sobota, 4 maja 2013

54. Obudziłeś mnie...

Kochani to w sumie ostatni odcinek. To dziwne uczucie, kończyć tą historię. Zaczęłam ją pisać równo rok temu, więc już najwyższa pora zamknąć ten etap. Moje pierwsze opowiadanie, w czasie, którego tak wiele się nauczyłam. Zawsze będzie tym wyjątkowym, choć tak bardzo niedoskonałym.

Dedykuje to opowiadanie wszystkim, którzy byli ze mną, motywowali mnie, wspierali. Bez Was nie ukończyłabym tego opowiadania. Wasze komentarze dodawały mi sił do pisania. To wspaniałe móc się dzielić z innymi swoją miłością do Adommy.

Ten odcinek miał być troszkę inny, ale wyszło co wyszło. Przepraszam za błędy, ale pisząc go emocje brały górę. W końcu to moje pożegnanie.

Szczególnie dziękuje Agnes, za wszystko kochana. Byłaś ze mną od początku...







Od powrotu Tommy'ego do domu minęły już trzy miesiące. Adam świetnie sobie radził z opieką nad nim. Wszystko było idealnie zaplanowane. Czas jedzenia, spacery, kąpiele. Czarnowłosy poświęcił się ukochanemu całkowicie. Wzbudzało to podziw u jego rodziny i przyjaciół. Tylko Isaac, który czasem słyszał jak Lambert płacze w swojej sypialni wiedział, że nie wszystko jest takie kolorowe.Opieka nad Tommym wymagała wielu wyrzeczeń. Wokalista musiał pokonać czasem wstyd, pewne opory. Czuł wielki ból w sercu, kiedy po policzkach ukochanego spływały łzy, kiedy go przebierał, kąpał i dbał o jego higienę. Adam wiedział jak blondyn zapatrywał się na opiekę jego matki nad ojcem, jak ten czuł się upokorzony. Czasami wokalista zastanawiał się czy Ratliff czuje to samo. Jego łzy były odpowiedzią.
 Ostatnie dwie noce Isaac spędził przy nim. Obejmował go czule a Adam tylko szlochał. W głębi gdzieś umierała jakaś jego część. Przestał pisać, tworzyć, grać. Umierał jako artysta.

- Dziś twoja mama ma przywieść zakupy. Ja skoczę po piwo i whisky.
Isaac spojrzał na czarnowłosego, który trzymając kubek z aromatyczną kawą, zdawał się być w innej czasoprzestrzeni.
- Adam, pamiętasz, że dziś mamy gości? - zapytał brunet.
- Tak - odpowiedział Lambert, delikatnie się ożywiając - Mam nadzieję, że Tommy dobrze zareaguje na ich wizytę. Czas wracać do normalności.
- A właśnie, skoro już o tym mowa, wczoraj dzwonił dyrektor ośrodka w sprawie tego koncertu co mu obiecałeś...
- Bez niego nie gram - przerwał mu wokalista, ucinając tym samym rozmowę.

- Mamo, dziesięć osób, rozumiesz, dziesięć osób - powtarzał Adam, patrząc na wciąż przynoszone z auta zakupy - Tym to bym pół San Diego wykarmił.
- Nie przesadzaj, to pierwsza wasza kolacja, więc niczego nie może zabraknąć - skwitowała krótko lament syna.
- Trzeba było kupić beczkę whisky, ale nie tonę sałaty - zaśmiał się Lambert. Jego rodzicielka też uległa sarkastycznej uwadze.
Po chwili w kuchni zaczął rozchodzić się przyjemny zapach szykowanych potraw.

- Przyjechał Eric z rodziną - krzyknął Isaac.
Adam podszedł do niego i obaj przyglądali się uśmiechniętej rodzince.To była niezwykła chwila. Adam położył ręką na ramieniu przyjaciela, a ten objął go w pasie. Przywykli do takich czułych gestów wobec siebie, dowodów przyjaźni ale i pewnej bliskości. Lambert poczuł jak dłoń bruneta zaciska się na jego koszulce, kiedy przy domu zaparkował czarny Land Rover.
- Zaprosiłeś Maxa...- wyszeptał brunet. Wokalista delikatnie pocałował go w czoło.
- To członek zespołu, po za tym...
- Dziękuję - powiedział perkusista i na chwilę przytulił przyjaciela.
- Starczy tych czułości. Idź po Tommy'ego a ja przywitam gości.
Carpenter uśmiechnął się i ruszył w stronę pokoju blondyna, zabierając po drodze specjalistyczny wózek inwalidzki.

- Eric - powiedział Adam z uśmiechem i na przywitanie, uścisnął mężczyznę -Bardzo się cieszę, że dotarliście.
- Mam dla wuja rysunki - krzyknęła Amy, pokazując plik kartek.
- Na pewno  mu się spodobają - odparł Lambert, głaszcząc dziewczynkę po policzku.
Machnął też ręką na przywitanie Maxa.
- Zaraz przyjdę -krzyknął zielonooki. Potrzebował chwili, by oswoić się z myślą, że za drzwiami tego domu spotka Isaaca.

Chwilę potem na twarzy Adam zagościł wyjątkowy uśmiech. Z samochodu wysiadł Neil. To było ich pierwsze spotkanie po za ośrodkiem. Mężczyźni stali dłuższą chwilę wpatrując się w siebie, by po chwili połączyć się w braterskim uścisku. Wokalista westchnął czują, że już wszystkie najbliższe mu osoby ma przy sobie.

Wieczorem wszyscy już siedzieli w salonie. Atmosfera była świetna. Członkowie zespołu wspominali dawne czasy. Wspólne koncerty, zabawne sytuacje.
Amy usiadła koło Tommy'ego, kładąc mu na kolanach rysunki. Coś cały czas mówiła do niego, pokazywał kolorowe dzieła. Brak reakcji z jego strony jakoś szczególnie jej nie przeszkadzał.  Adam zaśmiał się cicho, wodząc entuzjazm małej dziewczynki. Miał nadzieję, że gdzieś w głębi siebie, blondyn odczuwa radość z tego spotkania.
Issac wyszedł na chwilę na taras zaczerpnąć świeżego powietrza. Odwykł od gości i hałasu. Ostatnie miesiące spędził tylko z Adamem i Tommym. Wziął kolejny łyk whisky i cicho westchnął.
- Mogę ? - usłyszał ciepły głos Maxa.
- Jasne - odpowiedział z delikatnym uśmiechem - Co u ciebie?
- Dobrze - powiedział bez przekonania blondyn - Widzę, wy też sobie radzicie. Tommy świetnie wygląda.
- Tak, Adam bardzo dba o niego. Stara się, to cudowny facet.
Te słowa wywołały chwilową ciszę. Sztuczność rozmowy była zbyt oczywista.
- Cieszę się, że przyjechałeś - rzucił w końcu brunet.
Blondyn uśmiechnął się, a jego oczy zabłyszczały - Bałem się, że wiesz...no...Miałem cykora przed spotkaniem z tobą, nie wiedziałem jak to będzie.
- I jak jest? - zapytał badawczo perkusista. Max nie odpowiedział od razu. Zacisnął dłonie na barierce i cicho westchnął. Jego uczucia nie pozwalały mi na dłuższe milczenie.
- Jakbyś nigdy nie odszedł...
Brunet spojrzał na niego, czując uścisk w gardle - To ty odszedłeś...
- Bo pozwoliłeś mi na to...
Isaac postawił szklanką na barierce i podszedł niepewnie bliżej blondyna.
- Byłem głupi i...
- Kocham cię - wyszeptał Max i mocno go przytulił.
Isaac westchnął i objął go czule. Przymknął na chwilę oczy. Znów czuł ten przyjemny znajomy zapach, ciepło, bliskość. Nagle pusta, którą czuł gdzieś znikła. Jakby ktoś dołożył brakujący puzzel do układanki, sprawiając,że powstała idealna całość.
- Kocham cię - powiedział, rozkoszując się długo upragnioną chwilą.

- Adam zaśpiewaj coś - powiedział Monte.
Kilka kieliszków whisky dodało mu śmiałości.
- To świetny pomysł synu - dodała Leila. Nim Lambert zdążył zareagować, Isaac przyniósł gitarę Ratliffa. Przejechał palcami po jej strunach. Widok i dźwięk czerwonego Fendera wzruszył wokalistę.
Głos gdzieś uwiązł w gardle, dłonie zadrżały. Już dawno nie śpiewał. Wziął krzesło i usiadł koło ukochanego. Złapał go za rękę i wziął głęboki oddech.
Isaac zaczął grać. Wokalista szybko rozpoznał utwór. Zaczął cicho, niepewnie.

