poniedziałek, 17 grudnia 2012

51.Czas przygotowań

Kochani,  powoli szykuję się by zakończyć to opowiadanie. Nie wiem ile jeszcze odcinków powstanie, ale na pewno tylko kilka. Muszę jeszcze przemyśleć, jak to zakończyć. Rozważam wszystko. Może nieszczęśliwe zakończenie? Sama nie wiem. Dlatego bardzo wam dziękuję, że wciąż jesteście ze mną, czytacie i motywujecie do pisania.
Dzisiaj dedykacja dla Veddel, za wszystkie miłe słowa, komentarze i tłumaczenie PT. Dziękuję, że jesteś....



Kilka kolejnych dni Adam spędził w swoim pokoju. Wyłączył telefon, nie logował się na żadnych portalach. Twitter pękał w szwach od pytań ''Gdzie jest Tommy?'', ''Co się dzieje z Adamem?''. Nawet kiedy Monte i Brook przyjechali, nie chciał z nimi rozmawiać. Leila odchodziła od zmysłów. Codziennie pod drzwiami stawiała tacę z jedzeniem, które praktycznie pozostawało w nienaruszonym stanie. Czarnowłosy popadł w otchłań rozpaczy. Leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit. Tylko ten biały fragment jego pokoju nie przypominał mu Tommy'ego. Na ścianach wisiały ich wspólne zdjęcia, w szafie były ubrania blondyna. W rogu stała czerwona gitara, pamiątka z Londynu, a na szafce nocnej leżała jego ulubiona książka. W łazience były kosmetyki basisty. Był obecny wszędzie. Nawet leżąc samotnie w łóżku, Adam czuł jego zapach w pościeli. Co chwilę zaciskał oczy, próbując zatamować łzy. Nie chciał już płakać. Nie miał siły. Czuł, że brakuje mu powietrza. Jakby nagle na świecie zabrakło tlenu. Dla niego tlenem był Tommy. Miał pustkę w głowie. Rozpacz pozbawiła go chęci do działania i życia. Czasem przypominał sparaliżowanego Tommy'ego, ciało leżące na łóżku, bez życia, bez serce, tylko z mięśniem pompującym krew.
Po czterech dniach usiadł na skraju łóżku i rozejrzał się dookoła. Zrozumiał, że nie chce żyć bez blondyna i , że teraz wiele zależy od niego. Wziął prysznic, w czasie, którego pozwolił sobie na chwilę płaczu. Ubrał się w czyste ubranie i zszedł na dół do kuchni. Leila i Ebert pili właśnie kawę. Kobieta nie ukrywała zaskoczenia na widok syna. Podeszła do niego i przytuliła go. Wokalista cicho westchnął.
- Jestem głodny, mamo - powiedział - Zjem i muszę pojechać do Isaaca. Zrobię wszystko, by odzyskać Tommy'ego.
Te słowa jeszcze bardziej rozweseliły Leilę - Kochanie zadzwoń do swojego prawnika. Te klucze co dał ci brat Tomy'ego...
- Ty wiesz od czego one są?
- Od waszego domu, kochanie.
Adam chwilę stał i patrzył na nią, jakby oczekiwał, że kobieta powtórzy jeszcze raz te słowa.
- Jakiego domu?
- Tommy kupił ten dom nad jeziorem. Ten, w którym chciałeś mieszkać, ale przez Neila i pomoc dla niego, nie mogłeś kupić.
Lambert usiadł na krześle i cicho jęknął.
- Rozmawialiśmy o tym, by razem zamieszkać, ale...- głos mu się załamał - Zawsze robił wszystko, bym był szczęśliwy. Ja teraz zrobię to samo. Najpierw pojadę do Isaaca, a potem razem z nim do tego domu. Już wiem, co teraz mam robić, mamo.

