sobota, 4 maja 2013

54. Obudziłeś mnie...

Kochani to w sumie ostatni odcinek. To dziwne uczucie, kończyć tą historię. Zaczęłam ją pisać równo rok temu, więc już najwyższa pora zamknąć ten etap. Moje pierwsze opowiadanie, w czasie, którego tak wiele się nauczyłam. Zawsze będzie tym wyjątkowym, choć tak bardzo niedoskonałym.

Dedykuje to opowiadanie wszystkim, którzy byli ze mną, motywowali mnie, wspierali. Bez Was nie ukończyłabym tego opowiadania. Wasze komentarze dodawały mi sił do pisania. To wspaniałe móc się dzielić z innymi swoją miłością do Adommy.

Ten odcinek miał być troszkę inny, ale wyszło co wyszło. Przepraszam za błędy, ale pisząc go emocje brały górę. W końcu to moje pożegnanie.

Szczególnie dziękuje Agnes, za wszystko kochana. Byłaś ze mną od początku...







Od powrotu Tommy'ego do domu minęły już trzy miesiące. Adam świetnie sobie radził z opieką nad nim. Wszystko było idealnie zaplanowane. Czas jedzenia, spacery, kąpiele. Czarnowłosy poświęcił się ukochanemu całkowicie. Wzbudzało to podziw u jego rodziny i przyjaciół. Tylko Isaac, który czasem słyszał jak Lambert płacze w swojej sypialni wiedział, że nie wszystko jest takie kolorowe.Opieka nad Tommym wymagała wielu wyrzeczeń. Wokalista musiał pokonać czasem wstyd, pewne opory. Czuł wielki ból w sercu, kiedy po policzkach ukochanego spływały łzy, kiedy go przebierał, kąpał i dbał o jego higienę. Adam wiedział jak blondyn zapatrywał się na opiekę jego matki nad ojcem, jak ten czuł się upokorzony. Czasami wokalista zastanawiał się czy Ratliff czuje to samo. Jego łzy były odpowiedzią.
 Ostatnie dwie noce Isaac spędził przy nim. Obejmował go czule a Adam tylko szlochał. W głębi gdzieś umierała jakaś jego część. Przestał pisać, tworzyć, grać. Umierał jako artysta.

- Dziś twoja mama ma przywieść zakupy. Ja skoczę po piwo i whisky.
Isaac spojrzał na czarnowłosego, który trzymając kubek z aromatyczną kawą, zdawał się być w innej czasoprzestrzeni.
- Adam, pamiętasz, że dziś mamy gości? - zapytał brunet.
- Tak - odpowiedział Lambert, delikatnie się ożywiając - Mam nadzieję, że Tommy dobrze zareaguje na ich wizytę. Czas wracać do normalności.
- A właśnie, skoro już o tym mowa, wczoraj dzwonił dyrektor ośrodka w sprawie tego koncertu co mu obiecałeś...
- Bez niego nie gram - przerwał mu wokalista, ucinając tym samym rozmowę.

- Mamo, dziesięć osób, rozumiesz, dziesięć osób - powtarzał Adam, patrząc na wciąż przynoszone z auta zakupy - Tym to bym pół San Diego wykarmił.
- Nie przesadzaj, to pierwsza wasza kolacja, więc niczego nie może zabraknąć - skwitowała krótko lament syna.
- Trzeba było kupić beczkę whisky, ale nie tonę sałaty - zaśmiał się Lambert. Jego rodzicielka też uległa sarkastycznej uwadze.
Po chwili w kuchni zaczął rozchodzić się przyjemny zapach szykowanych potraw.

- Przyjechał Eric z rodziną - krzyknął Isaac.
Adam podszedł do niego i obaj przyglądali się uśmiechniętej rodzince.To była niezwykła chwila. Adam położył ręką na ramieniu przyjaciela, a ten objął go w pasie. Przywykli do takich czułych gestów wobec siebie, dowodów przyjaźni ale i pewnej bliskości. Lambert poczuł jak dłoń bruneta zaciska się na jego koszulce, kiedy przy domu zaparkował czarny Land Rover.
- Zaprosiłeś Maxa...- wyszeptał brunet. Wokalista delikatnie pocałował go w czoło.
- To członek zespołu, po za tym...
- Dziękuję - powiedział perkusista i na chwilę przytulił przyjaciela.
- Starczy tych czułości. Idź po Tommy'ego a ja przywitam gości.
Carpenter uśmiechnął się i ruszył w stronę pokoju blondyna, zabierając po drodze specjalistyczny wózek inwalidzki.