I saw a picture of you
Hanging in an empty hallway
I heard a voice that I knew
And I couldn't walk away
It took me back to the end
Of everything
I taste it all I taste it all
The tears again

Outside the rain's fallin' down
There's not a drop that hits me
Scream at the sky but no sound
Is leavin' my lips
It's like I can't even feel
After the way you touched me
I'm not asleep but I'm not awake...


Momentami głos mu się łamał a do oczu napływały łzy. Przez chwilę poczuł się, jak kilkanaście miesięcy wcześniej, kiedy w hotelowym pokoju razem z Tommym pisali ten tekst. Pili whisky, czasem beztrosko się uśmiechali, nieświadomi jeszcze uczuć, które już zadecydowały o ich wspólnej przyszłości.
Wszyscy słuchali go uważnie, wracając myślami do różnych chwil. Nieświadomi całkowicie walki jaka toczyła się w drobnym ciele. Krew zaczęła krążyć szybciej. Oddech przyspieszył, dorównując tempem biciu serca. Fala gorąca co chwile przeszywała chłodną skórę. Tęczówki rozbłysły miodową barwą. Nagle uczucie pustki, bezradności, wyobcowania zaczęło znikać, ustępować. Mózg wysyłam impulsy, ciało z nimi walczyło, ale przegrywało. Drobne palce zacisnęły się na dłoni bruneta. Płuca wypełniły powietrzem.
After the way you loved me...

Cichy szept wydobył się z ust blondyna a z oczu popłynęły łzy. Isaac przestał grać. Adam wpatrywał się w brązowe tęczówki. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, a twarz wyrażała niedowierzanie. Dłoń dotknęła drobnego policzka.
- Obudziłeś mnie - wyszeptał Tommy - Kocham cię.
Słowa tak wyczekiwane, tak przyjemnie brzmiące wypełniły głowę Adama. 
                                    

                                                                              EPILOG

Przyjemny kwiatowy zapach roznosił się w całym domu. Jeszcze nigdy nie było tu tyle świeżych bukietów. Chociaż w dniu ślubu Adama i Tommy'ego, ledwo może było przecisnąć się między wazonami. Ich zdjęcia ślubne wisiały na ścianach. Fotografie z podróży, koncertów wypełniały każdy skrawek. Na centralnej ścianę wisiało ich duże wspólne zdjęcie i trzy najważniejsze dla nich dokumenty- dowody adopcyjne ich dzieci. Długo zastanawiali się nad tą decyzją, ale Tommy miał tak silny instynkt ojcowski, że Adam nie mógł mu odmówić. Z chwilą pojawienia się pierwszego dziecka przekonał się, że to był idealny pomysł. Stworzyli razem wyjątkową rodzinę.

- Dziadku już pora - wyszeptała 18-letnia Paula.
Adam, już siwowłosy mężczyzna, siedział na swoim łóżku. 
- Daj, pomogę ci założyć marynarkę - dodała .
Lambert uległ namowom wnuczki. To był dla niego najgorszy dzień w życiu. Trzy dni temu odszedł Tommy, a dziś miał go pochować. Była przy nim cała rodzina, ale on i tak czuł,że to co miał najcenniejsze odeszło bezpowrotnie. Wciąż wspominał ich wspólne chwilę, te dobre i złe, zastanawiając się, kiedy ten czas tak minął. Nie mógł pogodzić się ze śmiercią ukochanego i wiedział, że nigdy nie będzie potrafił.
- Dziadku musimy już iść- ponagliła go dziewczyna. Po chwili oboje wyszli z pokoju. Idąc długim korytarzem, Adam na nowo przeżywał ich wspólne życie. Wiszące płyty, nagrody pokazywały jak wiele razem osiągnęli , a ich wspólne zdjęcia z dziećmi, jak bardzo byli szczęśliwi. Pokonując tą drogę wokalista czuł, że jego życie było idealne. Cicho westchnął, kiedy zatrzymał się przy fotografii Tommy'ego z czerwoną gitarą. Przejechał po niej palcem i ze łzami w oczach opuścił dom.

Uroczystość odbyła się w gronie rodzinny i przyjaciół. Cały pogrzeb Isaac stał przy przyjacielu i trzymał go za rękę. Czuli ten sam ból, tą samą pustkę. Adam nie mógł pohamować łez.
 Wieczorem najbliższa rodzina zaczęła rozjeżdżać się do domów.
- Dziadku zostanę z tobą - powiedziała Paula.
- Nie moja droga, jedź do domu. Wiesz...chciałbym zostać sam - powiedział z trudem Lambert. Teraz słowo ''sam'' nabrało dla niego innego wydźwięku.
W domu zapanowała głucha cisza. Mężczyzna z trudem ściągnął garnitur i zmęczony położył się do łóżka. Przycisnął do piersi fotografię ukochanego i płakał. Dziękował w myślach swojemu sercu, że wybrało dla niego tak cudowną osobę, bo to uczucia zdecydowały za nich o ich wspólnej przyszłości.  Zamknął oczy a po policzkach spłynęły łzy. Ostatni oddech, ostatnie bicie serca....

wtorek, 19 lutego 2013

53.Odzyskane szczęście

Kochani, to jest przedostatni odcinek Kreatywności Uczuć. Mam wrażenie, że wszystkie wątki wyjaśniłam, ale w razie jakiś niedomówień, to proszę piszcie w komentarzach czego zabrakło a postaram się to ująć w następnym rozdziale. Mam nadzieję, że dzisiejszy odcinek was zadowoli. Pozdrawiam wszystkim i życzę miłej lektury.Rozdział nie sprawdzony z braku czasu.






Adam chodził nerwowo po pokoju. Kilka razy poprawiał poduszkę leżąca na łóżku i kołdrę, gładząc jej powierzchnię. Rozejrzał się dookoła. Przesunął o kilka milimetrów obrazek wiszący na ścianie, upewniając się, że wisi prosto. Wszystko musiało być idealne. Ten dzień miał być idealny.
Isaac podszedł do czarnowłosego i położył rękę na jego ramieniu. Wokalista głośno westchnął.
- Na pewno mu się spodoba - zapewnił go przyjaciel - A teraz musimy już jechać.
Lambert uśmiechnął się i pokiwał głową, ale zamiast w kierunku drzwi, podszedł do mebli i wysunął jedną z szuflad.Wyciągnął z niej średniej wielkości, czarne pudełeczko.
- To dla ciebie - powiedział, patrząc na perkusistę.
Isaac uniósł brwi w geście zaskoczenia. Niepewnie wyciągnął rękę i wziął podarunek. Kiedy go otworzył, jego oczom ukazała się czarna, szeroka, skórzana bransoletka z niklowaną wstawką z grawerem ''Prawdziwa przyjaźń wypływa z serca... A.''
Brunet spojrzał na Adama, na podarunek i znów na swojego towarzysza.
- Adam...wow, dziękuję ci - wykrztusił z siebie zaskoczony mężczyzna. Wciągnął bransoletkę i zapiął na swoim nadgarstku.Wokalista podszedł do niego i przytulił go. Przez ten wspólnie spędzony czas, połączyła ich niezwykłą więź. Kochając jednego mężczyznę, pokochali też siebie, w zrozumiały tylko dla nich sposób.
- Dziękuję ci za wszystko - wyszeptał wokalista.
Isaac poklepał czarnowłosego po plecach - Nie ma za co. Najważniejsze, że nam się udało i Tommy wraca do domu. Teraz już będzie dobrze.

