poniedziałek, 19 listopada 2012

49. Masz prawo go tylko kochać

Przepraszam wszystkich za taką przerwę. Niedawno odzyskałam internet i nadrabiam zaległości. Dziękuję wszystkim za cierpliwe oczekiwanie i pozytywne komentarze pod one- shotem. A teraz zapraszam do czytania.




Przerażającą ciszę panującą w szpitalnej sali, wypełniał dźwięk różnych urządzeń. Zwłaszcza jeden był niezwykle natarczywy. Miarowe, spokojne pikanie, wyznaczające rytm bicia serca Tommy'ego. Adam co chwilę nerwowo na niego zerkał. Jedyny dowód, że w tym drobnym, delikatnym ciele, leżącym bezwiednie na łóżku, wciąć tliło się życie.
- Nie chce żyć na świecie, w którym nie ma ciebie- wyszeptał Adam. Czuł w sercu ból i pustkę. Tracił to co miał w życiu najcenniejszego - Będę o ciebie walczył - powiedział, ocierając łzy z policzków. Ale sam nie wiedział czy ma szansę na wygraną. Przecież to była nierówna walka. On, słaby człowiek, czerpiący siłę z ogromu swojej miłości i choroba, nieznana, mroczna, wszechmocna.
- Kocham cię - powiedział wokalista i pocałował blado-różowe wargi ukochanego - Zrobię wszystko, obiecuje ci.
- Adam, musimy jechać - rzekł Isaac, kładąc dłoń na ramieniu czarnowłosego. Wokalista cicho jęknął - Tak ciężko jest mi go opuścić.Chciałbym, by czuł moją miłość i obecność.
- Zawsze ją czuje - zapewnił go brunet - Chodźmy już.

W drodze do ośrodka milczeli. Adam zastanawiał się co powiedzieć Ericowi, jak on zareaguje na jego wizytę i czy spełni jego prośbę.
- Powiesz mi co z tym Ericiem ? - Pytanie Isaaca przerwało panującą ciszę.
- To młodszy brat Tommy'ego. Razem trafili do ośrodka. Obaj byli ofiarami przemocy domowej i to popchało ich do brania. Zawsze trzymali się razem, aż to momentu, kiedy wydarzyła się tragedia. Zmarła dziewczyna, którą Raffi kochał. Nie chce wdawać się w szczegóły, ale winą za to obarczył swojego brata i siebie. Czuję, że do dzisiaj ani sobie, ani jemu nie wybaczył.
- Kiedyś przez przypadek widziałem jej zdjęcie. Śliczna dziewczyna. Tommy miał zawsze dobry gust.
Adam zaśmiał się - Dzięki, zabrzmiało to prawie jak komplement.
- I dobrze, bo to miałem na myśli. Już nie bądź taki skromny, dobrze wiesz jak przystojny jesteś.
Adam delikatnie się zarumienił - Czy dziś jest dzień dobroci dla Lamberta? Raczej unikasz wypowiadania miłych rzeczy pod moim adresem. W sumie to nie ukrywajmy, ale nie przepadasz za mną.
- I vice versa - rzucił Isaac z uśmiechem na twarzy.
- No wiesz, chciałeś mi zabrać faceta.
- Chciałem go przed tobą chronić. Raniłeś go.
- A ty buntowałeś go przeciwko mnie.
- Chciałem dać mu możliwość wyboru.
- Tak? Jaką? Ja albo ty?
 Isaac się zaśmiał - To jakby wybierać między tortem a muffiną. Chodź mała babeczka może zaspokoić głód i pragnienie słodyczy, to tak naprawdę nie daje tyle przyjemności co rozkoszowanie się pysznym tortem. I chodź może cię zmulić albo będzie cię po nim bolał brzuch i tak powiesz, że warto było, bo był pyszny.
Lambert uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Tylko ty możesz zrozumieć co czuję teraz . Kochasz go jak ja - wyszeptał Adam.
- Czuję pustkę i ból - zaczął mówić brunet - Kiedy siedzę przy nim, mam wrażenie jakbym tracił jakąś część siebie. Błagam go żeby wrócił, ale on nie reaguje. Ogarnia mnie wtedy uczucie bezsilności i rozpaczy. Ale wtedy pojawia się Max i łatwiej mi to znieść.
- Ja mam tylko Tommy'ego. Jest całym moim światem - powiedział wokalista, w jego oczach pojawiły się łzy.
- Musisz być silny. Wiem, że to kiepskie pocieszenie, ale możesz na mnie liczyć. Będę przy tobie.
- Dzięki, Isaac. A jak ci się układa z Maxem?
- To cudowny chłopak. Wnosi w nasz związek tyle energii. Czasem namawia mnie na rzeczy, których bym się po sobie nie spodziewał. To chyba dobrze, kiedy druga osoba pozwala nam odkryć siebie na nowo. Przy nim czuję, że żyję. I jest tylko mój. To wspaniałe uczucie.
- Ja muszę się Tommym dzielić z tobą.
Isaac się zaśmiał - Daj spokój, dobrze wiesz, że on jest tylko twój.
- Dobrze wiem, że kocha cię na swój sposób i tego co was łączy nie jestem w stanie zrozumieć.
- A ja nie będę ci tego tłumaczył - odpowiedział brunet.

Wjechali w drogę, prowadzącą przez sosnowy las. Isaac przez chwilę wpatrywał się w mijane drzewa. Po chwili jego oczom ukazała się ogromny budynek, przypominający bardziej jakiś dworek niż ośrodek dla narkomanów.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział Adam i wjechał na teren ośrodka. Czuł przyśpieszone bicie serca i drżenie rąk. Nie wiedział czego się spodziewać po spotkaniu z Ericiem.
- Pięknie tu -rzekł brunet, stojąc na schodach i wpatrując się w ogromne jezioro.
- I tu muszę się z tobą zgodzić - stwierdził czarnowłosy i poklepał go po ramieniu - Chodźmy do środka.

- Dzień dobry, Rose - powiedział Adam i podał dłoń kobiecie - To mój...przyjaciel Isaac.
- Miło mi poznać - zwrócił się do niej brunet.
- Adam, co z Tommy'm? Dzwoniliśmy do szpitala, ale nikt nie chciał nam nic powiedzieć, bo nie jesteśmy rodziną.
Lambert westchnął i spuścił głowę - Nie jest dobrze. Jest teraz nieprzytomny i nie ma z nim żadnego kontaktu. Rose, musimy porozmawiać z Ericiem. Lekarze potrzebują, by ktoś z rodziny pojawił się w szpitalu.
Kobieta pokiwał głową i zacisnęła usta - Powinien być u siebie w mieszkaniu. Na tyłach ośrodka jest wejście, ale nie oczkujcie zbyt wiele po tej rozmowie. Nie wiem jak on się zachowa. Wie,że Tommy miał wypadek, ale nawet nie zapytał o niego.
- Muszę spróbować - powiedział Adam.
- Powodzenia - odpowiedziała Rose i wskazała dłonią kierunek, w którym mają pójść.