- Eric - powiedział Adam z uśmiechem i na przywitanie, uścisnął mężczyznę -Bardzo się cieszę, że dotarliście.
- Mam dla wuja rysunki - krzyknęła Amy, pokazując plik kartek.
- Na pewno  mu się spodobają - odparł Lambert, głaszcząc dziewczynkę po policzku.
Machnął też ręką na przywitanie Maxa.
- Zaraz przyjdę -krzyknął zielonooki. Potrzebował chwili, by oswoić się z myślą, że za drzwiami tego domu spotka Isaaca.

Chwilę potem na twarzy Adam zagościł wyjątkowy uśmiech. Z samochodu wysiadł Neil. To było ich pierwsze spotkanie po za ośrodkiem. Mężczyźni stali dłuższą chwilę wpatrując się w siebie, by po chwili połączyć się w braterskim uścisku. Wokalista westchnął czują, że już wszystkie najbliższe mu osoby ma przy sobie.

Wieczorem wszyscy już siedzieli w salonie. Atmosfera była świetna. Członkowie zespołu wspominali dawne czasy. Wspólne koncerty, zabawne sytuacje.
Amy usiadła koło Tommy'ego, kładąc mu na kolanach rysunki. Coś cały czas mówiła do niego, pokazywał kolorowe dzieła. Brak reakcji z jego strony jakoś szczególnie jej nie przeszkadzał.  Adam zaśmiał się cicho, wodząc entuzjazm małej dziewczynki. Miał nadzieję, że gdzieś w głębi siebie, blondyn odczuwa radość z tego spotkania.
Issac wyszedł na chwilę na taras zaczerpnąć świeżego powietrza. Odwykł od gości i hałasu. Ostatnie miesiące spędził tylko z Adamem i Tommym. Wziął kolejny łyk whisky i cicho westchnął.
- Mogę ? - usłyszał ciepły głos Maxa.
- Jasne - odpowiedział z delikatnym uśmiechem - Co u ciebie?
- Dobrze - powiedział bez przekonania blondyn - Widzę, wy też sobie radzicie. Tommy świetnie wygląda.
- Tak, Adam bardzo dba o niego. Stara się, to cudowny facet.
Te słowa wywołały chwilową ciszę. Sztuczność rozmowy była zbyt oczywista.
- Cieszę się, że przyjechałeś - rzucił w końcu brunet.
Blondyn uśmiechnął się, a jego oczy zabłyszczały - Bałem się, że wiesz...no...Miałem cykora przed spotkaniem z tobą, nie wiedziałem jak to będzie.
- I jak jest? - zapytał badawczo perkusista. Max nie odpowiedział od razu. Zacisnął dłonie na barierce i cicho westchnął. Jego uczucia nie pozwalały mi na dłuższe milczenie.
- Jakbyś nigdy nie odszedł...
Brunet spojrzał na niego, czując uścisk w gardle - To ty odszedłeś...
- Bo pozwoliłeś mi na to...
Isaac postawił szklanką na barierce i podszedł niepewnie bliżej blondyna.
- Byłem głupi i...
- Kocham cię - wyszeptał Max i mocno go przytulił.
Isaac westchnął i objął go czule. Przymknął na chwilę oczy. Znów czuł ten przyjemny znajomy zapach, ciepło, bliskość. Nagle pusta, którą czuł gdzieś znikła. Jakby ktoś dołożył brakujący puzzel do układanki, sprawiając,że powstała idealna całość.
- Kocham cię - powiedział, rozkoszując się długo upragnioną chwilą.

- Adam zaśpiewaj coś - powiedział Monte.
Kilka kieliszków whisky dodało mu śmiałości.
- To świetny pomysł synu - dodała Leila. Nim Lambert zdążył zareagować, Isaac przyniósł gitarę Ratliffa. Przejechał palcami po jej strunach. Widok i dźwięk czerwonego Fendera wzruszył wokalistę.
Głos gdzieś uwiązł w gardle, dłonie zadrżały. Już dawno nie śpiewał. Wziął krzesło i usiadł koło ukochanego. Złapał go za rękę i wziął głęboki oddech.
Isaac zaczął grać. Wokalista szybko rozpoznał utwór. Zaczął cicho, niepewnie.

I saw a picture of you
Hanging in an empty hallway
I heard a voice that I knew
And I couldn't walk away
It took me back to the end
Of everything
I taste it all I taste it all
The tears again

Outside the rain's fallin' down
There's not a drop that hits me
Scream at the sky but no sound
Is leavin' my lips
It's like I can't even feel
After the way you touched me
I'm not asleep but I'm not awake...