- Ty idź po Erica, ja zajrzę do Neila - powiedział Adam, kiedy zaparkowali przed budynkiem ośrodka. Od kilku dni mógł odwiedzać brata. Minął już przepisowy miesiąc wymaganej izolacji. Kiedy wokalista wszedł do budynku, przywitał go ciepły uśmiech Rose. W odpowiedzi, gdzie jest Neil, kobieta wskazała mu drzwi od świetlicy. Czarnowłosy wszedł do pomieszczenia, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, mieszający się z zaskoczeniem. Neli stał przy oknie z jakąś dziewczyną  Ich śmiech wypełniał salę. Kolejnym zaskoczeniem dla Adama była sztaluga, przed którą stał jego brat. Po chwili wokalista stwierdził, że kolejne ruchy dłoni Neila w połączeniu z pędzlem, tworzą całkiem przyjemne dla oka dzieło.
- Adam - krzyknął Neil i ruszył w jego kierunku. Bracia połączyli się w uścisku, wyrażającym miłość i tęsknotę.
- Ty malujesz? - spytała czarnowłosy.
Neil zaśmiał się - Wiesz, nie tylko ty masz ukryte talenty - usłyszał w odpowiedzi - W sumie to element terapii.
Adam sugestywnie spojrzał na młodą dziewczynę, na brat i znów na nią.
- Aaaa... przepraszam zgapiłem się - powiedział brunet - To jest Anna, Anna to mój brat Adam.
Przywitali się uściskiem dłoni.
- Nie mówiłeś, że twój brat jest gwiazdą - rzekła z uśmiechem.
Adam zaśmiał się - Pewnie się bał, że mój blask go przyćmi .
Brunet szturchnął go w ramie, robiąc groźną minę. Po chwili cała trójka buchła śmiechem.
Neil cicho westchnął - Kurcze, tak bym chciał z tobą pojechać i zobaczyć Tommy'ego. Tęsknie za nim.
- Ja też - powiedział Adam - Dzisiaj wszystko się zmieni. Boję się jak to będzie.
Brunet tylko pokiwał głową - Będzie dobrze. Może nie łatwo, ale dla was najlepiej, bo będziecie razem.
Bracia usiedli przy małym stoliku i rozmawiali jeszcze dłuższą chwilę. Neil co chwilę zerkał na Anne, co bawiło Adama. Czuł ulgę widząc brata w tak dobrej kondycji fizycznej, ale i psychicznej. Chociaż i tak jego myśl wciąż krążyły wokół ukochanego.

- Śliczny - powiedział Adam, spoglądając na dziwne kształty na kartce papieru, tworzące dziecięcy rysunek.
- Amy...- stwierdził Eric - Jeden z tuzina obrazków, który namalowała dla nowego wujka. Ciągle pyta, kiedy nas odwiedzi. Dzisiaj ledwo udało mi się ją przekonać, że nie może ze mną jechać.
- To dla niej coś nowego - rzekł Isaac.
- Dla Tommy'ego to też będzie duże zaskoczeniem. Przed wypadkiem w sumie nie miał rodziny. A teraz odzyskał brata, zyskał bratową i uroczą bratanicę...- Adam urwał w połowie zdania - Chciałbym kiedyś do was przyjechać z nim, by mógł poznać twoją żonę, wziąć na ręce Amy - Czarnowłosy westchnął - Dałeś jej piękne imię.
Eric pokiwał głową - Najpiękniejsze...- wyszeptał.
Na chwilę zapanowała cisza - Wiesz w sumie - zaczął brunet - Lekarze nie wiedzą czemu Tommy nie odzyskuje władzy w ciele. Po usunięciu tego guza, nerwy zaczęły się regenerować. Jego ciało reaguje na bodźce.Wciąż robią mu jakieś badania. Sugerują, że to może być jakaś blokada psychiczna, albo coś co jeszcze nie wykryli. Najważniejsze, że sam już oddycha, jest z nim kontakt wzrokowy. Ale Adam musisz się nastawić, że to nie będzie łatwe spotkanie.

Ośrodek opieki, w którym był Tommy, znajdował się dwie godziny jazdy od L.A. Usytuowany w środku parku, mały pałacyk, w niczym nie przypominał szpitalnego obiektu. Adam zaparkował na blisko drzwi wejściowych. Zacisnął dłonie za kierownicy, przymknął oczy, a jego oddech stanowczo przyspieszył. Nerwy przejmowały nad nim kontrolę. Kiedy mężczyźni wyszli z samochodu. Isaac podszedł do niego i bez słowa go przytulił. Czarnowłosy zacisnął ręce na jego skórzanej kurtce. Stali tak chwilę w milczeniu, po czym ruszyli w kierunku drzwi wejściowych.
- Dobrze...- mruknął lekarza, przekładając koleje dokumenty - To już mamy podpisane, ksero prawa do opieki, tu jest wypis pana Ratliffa, skierowanie na fizjoterapię. Trzeba bardzo dbać o niego. W takim stanie łatwo o odleżyny. Proszę też zwracać uwagę na higienę. Ze względu na paraliż pan Ratlff nie kontroluje fizjologicznych funkcji organizmu.
- Dobrze odpowiedział Lambert . W sumie wcześniej nie zastanawiał się, jak to będzie, kiedy przyjdzie mu przebierać, przewijać i kąpać Tommy'ego. Wiedział, że wiele będzie się jeszcze musiał nauczyć. Ale teraz był gotowy na na każde poświęcenie, by tylko mieć przy sobie ukochanego.
Im byli bliżej pokoju, w którym leżał Tommy, tym bicie serca Adama i jego oddech dorównywały sobie tempem.
- Wejdź najpierw sam - wyszeptał Isaac.
Wokalista wziął głęboki oddech i otworzył drzwi. Spodziewał się wiele czuć w tej sytuacji, ale uczucie jakie go ogarnęło zaskoczyło go. Kiedy zobaczył Tommy'ego nagle wszystko znikło - strach, obawy, nerwy. Poczuł, jak fala kojącego uczucia przechodzi przez jego ciało. Serce wciąż biło szybciej, napędzane miłością do blondyna. Basista leżał w małym pokoju, bezpieczny i zadbany, na wyciągnięcie jego ręki. Wokalista przez chwilę napawał się tym widokiem. Chociaż Tommy był blady i schudł, a czarna piżama potęgowała wrażenie beznadziejności jego stanu, dla Adama był najpiękniejszą istotą. Basista oddychał spokojnie, nie świadomy wizyty wyjątkowego gościa. Czarnowłosy wziął drewniane krzesło stojące w rogu pokoju i usiadł przy jego łóżku. Wyciągnął dłoń, by dotknąć jego policzka, ale po chwili ją wycofał. Wziął głęboki oddech i wciąż wpatrywał się w twarz ukochanego. Był dla niego zmaterializowaną postacią szczęścia. Siedział jeszcze tak dłuższą chwilę, by w końcu dłonią przejechać po dłoni ukochanego, zdając sobie sprawę z tego, że on i tak nie poczuje jego dotyku. Skóra chodź chłodna, wciąż była cudowna w dotyku. Adam nachylił się i delikatnie ją pocałował, ale jego ruch spowodował skrzypnięcie krzesła. Sekundę później blade powieki blondyna uniosły się, ukazując czekoladowe oczy. Ich spojrzenia spotkały się. Na początku zmieszane, spłoszone.
- Cześć - wyszeptał Adam. Tym razem jego dłoń dotknęła bladego policzka. Tommy przymknął oczy, by po chwili je otworzyć, jakby chciał upewnić się czy to co widzi, jest rzeczywiście prawdą. Nagle te puste oczy wypełnił dawny blask. Wokalista uśmiechał się ciepło i co chwilę ocierał łzy ze swoich policzków.  Słone krople znaczyły też ścieżkę na bladych policzkach blondyna. Przejaw tęsknoty, miłości i spełnienia.
- Kocham cię - wyszeptał Adam. Tak bardzo pragnął usłyszeć to samo, dostać jakiś znak, że basista czuje wciąż ich miłość. W odpowiedzi otrzymał tylko znów zaciśnięte powieki ukochanego i kolejne łzy.
- Zabieram cię do domu - powiedział Adam - Dopiero teraz udało mi się ciebie odnaleźć. Wybacz mi - wyszeptał i zagryzł dolną wargę, próbując opanować płacz. Brak reakcji. Dopiero teraz do wokalisty zaczęło docierać znaczenie słów Erica ''to nie będzie łatwe spotkanie''. To spotkanie raniło go i wypełniało szczęściem zarazem. Adam niepewnie usiadł na brzegu łóżka. Chwilę się wahał, ale w końcu wsunął dłonie pod drobne ciało i uniósł je, tuląc do siebie. Wplótł palce we włosy blondyna i przycisnął jego głowę do swojej szyi. Słone krople spływały mu po policzkach, wsiąkając w czarny materiał. Wokalista trzymał teraz w rękach cały swój świat - Teraz już będzie dobrze- wyszeptał. Czekał na tą chwilę od tygodni.