Wąskie schody prowadziły do mieszkania na poddaszu. Pokonując kolejne stopnie, Adam czuł jak jego serce przyspiesza. Wyciągnął dłoń w kierunku dzwonka. Odgłos skowronka zwiastował gospodarzowi zjawienie się gości. Po chwili drzwi otworzyła młoda kobieta.
- Dzień dobry - wydukał zaskoczony wokalista - Jestem Adam Lambert, czy zastałem Erica?
- Mąż wyszedł na chwilę, powinien zaraz wrócić. Proszę wejść.
Mężczyźni spojrzeli na siebie i przekroczyli próg mieszkania.
- A panowie w jakiej sprawie ? - zapytała dziewczyna.
- Yyyy...Chciałem porozmawiać z Ericiem o jego bracie, Tommym.
- Wczoraj mąż dzwonił do szpitala, ale nie było lekarza prowadzącego i nikt mu nic nie powiedział.
Wyraz twarzy Adama zdradzał jego zaskoczenie.
- Dzwonił ? To miło z jego strony. Ja jestem partnerem Tommy'ego i w sumie przyjechałem ponieważ potrzebuję pełnomocnictwa . Eric jest jedyną jego rodziną i tylko on może podejmować decyzję w sprawie leczenia. Tommy jest nieprzytomny, dokładnie sparaliżowany i...-Lambertowi załamał się głos - Przepraszam...i nie ma z nim kontaktu.Wiem, że on i Eric nie utrzymują ze sobą kontaktów, więc nie chce go stawiać w trudnej sytuacji i zmuszać do jeżdżenia po szpitalach. Dlatego zjawiłem się tutaj.
- Ciężko mi coś powiedzieć. Muszą panowie na niego zaczekać. Może zrobię coś do picia?
- Dwie kawy - powiedział Isaac - Dziękujemy.

Kobieta zniknęła w kuchni. Adam zaczął rozglądać się po pokoju. Mieszkanie było skromnie urządzone , ale z smakiem. Miało bardzo ciepłą, domową atmosferę. Na ścianach wisiały rodzinne zdjęcia. Lambert dostrzegł na nich małą uśmiechniętą dziewczynkę, zapewne córkę Erica.
- Tommy nawet nie wie, że jest wujkiem.
Isaac wstał i podszedł bliżej, by przyjrzeć się fotografii- Podobna trochę  do niego. On i Eric zresztą też. Trochę to przykre - powiedział trochę ciszej - Mieć jedyną rodzinę i nie utrzymywać z nią kontaktu - Na chwilę pomyślał o swoich rodzicach, z którymi też nie miał kontaktu.

W momencie, gdy kobieta stawiała dwie filiżanki na stole, do domu wszedł mężczyzna i mała dziewczynka.
- Mamo, zobacz co dziś narysowałam w przedszkolu - krzyczała od samego progu. Ale gdy wbiegła do salonu, zamilkła, zaczerwieniła się za twarzy i schowała za tatę.
- Dzień dobry - powiedział wokalista i wstał z kanapy - Jestem Adam Lambert a to Isaac Carpenter, przyjechaliśmy z panem porozmawiać.
- Miło mi, Eric. Proszę mi mówić o imieniu.
Brunet spojrzał na szwy na skroni czarnowłosego - Widziałem cię tu kilka dni temu z Tommym. To chyba twoim samochodem mieliście wypadek?
- Tak.
- Jak on się czuję? Przez telefon nic mi nie chcieli powiedzieć.
Adam wziął głęboki oddech - Kiepsko, jest nieprzytomny i sparaliżowany. Pękł mu guz u podstawy kręgosłupa.
Brunet, aż wzdrygnął na dźwięk tego słowa.
- Ponoć wasz tata miał coś takiego?
Eric pokiwał głową - A co was konkretnie sprowadza?
- Jestem partnerem Tommy'ego i...
- W pracy ?- przerwał mu brunet.
- Też, ale przede wszystkim życiowym. Jesteśmy razem od kilku miesięcy. Potrzebuję twojego pełnomocnictwa bym mógł podejmować decyzje o jego leczeniu. Niestety to,że go bardzo kocham, to w świetle prawa za mało. Potrzebuję zgodny kogoś z rodziny.

Eric usiadł na fotelu i kilka razy westchnął - Ale ja ciebie nie znam. To trochę dziwna prośba. Mam powierzyć życie brata w ręce całkowicie obcej mi osoby.
- Ale dla Tommy'ego najbliższej - wtrącił Isaac.
- Może dla ciebie, dla was jest to fakt oczywisty, ale dla mnie nie.
- W takim razie jedź z nami do szpitala. Trzeba podpisać jakieś dokumenty i wyrazić zgodę na podanie leków. Błagam cię, on musi żyć. Ja bez niego umrę.
Eric spojrzał na żonę. Kobieta pokiwał porozumiewawczo głową.
- Dobrze pojadę, chociaż to nie jest dla mnie łatwe.
Mężczyzna po chwili był już gotowy i cała trójka wsiadła do samochodu.
- Nie spodziewałem się, że Tommy zwiąże się z mężczyzną.
- Przeszkadza ci to? - zapytał Isaac.
- Nie, ale jestem tradycjonalistą. Rozumiecie co mam na myśli?
 Adm westchnął. To były pierwsze słowa mężczyzny zdradzające jego niechęć do niego.
- Dla niego to też było zaskoczenie - zaśmiał się wokalista.
- W sumie minęło 10 lat. Człowiek w tym czasie może się zmienić nie do poznania.
- To przykre, że wasze drogi się tak rozeszły - powiedział wokalista.
- To on odszedł i mnie zostawił. Z resztą po co do tego wracać.
 Resztę drogi milczeli. Isaac czasem tylko zerkał na Adama, sprawdzając jak on się trzyma.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił brunet.
Przed salą Tommy'ego na korytarzu siedziała Brook i Leila.
- Dobrze, że jesteście. Stan Tommy'ego się pogorszył. Nerki zaczęły gorzej pracować. Został zabrany na dializę. Synku, tak mi przykro - powiedziała kobieta i przytuliła syna.
- Eric, na końcu korytarza jest gabinet lekarski. Chodźmy załatwić formalności - powiedział Isaac. Widział w jak kiepskim stanie jest teraz Adam.
- Pójdę z wami - rzekł czarnowłosy- Chcę porozmawiać z lekarzem.
Erica poruszyła cała ta sytuacja. Czuwający przy Tommym przyjaciele, płacząca mama Adama i naprawdę załamany wokalista. Dostrzegł , jak ważny jest dla nich jego brat.