Max siedział na kuchennym blacie z kubkiem herbaty. Patrzył na Isaaca, który grzebał widelcem w jajecznicy.
- Nie smakuje ci? - zapytał blondyn. Przez ostatnie dni niewiele rozmawiali.
- Jest ok - usłyszał w odpowiedzi.
Max zacisnął zęby. Ostatnio brunet mówił tylko zdawkowe tak, nie lub ok. Max rozumiał, że jego ukochany cierpi z powodu utraty przyjaciela, ale chyba bardziej bolał go fakt, że jego osoba nie potrafi wypełnić tej pustki, jaka powstała w sercu Isaaca.
- Przecież on nie umarł - krzyknął Max - Do jasnej cholery, Isaac. Czuję się jakby panował tu żałoba. Nie rozmawiasz ze mną, nie kochamy się, płaczesz po nocach albo snujesz się po mieszkaniu i pijesz. Czasem mam ochotę ci przywalić, żebyś w końcu oprzytomniał.
Isaac podniósł wzrok z nad talerza, zaskoczony zachowaniem blondyna.
- O co ci chodzi ? - burknął.
- Co jest z tobą? Czemu siedzisz w tym domu zamiast ruszyć dupę i dowiedzieć się gdzie jest Tommy. Przecież ten jego brat nie wywiózł go do dżungli amazońskiej tylko pewnie do jakieś ośrodka w pobliżu LA.  po za tym - Maxowi załamał się głos - Odkąd go nie ma, świat dla ciebie nie istnieje. Ja też nie. Rozumiem rozpacz Adama, bo odebrano mu najbliższą osobą, ale ja myślałem, że to ja jestem dla ciebie najważniejszy. Twoje zachowanie ma jasny przekaz, ''Zabrano mi kogoś kogo kocham''.
- Nie chcę się z tobą kłócić. Gadasz głupoty.
- To udowodnij mi, że się mylę. Rusz się, pojedź do Adama, porozmawiajcie i zacznijcie coś robić. A potem wróć do mnie i pieprz się ze mną tak, bym poczuł, że naprawdę należę do ciebie.
Isaac wstał od stołu i odłożył talerz do zlewu. Chwilę milczał. Potem spojrzał na blondyna.
- Kiedy zdecydowałeś się być ze mną, wiedziałeś, że go kocham i nie potrafię bez niego żyć. Wiedziałeś Max. Podjąłeś ryzyko i związałeś się ze mną. ale...
- Chcesz żebym odszedł?
- Chce byś był szczęśliwy. Kocham cię, wiesz o tym. Ale skoro nie potrafisz zrozumieć co teraz czuję, jeśli to dla ciebie za trudne, to zrozumiem jeśli odejdziesz. Ale wiedz, że tego nie chce. Jesteś dla mnie ważny.
Blondyn podszedł do niego i wtulił się. Silne ramiona objęły go mocno.
- Przepraszam cię - wyszeptał Isaac.
Zielonooki westchnął. Nie wiedział co ma zrobić. Kochał Isaaca zbyt mocno, by teraz od niego odejść.
- Kochaj się ze mną - wyszeptał Isaac.
Max czekał na te słowa, bardzo tego chciał. Ale w głębi serca czuł, że traci Isaaca. Zaczęli od czułych pocałunków, które powoli nabierały na intensywności. Brunet wsunął dłonie pod koszulkę Maxa. Jego ciało było takie gorące i przyjemne w dotyku. Ich języki ocierały się o siebie, gdy ich usta były wciąż ze sobą złączone. Isaac ściągnął koszulkę Maxa i zaczął całować jego szyję. Czasami delikatnie przygryzał jego skórkę, co wywoływało ciche jęki blondyna.
- Pragnę cię, już - powiedział Issac, przejeżdżając dłonią po jego kroczu. Max sam ściągnął spodnie razem z bielizną i klęknął przed brunetem. Zsunął z jego bioder dresy i dłonią złapał za jego męskość. Isaac jęknął czując płynne ruchy blondyna. Po chwili poczuł ciepło ust ukochanego. Max uczył się dopiero tych pieszczot, ale dla Isaaca był w tym mistrzem. Brunet oparł się o stół i przymknął oczy. Kochanek doprowadzał go do obłędu. Blondyn złapał perkusistę za rękę i pociągnął w dół, dają mu znak, by ukląkł na podłodze. Sam odwrócił się do niego plecami. Isaac wiedział, co to oznacza. Zmysłowo wypięte pośladki Maxa, były jasną wskazówką. Brunet chwile pieścił palcem wejście ukochanego, przygotowując go na intensywne doznanie. Potem wszedł w niego bardzo powoli. Kochali się od niedawna. Max był bardzo ciasny i potrzebował dużo czułości i delikatności ze strony swojego partnera. Isaac mu tego nie szczędził. Całował jego kark i plecy. Dłonią gładził po udzie. Sam jeszcze nie mógł przywyknąć do tej niesamowitej przyjemności , kiedy był w nim głęboko. Zielonooki jęknął, gdy brunet zaczął się poruszać. Czuł jak dłonie Isaaca zaciskają się na jego ramionach. Obaj szybko poddawali się ogarniającemu ich podnieceniu. Wszystko było dla nich wciąż nowe i intensywne.
- Możesz mocniej - wyszeptał Max. To właśnie w takich momentach czuł miłość Isaaca. W jego delikatności, czułości. Brunet nigdy nie sprawił mu niepotrzebnego bólu. Ruchy perkusisty stały się bardziej zdecydowane i głębsze, ale wciąż kontrolowane. Max czuł jak drżą mu ręce,  pod naporem jego ciała i Isaaca. Brunet czując, że jest bardzo blisko, zaczął pieścić Maxa dłonią. Jego jęki były coraz głośniejsze. Kiedy kochał się z Isaaciem, tracił nad sobą kontrolę. Brunet poczuł, jak ciało kochanka drży. Max uniósł głowę z zaciśniętymi powiekami i głośno krzyknął. Ciepła ciecz zalała dłoń perkusisty. Po kilku ruchach, Isaaca opadł na ciało ukochanego i doszedł z głośnym jękiem. Przytulił Maxa, który drżał od kafelkowej podłogi.
- O boże, przepraszam - rozległ się nagle w kuchni głos Adma - Drzwi były otwarte, pukałem. Ja...- Lambert wycofał się do salonu. Usłyszał tylko śmiech chłopaków i ciche wyznanie miłości Maxa. Brunet po chwili wyszedł się z nim przywitać. Adam trochę czerwony na twarzy, próbował ukryć zażenowanie.
- Wybacz, ale ręki ci nie podam - powiedział spoglądając na dłoń Isaaca, na której widniały ślady kuchennej zabawy.
- Zrobię kawę - krzyknął Max, zapewne próbując odwleć moment spotkania z Adamem, po tej niezręcznej sytuacji.
- Cieszę się, że przyjechałeś - powiedział Isaac, myjąc dłonie w łazience - Jak się trzymasz?
Adam tylko westchnął i wzruszył ramionami - Nijak - odpowiedział - Isaac, chce żebyś mi pomógł. Muszę odzyskać Tommy'ego. Nie wiem jeszcze jak, ale muszę. Chce żebyś pojechał ze mną do prawnika. Wiem, że zawracam ci głowę , ale...
Isaac bez słowa podszedł do niego i przytulił. Lambert potrzebował tego. Ostatnio zbliżył się z brunetem - Zrobię i pojadę gdzie będziesz chciał. Dla mnie odzyskanie Raffiego jest teraz najważniejsze.
- Dziękuję ci - wyszeptał wokalista, a jego dłonie zacisnęły się na koszulce  perkusisty.
- Co zamierzasz ? - zapytał brunet.
- Chce pojechać do prawnika i zapytać, co mogę  w tej sprawie zdziałać, a potem pojadę do ośrodka, do Erica i porozmawiam z nim. Nie wiem, będę go błagał, prosił, zrobię wszystko, ale będzie musiał mi pozwolić zobaczyć Tommy'ego.
- Ok, zaraz się ubiorę i możemy jechać.
Max postawił kawę na stole, a Isaac wyszedł do sypialni.
- Dzięki - rzekł Lambert i wziął kubek z aromatycznym napojem - I jeszcze raz przepraszam.
Blondy zaczerwienił się delikatnie - Zdarza się - powiedział z uśmiechem.
Wokalista westchnął - Zazdroszczę wam.
- Nie martw się, jeszcze nie raz zaliczysz z Tommy nie jedną podłogę.
Czarnowłosy zaśmiał się. Chciał wierzyć w słowa blondyna.