Po rozmowie z Adamem, lekarz doszedł do wniosku, że lepiej będzie zawieść Tommy'ego do domu karetką. W jego stanie podróż w zwykłym samochodzie nie była dobrym pomysłem. Lambert zadecydował, że on odwiezie Erica, a Isaac wróci z Tommym. Wiedział, że brunetowi też należy się czas na chwilę bycia z przyjacielem. Kiedy karetka podjechała pod dom, wokalista już nerwowo wyczekiwał nowego domownika. Isaac zaniósł rzeczy blondyna do domu, a Adam nie zaważając na stojący przy aucie wózek inwalidzki, wziął Tommy'ego na ręce.
- Teraz szczególnie doceniam zalety twojej wagi - zaśmiał się cicho. Próbował zachowywać się normalnie.
Dla wszystkich ten dzień był długi, radosny, ale i męczący. Czarnowłosy przygotował ukochanego do spania. Sam z trudem stał na nogach. Ucałował blade czoło blondyna i na chwilę wyszedł do salonu. Brunet siedział na podłodze wpatrując się w tańczące płomienie ognia w kominku. Lambert usiadł obok niego.
- Padam z nóg - powiedział.
- Idź spać - usłyszał w odpowiedzi - Ja jeszcze chwilę posiedzę.
Adam wstał i ruszył w stronę sypialni. Na moment jeszcze spojrzał na przyjaciela. Mężczyzna miał w oczach łzy. Wokalista zrozumiał, że dopiero teraz  Isaac poczuł pustkę po odejściu Maxa. 

poniedziałek, 11 lutego 2013

Ogłoszenie

Przepraszam Was wszystkich, ale ostatnio mam w życiu zawirowania, przez co mam problem z pisaniem. Wiem, że to marne tłumaczenie. Obiecuję,że w tym tygodniu pojawi się odcinek. Wasze ponaglenia, motywują mnie do pisania. Jeszcze raz przepraszam, ale na pewne rzeczy nie mam wpływu. Pozdrawiam wszystkich czytelników.
A przy okazji szukam przeciwnika do pojedynku literackiego o tematyce Adommy, ogłoszonego przez Drache. Gdyby ktoś był chętny to zapraszam.

wtorek, 15 stycznia 2013

52.Przełamanie lodów

Wybaczcie kochani tak długą przerwę. Postaram się się pisać zdecydowanie częściej. Miłej lektury.




Dni mijały jeden po drugim. Rozprawa w sprawie Tommy'ego miała odbyć się w ciągu trzech tygodni. Był to czas intensywnego wysiłku dla Adama i Isaaca. Chłopaki zamieszkali razem i skupili się na przygotowaniach. Adam wynajął ekipę remontową. Dostosowali oni poszczególne pomieszczenia do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Czarnowłosy pilnował ,by wszystko przebiegało zgodnie z planem. Unikał tylko jednego miejsca w domu - pokoju blondyna. To pomieszczenie w dziwnym sposób przerażało go. Jako jedyne przypominało mu, że już nic nie będzie jak dawniej. Specjalne łóżko, stojaki na kroplówki, półki z lekami, pieluchami i kosmetykami. Ten pokój był bezduszny. Kiedy pracownicy prosili Adama o ostateczne wytyczne w sprawie remontu tego pomieszczenia, czarnowłosy wysyłał Isaaca. Początkowo brunet nie przykładał do tego wagi, ale kiedy wokalista raz odmówił wejścia tam, zaczął się niepokoić.
- Źle się dziś zachowałeś - powiedział Isaaca do czarnowłosego. Wokalista nawet nie spojrzał w jego stronę, tylko upijając kolejny łyk whisky, wpatrywał się w ogień w kominku.
- Wyzywanie tego malarza od pieprzonego daltonisty, nie było w porządku. Nie podałeś dokładnego koloru farby czy numeru. Stwierdziłeś, że pokój ma być żółty i taki jest.
- On nie miał być tylko żółty, ale idealny - burknął Adam - Rozumiesz? On w tym pokoju spędzi resztę życia. On nie może być po prostu żółty - głos zaczął mu się łamać.
Isaaca usiadł obok niego - Dla Tommy'ego najważniejsze będzie czy w tym pokoju będziesz ty. Reszta nie będzie miała znaczenia.
- A jeśli Eric ma rację? Jeżeli sobie nie poradzę? Na dobrą sprawę nie mam pojęcia jak się kimś taki opiekować. A jak zrobię mu krzywdę? Źle podam lek? Nie będę mógł zrozumieć czego on potrzebuje?
- Daj spokój - wyszeptał Isaac i objął go. Dłonie wokalisty zacisnęły się na plecach bruneta. Kilka słonych łez wsiąkło w materiał jego koszulki - Kochasz go najbardziej na świecie i znasz go jak nikt inny. Rozumiecie się bez słów. Będziesz wiedział co robić, bo podyktuje ci to serce, a z całą inną resztą pomoże ci pielęgniarka.
- A ty?
- Ja też będę ci pomagał, wiesz o tym.
Adam siedząc na podłodze, oparł się plecami o skórzaną sofę - Rozmawiałeś z Maxem, minęło już dwa tygodnie.
- Napisał kilka smsów.
-Odpisałeś?
Brunet westchnął - Na kilka.
- Wiem, że to nie moja sprawa, ale przecież go kochasz. Nie zaprzeczaj. Zawsze, kiedy o nim wspominam uśmiechasz się tak inaczej. Jeśli czegoś nie zrobisz stracisz go.
- Nie zaprzeczę - odpowiedział - Boję się, że mogę go bardzo skrzywdzić. Kocham go, ale nie zawsze potrafię mu to okazać jak należy. I dokonuję często złych wyborów.
- Zamieszkanie ze mną?
- Zamieszkanie z tobą bez niego. 
- Może pojedź tam?
- Jak z Tommym wszystko się wyjaśni, zajmę się tym.
- Tylko żebyś wtedy miał jeszcze czym się zajmować.
Isaac przeczesał palcami włosy i westchnął. Usiadł na kanapie koło Adama. Czarnowłosy mimowolnie oparł głowę na jego kolanie. Brunet położył ręce na jego barkach. Zaczął delikatnie poruszać dłońmi - Jesteś wykończony Adam. Idźmy spać.
- Za chwilę - wyszeptał Lambert, przymykając oczy - Tak mi dobrze.
Perkusista zaśmiał się i potargał jego włosy - Do łóżka pieszczochu. Ostatnio już cię tam tachałem spod tego kominka. Wybacza, ale kruszynką to ty nie jesteś.
- Dzięki, Isaac - wzburzył się wokalista.
- Bez gadania, wstawaj.
Po chwili obaj mężczyźni ruszyli w stronę sypialni Adama. Wokalista rozebrał się i w wsunął pod kołdrę. Brunet usiadł na skraju łóżka - I nie zamartwiaj się tak. Będzie dobrze. Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedział czarnowłosy. Kiedy Isaac wyszedł z sypialni, czarnowłosy poczuł ogarniające go uczucie samotności. Kilka łez spłynęło po jego policzkach. Westchnął cicho. Musiał być silny. Czekała go ważna walka, o to co kochał najbardziej na świecie. Ale nie tylko on musiał zawalczyć o swoje szczęście. Wyciągnął telefon i wybrał osobę z listy kontaktów.

Ranek przyszedł niespodziewanie szybko. Zapach świeżo smażonych naleśników rozchodził się po domu. Adam uśmiechnął się sam do siebie. Usłyszał głośny śmiech Isaaca przeplatający się z głosem Maxa. Wczorajszej nocy czarnowłosy długo z nim rozmawiał. Poprosił go żeby przyjechał do nich, że Isaaca potrzebuje tego. Słysząc odgłosy dochodzące z kuchni, wiedział, że postąpił słusznie. Przekręcił się na drugi bok i nakrył kołdrą. Chciał im dać jeszcze parę chwil tego beztroskiego poranka.