Kiedy weszli do gabinetu lekarza, można było wyczytać z jego twarzy, że nie ma dobrych wiadomości.
- Proszę podpisać te dokumenty - zwrócił się do Erica - Panowie, stan pacjenta uległ pogorszeniu. Nerki nie pracują tak wydajnie jak powinny. Jeżeli to się nie zmieni w ciągu kilki dni, trzeba będzie szukać dawcy. Zawartość guza dostała się do krwiobiegu i musi zostać z niego jak najszybciej usunięta, inaczej może dojść do powstania innych ognisk zapalnych w organizmie. A skoro nerki nie filtrują krwi w należyty sposób, może być to trudne.
- Ja mogę mu oddać nerkę- powiedział Adam, bez chwili wahania.
- Panie Lambert, to nie takie łatwe. Trzeba zrobić sporo badań na zgodność tkankową.
- To proszę je zlecić - rzekł Adam.
- Ja też chce je wykonać - powiedział Isaac.
- Najlepiej gdyby był to ktoś z rodziny. Wtedy zagrożenie odrzucenia przeszczepu jest mniejsze- wyjaśnił lekarz i spojrzał na Erica.
- Ja jestem jego jedyną rodziną, ale przykro mi nie mogę tego zrobić - odpowiedział mężczyzna
Wokalista zacisnął dłonie w pięść, a do oczu napłynęły łzy.
- Najlepiej to daj mi to pełnomocnictwo i wynoś się stąd, skoro i tak nie możesz nic dla niego zrobić. Ja oddałbym życie za niego, rozumiesz?
- Nie zapominaj się- powiedział Eric - W świetle prawa, ja mogę tylko o nim decydować. Ty masz prawo go tylko kochać, niestety to mu zdrowia nie przywróci- rzekła z ironią w głosie i wyszedł z gabinetu.
- Ty skurwysynu - krzyknął Adam, wybiegając za nim. Ale mężczyzna już zniknął na końcu korytarza.

piątek, 16 listopada 2012

''Namieszałeś w mojej głowie'' One-shot

Dla czekających na nowy odcinek mała rekompensata w postaci one-shota. Nic wielkiego, takie małe natchnienie w pracy, napisane pod wpływem słów piosenki "Namieszałeś w mojej głowie, jednym gestem jednym słowem". Miłego czytania. Postaram się dodać odcinek jak najszybciej.



Wieczór był chłodny i wietrzny.Czarnowłosy chłopak szedł wolno uliczkami, kładącego się do snu miasta. Kolejne, zapalające się przy drożne latarnie, rozświetlały panujący półmrok. Adam naciągnął kaptur na głowę i potarł zmarznięte ramiona. W sumie sam nie wiedział dokąd idzie i czego szuka. Czuł, jakby to nogi prowadziły go same, w nieznanym mu kierunku. Chodził tak struty od kilku dni. To właśnie wtedy podjął trudną, ale konieczną decyzję. Rozstał się ze swoim chłopakiem. Dlaczego to zrobił ? Tłumaczył to sobie i jemu tym, że teraz czeka go wiele zmian. Nagrał właśnie swoją pierwszą piosenkę, która pojawiła się na listach przebojów. Miał stworzyć zespół, wydać płytę i ruszyć w trasę koncertową. Nie chciał, by jego chłopak czekał na niego tygodniami, miesiącami w samotności. Uważał, że rozstanie będzie najlepszym rozwiązaniem.Chciał dać im obu szansę na znalezienie własnego miejsca i szczęścia. Ale tak naprawdę wiedział, że nie jest to do końca prawda. Czuł, że coś się zmieniło. Może on sam...

Widok jego partnera nie wywoływał już u niego szybszego bicia serca i szczerego uśmiechu na twarzy. Jego dotyk już nie powodował przyjemnych dreszczy i uczucia podniecenia. Osłabła też potrzeba bliskości. Adam na chwilę zatrzymał się, poruszony myślą, która powstała w jego głowie - Czy w ogóle kiedykolwiek to czułem?
Jego chłopak był fajnym facetem. Świetnie się dogadywali, lubili spędzać razem czas i łączył ich dobry seks. Ale nigdy nie było motylków w brzuchu, szybszego bicia serca czy uśmiechu na twarzy wywołanego samą myślą o tej drugiej osobie. I seks zawsze był tylko fajny. Nie cudowny. Czarnowłosy zrozumiał teraz, że mówiąc "Kocham cię", wypowiadał 9 liter, tworzących dwa słowa, którym kolorytu nadał tylko ciepły ton jego głosu, a nie uczucia.Westchnął cicho z zrezygnowaniem i ruszył przed siebie.

Deszcz padał coraz mocniej, przenikając przez materiał cienkiej bluzy. Uczucie zimna wywoływało nie przyjemne dreszcze na całym jego ciele. Myśli go przytłaczały. Chociaż nie miał ochoty na zabawę, wstąpił do jednego z kolorowo oświetlonych klubów. Może chciał schronić się przed deszczem albo miał nadzieję, że głośna muzyka zagłuszy chaos panujący w jego głowie. Sam nie wiedział.

W klubie było sporo osób. Niektórzy tańczyli, inni pili drinki we wszystkich kolorach tęczy. Na twarzach imprezowiczów widać było uśmiechy. Nikt nie rozważał tu egzystencjalnych pytań. Adam rozejrzał się po parkiecie. Uśmiechnął się widząc razem tańczące pary homo i heteroseksualne. -Nawet kluby zaczynają być bi - pomyślał. Jemu to akurat całkowicie odpowiadało.

Usiadł przy barze, mierząc wzrokiem półki pełne różnych alkoholi. Chwilę się zastanawiał, czy może spróbować czegoś nowego skoro już tu trafił.
- Coś podać?- zapytał barman. Jego brązowe włosy w połączeniu z piwno-zielonymi oczami, tworzyły mieszankę, która z pewnością przyciągała wzrok  kobiet i mężczyzn.
- Yyyy...whisky - odpowiedział, wybierając znów coś klasycznego.
Mężczyzna uśmiechnął się i odszedł na chwilę. Adam ściągnął kaptur. Palcem zatoczył kilka kółek na barowym blacie, wpatrując się tępo w jego mahoniową barwę.
- Ciężki dzień ?- zapytał barman , stawiając przed nim szklankę.
Adam nie miał ochoty rozmawiać i kiwnął tylko głową. Jednym duszkiem wypił alkohol.
- Jeszcze raz to samo - powiedział, nie patrząc już na bruneta. Wziął do ręki tekturową podkładkę i palcem wodził po jej krawędzi. Myśli  znów kłębiły się w jego głowie.
Z letargu wyrwał go głos barmana - Co dla ciebie, Tommy?
- Whisky - odpowiedział blondyn. Adam nawet nie zauważył, kiedy mężczyzna pojawił się koło niego.
- Świetnie dziś gracie. To zasługa nowej gitary ?- zapytał  brunet za barem.
- Tak, gra sama za mnie. Ale jeszcze kilka kawałków i wieczór wolny. Schłodź coś dobrego - zaśmiał się muzyk.
- A i póki pamiętam, powodzenia za parę dni. Daj czadu.
- Dzięki - odpowiedział blondyn. Wziął szklankę i mimochodem spojrzał na czarnowłosego. Jako jedyny siedział sam w klubie.
- Na zdrowie - powiedział Tommy i delikatnie trącił jego szklankę. Zaskoczony Lambert podniósł głowę i zmusił się do uśmiechu. - Na zdrowie - wyszeptał i podniósł szklankę w geście toastu. Obaj jednocześnie przechylili złoty trunek.