- Nie wygląda to dobrze - powiedział prawnik.
Adam spuścił głowę i zacisnął usta.
- Ale nie jest też beznadziejnie - dodał mężczyzna - Na pana korzyść przemawia fakt, że bracia przez lata nie utrzymywali ze sobą kontaktów i żyli w konflikcie. Można też podważyć motywy działania pana Erica Ratliffa, sugerując, że wziął barat pod opiekę ze względu na jego pieniądze.
- Ale oddał mi klucze od domu. Gdyby to robił dla pieniędzy, nie zachowałby się tak.
- Akt notarialny kupna domu jest na pana Tommy'ego i na pana. W tej sytuacji rodzina nie ma prawa do tego domu.
- Więc co teraz mam zrobić?
- Musi pan zabrać dwóch świadków, którzy potwierdzą pana związek z panem Ratliffem. Muszą wykazać, że łączyła was prawdziwa więź, rokująca na przyszłość. Przydadzą się wspólne zdjęcia, filmy, jakieś pamiątki. Wszystko, co by wskazywało, że byliście ze sobą bardzo blisko i, że obaj chcieliście tej relacji i o nią zabiegaliście. Koniecznie też musi pan stworzyć w domu odpowiednie warunku do opieki nad partnerem.   Łazienka dla niepełnoprawnych, odpowiednie łóżko i sprzęt medyczny.Przydałaby się pomoc w postaci pielęgniarki. W tym czasie ja skieruję sprawę do sądu i wyślę powiadomienie do pana Erica.
- Panie Lewis, mam szansę żeby go odzyskać?
- Zrobimy wszystko co się da. Wiele też zależy od tego co przygotuje prawnik pana Ratliffa. Czy jest coś czym mógłby nas zaskoczyć?
- Raczej nie - powiedział Adam.
- A teraz możemy coś zrobić, żeby go zmusić, by pozwolił nam zobaczyć Tommy'ego ? - zapytał Isaac.
- Musiałby wyrazić na to zgodę dobrowolnie. Ale zalecałby nie kontaktować się z nim do czasu rozpoczęcia sprawy.
- Czyli ile? - głos Adma zdradzał jego zdenerwowanie.
- Myślę, że około dwóch, trzech tygodni. W tym czasie musi pan wszystko przygotować, łącznie z domem.
- Boże...- jęknął wokalista. Brunet położył mu dłoń na ramieniu.
- Damy radę - powiedział Isaac - Ja chciałbym zeznawać jako świadek. Tommy jest moim przyjacielem, dobrze znam jego relację z Adamem.
- Dobrze - powiedział prawnik - Będę was informował na bieżąco.
Lambert podał mu rękę i podziękował.

Kiedy wsiedli do samochodu, wokalista cicho jęknął. Poczuł teraz ten ciężar, związany z czekającą go rozłąką z Tommy. Potrzebował teraz dużo sił, a brak blondyna wyczerpywał go bezgranicznie. Isaac obserwował go chwilę, widząc jak odpływa gdzieś myślami, a jego dłonie zaciskają się na kierownicy. Poczuł z nim dziwą więź, opartą na utracie bliskiej osoby.
- Chcę ci we wszystkim pomóc - wyszeptał brunet - Co mam zrobić, czego potrzebujesz?
- Bliskości - powiedział Adam i spojrzał na perkusistę.
- Jestem przy tobie.
- Wiem, ale nie takiej bliskości potrzebuję. Chce zatracić się na chwilę, zapomnieć.
- To może pojedzmy do waszego nowego domu i śpijmy się do nieprzytomności.
- I pieprzmy do białego rana.
Isaac wstrzymał oddech. Powinien od razu zareagować jakoś, ale milczał.
- Udamy, że tego nie powiedziałeś.
- Przepraszam...bez niego głupieje. A kiedy patrzę na ciebie, czasem widzę jego. Jesteś mu tak bliski.
Perkusista wiedział, że to tylko puste słowa, a Lambert jest zagubiony.
- I byłbyś w stanie się ze mną przestać? - zapytał.
Wokalista pokiwał przecząco głową.
- To dobrze, bo nie potrafiłbym ci odmówić - rzekł Isaac - Nie wracajmy już nigdy do tego tematu.
- Ale mam do ciebie, prośbę. Jeśli to możliwe, zamieszkaj ze mną w tym domu na czas tego remontu. Nie chce być tam sam. Możesz przyjechać z Maxem.
- Przyda nam się mała rozłąka.
- Coś nie tak?
- Nie po prostu...tak jak ty, bez Tommy'ego głupieje.
Obaj się zaśmiali i ruszyli w kierunku nowego domu chłopaków.