Momentami głos mu się łamał a do oczu napływały łzy. Przez chwilę poczuł się, jak kilkanaście miesięcy wcześniej, kiedy w hotelowym pokoju razem z Tommym pisali ten tekst. Pili whisky, czasem beztrosko się uśmiechali, nieświadomi jeszcze uczuć, które już zadecydowały o ich wspólnej przyszłości.
Wszyscy słuchali go uważnie, wracając myślami do różnych chwil. Nieświadomi całkowicie walki jaka toczyła się w drobnym ciele. Krew zaczęła krążyć szybciej. Oddech przyspieszył, dorównując tempem biciu serca. Fala gorąca co chwile przeszywała chłodną skórę. Tęczówki rozbłysły miodową barwą. Nagle uczucie pustki, bezradności, wyobcowania zaczęło znikać, ustępować. Mózg wysyłam impulsy, ciało z nimi walczyło, ale przegrywało. Drobne palce zacisnęły się na dłoni bruneta. Płuca wypełniły powietrzem.
After the way you loved me...

Cichy szept wydobył się z ust blondyna a z oczu popłynęły łzy. Isaac przestał grać. Adam wpatrywał się w brązowe tęczówki. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, a twarz wyrażała niedowierzanie. Dłoń dotknęła drobnego policzka.
- Obudziłeś mnie - wyszeptał Tommy - Kocham cię.
Słowa tak wyczekiwane, tak przyjemnie brzmiące wypełniły głowę Adama. 
                                    

                                                                              EPILOG

Przyjemny kwiatowy zapach roznosił się w całym domu. Jeszcze nigdy nie było tu tyle świeżych bukietów. Chociaż w dniu ślubu Adama i Tommy'ego, ledwo może było przecisnąć się między wazonami. Ich zdjęcia ślubne wisiały na ścianach. Fotografie z podróży, koncertów wypełniały każdy skrawek. Na centralnej ścianę wisiało ich duże wspólne zdjęcie i trzy najważniejsze dla nich dokumenty- dowody adopcyjne ich dzieci. Długo zastanawiali się nad tą decyzją, ale Tommy miał tak silny instynkt ojcowski, że Adam nie mógł mu odmówić. Z chwilą pojawienia się pierwszego dziecka przekonał się, że to był idealny pomysł. Stworzyli razem wyjątkową rodzinę.

- Dziadku już pora - wyszeptała 18-letnia Paula.
Adam, już siwowłosy mężczyzna, siedział na swoim łóżku. 
- Daj, pomogę ci założyć marynarkę - dodała .
Lambert uległ namowom wnuczki. To był dla niego najgorszy dzień w życiu. Trzy dni temu odszedł Tommy, a dziś miał go pochować. Była przy nim cała rodzina, ale on i tak czuł,że to co miał najcenniejsze odeszło bezpowrotnie. Wciąż wspominał ich wspólne chwilę, te dobre i złe, zastanawiając się, kiedy ten czas tak minął. Nie mógł pogodzić się ze śmiercią ukochanego i wiedział, że nigdy nie będzie potrafił.
- Dziadku musimy już iść- ponagliła go dziewczyna. Po chwili oboje wyszli z pokoju. Idąc długim korytarzem, Adam na nowo przeżywał ich wspólne życie. Wiszące płyty, nagrody pokazywały jak wiele razem osiągnęli , a ich wspólne zdjęcia z dziećmi, jak bardzo byli szczęśliwi. Pokonując tą drogę wokalista czuł, że jego życie było idealne. Cicho westchnął, kiedy zatrzymał się przy fotografii Tommy'ego z czerwoną gitarą. Przejechał po niej palcem i ze łzami w oczach opuścił dom.

Uroczystość odbyła się w gronie rodzinny i przyjaciół. Cały pogrzeb Isaac stał przy przyjacielu i trzymał go za rękę. Czuli ten sam ból, tą samą pustkę. Adam nie mógł pohamować łez.
 Wieczorem najbliższa rodzina zaczęła rozjeżdżać się do domów.
- Dziadku zostanę z tobą - powiedziała Paula.
- Nie moja droga, jedź do domu. Wiesz...chciałbym zostać sam - powiedział z trudem Lambert. Teraz słowo ''sam'' nabrało dla niego innego wydźwięku.
W domu zapanowała głucha cisza. Mężczyzna z trudem ściągnął garnitur i zmęczony położył się do łóżka. Przycisnął do piersi fotografię ukochanego i płakał. Dziękował w myślach swojemu sercu, że wybrało dla niego tak cudowną osobę, bo to uczucia zdecydowały za nich o ich wspólnej przyszłości.  Zamknął oczy a po policzkach spłynęły łzy. Ostatni oddech, ostatnie bicie serca....