musiał być silny. Czekała go ważna walka, o to co kochał najbardziej na świecie. Ale nie tylko on musiał zawalczyć o swoje szczęście. Wyciągnął telefon i wybrał osobę z listy kontaktów.

Ranek przyszedł niespodziewanie szybko. Zapach świeżo smażonych naleśników rozchodził się po domu. Adam uśmiechnął się sam do siebie. Usłyszał głośny śmiech Isaaca przeplatający się z głosem Maxa. Wczorajszej nocy czarnowłosy długo z nim rozmawiał. Poprosił go żeby przyjechał do nich, że Isaaca potrzebuje tego. Słysząc odgłosy dochodzące z kuchni, wiedział, że postąpił słusznie. Przekręcił się na drugi bok i nakrył kołdrą. Chciał im dać jeszcze parę chwil tego beztroskiego poranka.

- Są pyszne - powiedział brunet, zajadając kolejnego naleśnika - Ciszę się, że tu jesteś.
- Naprawdę ? - zapytał niepewnie Max.
- Tak.
Na twarzy blondyna pojawił się wielki uśmiech. Usiadł obok Isaaca i sam zaczął jeść.
- Przepraszam cię - zaczął mówić perkusista - To wszystko moja wina. Źle się zachowałem.
- Wybacz, ale nie zaprzeczę - odpowiedział Max.
-  Nie ułatwiasz mi tej rozmowy.
Chłopak westchnął i spojrzał na Isaaca. Mężczyzna już zapomniał jak cudownie zielone są jego oczy, które od  pierwszego spojrzenia ujęły go za serce.
- Isaac, ja już chyba wystarczającą długo ci wszystko ułatwiałem. Teraz wszystko zależy od ciebie. Zostanę albo odejdę.
Brunet chwilę milczał bacznie wpatrując się w zielone spojrzenie. Kilka razy cicho westchnął.
- Kocham cię, Max i jest mi z tobą bardzo dobrze, wiesz o tym. Czasem gubię się w moich uczuciach, ale wiem, że chce byś był w moim życiu. Nie będę cię okłamywał, że teraz wszystko się zmieni. Jeśli Tommy wróci do domu, będę spędzał tu jeszcze więcej czasu. Chce pomagać Adamowi zajmować się nim. Nie zostawię go z tym wszystkim samego.
- Rozumiem, a gdzie widzisz w tym wszystkim miejsce dla mnie?
- Przy mnie - powiedział Isaac.
- Gdybym tylko umiał przestać cię kochać...- wyszeptał blondyn - Odszedłbym od ciebie.
- Więc nie przestawaj i zostań.
- Nie, Isaac. Muszę odejść i spróbować żyć bez ciebie. Nie chce być dłużej dodatkiem do twojego życia. Nie zniknę całkowicie, czasem napiszę i zadzwonię, ale skoro ty nie potrafisz mi dać wystarczającego powodu bym zostać, nie zostaje mi nic jak odejść.
Brunet ujął twarz w dłonie i mocno pocałował - Wybacz mi wszystko.

Max upił ostatni łyk kawy. Czuł ciężar podjętej przez siebie decyzji. Chwilę stał próbując ogarnąć myśli, założył kurtę i wyszedł. Łzy płynęły mu po policzkach, a serce chciało wyrwać się z piersi. Nie tego oczekiwał po tym poranku. Świadomość, że nie potrafi przestać kochać bruneta, pozbawiała go resztek nadziei na lepsze jutro. Ale musiał to zrobić z litości dla siebie, by dalej nie cierpieć.
Kiedy Adam usłyszał odgłos odjeżdżającego samochodu, wstał i wszedł do kuchni. Isaac trzymał twarz schowaną w dłoniach i płakał. Wokalista podszedł do niego od tyłu i położył dłonie na jego ramionach.
- On odszedł - wyszeptał przez łzy perkusista.
- Bo mu na to pozwoliłeś - dodał Adam. Nie miał zamiaru roztrząsać tej kwestii. Isaac sam podjął decyzję.