Kiedy Adam zaparkował koło drewnianego budynku cicho westchnął. Wspomniał tą chwilę, kiedy był tu z Tommym i opowiadał mu o Robercie. Wtedy też blondyn obiecał mu, że nigdy go nie zostawi. Nie dotrzymał słowa. Brunet nie ponaglał Lamberta. Chciał by sam zdecydował, kiedy wysiądzie z samochodu i wejdzie do domu.
- Adam?
- Przepraszam zamyśliłem się. Chodź, bo zamarzniemy oboje.
Wokalistę zaskoczył wygląd domu. Spodziewał się, że będzie całkowicie pusty. Tommy jednak pomyślał o meblach i drobiazgach. W salonie był kominek, na którym stały ich zdjęcia. Blondyn i Leia postarali się, by wszystko było idealne. Lambert powoli zaglądał do kolejnych pomieszczeń. Ogromna łazienka z wanną, mały pokój do pracy na tekstami i piosnkami. Biblioteczka z książkami i płytami ich ulubionych wykonawców. Na samym końcu wokalista trafił do ich wspólnej sypialni. W centralnym punkcie stało duże, drewniane łóżku. Adam uśmiechnął się, myśląc o tym co mogłoby się w nim dziać. Ale po chwili znów poczuł falę smutku.Czy kiedykolwiek zasnę przy nim tutaj?...Pomyślał i cicho westchnął. Dłoń Isaaca spoczęła na jego ramieniu.
- Pięknie tu - powiedział - Tak w waszym stylu.
- Nie mogę uwierzyć, że on kupił ten dom.
- Kocha cię - dodał perkusista i poklepał Adama - Szkoda, że trzeba będzie teraz zmienić tak wiele rzeczy.
- Zrobię wszystko, by było mu tu dobrze. Zastanówmy się co i jak trzeba przebudować.
Cały wieczór siedzieli przy kominku i rozmawiali. Pili czerwone wino i rysowali na kartkach swoje koncepcję zmian.
- A to co? Po ci tu ten mały pokój?
Adam wziął łyk wina i spojrzał na bruneta - Dla ciebie.
Perkusista delikatnie chrząknął - Dla mnie?
- Nie mam się co oszukiwać - zaśmiał się czarnowłosy - Nigdy się ciebie nie pozbędę z mojego życia, więc pomyślałem, że pokój dla ciebie musi być. Chyba nie masz zamiaru dzielić z nami sypialni, jak będziesz do nas przyjeżdżał ?
Isaac uśmiechnął się.
- Posłuchaj, jesteś dla Tommy'ego bardzo ważny. Od jakiegoś czasu dla mnie też stałeś się kimś wyjątkowym. Dziękuję ci za wszystko, za to, że mnie wspierasz, pomagasz mi mimo, że czasem między nami było różnie. Ten pokój to taki symbol, że zawsze będziesz częścią naszego życia.
Brunet nie wiedział co powiedzieć. Przysunął się bliżej Adam i mocno go objął - To ja ci dziękuję - wyszeptał, a po jego policzkach spłynęły łzy .

- Co on sobie wyobraża? - krzyczał zdenerwowany Eric, trzymając w dłoni wezwanie do sądu.
Jego żona stała i milczała. Dawno nie widziała męża w takim stanie.
- Eric, kochanie, zrozum go. On go kocha.
- Ja też. To mój brat, to chyba silniejsze więzy.
Kobieta tylko wzruszyła ramionami.
- On nic nie rozumie. Ja wiem, co to znaczy opiekować się kimś w takim stanie. Każdego dnia patrzyłem, jak matka poświęcała się dla ojca. Wiem też, jak on przez to cierpiał. Nie chciał, by ukochana kobieta podcierała mu tyłek, kąpała i karmiła. Widział, jak to ją wyniszczało każdego dnia. Myślisz, że Tommy, by tego chciał dla Adama ? Nie, moja droga. A wiesz skąd to wiem? Tommy napisał list, który zostawił u swojego prawnika. Napisał do mnie. Prosił mnie o wybaczenie i, że sam wybacza mi. Dał mi wskazówki, co mam zrobić, jeśli się okaże, że choruje na to samo co tata. Wiedział, że tylko ja mogę go zrozumieć. I co mam teraz iść do sądu i powiedzieć Adamowi, że to decyzja mojego brata, że nie chce z nim być ?Nawet ja nie jestem takim sukinsynem. Muszę to rozegrać inaczej. Udowodnić, że między nimi nie zawsze było idealnie. Znaleźć coś na Adama.
- Myślę, że mogę ci pomóc - powiedziała kobieta - Ostatnio dużo czytałam o Adamie i Tommy. Jakiś czas temu Lambert go zdradził z jakimś Finem, po koncercie. Może można to jakoś wykorzystać?
- Kocham cię - powiedział Eric i ucałował kobietę.