- Są pyszne - powiedział brunet, zajadając kolejnego naleśnika - Ciszę się, że tu jesteś.
- Naprawdę ? - zapytał niepewnie Max.
- Tak.
Na twarzy blondyna pojawił się wielki uśmiech. Usiadł obok Isaaca i sam zaczął jeść.
- Przepraszam cię - zaczął mówić perkusista - To wszystko moja wina. Źle się zachowałem.
- Wybacz, ale nie zaprzeczę - odpowiedział Max.
-  Nie ułatwiasz mi tej rozmowy.
Chłopak westchnął i spojrzał na Isaaca. Mężczyzna już zapomniał jak cudownie zielone są jego oczy, które od  pierwszego spojrzenia ujęły go za serce.
- Isaac, ja już chyba wystarczającą długo ci wszystko ułatwiałem. Teraz wszystko zależy od ciebie. Zostanę albo odejdę.
Brunet chwilę milczał bacznie wpatrując się w zielone spojrzenie. Kilka razy cicho westchnął.
- Kocham cię, Max i jest mi z tobą bardzo dobrze, wiesz o tym. Czasem gubię się w moich uczuciach, ale wiem, że chce byś był w moim życiu. Nie będę cię okłamywał, że teraz wszystko się zmieni. Jeśli Tommy wróci do domu, będę spędzał tu jeszcze więcej czasu. Chce pomagać Adamowi zajmować się nim. Nie zostawię go z tym wszystkim samego.
- Rozumiem, a gdzie widzisz w tym wszystkim miejsce dla mnie?
- Przy mnie - powiedział Isaac.
- Gdybym tylko umiał przestać cię kochać...- wyszeptał blondyn - Odszedłbym od ciebie.
- Więc nie przestawaj i zostań.
- Nie, Isaac. Muszę odejść i spróbować żyć bez ciebie. Nie chce być dłużej dodatkiem do twojego życia. Nie zniknę całkowicie, czasem napiszę i zadzwonię, ale skoro ty nie potrafisz mi dać wystarczającego powodu bym zostać, nie zostaje mi nic jak odejść.
Brunet ujął twarz w dłonie i mocno pocałował - Wybacz mi wszystko.

Max upił ostatni łyk kawy. Czuł ciężar podjętej przez siebie decyzji. Chwilę stał próbując ogarnąć myśli, założył kurtę i wyszedł. Łzy płynęły mu po policzkach, a serce chciało wyrwać się z piersi. Nie tego oczekiwał po tym poranku. Świadomość, że nie potrafi przestać kochać bruneta, pozbawiała go resztek nadziei na lepsze jutro. Ale musiał to zrobić z litości dla siebie, by dalej nie cierpieć.
Kiedy Adam usłyszał odgłos odjeżdżającego samochodu, wstał i wszedł do kuchni. Isaac trzymał twarz schowaną w dłoniach i płakał. Wokalista podszedł do niego od tyłu i położył dłonie na jego ramionach.
- On odszedł - wyszeptał przez łzy perkusista.
- Bo mu na to pozwoliłeś - dodał Adam. Nie miał zamiaru roztrząsać tej kwestii. Isaac sam podjął decyzję.

Dzień rozprawy nadszedł bardzo szybko. Adam nerwowo krążył po domu, sprawdzając czy zabrał wszystkie dokumenty. Dziś obce osoby miały zadecydować o jego przyszłości. Czy będzie żył w samotności czy z miłością swojego życia.
- Zdjęcia mam, plany domu też, kilka pamiątek...Chyba możemy jechać - powiedział wokalista.
- Będzie dobrze - powiedział Isaac i poklepał go po ramieniu.
 W drodze do sądu milczeli. Perkusista powtarzał w głowie to co ma powiedzieć. Adam analizował czy faktycznie zrobił wszystko, by odzyskać blondyna. Dziś był dzień prawdy dla wszystkich.
Po chwili pojawiła się drobna  kobieta i poprosiła wszystkich na salę sądową. Adam rozejrzał się dookoła.  Nie mógł uwierzyć, że dotarł aż tutaj, by walczyć o swoją miłość.
Sędzia zajął należne mu miejsce - Witam państwa - powiedział oschle - Zapoznałem się z dokumentami sprawy. Zacznijmy od strony występującej z wnioskiem o opiekę nad panem Tommym Joe Ratliffem.
Proszę panie Lewis.
Adwokat poprawił marynarkę i wstał - W imieniu pana Adama Lamberta, partnera pana Ratliffa, wnoszę o przyznanie mu prawa do opieki nad nim i możliwości decydowania o jego dalszym leczeniu. Dołączone zdjęcia, pamiątki, dokumenty potwierdzają silną więź pomiędzy nimi. Na tej podstawię wnioskuję, iż pan Lambert jest w stanie zapewnić partnerowi najlepszą opiekę. Ma na to odpowiednie środki i możliwości.
 -Wysoki sądzie- zaczął prawnika Erica- My nie negujemy uczuć jakie łączą pana Lamberta i pana Ratliffa. Ale chciałbym zauważyć, że związek łączący ich przeżywał poważne kryzysy. Pan Eric Ratliff, brat poszkodowanego, wątpi czy w takiej sytuacji pan Lambert znów nie ulegnie swoim zachciankom. Osoba chora to nie zwierzątko, trzeba się mu poświęcić całkowicie. Pan Adam jest wokalistą, często wyjeżdża w trasy, ma wiele zajęć. Obawiamy się, że nie jest wstanie podołać temu zadaniu.
- Panie sędzią - wtrącił się Lewis - Pan Lambert podjął odpowiednie kroki, by zapewnić partnerowi odpowiednie warunki. Jeżeli osobiście, z przyczyn zawodowych, nie będzie mógł zajmować się panem Ratliffem, obowiązki przejmie wykwalifikowany personel i przyjaciel Isaac Carpenter.
- Prawo do opieki zawsze przysługuje w pierwszej kolejności rodzinie - podkreślił prawnik Erica - Tak mówi kodeks prawny.
- No dobrze, w takim razie posłuchajmy co mają do powiedzenia strony. Proszę o krótkie oświadczenia. Panie Lambert...
Wokalista wstał i wziął głęboki oddech - Panie sędzio - zaczął mówić spokojnie - Nie ma takich słów, które by oddały jak bardzo kocham swojego Tommy'ego. Nie widziałem go prawie miesiąc, ale gdy zamykam oczy widzę tylko jego twarz. Ja chce z nim spędzić życie, kocham go. Chcę się nim opiekować, dbać o niego, zapewnić mu najlepszą opiekę medyczną. Proszę mi go nie odbierać. Jest sensem mojego życia. Ja wiem, że to może być trudne dla nas obu. Nowa sytuacja, nowe wyzwania. Wiem, że Tommy nie chciałby mnie obarczyć tym wszystkim myśląc, że będzie dla mnie ciężarem. Podobną sytuację miał w domu i bał się, że jeśli okaże się chory i ja będę musiał się nim opiekować to zniszczy  moje życie jak jego mamie , ale...
- Rozmawialiście o tym ? - wtrącił Eric.
- Tak - odpowiedział Adam.
Mężczyzna powiedział coś do adwokata - Panie sędzio, mój klient prosi o godzinną przerwę.
- W takim razie spotkamy się za godzinę.
Wokalista był zaskoczony obrotem spraw. Pan Lewis wzruszył tylko ramionami, sam zdziwiony prośbą Erica.
Ratliff podszedł do czarnowłosego - Porozmawiajmy sami. Kawa?
Wokalista spojrzał na Isaaca - Idźcie sami - powiedział brunet.

Mężczyźni wyszli z budynku sądu i poszli do małej kawiarni na rogu ulicy.
- Dwie espresso, proszę - powiedział Lambert do kelnerki.
- Dlaczego przerwałeś rozprawę, czego chcesz? - zapytał nerwowym głosem.
- To co powiedziałeś na sali o moim bracie, mamie i naszym domu...Tommy napisał do mnie list, prosząc mnie bym w razie jego choroby zajął się nim, to znaczy, załatwił mu jakiś dobry ośrodek i opiekę. Nie chciał obarczać tym wszystkim ciebie. Dlatego go zabrałem, Adam. Nie z chęci zysku, skrzywdzenia cię czy nienawiści, bo jesteś gejem. Zrobiłem to, bo mnie o to poprosił. Na początku myślałem, że obawiał się, że nie dasz sobie rady albo, że nie ufa ci na tyle, by powierzyć ci swoje życie. Ale twoje słowa wiele zmieniły.
Adam upił łyk kawy. Zmarszczył brwi i westchnął - Do czego zmierzasz?
- On wolał być daleko od ciebie, bo zbyt bardzo cię kocha i nie chce cię skrzywdzić. Ty kochasz go tak bardzo, że wolisz poświęcić wszystko tylko, by on był przy tobie.
- Tak - powiedział czarnowłosy - Kocham, go, Eric. Chce z nim spędzić życie. Chorym, zdrowym, nieważne.
- Obiecaj mi coś - poprosił Ratliff - Chciałbym być w jego życiu. Pomóc ci w opiece nad nim, żeby mogła go poznać moja żona i córeczka. Umożliwisz mi to?
Adamowi stanęły w łzy w oczach - Jasne, on by tego na pewno chciał.
- W takim razie zakończmy tą sprawę.