Wzrok Adama padł na twarz mężczyzny. Miał na głowie artystyczny nieład, jak na muzyka przystało. Z jednej strony miał wygolone włosy, z drugiej półdługie, blond kosmyki opadały my niesfornie na twarz. Gdy je odgarniał, chaotycznym już gestem, można było dostrzec jego kocie, brązowe oczy. Niby zwyczajne, ale dziwnie intrygujące. W połączeniu z jego naturalnym uśmiechem, wszystko tworzyło ciekawą i pociągającą całość. Tommy spojrzał na Lamberta, czują na sobie jego wzrok. Czarnowłosy automatycznie zmierzył jego ciało, zatrzymując się wzrok na skórzanych spodniach. Dokładnie na wysokości rozporka. Poczuł po chwili, jak jego twarz pokrywa się purpurą, gdy zorientował się, że muzyk śledzi jego poczynania.

Tommy odłożył szklankę, nie spuszczając wzroku z Adama. Mimo, że panował półmrok, dostrzegł rumieńce na twarzy mężczyzny. Uśmiechnął się go niego, wprowadzając Lamberta w jeszcze większe zakłopotanie. Blondyn chciał coś powiedzieć, ale czuł dziwną pustkę w głowie. Zawsze był bardzo wygadany, a teraz żadne słowo nie chciało przejść przez jego usta. Adam ponownie spojrzał w jego oczy, zdobywając się na odwagę, by odwzajemnić uśmiech. Ta surrealistyczna scena trwała dłuższą chwilę. Krótkie spojrzenia, przeplatały się z ciepłymi uśmiechami. Nie padło żadne słowo, żaden gest.
- Tommy, hej - krzyknął barman, potrząsając go za ramię.
Blondyn momentalnie wypuścił powietrze, które nieświadomie trzymał w płucach przez kilka sekund .
- Wołają cię na scenę - oznajmił brunet.

Ratliff pokiwał głową. Spojrzał jeszcze raz na Adama - Na razie- rzekł zdziwiony, że w ogóle zdołał coś powiedzieć. Nie rozumiał tego, co przed chwilą się stało. Niby nic, ale...
Postawił kilka kroków w kierunku sceny, ale coś kazało mu się zatrzymać. Odwrócił się w stronę Lamberta -  Yyyy...może kiedy skończę grać, yyyy...no wiesz...sorry, nieważne - powiedział pośpiesznie i pobiegł na scenę. Czarnowłosy siedział skołowany, nie bardzo rozumiejąc, jak odebrać zachowanie blondyna.  Barman po chwili zaczął się śmiać, wycierając białą ściereczką szkło.
- Coś nie tak? - zapytał Adam, sam delikatnie się uśmiechając.
- Nie, tylko znam Tommy'ego kilka lat i nie pamiętam sytuacji, żeby zabrakło mu języka w gębie, tak jak teraz. Zabawny chłopak. Chyba mu wpadłeś w oko - powiedział brunet, obserwując reakcję Lamberta.
- Ja? No co ty, przecież nawet nie zamienił ze mną słowa.
- No właśnie...

Adam pokiwał z niedowierzaniem głową. Kiedy padły pierwsze, mocne, basowe, gitarowe dźwięki odwrócił się w kierunku sceny. Jego wzrok przykuł basista z czerwoną gitarą. Nie mógł uwierzyć, że to gra ten sam chłopka, który przed chwilą nie potrafił wydukać jednego słowa. Na scenie był kimś innym. Jego ciało bujało się w rytm muzyki. Miał zamknięte oczy, a jego palce odruchowo wędrowały po strunach, wydobywając niezwykłe dźwięki z Fendera. Jakby robił to od zawsze, urodził się, by grać. Adam miał wrażenie, że granie przenosi blondyna w inny świat. Nie grał z nut tylko prosto z serca. Jakby każda melodia była wyjątkowa, miała swoją własną duszę.

Publiczność w klubie zebrała się pod sceną. Wszyscy klaskali i śpiewali grane piosenki, ale kiedy Tommy zagrał swoją najlepszą solówkę, ludzie zwariowali. Był naprawdę świetny w tym co robił. Czarnowłosy nawet nie zauważył jak mijały kolejne piosenki. Zahipnotyzowany wpatrywał się w jeden, ruchomy punkt, który nim się zorientował znów stał obok niego.
- Jestem Tommy - powiedział blondyn i wyciągnął rękę w kierunku Adama.
Lambert uścisnął ją delikatnie. Poczuł dziwne uczucie w żołądku, kiedy jego dłoń dotknęła skóry blondyna. Czuł jakby przy muzyku, każde słowo nabierało wyjątkowego znaczenia, a gesty wywoływały intensywniejsze doznania.
- Adam - odpowiedział wokalista. Jego głos przybrał ciepłą, niską barwę. Zawsze tak zaczynał mówić, gdy ktoś szczególnie przypadł mu go gustu.
Zamówili po drinku i kolejnym. Czas płyną im szybko, ale też bardzo miło.
- Wspaniale grałeś - powiedział Adama.
- Znasz się na tym?
- Jestem wokalistą. Właśnie kompletuje zespół, może byłbyś zainteresowany?
Tommy spojrzał na niego i uśmiechnął się - Wiesz, schlebiasz mi, ale za kilka dni już idę na jakieś przesłuchanie. Więc spóźniłeś się trochę.
- Szkoda - powiedział Adam - Jesteś naprawdę świetny.

Wypili po kolejnej szklance whisky. Obaj nabierali coraz większej pewności siebie, a dystans między nimi  co rusz się zmniejszał. Odkładając szklankę na blat, Tommy delikatnie musnął dłoń Adama. Czarnowłosy zacisnął zęby i przełknął głośno ślinę. Nie wiedział czemu tak mocno reagował na blondyna. Co więcej, nagle przy nim myśli kłębiące się w jego głowie, przestały być już tak natarczywe. Wszystko jakby przestało się liczyć, prócz czekoladowych oczy basisty.
- Nigdy cię nie widziałem tutaj - powiedział blondyn.
- Jestem tu pierwszy raz.
- Rzadko można tu spotkać samotnego i tak przystojnego faceta.
Delikatnie chrząknął, nie mogąc uwierzyć, że wypowiedział to na głos.
Adam spuścił głowę i nerwowo zacisnął dłonie - Dzięki - wyszeptał.