sobota, 1 grudnia 2012

50. Utracony sens życia

Przepraszam za tak długie przerwy, ale doskwiera mi brak czasu i weny. Ale będę się starała pisać regularnie. Na początek chce zachęcić wszystkich do czytania dwóch nowych opowiadań Adommy. Pierwsze to tłumaczenie opowiadania ''Neverland'' autorstwa Bee a drugie to opowiadanie własne Agnes May ''Menage a trois''. Oba zrobiły na mnie duże wrażenie.Fajnie, że wciąż ktoś sięga po tą tematykę.Bardzo dziękuję May za dedykację jej dzieła i Serenity za ostatni komentarz. Wszystkie wasze opinie wiele dla mnie znaczą.

W mojej głowie ostatnio zrodził się pomysł na nowe opowiadanie Adommy, ale zacznę je publikować dopiero po zakończeniu tego. Na razie spisuję je w swoim zeszyciku. Postanowiła umieścić jego fragment, ciekawe jakie będą wasze wrażenia.
'' Lubi pan świeczki, panie Lambert - słowa blondyna zabrzmiały bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. Ich ciepłe światło dobiegało z każdego rogu pokoju, więc fakt ten wydał mu się oczywisty.
Czarnowłosy nalał czerwone wino do kieliszków i podał jeden Tommy'emu.
- Fascynują mnie - opowiedział czarnowłosy - Potrafią dać przyjemne światło i delikatne ciepło, ale kiedy zbyt mocno się do nich zbliży dłoń, można się sparzyć. Podobnie jest z niektórymi ludźmi.
Tommy nic nie odpowiedział .Upił łyk wina. Adam złapał go za dłoń, co wywołało u niego zdziwienie. Zaczął szybciej oddychać, gdy napotkał chłodne, niebieskie spojrzenie. Czuł jak jego oddech zaczyna dorównywać tempem biciu serca. Lambert wziął jedną ze świeczek i delikatnie przechylił ją nad jego dłonią. Gorący wosk pod postacią kilku kropel opadł na jasną skórę. Tommy syknął i szarpnął ręką.
- Proszę mi uwierzyć w innych okolicznościach mogłoby być to całkiem przyjemne - powiedział Adam, delikatnie zagryzając dolną wargę. Blondyn poczuł jak jego twarz oblewa się rumieńcem. Ten mężczyzna  zaczynał go fascynować. Dlatego nie wiedząc czemu, zadał kolejne pytanie, które mogło wiele zmienić.
- Jakie okoliczności ma pan na myśli?
Chłodne, niebieskie tęczówki nagle się ożywiły, przybierając barwę letniego, burzowego nieba.
- Jeśli będziesz chciał, kiedyś z chęcią ci je pokaże - usłyszał w odpowiedzi. ''

To taki mały fragment, mam nadzieję,że nie wyszło najgorzej. Pozdrawiam wszystkim i zapraszam na kolejny odcinek .



- Adam może pójdziemy na obiad? Kiedy ostatnio jadłeś? - zapytał Isaac. Wokalista tylko wzruszył ramionami.
- Tak nie można. Musisz jeść, spać, kąpać się. Poprosiłem twoją mamę, żeby przywiozła trochę twoich ubrań. Są u mnie w mieszkaniu. Na czas pobytu Tommy'ego w szpitalu będziesz mieszkał u mnie. Nie możesz spędzać po kilka godzin w samochodzie, krążąc między domem a szpitalem.
- Ja nie mogę Isaac - powiedział Lambert.
- Bez dyskusji. Chce ci pomóc, obiecałem ci, że będę przy tobie.
- Może wynajmę jakieś mieszkanie, nie chce ci robić kłopotu. I nie sądzę, żeby Max był tym zachwycony.
- Rozmawiałem z nim wczoraj. Wszystko załatwione. Po za tym nie możesz być teraz sam.
Adam pokiwał głową. Jego wzrok wciąż był skupiony na twarzy blondyna. Jedyne czego teraz pragnął, to by te zamknięte powieki otworzyły się a on mógł utonąć w miodowym spojrzeniu ukochanego.
Brunet podszedł bliżej łóżka i spojrzał na kartę pacjenta.