- Dziękuję - powiedział czarnowłosy do Erica, po wyjściu z sali sądowej.
- Nie mogłem postąpić inaczej.On byłby bez ciebie nieszczęśliwy, a to nie pomogłoby mu w powrocie do zdrowia. Teraz jesteś jego prawnym opiekunem. Jutro spotkamy się o 10 w tym ośrodku, gdzie jest Tommy. Załatwię formalności i zabierzesz go..
- Do domu - dodał Adam z drżącym głosem.
Eric pokiwał głową. Mężczyźni chwilę stali uśmiechając się do siebie. Wokalista objął Ratliffa i poklepał po plecach. On odwzajemnił ten gest. Nastąpiło przełamanie lodów.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

51.Czas przygotowań

Kochani,  powoli szykuję się by zakończyć to opowiadanie. Nie wiem ile jeszcze odcinków powstanie, ale na pewno tylko kilka. Muszę jeszcze przemyśleć, jak to zakończyć. Rozważam wszystko. Może nieszczęśliwe zakończenie? Sama nie wiem. Dlatego bardzo wam dziękuję, że wciąż jesteście ze mną, czytacie i motywujecie do pisania.
Dzisiaj dedykacja dla Veddel, za wszystkie miłe słowa, komentarze i tłumaczenie PT. Dziękuję, że jesteś....



Kilka kolejnych dni Adam spędził w swoim pokoju. Wyłączył telefon, nie logował się na żadnych portalach. Twitter pękał w szwach od pytań ''Gdzie jest Tommy?'', ''Co się dzieje z Adamem?''. Nawet kiedy Monte i Brook przyjechali, nie chciał z nimi rozmawiać. Leila odchodziła od zmysłów. Codziennie pod drzwiami stawiała tacę z jedzeniem, które praktycznie pozostawało w nienaruszonym stanie. Czarnowłosy popadł w otchłań rozpaczy. Leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit. Tylko ten biały fragment jego pokoju nie przypominał mu Tommy'ego. Na ścianach wisiały ich wspólne zdjęcia, w szafie były ubrania blondyna. W rogu stała czerwona gitara, pamiątka z Londynu, a na szafce nocnej leżała jego ulubiona książka. W łazience były kosmetyki basisty. Był obecny wszędzie. Nawet leżąc samotnie w łóżku, Adam czuł jego zapach w pościeli. Co chwilę zaciskał oczy, próbując zatamować łzy. Nie chciał już płakać. Nie miał siły. Czuł, że brakuje mu powietrza. Jakby nagle na świecie zabrakło tlenu. Dla niego tlenem był Tommy. Miał pustkę w głowie. Rozpacz pozbawiła go chęci do działania i życia. Czasem przypominał sparaliżowanego Tommy'ego, ciało leżące na łóżku, bez życia, bez serce, tylko z mięśniem pompującym krew.
Po czterech dniach usiadł na skraju łóżku i rozejrzał się dookoła. Zrozumiał, że nie chce żyć bez blondyna i , że teraz wiele zależy od niego. Wziął prysznic, w czasie, którego pozwolił sobie na chwilę płaczu. Ubrał się w czyste ubranie i zszedł na dół do kuchni. Leila i Ebert pili właśnie kawę. Kobieta nie ukrywała zaskoczenia na widok syna. Podeszła do niego i przytuliła go. Wokalista cicho westchnął.
- Jestem głodny, mamo - powiedział - Zjem i muszę pojechać do Isaaca. Zrobię wszystko, by odzyskać Tommy'ego.
Te słowa jeszcze bardziej rozweseliły Leilę - Kochanie zadzwoń do swojego prawnika. Te klucze co dał ci brat Tomy'ego...
- Ty wiesz od czego one są?
- Od waszego domu, kochanie.
Adam chwilę stał i patrzył na nią, jakby oczekiwał, że kobieta powtórzy jeszcze raz te słowa.
- Jakiego domu?
- Tommy kupił ten dom nad jeziorem. Ten, w którym chciałeś mieszkać, ale przez Neila i pomoc dla niego, nie mogłeś kupić.
Lambert usiadł na krześle i cicho jęknął.
- Rozmawialiśmy o tym, by razem zamieszkać, ale...- głos mu się załamał - Zawsze robił wszystko, bym był szczęśliwy. Ja teraz zrobię to samo. Najpierw pojadę do Isaaca, a potem razem z nim do tego domu. Już wiem, co teraz mam robić, mamo.