Barman stał z boku i przyglądał im się dłuższą chwilę. Śmiał się sam do siebie. Przypadkowe dotknięcia, uśmiechy, komplementy i spojrzenia pełne emocji. Wiedział, co to oznacza. Widział to już nie raz. Chociaż teraz miał wrażenie, że wszystko jest między nimi jakby bardziej naładowane uczuciowo.
- Tommy przynieś mi z zaplecza kilka butelek - powiedział barman, co nieco zdziwiło blondyna, bo nigdy wcześniej go o to nie prosił.
- Jasne- odpowiedział niepewnie basista. Kiedy już wszedł za bar i podszedł do małych drzwi prowadzących na zaplecze, odwrócił się w stronę Adama. Chwilę patrzyli na siebie, jakby próbowali odczytać ze swych oczu swoje zamiary i pragnienia.
-Pomóc ci ?- zapytał wokalista. Tommy uśmiechnął się i pokiwał głową. Po chwili obaj zniknęli za drewnianymi drzwiami.

Nim zdążyli przejść kilka kroków, Tommy musnął dłoń Adama. Pragnął chodź przez chwilę poczuć dotyk jego skóry, jak wtedy gdy podali sobie dłonie. Zamiast szukać butelek, stanęli na przeciwko siebie. Milczeli, delikatnie uśmiechając się do siebie. Co chwilę któryś z nich spuszczał głowę i rumienił się. Obaj nie wiedzieli co mają robić, jak się zachować, ale ta sytuacja bardzo im się podobała. Adam podszedł bliżej Tommy'ego. Dłonią dotknął jego policzka.
- Masz śliczne oczy - wyszeptał, wpatrując się w brązowe, świdrujące spojrzenie.
- Pocałuj mnie - powiedział Tommy. Cofnął się kilka kroków i oparł plecami o ścianę, czekając na reakcję Adama. Czarnowłosy podążył za nim i po chwili ich usta dzieliły milimetry. Oddychali tym samych powietrzem. Obaj słyszeli szybsze bicie swych serc, spowodowane tak intensywną bliskością. Adam delikatnie przyłożył swoje usta do warg Tommy'ego. Mężczyzna rozchylił je, dając przyzwolenie wokaliście na głębszy pocałunek. Lambert wsunął mu swój język. Pocałunek z początku delikatny, zaczynał nabierać intensywności. Dłonie mężczyzn błądziły po ich ciałach. Kiedy Tommy wsunął swoją rękę pod koszulkę Adama, ten odskoczył. Położył rękę na brzuchu. Nie bolał go. To co poczuł było dziwne. Przypominało jakby...motylki.To nie możliwe...-pomyślał.
- Przepraszam - powiedział Tommy, widząc reakcję Lamberta - Nie chciałem , to znaczy chciałem cię dotknął, ale..
- To moja wina, za dużo wypiłem.
Tommy westchnął i spuścił głowę - A więc to tylko alkohol ?
Adam nie wiedział co powiedzieć. Czuł w głębi serca, że to nie procenty tak na niego działają, ale bliskość blondyna. W innych okolicznościach, na innym etapie życia, nie odpuściłby, ale teraz nie chciał ani ranić siebie ani jego.
- Tak...- wyszeptał - Przepraszam.
Na chwilę jeszcze raz spojrzał w oczy Tommy'ego. Zrozumiał, że mógłby patrzeć w nie każdego dnia i tonąć w nich bezgranicznie. Po chwili wybiegł z zaplecza i wyszedł z klubu.

Ani deszcz, ani zimny wiatr nie miały teraz dla niego znaczenia. Wciąż czuł szybsze bicie serce, dziwne kłucie w żołądku i uczucie gorąca, przeszywające jego ciało, gdy tylko pomyślał o blondynie. Krople deszczu mieszały się z jego łzami. Machnął ręką na mijającą go taksówkę. Chciał jak najszybciej wrócić do domu, zanurzyć się w ciepłej, bawełnianej pościeli i ukoić swoje nerwy.

Kolejny tydzień spędził w domu. Potrzebował trochę samotności. Za parę dni miał wybrać z setek chętnych członków swojego zespołu. Miał wiele wątpliwości. Czy dobrze trafi? Jak im się będzie współpracować? Czy stworzą zgrany zespół? Czy jeszcze kiedyś go zobaczę?...Nie nie wolno mi o tym myśleć- upominał się w myślach. Lecz to było silniejsze. Wciąż pamiętał smak tych delikatnych warg, gładkość skóry. Co chwilę do jego głowy powracało wspomnienie brązowo-miodowych oczu Tommy'ego.

W dniu przesłuchań był w kiepskim nastroju. Patrząc na długą listę chętnych, wiedział,że to będzie ciężki dzień, ale też początek nowego etapu w jego życiu. Kolejne osoby wchodziły do pomieszczenia, gdzie Adam siedział ze swoim managerem i członkami z wytwórni płytowej. Słuchali perkusistów, gitarzystów, keyboardzistów. Na koniec został do wybrania basista.Wokalista był już zmęczony. Siedzieli tam już 10 godzin, słuchając raz lepszych, raz gorszych wykonów. Ból pleców sprawiał, że nie mógł się na niczym skupić. Sączył kawę z papierowego kubka i nerwowo spoglądał na zegarek.Chciał, by ten dzień już się skończył. Kiedy robił notatki na kartce po występie ostatnie osoby, ktoś zaczął grać.I nagle stanął czas. Dłoń Adama zatrzymała w połowie jakiegoś słowa. Kubek z kawą przewrócił się pod wpływem nie kontrolowanego gestu. Czarna ciecz rozmyła litery na białych kartkach. Nagle słyszana melodia wydała mu się dziwnie znana. Powoli podniósł głowę, czując jak jego serce przyspiesza. Przed nim stał drobny blondyn z czerwonym Fenderem. Wyglądał tak jak w tamten wieczór na scenie. Zamknięty w świecie muzyki, poddający się jej wpływowi.Wokalista położył rękę na żołądku, czyją znów te dziwne uczucie.
- Jest świetny- wyszeptał manager do ucha Adama. Czarnowłosy tylko pokiwał głową.