Dzień 1-Gorączka 40'C, 140/180, podano hydrokortyzon i dimetryzon.
Dzień 4 - Gorączka 39'C, 140/190, leki te same, dializa
Dzień 8- Gorączka 39'C, 135/180, leki te same+ przeciwzakrzepowie, dializa.
Dzień 12- Gorączka 38,5'C, - 120/170, leki te same, dializa
Dzień 14 - Gorączka 37'C, 120/165, te same leki, dializa, Oxodilon 50 ml- lek dla pacjentów przed transplantacją.
-Jednak będzie potrzebował przeszczepu? - zapytał zaniepokojony.
- Lekarze jeszcze nie są pewni, ale wolą, by organizm był w razie czego przygotowany na przyjęcie nowego organu. Za kilka dni lekarz zleci mi i tobie badania na zgodność tkankową.
Brunet westchnął - Rozmawiałeś z Ericiem?
- Nie chce go widzieć. Nie chce pomóc bratu, to niech się lepiej tu nie pokazuje. Z lekarzami kontaktuje się telefonicznie.
- Przykro mi.
- Nie wiem co robić.To czekanie mnie dobija. Nikt nic konkretnego nie wiem. Czy on się w ogóle obudzi? Czy paraliż ustąpi ? Czy on...
- Nie myśl o tym.
- Muszę, Isaac. Muszę się przygotować na każdą ewentualność, bo inaczej pęknie mi serce.
Brunet podszedł bliżej niego i ukląkł. Położył mu rękę na kolanie.
- Pojedź ze mną teraz do domu. Proszę cię. Nie możesz przespać kolejnej nocy na szpitalnym krześle.
Lambert zmarszczył brwi i westchnął - Dobrze - nachylił się powoli i delikatnie ucałował Tommy'ego - Do jutra kochanie.

Kiedy weszli do mieszkania, w powietrzu unosił się zapach kolacji.
- Witaj Adam - powiedział Max, po czym podszedł do bruneta i go pocałował. Kiedy go widział jego zielone oczy, aż skrzyły.
- Zrobiłem wam pizze na kolację. Lodówka jest pełna, mam nadzieję, że kupiłem też to co i ty lubisz jeść - powiedział zwracając się do czarnowłosego. Adam uśmiechnął się. Kątem oka zauważył dwie walizki.
- Wjeżdżasz? - zapytał blondyna.
- Tak na dwa tygodnie. Jestem makijażystą w spektaklu. Ruszają teraz w trasę po stanach, więc i ja muszę jechać. Taka praca - powiedział i cicho westchnął.
Max podszedł do Isaaca i wtulił się w niego - Będę tęsknić. Informuj mnie codziennie o stanie Tommy'ego.
- Dobrze. Uważaj na siebie, skarbie - odpowiedział i pocałował go czule.
- Ok, dbajcie o siebie chłopaki, oczywiście w granicach normy - zaśmiał się Max - Muszę uciekać, taksówka na mnie czeka. Pa. Kocham cię - rzucił jeszcze w stronę bruneta i wyszedł.

Adam ściągnął buty i kurtkę. Wszedł do salonu i usiadł na kanapie.
- Ale u ciebie czysto - stwierdził.
- Max posprzątał. To cudowny chłopak. Bardzo o mnie dba. Pewnie pokój dla ciebie też przygotował.
Isaac otworzył drzwi od małego gościnnego pokoju. Na łóżku leżała świeża pościel i ręczniki. Wszystko czekało na Adama. Nawet jego ubrania były złożone i schowane w szafkach.
- Jest chodzącym ideałem - stwierdził Lambert.
- Mi się wydaję, że to przyzwyczajenie z domu dziecka i rodzin zastępczych. Zawsze się bardzo starał, by jego pokój był czysty a on grzeczny, by nowi rodzice tylko go nie oddali. Przynosiło to różne skutki. On chyba myśli, że jak nie będzie się starał to ja też go zostawię. Trudno mu uwierzyć, że mogę go po prostu kochać za to, że jest.
- To smutne - powiedział Adam.
Isaac westchnął - Pójdę po pizze i talerze. W rogu jest barek. Obsłuż się.
Dobry, mocny drink był tym czego wokalista potrzebował. Nalewając whisky jego wzrok przykuły zdjęcia wiszące na ścianach. Parę rodzinnych fotografii, ale i zdjęcia z Glam Nation Tour. Jego wzrok przykuło zdjęcie ze śmiejącym się Tommym. Wokalista przejechał delikatnie palcem o szklanej ramce.
- Tęsknie za jego uśmiechem - powiedział do bruneta, który stawiał na stole kolację.
- Ja też - odpowiedział Isaac - Poczekaj, mam pomysł. Podszedł do pułki z płytami DVD i zaczął coś w nich szukać. Wyciągnął jakąś płytę i włożył do odtwarzacza. Na szklanym ekranie pojawił się Tommy z butelką wina. Trochę się chwiał na nogach i robił głupie miny do kamery, śmiejąc się przy tym głośno.
- To z Francji - powiedział Isaac - Zaprosiliśmy chłopaków do siebie. Tommy i Alain wygłupiali się cały wieczór.
Lambert buchnął śmiechem widząc, jak blondyn wdrapuje się na plecy swojego towarzysza. Wino wylewa się na dywan.
- Wio koniku - krzyczy Tommy - Zawieś mnie do mojego Adasia .
Uśmiech nie schodzi mu z ust. Po chwili obaj się przewracają, kulając się ze śmiechu.