Dzień rozprawy nadszedł bardzo szybko. Adam nerwowo krążył po domu, sprawdzając czy zabrał wszystkie dokumenty. Dziś obce osoby miały zadecydować o jego przyszłości. Czy będzie żył w samotności czy z miłością swojego życia.
- Zdjęcia mam, plany domu też, kilka pamiątek...Chyba możemy jechać - powiedział wokalista.
- Będzie dobrze - powiedział Isaac i poklepał go po ramieniu.
 W drodze do sądu milczeli. Perkusista powtarzał w głowie to co ma powiedzieć. Adam analizował czy faktycznie zrobił wszystko, by odzyskać blondyna. Dziś był dzień prawdy dla wszystkich.
Po chwili pojawiła się drobna  kobieta i poprosiła wszystkich na salę sądową. Adam rozejrzał się dookoła.  Nie mógł uwierzyć, że dotarł aż tutaj, by walczyć o swoją miłość.
Sędzia zajął należne mu miejsce - Witam państwa - powiedział oschle - Zapoznałem się z dokumentami sprawy. Zacznijmy od strony występującej z wnioskiem o opiekę nad panem Tommym Joe Ratliffem.
Proszę panie Lewis.
Adwokat poprawił marynarkę i wstał - W imieniu pana Adama Lamberta, partnera pana Ratliffa, wnoszę o przyznanie mu prawa do opieki nad nim i możliwości decydowania o jego dalszym leczeniu. Dołączone zdjęcia, pamiątki, dokumenty potwierdzają silną więź pomiędzy nimi. Na tej podstawię wnioskuję, iż pan Lambert jest w stanie zapewnić partnerowi najlepszą opiekę. Ma na to odpowiednie środki i możliwości.
 -Wysoki sądzie- zaczął prawnika Erica- My nie negujemy uczuć jakie łączą pana Lamberta i pana Ratliffa. Ale chciałbym zauważyć, że związek łączący ich przeżywał poważne kryzysy. Pan Eric Ratliff, brat poszkodowanego, wątpi czy w takiej sytuacji pan Lambert znów nie ulegnie swoim zachciankom. Osoba chora to nie zwierzątko, trzeba się mu poświęcić całkowicie. Pan Adam jest wokalistą, często wyjeżdża w trasy, ma wiele zajęć. Obawiamy się, że nie jest wstanie podołać temu zadaniu.
- Panie sędzią - wtrącił się Lewis - Pan Lambert podjął odpowiednie kroki, by zapewnić partnerowi odpowiednie warunki. Jeżeli osobiście, z przyczyn zawodowych, nie będzie mógł zajmować się panem Ratliffem, obowiązki przejmie wykwalifikowany personel i przyjaciel Isaac Carpenter.
- Prawo do opieki zawsze przysługuje w pierwszej kolejności rodzinie - podkreślił prawnik Erica - Tak mówi kodeks prawny.
- No dobrze, w takim razie posłuchajmy co mają do powiedzenia strony. Proszę o krótkie oświadczenia. Panie Lambert...
Wokalista wstał i wziął głęboki oddech - Panie sędzio - zaczął mówić spokojnie - Nie ma takich słów, które by oddały jak bardzo kocham swojego Tommy'ego. Nie widziałem go prawie miesiąc, ale gdy zamykam oczy widzę tylko jego twarz. Ja chce z nim spędzić życie, kocham go. Chcę się nim opiekować, dbać o niego, zapewnić mu najlepszą opiekę medyczną. Proszę mi go nie odbierać. Jest sensem mojego życia. Ja wiem, że to może być trudne dla nas obu. Nowa sytuacja, nowe wyzwania. Wiem, że Tommy nie chciałby mnie obarczyć tym wszystkim myśląc, że będzie dla mnie ciężarem. Podobną sytuację miał w domu i bał się, że jeśli okaże się chory i ja będę musiał się nim opiekować to zniszczy  moje życie jak jego mamie , ale...
- Rozmawialiście o tym ? - wtrącił Eric.
- Tak - odpowiedział Adam.
Mężczyzna powiedział coś do adwokata - Panie sędzio, mój klient prosi o godzinną przerwę.
- W takim razie spotkamy się za godzinę.
Wokalista był zaskoczony obrotem spraw. Pan Lewis wzruszył tylko ramionami, sam zdziwiony prośbą Erica.
Ratliff podszedł do czarnowłosego - Porozmawiajmy sami. Kawa?
Wokalista spojrzał na Isaaca - Idźcie sami - powiedział brunet.

Mężczyźni wyszli z budynku sądu i poszli do małej kawiarni na rogu ulicy.
- Dwie espresso, proszę - powiedział Lambert do kelnerki.
- Dlaczego przerwałeś rozprawę, czego chcesz? - zapytał nerwowym głosem.
- To co powiedziałeś na sali o moim bracie, mamie i naszym domu...Tommy napisał do mnie list, prosząc mnie bym w razie jego choroby zajął się nim, to znaczy, załatwił mu jakiś dobry ośrodek i opiekę. Nie chciał obarczać tym wszystkim ciebie. Dlatego go zabrałem, Adam. Nie z chęci zysku, skrzywdzenia cię czy nienawiści, bo jesteś gejem. Zrobiłem to, bo mnie o to poprosił. Na początku myślałem, że obawiał się, że nie dasz sobie rady albo, że nie ufa ci na tyle, by powierzyć ci swoje życie. Ale twoje słowa wiele zmieniły.
Adam upił łyk kawy. Zmarszczył brwi i westchnął - Do czego zmierzasz?
- On wolał być daleko od ciebie, bo zbyt bardzo cię kocha i nie chce cię skrzywdzić. Ty kochasz go tak bardzo, że wolisz poświęcić wszystko tylko, by on był przy tobie.
- Tak - powiedział czarnowłosy - Kocham, go, Eric. Chce z nim spędzić życie. Chorym, zdrowym, nieważne.
- Obiecaj mi coś - poprosił Ratliff - Chciałbym być w jego życiu. Pomóc ci w opiece nad nim, żeby mogła go poznać moja żona i córeczka. Umożliwisz mi to?
Adamowi stanęły w łzy w oczach - Jasne, on by tego na pewno chciał.
- W takim razie zakończmy tą sprawę.

- Dziękuję - powiedział czarnowłosy do Erica, po wyjściu z sali sądowej.
- Nie mogłem postąpić inaczej.On byłby bez ciebie nieszczęśliwy, a to nie pomogłoby mu w powrocie do zdrowia. Teraz jesteś jego prawnym opiekunem. Jutro spotkamy się o 10 w tym ośrodku, gdzie jest Tommy. Załatwię formalności i zabierzesz go..
- Do domu - dodał Adam z drżącym głosem.
Eric pokiwał głową. Mężczyźni chwilę stali uśmiechając się do siebie. Wokalista objął Ratliffa i poklepał po plecach. On odwzajemnił ten gest. Nastąpiło przełamanie lodów.