Kiedy blondyn skończył grać, spojrzał na słuchaczy. Jego wzrok od razu padł na Lamberta. Wziął głęboki wdech, zaskoczony jego widokiem. Jego dłoń zacisnęła się za czarnej koszulce na wysokości żołądka. Poczuł uczucie gorąca przeszywające jego ciało.Chciał z stamtąd wybiec, jak czarnowłosy w tamten wieczór i pozostawić ich bez słowa wyjaśnień, ale zależało mu na tej pracy.Wszyscy pochlebnie wypowiadali się o jego grze, tylko Adam milczał. Wciąż wpatrywał się w drobnego mężczyznę, próbując zapanować na emocjami.
- Jest pan gotowy, poświęcić się dla zespołu? Planowana trasa koncertowa będzie trwała parę miesięcy - powiedział przedstawiciel wytwórni.
- Nic mnie nie trzyma na miejscu. Z chęcią się stąd wyrwę.
- Co ty na to Adam?...Adam słyszysz mnie - Manager potrząsnął go za ramię.
- Tak, jasne. Jest ok.
- Jeśli panu coś nie odpowiada, to proszę powiedzieć - rzekł Tommy do czarnowłosego.
- Jest idealnie - powiedział spokojnym głosem, próbując zachować pozory opanowania.
- Nic nie jest idealne - powiedział blondyn- Jest pan pewien? Nie chce się potem rozczarować, nagłą zmianą decyzji z jakiegoś błahego powodu.
- Jestem zdecydowany.
- Nie wiem czy to jest gwarancją czegokolwiek. A zmienność nastojów?Może to tylko chwilowa słabość albo zmęczenie dzisiejszym dniem?
Pozostałe osoby z nierozumieniem przysłuchiwały się tej rozmowie.
- Nie - powiedział Lambert - Chce żebyś został...proszę.
- Zaproponujemy ci dobre warunki kontraktu. Doceniamy dobrych muzyków - powiedział manager. Miał wrażenie, że coś tu jest nie tak. To Ratliff powinien starać się o pracę, a nie oni o niego. Prośba Adama była w ogóle abstrakcją.
- Miło mi to słyszeć. Lubię mieć wszystko czarno na biały, wtedy nie ma niedomówień - powiedział blondyn.
- Jutro rano ustalimy szczegóły - powiedział przedstawiciel wytwórni i zapisał sobie coś na kartce.
- Chciałbym jeszcze z panem porozmawiać - rzekł Lambert do basisty - Na osobności. Skoro mamy razem pracować chce się dowiedzieć kilku rzeczy.
Tommy pokiwał głową. Adam wstał od stołu i wskazał mu ręką drzwi. Po chwili wyszli na korytarz i przeszli do innego pomieszczenia.
- O czym chciałeś rozmawiać? A może chcesz ustalić jakieś granice? Żadnego wspólnego picia i macania, tak dobrze?- zapytał z wyrzutem blondyn.
- Tommy przestań. To nie jest tak jak myślisz.
- Nie? A jak? Nigdy nie zaczepiam nieznajomych w barze, pierwszy raz zagadałem do jakiegoś faceta. Wydałeś mi się taki miły i ...pociągający. A ty nagle zostawiłeś mnie bez słowa wyjaśnienia. Myślałem, że...
- Dobrze myślałeś. To nie alkohol wtedy mnie tak oszołomił, ale ty. Przecież widziałeś jak na ciebie patrzę.
- Widziałem, ale chyba źle to odczytałem.
Adam wiedział, że tłumaczenia nic tu nie pomogą. Popchnął blondyna na ścianę i wpił się w jego usta. Ale tym razem napotkał opór.
- Dziś też piłeś ?- zapytał z blondyn z ironią w głosie.
- Jestem pijany twoją bliskością. Wtedy w klubie, kiedy na mnie spojrzałeś, przepadłem bezpowrotnie. Utonąłem w twoim oczach, rozpuściłem się w brzmieniu twego głosu. Nie chciałem cię zranić czy wykorzystać. Zrozum mnie. Miałem wyjechać za kilka tygodni na wiele miesięcy. Nie chciałem, by ten wieczór , w którym cię poznałem, był wieczorem jednego numerku, ale momentem, w którym pierwszy raz poczułem dziwne uczucie w żołądku, falę gorąca przechodzącą przez moje ciało i szybsze...
- ...bicie serce - wyszeptał Tommy.
- Tak...i czuję to znów, gdy jesteś tu przy mnie. Obiecuję ci, że tym razem nie ucieknę.

Dłoń Lamberta wsunęła się pod koszulkę blondyna. Jego skóra była gorąca i delikatna. Obaj szybko oddychali. Ich usta połączyły się w pocałunku, który po chwili nabrał na intensywności.
- Nie - powiedział Tommy.
- Proszę cię...
- Nie...nie tu i nie teraz -powiedział Tommy - Mamy na to czas. Poczekam na ciebie.
- Na pewno?
- Tak.
Spojrzeli sobie głęboko w oczy, uśmiechając się słodko. Lambert przejechał dłonią po policzku blondyna.
- Namieszałeś w mojej głowie, jednym gestem, jednym słowem - wyszeptał Adam i znów zasmakował czerwonych warg blondyna. Czuł, że zaczął się nowy rozdział w jego życiu, w którym odnajdzie swoje miejsce i szczęście.



sobota, 10 listopada 2012

OGŁOSZENIE

Z powodu awarii internetu w najbliższym czasie nie będę mogła dodać nowego odcinka. Mam nadzieję, że to będzie krótka przerwa. Pozdrawiam i bardzo mi przykro.

wtorek, 6 listopada 2012

48. Nie opuszczaj mnie

A oto i kolejny odcinek. Czuję, że zbliżamy się powoli do końca tej historii. Nie wiem ile jeszcze odcinków napiszę. Wszystko zależy od mojej weny. Dziękuje Wam za wsparcie i komentarze. Naprawdę to miłe, kiedy czytam, jak pochlebnie się wyrażacie o moich wypocinach. Nie wiem czy dzisiejszy odcinek Wam się spodoba, ale takie życie...
A i dzisiaj 6 listopada...Wszystkiego najlepszego Adam i Sauli z okazji 2 rocznicy.
Dziwne życzenia jak na blog o tej tematyce, ale tak mi się przypomniało.




Ostatnie co pamiętał to głośny huk, dotyk zimnego metalu i ciepło jakiejś cieczy, rozlewające się po jego twarzy.
- Tommy?- jęknął Adam, próbując spojrzeć na ukochanego. Z trudem dotknął dłonią jego ręki i delikatnie nią potrząsnął - Kochanie?

Ciężkie powieki, płytki oddech. Momenty świadomości przelatywały się z chwilami całkowitej pustki i ciemności. Dookoła panowała cisza, którą w pewnym momencie przerwały głosy obcych osób, dźwięk ciętego metalu. Lambert poczuł czyjeś ciepłe dłonie. Twarze były rozmazane, rzeczywistość nierealna. Kątem oka zobaczy jak bezwładne ciało Tommy'ego ktoś układa na noszach i wsuwa do karetki. On też po chwili znalazł się w ambulansie. I znów zapadła ciemność i cisza.

Adam obudził się w małej, szpitalnej sali. Ból rozsadzał mu głowę. Chciał się poruszyć, ale każdy ruch powodował cierpienie. Powoli otworzył oczy. Rozejrzał się dookoła, próbując się odnaleźć w zaistniałej sytuacji.
- Tommy- wyszeptał z trudem.
Na dźwięk jego głosu poruszyła się Leila, śpiąca obok na krześle. Czuwała przy synu całą noc.
- Adaś - powiedziała z radością w głosie. Pogładziła jego podrapany policzek - Ja się czujesz?