Tak spędzali następne cztery wieczory. Oni dwaj, whisky i nagrania DVD. Kolejne filmiki wywoływały śmiech, czasem wzruszenie. Adam najmocniej reagował na śmiech Tommy'ego. Na jednym z ujęć widać było Isaaca i Tommy'ego na wierzy Eiffela. Blondyn delikatnie wtulał się w bruneta, a on gładził jego plecy. Lambert cicho chrząknął, spoglądając na perkusistę.
- To było po twojej...wizycie w Finlandii. Był wtedy załamany i bardziej skory do czułości.
Wokalista westchnął, ale nic nie odpowiedział. Wciąż wpatrywał się w ekran.
- Jeszcze usłyszymy jego śmiech na żywo - powiedział Isaac, widząc minę wokalisty. Położył mu dłoń na udzie. Alkohol krążący w żyłach pozwalał mu na takie gesty.
- Wiem, tylko tak bardzo bym chciał, by to było już teraz.
- Hej, nie czas na rozżalanie się. Mówiłem żebyśmy tyle nie pili - powiedział Isaac - Wykąp się i idź spać.
- Mogę jeszcze z tobą posiedzieć? Nie chce być sam. Wystarczająco czuję się samotny, gdy go nie ma wśród nas - Procenty sprawiały, że stawał się bardzo szczery.
- Mogę ci jakoś pomóc?
Niebieskie tęczówki spojrzały na bruneta - Mógłbyś sprawić, że chodź na chwilę o wszystkim zapomnę.
Isaac nie wiedział jak rozumieć jego słowa. Poczuł się dziwnie, ale odruchowo dotknął jego twarzy.
- Zabrzmiałeś jakbyś proponował mi seks - zaśmiał się perkusista, ale po chwili się zarumienił, uświadamiając sobie jak to źle zabrzmiało.
- Kiedy kocham się z Tommym zapominam o całym świecie. Liczy się tylko on i chwila. Przy nim czasem zapominam jak się oddycha.
- Ja dopiero poznaję tą stronę męsko-męskiego związku. Czasem trudno mi ujarzmić Maxa.
Obaj zaczęli się śmiać, chodź wiedzieli, że ich rozmowa nie bez powodu zeszła na ten temat.Obaj czuli się samotni, spragnieni i kompletnie pijani. Obaj chcieli zapomnieć.
- Zrobiłbym wiele, byś na chwilę oderwał się od tego, ale nie mogę ci tego dać. Chciałbym, ale nie mogę.
Adam powoli przysunął się bliżej niego. Delikatnie dotknął jego twarzy - Macie taki sam kolor tęczówek - wyszeptał. Chwilę wpatrywali się w swoje oczy. Odurzeni alkoholem i pragnieniami. Wokalista delikatnie zbliżył swoje usta do warg Isaaca. Brunet chwilę się wahał, po czym ich usta się złączyły. To był krótki, subtelny pocałunek.
- Dziękuję ci za wszystko - powiedział Adam - Chyba dotarliśmy do mety dzisiejszego wieczoru. Pójdę już spać.
Isaac pokiwał głową. Nie protestował, niczego nie próbował tłumaczyć. Kiedy Lambert zniknął za drzwiami sypialni, zacisnął powieki czując ogarniający go smutek i samotność.

Adam rozebrał się w wsunął pod delikatną, bawełnianą pościel. Pachniała kwiatowym płynem do płukania. Nie miał siły płakać, złościć się. Jedynie co czuł to pustka i samotność. Po chwili usłyszał jak drzwi do sypialni się otwierają. Łóżko ugięło się pod ciężarem drugiego ciała. Ciepłe dłonie oplotły go w pasie.
- Tyle mogę dla ciebie zrobić, dla nas...- wyszeptał Isaac.

- O Boże - krzyknęła Brook , stojąc w progu sypialni. Jej głos obudził wtulonych w siebie mężczyzn.
- A was pogięło? - mówiła nerwowo dalej - Trzy tygodnie bez Tommy'ego a wy lądujecie ze sobą w łóżku?
- To nie tak - zaczął mówić Adam - My tylko...
- Gówno mnie to obchodzi, to nie mi będzie się tłumaczyć. Dzwonię do was od rana.
Mężczyźni chcieli wstać, ale wtedy uświadomili sobie, że są nadzy.
- Dam wam chwilę gołąbeczki - powiedziała kobieta i wyszła.

- Stało się coś? - zapytał Adam, zapinając ciemne jeansy. Brook była purpurowa na twarzy - Tommy odzyskał przytomność - powiedziała.
Oczy Adma rozbłysły znajomym blaskem a na ustach pojawił się uśmiech.
- Na reszcie - powiedział i w dziwnym odruchu przytulił Isaaca.
- Adam, ale poczekaj...On jest dalej sparaliżowany. Nic nie mówi, sam nie je. Po prostu otworzył oczy i samodzielnie oddycha.
- Ale jest świadomy to najważniejsze.
Brook wciąż miała ponurą minę.
- Nie cieszysz się ? - spytał czarnowłosy, trochę zdenerwowany jej zachowaniem.
Kobieta zalał się łzami - Będziesz musiał się z nim pożegnać - zaczęła mówić przez łzy.
Wokalista stanął przed nią jak wryty - Jak to pożegnać, co ty pieprzysz? Brook gadaj do cholery.
- Adam , zostaw ją - powiedział Isaac - Brook usiądź. Już dobrze. Powiedz nam co się stało?
Kobieta wzięła kilka oddechów. Dłonie jej się trzęsły - Do szpitala przyjechał Eric. Powiedział, że chce zabrać Tommy'ego ze szpitala, skoro opieka medyczna nie jest mu już potrzebna. Nerki zaczęły pracować, a wszystkie parametry są w normie.Usłyszałam jego rozmowę z lekarzami. Kiedy wyszedł z gabinetu zrobiłam mu awanturę, że nie ma prawa, że ty się zaopiekujesz Tommym. A on spojrzał na mnie takim dziwnym wzrokiem. Jakby chciał płakać, ale po chwili znów jego spojrzenie było chłodne. Powiedział mi, że tak będzie lepiej, bo on wie czego chciałby Tommy. Kazał mi ci przekazać byś przyjechał się pożegnać.