Max siedział na kuchennym blacie z kubkiem herbaty. Patrzył na Isaaca, który grzebał widelcem w jajecznicy.
- Nie smakuje ci? - zapytał blondyn. Przez ostatnie dni niewiele rozmawiali.
- Jest ok - usłyszał w odpowiedzi.
Max zacisnął zęby. Ostatnio brunet mówił tylko zdawkowe tak, nie lub ok. Max rozumiał, że jego ukochany cierpi z powodu utraty przyjaciela, ale chyba bardziej bolał go fakt, że jego osoba nie potrafi wypełnić tej pustki, jaka powstała w sercu Isaaca.
- Przecież on nie umarł - krzyknął Max - Do jasnej cholery, Isaac. Czuję się jakby panował tu żałoba. Nie rozmawiasz ze mną, nie kochamy się, płaczesz po nocach albo snujesz się po mieszkaniu i pijesz. Czasem mam ochotę ci przywalić, żebyś w końcu oprzytomniał.
Isaac podniósł wzrok z nad talerza, zaskoczony zachowaniem blondyna.
- O co ci chodzi ? - burknął.
- Co jest z tobą? Czemu siedzisz w tym domu zamiast ruszyć dupę i dowiedzieć się gdzie jest Tommy. Przecież ten jego brat nie wywiózł go do dżungli amazońskiej tylko pewnie do jakieś ośrodka w pobliżu LA.  po za tym - Maxowi załamał się głos - Odkąd go nie ma, świat dla ciebie nie istnieje. Ja też nie. Rozumiem rozpacz Adama, bo odebrano mu najbliższą osobą, ale ja myślałem, że to ja jestem dla ciebie najważniejszy. Twoje zachowanie ma jasny przekaz, ''Zabrano mi kogoś kogo kocham''.
- Nie chcę się z tobą kłócić. Gadasz głupoty.
- To udowodnij mi, że się mylę. Rusz się, pojedź do Adama, porozmawiajcie i zacznijcie coś robić. A potem wróć do mnie i pieprz się ze mną tak, bym poczuł, że naprawdę należę do ciebie.
Isaac wstał od stołu i odłożył talerz do zlewu. Chwilę milczał. Potem spojrzał na blondyna.
- Kiedy zdecydowałeś się być ze mną, wiedziałeś, że go kocham i nie potrafię bez niego żyć. Wiedziałeś Max. Podjąłeś ryzyko i związałeś się ze mną. ale...
- Chcesz żebym odszedł?
- Chce byś był szczęśliwy. Kocham cię, wiesz o tym. Ale skoro nie potrafisz zrozumieć co teraz czuję, jeśli to dla ciebie za trudne, to zrozumiem jeśli odejdziesz. Ale wiedz, że tego nie chce. Jesteś dla mnie ważny.
Blondyn podszedł do niego i wtulił się. Silne ramiona objęły go mocno.
- Przepraszam cię - wyszeptał Isaac.
Zielonooki westchnął. Nie wiedział co ma zrobić. Kochał Isaaca zbyt mocno, by teraz od niego odejść.
- Kochaj się ze mną - wyszeptał Isaac.
Max czekał na te słowa, bardzo tego chciał. Ale w głębi serca czuł, że traci Isaaca. Zaczęli od czułych pocałunków, które powoli nabierały na intensywności. Brunet wsunął dłonie pod koszulkę Maxa. Jego ciało było takie gorące i przyjemne w dotyku. Ich języki ocierały się o siebie, gdy ich usta były wciąż ze sobą złączone. Isaac ściągnął koszulkę Maxa i zaczął całować jego szyję. Czasami delikatnie przygryzał jego skórkę, co wywoływało ciche jęki blondyna.
- Pragnę cię, już - powiedział Issac, przejeżdżając dłonią po jego kroczu. Max sam ściągnął spodnie razem z bielizną i klęknął przed brunetem. Zsunął z jego bioder dresy i dłonią złapał za jego męskość. Isaac jęknął czując płynne ruchy blondyna. Po chwili poczuł ciepło ust ukochanego. Max uczył się dopiero tych pieszczot, ale dla Isaaca był w tym mistrzem. Brunet oparł się o stół i przymknął oczy. Kochanek doprowadzał go do obłędu. Blondyn złapał perkusistę za rękę i pociągnął w dół, dają mu znak, by ukląkł na podłodze. Sam odwrócił się do niego plecami. Isaac wiedział, co to oznacza. Zmysłowo wypięte pośladki Maxa, były jasną wskazówką. Brunet chwile pieścił palcem wejście ukochanego, przygotowując go na intensywne doznanie. Potem wszedł w niego bardzo powoli. Kochali się od niedawna. Max był bardzo ciasny i potrzebował dużo czułości i delikatności ze strony swojego partnera. Isaac mu tego nie szczędził. Całował jego kark i plecy. Dłonią gładził po udzie. Sam jeszcze nie mógł przywyknąć do tej niesamowitej przyjemności , kiedy był w nim głęboko. Zielonooki jęknął, gdy brunet zaczął się poruszać. Czuł jak dłonie Isaaca zaciskają się na jego ramionach. Obaj szybko poddawali się ogarniającemu ich podnieceniu. Wszystko było dla nich wciąż nowe i intensywne.
- Możesz mocniej - wyszeptał Max. To właśnie w takich momentach czuł miłość Isaaca. W jego delikatności, czułości. Brunet nigdy nie sprawił mu niepotrzebnego bólu. Ruchy perkusisty stały się bardziej zdecydowane i głębsze, ale wciąż kontrolowane. Max czuł jak drżą mu ręce,  pod naporem jego ciała i Isaaca. Brunet czując, że jest bardzo blisko, zaczął pieścić Maxa dłonią. Jego jęki były coraz głośniejsze. Kiedy kochał się z Isaaciem, tracił nad sobą kontrolę. Brunet poczuł, jak ciało kochanka drży. Max uniósł głowę z zaciśniętymi powiekami i głośno krzyknął. Ciepła ciecz zalała dłoń perkusisty. Po kilku ruchach, Isaaca opadł na ciało ukochanego i doszedł z głośnym jękiem. Przytulił Maxa, który drżał od kafelkowej podłogi.
- O boże, przepraszam - rozległ się nagle w kuchni głos Adma - Drzwi były otwarte, pukałem. Ja...- Lambert wycofał się do salonu. Usłyszał tylko śmiech chłopaków i ciche wyznanie miłości Maxa. Brunet po chwili wyszedł się z nim przywitać. Adam trochę czerwony na twarzy, próbował ukryć zażenowanie.
- Wybacz, ale ręki ci nie podam - powiedział spoglądając na dłoń Isaaca, na której widniały ślady kuchennej zabawy.
- Zrobię kawę - krzyknął Max, zapewne próbując odwleć moment spotkania z Adamem, po tej niezręcznej sytuacji.
- Cieszę się, że przyjechałeś - powiedział Isaac, myjąc dłonie w łazience - Jak się trzymasz?
Adam tylko westchnął i wzruszył ramionami - Nijak - odpowiedział - Isaac, chce żebyś mi pomógł. Muszę odzyskać Tommy'ego. Nie wiem jeszcze jak, ale muszę. Chce żebyś pojechał ze mną do prawnika. Wiem, że zawracam ci głowę , ale...
Isaac bez słowa podszedł do niego i przytulił. Lambert potrzebował tego. Ostatnio zbliżył się z brunetem - Zrobię i pojadę gdzie będziesz chciał. Dla mnie odzyskanie Raffiego jest teraz najważniejsze.
- Dziękuję ci - wyszeptał wokalista, a jego dłonie zacisnęły się na koszulce  perkusisty.
- Co zamierzasz ? - zapytał brunet.
- Chce pojechać do prawnika i zapytać, co mogę  w tej sprawie zdziałać, a potem pojadę do ośrodka, do Erica i porozmawiam z nim. Nie wiem, będę go błagał, prosił, zrobię wszystko, ale będzie musiał mi pozwolić zobaczyć Tommy'ego.
- Ok, zaraz się ubiorę i możemy jechać.
Max postawił kawę na stole, a Isaac wyszedł do sypialni.
- Dzięki - rzekł Lambert i wziął kubek z aromatycznym napojem - I jeszcze raz przepraszam.
Blondy zaczerwienił się delikatnie - Zdarza się - powiedział z uśmiechem.
Wokalista westchnął - Zazdroszczę wam.
- Nie martw się, jeszcze nie raz zaliczysz z Tommy nie jedną podłogę.
Czarnowłosy zaśmiał się. Chciał wierzyć w słowa blondyna.

- Nie wygląda to dobrze - powiedział prawnik.
Adam spuścił głowę i zacisnął usta.
- Ale nie jest też beznadziejnie - dodał mężczyzna - Na pana korzyść przemawia fakt, że bracia przez lata nie utrzymywali ze sobą kontaktów i żyli w konflikcie. Można też podważyć motywy działania pana Erica Ratliffa, sugerując, że wziął barat pod opiekę ze względu na jego pieniądze.
- Ale oddał mi klucze od domu. Gdyby to robił dla pieniędzy, nie zachowałby się tak.
- Akt notarialny kupna domu jest na pana Tommy'ego i na pana. W tej sytuacji rodzina nie ma prawa do tego domu.
- Więc co teraz mam zrobić?
- Musi pan zabrać dwóch świadków, którzy potwierdzą pana związek z panem Ratliffem. Muszą wykazać, że łączyła was prawdziwa więź, rokująca na przyszłość. Przydadzą się wspólne zdjęcia, filmy, jakieś pamiątki. Wszystko, co by wskazywało, że byliście ze sobą bardzo blisko i, że obaj chcieliście tej relacji i o nią zabiegaliście. Koniecznie też musi pan stworzyć w domu odpowiednie warunku do opieki nad partnerem.   Łazienka dla niepełnoprawnych, odpowiednie łóżko i sprzęt medyczny.Przydałaby się pomoc w postaci pielęgniarki. W tym czasie ja skieruję sprawę do sądu i wyślę powiadomienie do pana Erica.
- Panie Lewis, mam szansę żeby go odzyskać?
- Zrobimy wszystko co się da. Wiele też zależy od tego co przygotuje prawnik pana Ratliffa. Czy jest coś czym mógłby nas zaskoczyć?
- Raczej nie - powiedział Adam.
- A teraz możemy coś zrobić, żeby go zmusić, by pozwolił nam zobaczyć Tommy'ego ? - zapytał Isaac.
- Musiałby wyrazić na to zgodę dobrowolnie. Ale zalecałby nie kontaktować się z nim do czasu rozpoczęcia sprawy.
- Czyli ile? - głos Adma zdradzał jego zdenerwowanie.
- Myślę, że około dwóch, trzech tygodni. W tym czasie musi pan wszystko przygotować, łącznie z domem.
- Boże...- jęknął wokalista. Brunet położył mu dłoń na ramieniu.
- Damy radę - powiedział Isaac - Ja chciałbym zeznawać jako świadek. Tommy jest moim przyjacielem, dobrze znam jego relację z Adamem.
- Dobrze - powiedział prawnik - Będę was informował na bieżąco.
Lambert podał mu rękę i podziękował.