Odpowiedź na to pytanie była trudniejsza niż mogła zdawać sobie z tego sprawę. Fizycznie czuł się dobrze, ale ból psychiczny spowodowany niepewnością o los ukochanego, ogarniał go bezgranicznie.
- Mamo, co z Tommym?
Kobieta wzięła głęboki oddech.
- W sumie...yyyyyy, ja sama nie nie wiem, kochanie.Spytamy lekarza jak przyjdzie.
Adam nie zadowolił ta odpowiedź. Leila traktowała blondyna jak syna i na pewno zainteresowałaby się jego losem. Kłamać też nie potrafiła.
- Mamo, czy coś mu się stało? Powiedz mi, proszę.
Kobieta wstała z krzesła i nerwowo poprawiła kołdrę Adama. Nie patrzyła mu w oczy. Nie potrafiła.
- Kochanie, ja zaraz przyjdę, poczekaj - powiedziała w pośpiechu i nim Adam zdążył zareagować, wyszła z sali.

Czarnowłosy czuł, że jest źle. Pozostawało tylko pytanie, jak bardzo? Zachowanie matki poważnie go zaniepokoiło. Nie mógł się ruszyć, by pójść i dowiedzieć się osobiście. Czuł się zagubiony i osamotniony. Przyłożył dłoń do ust i zamknął powieki. Jego ramiona drgnęły pod naporem rozpaczy. Oczy wypełniły się łzami. Jedyny stały ląd w jego życiu, odpłynął w nieznanym kierunku.

Po chwili do sali wszedł Isaac. Gdyby jego twarz była zapisaną kartką, można byłoby w niej przeczytać najkoszmarniejsze historie. Usiadł koło Adama, który widząc jego minę, przestał oddychać. Brunet spojrzał na niego załzawionymi oczami. Wziął głęboki oddech. Szukał w swojej głowie odpowiednich słów, panowała tam tylko pustka.
- Isaac, co z Tommym?
 Brunet spuścił głowę. Położył dłoń na ręce Adama. Ten gest wywołał u Lamberta jeszcze większe uczucie niepokoju. Co musiało się stać, że Isaac zdobył się na coś takiego?
- Adam, nie wiem co mam ci powiedzieć. Tommy został przewieziony do innego szpitala na jakieś specjalistyczne badania. Lekarz powiedział, że...- Carpenter nie potrafił spokojnie o tym mówić. Głos zaczął mu drżeć, a ręka zacisnęła się na dłoni czarnowłosego.
- Lekarze nie wiedzą, co się z nim dzieje. Niby jest przytomny, ale nie ma z nim żadnego kontaktu. Nie reaguje na żadne bodźce.
- Widziałeś go?
- Tak, ale tylko przez chwilę. Był trochę poobijany. Nic poważnego, dlatego wszyscy są zdziwieni jego stanem. Za parę godzin wszystko się wyjaśni. Nie martw się. Ty też musisz teraz odpoczywać.
 Isaac wstał i podszedł do małego zlewu, w rogu sali. Odkręcił wodę i przemył twarz. Nie chciał, by Lambert dostrzegł łzy w jego oczach.
- To moja wina - wyszeptał Adam - Powinienem bardziej uważać, jak jadę.
Brunet usiadł ponownie przy łóżku.
- Nie mów tak. Tamten kierowca był pijany. Nie miałeś szans nawet zareagować. Nie zadręczaj się tym teraz.

Wokalista zacisnął dłonie na białej pościeli. Podkurczył nogi i oparł twarz na kolanach. Ból fizyczny nie miał już dla niego żadnego znaczenia. Psychiczne cierpienie ogarnęło go bezgranicznie. Łzy same spływały po jego policzkach, tworząc na białym materiale mokre plamy. Isaac położył dłoń na jego plecach i delikatnie je gładził. Sam już też nie miał siły bronić się przed płaczem.
- Będzie dobrze - wyszeptał przez łzy, wciąż dotykając Adama - Proszę cię przestań...
Usiadł na skaju łóżka i przyciągnął do siebie wokalistę. Czarnowłosy bezwładnie opadł w jego ramiona, wciąż zanosząc się łzami. Obaj cierpieli. Każdy z nich kochał blondyna, którego los był im teraz nieznany.

W małym, podmiejskim szpitalu, bezwładne ciało Tommy'ego było poddawane licznym badaniom. Odmierzano kolejne fiolki pobranej krwi. Rezonans, prześwietlenia, ukłucia. Cały sztab ludzi i maszyn był zaangażowany do poszukiwania przyczyny jego stanu. Mężczyzna słyszał głosy lekarzy, ale nie czuł nic. Nie mógł też na nic zareagować. Chciał krzyknąć, zapytać o Adama, cokolwiek. Ale wszystko było ponad jego siły i możliwości. Zamknięty w swoim ciele, skazany był na czekanie.
Co się dzieje? Gdzie ja jestem? Adam? Strach i przerażenie ogarniały jego myśli.

Minuty zamieniały się w godziny oczekiwania. Adam nie mógł uporać się z natłokiem swych myśli i chaosem uczuć. Isaac co chwilę wychodził z pokoju w poszukiwaniu lekarza, by zaczerpnąć informacji o stanie przyjaciela. Ale usłyszeć mu dane było tylko " Proszę czekać cierpliwie".
- A gdzie Max?- zapytał Adam, przerywając ciszę panującą w pokoju.
- Przyjedzie później. Miał jechać na jakąś rozmowę w sprawie pracy. Chce zostać charakteryzatorem w teatrze.
- Zdolny z niego chłopak.
Isaac pokiwał tylko głową i uśmiechnął się. Obaj znów myślami powrócili do Tommy'ego.
Po chwili do sali weszła Brook i Monte.
- Adam, skarbie - powiedziała kobieta i przytuliła wokalistę, który jęknął pod wpływem jej uścisku - Jak się czujesz? Co z Tommym? Jak to się stało?
Wokalista delikatnie skołowany, słuchał kolejno padających pytań.
- Spokojnie, Brook - powiedział Isaac. Kobieta usiadła na skraju łóżka i pogładziła dłoń czarnowłosego.
- Nie można was zostawić samych nawet na jeden dzień? - zapytała.
Adam zmusił się do delikatnego uśmiechu, powstrzymując wciąż napływające łzy.
- Ja czuję się dobrze - powiedział Lambert - Czekamy na informację o Tommym. Zabrali go do innego szpitala na badania. Wszystko będzie dobrze.
Jego łagodny i spokojny ton zaskoczył Isaaca. Czuł, że Adam bardziej chce uspokoić siebie niż tancerkę. Chciał wierzyć w swoje słowa.
- Na pewno masz rację.
W oczekiwaniu na lekarza, nie mogli odnaleźć wspólnego tematu. Siedzieli, pogrążeni w swoich myślach i wspomnieniach.