Adam poczuł jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Zsunął się wzdłuż ściany, siadając gwałtownie na podłodze. Ból, który poczuł w sercu zaczął rozlewać się na całe jego ciało, wprowadzając go w otumanienie. Słowa Brook, dudniły w jego głowie, a ich sens doprowadzał go do obłędu. Isaac usiadł obok niego - Adam, dobrze się czujesz ?- wokalista nie zareagował. Jego oczy stały się puste.
- Czy on może to zrobić? - zapytał Isaac kobietę.
- Rozmawiałam z lekarzem. Jest jego bratem, więc ma do tego prawo.
Isaac uderzył pięścią w podłogę - Adam, wstań. Jedziemy do szpitala.
Po chwili cała trójka jechała czarnym vanem do szpitala. Czarnowłosy patrzył tępo przez szybę. Jakby już nie był częścią tego świata. Nie przynależał do nikogo. Ból jaki odczuwał pulsował w każdej komórce jego ciała.

Kiedy weszli do pokoju Tommy'ego, Eric pakował jego rzeczy z szafek.
- Dlaczego mi to robisz ? - zapytał Adam, ze łzami w oczach - Dlaczego chcesz mi go odebrać, jedyną osobę, którą kocham, sens mojej egzystencji? Dlaczego?
- Tak będzie lepiej Adam. Uwierz mi - odpowiedział chłodno Eric.
- Lepiej dla kogo ? Dla ciebie? Chcesz jego pieniędzy? Przecież nie robisz tego z miłości do niego - zaczął mówić głośniej wokalista.
- Nie obrażaj mnie. Mam prawo zapewnić mu opiekę jaką uważam za słuszną. Karetka na nas czeka. Proszę, pożegnajcie się - powiedział i wyszedł nim wszyscy zobaczyliby łzy w jego oczach.

Adam klęknął przy łóżku Tommy'ego - Błagam cię, ocknij się, powiedź coś. On nie może mi ciebie zabrać. Tommy proszę, powiedź, że chcesz zostać ze mną. Zaopiekuję się tobą, kocham cię.
Po policzkach blondyna spłynęły łzy, ale była to jedyna reakcja na słowa ukochanego.
- Boże...
Isaac klęknął przy Adamie - Pójdziemy do sądu, będziemy walczyć o niego. Adam nie stracisz go - próbował uspokoić wokalistę. Do czarnowłosego nie docierały żadne jego słowa.
Isaac wstał  i nachylił się nad Tommy. Pocałował go w czoło. Kilka jego łez spadło na jasną skórę - Chodź Brook, dajmy im się pożegnać.

Nagle Adam został sam, w pokoju wypełnionym bolesną ciszą. Wstał powoli i położył się obok ukochanego. Objął jego bezwładne ciało. Milczał. Jego ciche szlochanie zastępowało słowa. Pragnął, by to był tylko zły sen. Żeby zaraz ktoś nim potrząsnął i obudził z tego koszmaru. Ale tak chwila nie nadchodziła.
- Nie pożegnam się z tobą, bo nie potrafię. Nie wiem jeszcze jak, ale cię odzyskam. Poruszę niebo i ziemię, ale wrócisz do mnie. Za bardzo cię kocham, bym mógł bez ciebie żyć - wyszeptał.
Potem czas stanął w miejscu. Liczyła się tylko ta chwila. Chciał żeby trwała wiecznie.

Do sali wszedł Isaac. Miał załzawione oczy - Adam, już czas.
Dłonie mężczyzny zacisnęły się na ubraniu blondyna .Nie chciał wypuścić go ze swoich objęć.
- Proszę cię - wyszeptał brunet. Adam kilkakrotnie pocałował różowe usta ukochanego. Chciał zapamiętać ich smak na zawsze.
Dwóch pielęgniarzy przełożyło Tommy'ego na wózek inwalidzki.
- Mogę go odwieść do karetki? - zapytał Adam. Eric pokiwał głową. Adam położył dłonie na gumowych rączkach wózka. Wziął kilka oddechów. Nie potrafił postawić pierwszego kroku. Isaac położył mu rękę na ramieniu - Chodź - powiedział.

To była najdłuższa i najtrudniejsza trasa w jego życiu. Długi szpitalny korytarz, winda, znów korytarz i wyjście. Zimne, grudniowe powietrze uderzyło w twarz mężczyzn. W tej chwili znów byli trójką  przyjaciół, połączonych w dziwnym układzie uczuć i emocji.
- To dla ciebie - powiedział Eric i dał Adamowi komplet kluczy.
- Co to jest? - zapytał wokalista.
- Miejsce, gdzie on zawsze będzie przy tobie.
- Kiedy będę mógł go zobaczyć? Dokąd go zbierasz?
Ale Eric nie odpowiedział, tylko wsiadł do samochodu.

Pielęgniarze wsunęli Tommy'ego na noszach do karetki. Eric usiadł obok niego. Widział łzy spływające po jego policzkach. W głowie blondyna rozlegały się trzy słowa " Przepraszam cię, kochanie".
Eric ścisnął dłoń brata. Dla nich dwóch to była trudna sytuacja.
Kiedy karetka zaczęła odjeżdżać, Adam kilka razy krzyknął "Nie, błagam, nie" i upadł na kolana. Zawalił mu się cały świat.