Skrzypnięcie białych, salowych drzwi zwiastowało pojawienie się lekarza. Obok niego stała Leila. Zapłakana, spuchnięta, ze wzrokiem wbitym w podłogę.
- Możemy porozmawiać? - zapytał lekarz.
Brook, Monte i Isaac wstali, by opuścić salę.
- Isaac, ty zostań - powiedział Adam. Mężczyzna ponownie usiadł na krześle przy łóżku.
- Pana wyniki są dobre. Założyliśmy kilka szwów na skroni. Uderzył pan w boczne drzwi i odłamki szkła poprzecinały skórę.
- Co z Tommy? - zapytał nerwowo. Tylko ta informacja go teraz interesowała.
- Pan Ratliff wrócił właśnie z badań. Jego stan jest dobry i stabilny. Nie ma zagrożenia życia.
Adam westchnął z ulgą - To wspaniale. Martwiłem się. Kiedy możemy opuścić szpital? - w jego głosie przebijała radość i nadzieja.
- Pan nawet jutro - usłyszał w odpowiedzi.
- A mój partner?
- Panie Lambert, szczegółowe badania wykazały, że pan Ratliff miał guza u podstawy kręgosłupa. Wiedzieliście o tym?
- Tommy skarżył się ostatnio na bóle pleców. Był umówiony na wizytę u lekarza. Ale nie wiedzieliśmy, że to guz - odpowiedział mu Isaac.
Lekarza westchnął i spojrzał na dokumentację trzymaną w dłoniach.
- Wskutek wypadku, guz pękł i uszkodził niektóre nerwy. Na chwilę obecną pan Ratliff jest sparaliżowany. Nie ma z nim żadnego kontaktu. Nie wiemy czy jest świadomy tego co się dzieje. Nie jesteśmy w stanie tego określić. Bardzo mi przykro.

Oddech Adama gwałtownie przyśpieszył. Dłonie zacisnęły się na białej pościeli, a z ust wydobył się cichy jęk. Poczuł ogarniającą go pustkę. Słyszał głos lekarza, ale żadne słowa nie docierały już do jego uszu. Świadomość, że jego ukochany jest sparaliżowany, odcięty od świata ogarnęła jego umysł. Opadł na łóżku czując, jak zaczerpnięcie kolejnego oddechu przychodzi mu coraz trudniej. Jego dłoń odnalazła rękę Isaaca i instynktownie ją ścisnęła. Tak naprawdę tylko brunet mógł zrozumieć co on w tej chwili czuje. Perkusista zachowując reszty trzeźwego myślenia, zadał jeszcze jedno pytanie - Czy on z tego wyjdzie?
Lekarz wzruszył ramionami - Nie stwierdziliśmy trwałego uszkodzenia rdzenia kręgowego. Ten stan wydaję się być przejściowy, ale czy i kiedy pan Ratliff odzyska sprawność, nie jestem wstanie powiedzieć.
Te słowa całkowicie dobiły Adama. Tląca się w jego sercu nadzieja, została właśnie zdeptana .
- I jeszcze jedno - powiedział lekarze - Czy on ma jakąś rodzinę?
- Nie - powiedział Isaac.
Wokalista słysząc pytanie i odpowiedz jakie padły, oprzytomniał na chwilę.
- Ma...ma brata.
- To proszę go tu ściągnąć jak najszybciej. W świetle prawa tylko rodzina może podejmować decyzje dotyczące leczenia. Przykro mi.
Po chwili lekarz opuścił salę.
- Nie wiem co robić - wyszeptał Adam.
- Jaki brat? - spytał dopiero po chwili Isaac, który nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
- W ośrodku na narkomanów pracuje jego brat. Razem tam trafili ale potem...To długa historia. Nie żyją w dobrych stosunkach, ale muszę go tu ściągnąć. Może da mi pełnomocnictwo, bym mógł podejmować decyzje, a sam pójdzie w swoją drogę. Nie mogę przecież powierzyć życia Tommy'ego w ręce obcej osoby. Isaac pomóż mi.
Brunet przytulił wokalistę i westchnął - Skoro możesz jutro już wyjść, pojedziemy razem do tego ośrodka i porozmawiamy z nim. To jego brat. Na pewno zgodzi się pomóc.
- Nie byłbym taki pewny - odpowiedział Adam z rezygnacją w głosie - Oni się nienawidzą. A teraz zabierze mnie to Tommy'ego.
- Chodź, pomogę ci wstać.
Po kilku nieudanych próbach, Lambert w końcu wstał na nogi. Powoli ruszyli w kierunku sali, w której leżał blondyn. Obaj z brunetem bali się tego co tam zastaną, ale chęć zobaczenia ukochanego i przyjaciela w jednej osobie, była silniejsza.

Małą białą, salę wypełniał dźwięk różnych maszyn. Tommy leżał pogrążony w głębokim śnie, z którego chyba nic nie było wstanie go wybudzić. Adam usiadł obok niego i położył dłoń na jego klatce piersiowej. Rytm jego serce był spokojny i jednostajny. Lambert pogładził go po policzku. Jedyne co teraz pragnął to spojrzeć w jego miodowo-brązowe, w których zakochany był bezgranicznie.
- Kochanie, słyszysz mnie? - wyszeptał, zaciskając dłoń na dłoni ukochanego - Proszę cię daj mi jakiś znak, cokolwiek, bym tylko wiedział, że moje słowa do ciebie docierają. Błagam cię, Tommy .

Łzy spływały mu po policzkach. Położył głowę na jego ramieniu. Adam drżał, cicho łkając. Jeszcze nigdy nie byli ze sobą tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Blondyn zdawał się być pogrążony w mrokach głębokiego snu.
Isaac położył dłoń na ramieniu Adama - Na pewno cię słyszy. Twój głos jest jedynym, który może przebić się teraz do niego. Nie płacz...
Ale teraz żadne słowa nie były wstanie dotrzeć do czarnowłosego. Pierwszy raz przy Tommym, poczuł się taki samotny i bezradny. Wtulił się w ukochanego. Pozwolił, żeby łzy przenikały przez cienki materiał szpitalnej piżamy i spływały po skórze blondyna.

Kochanie, słyszę cię. Skarbie ! - krzyczał Tommy. Ale jego głos słyszalny był tylko w jego głowie.
- Błagam cię nie płacz, jestem tu.
Chciał poruszyć dłonią, otworzyć oczy, zrobić cokolwiek, by zapewnić mężczyznę o swojej obecności.

- Nie opuszczaj mnie - wyszeptał Adam.

- Nie opuszczę cię nigdy...Adam, słyszysz nigdy. Boże... - Czuł przytłaczający go ciężar, ogarniającej go bezradności i nie mocy. Serce mu krwawiło widząc rozpacz wokalisty. Tak bardzo chciał go przytulić. Ukoić jego ból swoim ciepłym głosem. Ale jego ciało jeszcze nigdy nie było tak ciężkie. Umysł nie miał żadnej kontroli nad najmniejszym organem.
- Nie chce tak żyć... - pomyślał Tommy, widząc jak Isaac siada obok i przyciąga do siebie Adama.