Kiedy wsiedli do samochodu, wokalista cicho jęknął. Poczuł teraz ten ciężar, związany z czekającą go rozłąką z Tommy. Potrzebował teraz dużo sił, a brak blondyna wyczerpywał go bezgranicznie. Isaac obserwował go chwilę, widząc jak odpływa gdzieś myślami, a jego dłonie zaciskają się na kierownicy. Poczuł z nim dziwą więź, opartą na utracie bliskiej osoby.
- Chcę ci we wszystkim pomóc - wyszeptał brunet - Co mam zrobić, czego potrzebujesz?
- Bliskości - powiedział Adam i spojrzał na perkusistę.
- Jestem przy tobie.
- Wiem, ale nie takiej bliskości potrzebuję. Chce zatracić się na chwilę, zapomnieć.
- To może pojedzmy do waszego nowego domu i śpijmy się do nieprzytomności.
- I pieprzmy do białego rana.
Isaac wstrzymał oddech. Powinien od razu zareagować jakoś, ale milczał.
- Udamy, że tego nie powiedziałeś.
- Przepraszam...bez niego głupieje. A kiedy patrzę na ciebie, czasem widzę jego. Jesteś mu tak bliski.
Perkusista wiedział, że to tylko puste słowa, a Lambert jest zagubiony.
- I byłbyś w stanie się ze mną przestać? - zapytał.
Wokalista pokiwał przecząco głową.
- To dobrze, bo nie potrafiłbym ci odmówić - rzekł Isaac - Nie wracajmy już nigdy do tego tematu.
- Ale mam do ciebie, prośbę. Jeśli to możliwe, zamieszkaj ze mną w tym domu na czas tego remontu. Nie chce być tam sam. Możesz przyjechać z Maxem.
- Przyda nam się mała rozłąka.
- Coś nie tak?
- Nie po prostu...tak jak ty, bez Tommy'ego głupieje.
Obaj się zaśmiali i ruszyli w kierunku nowego domu chłopaków.

Kiedy Adam zaparkował koło drewnianego budynku cicho westchnął. Wspomniał tą chwilę, kiedy był tu z Tommym i opowiadał mu o Robercie. Wtedy też blondyn obiecał mu, że nigdy go nie zostawi. Nie dotrzymał słowa. Brunet nie ponaglał Lamberta. Chciał by sam zdecydował, kiedy wysiądzie z samochodu i wejdzie do domu.
- Adam?
- Przepraszam zamyśliłem się. Chodź, bo zamarzniemy oboje.
Wokalistę zaskoczył wygląd domu. Spodziewał się, że będzie całkowicie pusty. Tommy jednak pomyślał o meblach i drobiazgach. W salonie był kominek, na którym stały ich zdjęcia. Blondyn i Leia postarali się, by wszystko było idealne. Lambert powoli zaglądał do kolejnych pomieszczeń. Ogromna łazienka z wanną, mały pokój do pracy na tekstami i piosnkami. Biblioteczka z książkami i płytami ich ulubionych wykonawców. Na samym końcu wokalista trafił do ich wspólnej sypialni. W centralnym punkcie stało duże, drewniane łóżku. Adam uśmiechnął się, myśląc o tym co mogłoby się w nim dziać. Ale po chwili znów poczuł falę smutku.Czy kiedykolwiek zasnę przy nim tutaj?...Pomyślał i cicho westchnął. Dłoń Isaaca spoczęła na jego ramieniu.
- Pięknie tu - powiedział - Tak w waszym stylu.
- Nie mogę uwierzyć, że on kupił ten dom.
- Kocha cię - dodał perkusista i poklepał Adama - Szkoda, że trzeba będzie teraz zmienić tak wiele rzeczy.
- Zrobię wszystko, by było mu tu dobrze. Zastanówmy się co i jak trzeba przebudować.
Cały wieczór siedzieli przy kominku i rozmawiali. Pili czerwone wino i rysowali na kartkach swoje koncepcję zmian.
- A to co? Po ci tu ten mały pokój?
Adam wziął łyk wina i spojrzał na bruneta - Dla ciebie.
Perkusista delikatnie chrząknął - Dla mnie?
- Nie mam się co oszukiwać - zaśmiał się czarnowłosy - Nigdy się ciebie nie pozbędę z mojego życia, więc pomyślałem, że pokój dla ciebie musi być. Chyba nie masz zamiaru dzielić z nami sypialni, jak będziesz do nas przyjeżdżał ?
Isaac uśmiechnął się.
- Posłuchaj, jesteś dla Tommy'ego bardzo ważny. Od jakiegoś czasu dla mnie też stałeś się kimś wyjątkowym. Dziękuję ci za wszystko, za to, że mnie wspierasz, pomagasz mi mimo, że czasem między nami było różnie. Ten pokój to taki symbol, że zawsze będziesz częścią naszego życia.
Brunet nie wiedział co powiedzieć. Przysunął się bliżej Adam i mocno go objął - To ja ci dziękuję - wyszeptał, a po jego policzkach spłynęły łzy .

- Co on sobie wyobraża? - krzyczał zdenerwowany Eric, trzymając w dłoni wezwanie do sądu.
Jego żona stała i milczała. Dawno nie widziała męża w takim stanie.
- Eric, kochanie, zrozum go. On go kocha.
- Ja też. To mój brat, to chyba silniejsze więzy.
Kobieta tylko wzruszyła ramionami.
- On nic nie rozumie. Ja wiem, co to znaczy opiekować się kimś w takim stanie. Każdego dnia patrzyłem, jak matka poświęcała się dla ojca. Wiem też, jak on przez to cierpiał. Nie chciał, by ukochana kobieta podcierała mu tyłek, kąpała i karmiła. Widział, jak to ją wyniszczało każdego dnia. Myślisz, że Tommy, by tego chciał dla Adama ? Nie, moja droga. A wiesz skąd to wiem? Tommy napisał list, który zostawił u swojego prawnika. Napisał do mnie. Prosił mnie o wybaczenie i, że sam wybacza mi. Dał mi wskazówki, co mam zrobić, jeśli się okaże, że choruje na to samo co tata. Wiedział, że tylko ja mogę go zrozumieć. I co mam teraz iść do sądu i powiedzieć Adamowi, że to decyzja mojego brata, że nie chce z nim być ?Nawet ja nie jestem takim sukinsynem. Muszę to rozegrać inaczej. Udowodnić, że między nimi nie zawsze było idealnie. Znaleźć coś na Adama.
- Myślę, że mogę ci pomóc - powiedziała kobieta - Ostatnio dużo czytałam o Adamie i Tommy. Jakiś czas temu Lambert go zdradził z jakimś Finem, po koncercie. Może można to jakoś wykorzystać?
- Kocham cię - powiedział Eric i ucałował kobietę.

sobota, 1 grudnia 2012

50. Utracony sens życia

Przepraszam za tak długie przerwy, ale doskwiera mi brak czasu i weny. Ale będę się starała pisać regularnie. Na początek chce zachęcić wszystkich do czytania dwóch nowych opowiadań Adommy. Pierwsze to tłumaczenie opowiadania ''Neverland'' autorstwa Bee a drugie to opowiadanie własne Agnes May ''Menage a trois''. Oba zrobiły na mnie duże wrażenie.Fajnie, że wciąż ktoś sięga po tą tematykę.Bardzo dziękuję May za dedykację jej dzieła i Serenity za ostatni komentarz. Wszystkie wasze opinie wiele dla mnie znaczą.

W mojej głowie ostatnio zrodził się pomysł na nowe opowiadanie Adommy, ale zacznę je publikować dopiero po zakończeniu tego. Na razie spisuję je w swoim zeszyciku. Postanowiła umieścić jego fragment, ciekawe jakie będą wasze wrażenia.
'' Lubi pan świeczki, panie Lambert - słowa blondyna zabrzmiały bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. Ich ciepłe światło dobiegało z każdego rogu pokoju, więc fakt ten wydał mu się oczywisty.
Czarnowłosy nalał czerwone wino do kieliszków i podał jeden Tommy'emu.
- Fascynują mnie - opowiedział czarnowłosy - Potrafią dać przyjemne światło i delikatne ciepło, ale kiedy zbyt mocno się do nich zbliży dłoń, można się sparzyć. Podobnie jest z niektórymi ludźmi.
Tommy nic nie odpowiedział .Upił łyk wina. Adam złapał go za dłoń, co wywołało u niego zdziwienie. Zaczął szybciej oddychać, gdy napotkał chłodne, niebieskie spojrzenie. Czuł jak jego oddech zaczyna dorównywać tempem biciu serca. Lambert wziął jedną ze świeczek i delikatnie przechylił ją nad jego dłonią. Gorący wosk pod postacią kilku kropel opadł na jasną skórę. Tommy syknął i szarpnął ręką.
- Proszę mi uwierzyć w innych okolicznościach mogłoby być to całkiem przyjemne - powiedział Adam, delikatnie zagryzając dolną wargę. Blondyn poczuł jak jego twarz oblewa się rumieńcem. Ten mężczyzna  zaczynał go fascynować. Dlatego nie wiedząc czemu, zadał kolejne pytanie, które mogło wiele zmienić.
- Jakie okoliczności ma pan na myśli?
Chłodne, niebieskie tęczówki nagle się ożywiły, przybierając barwę letniego, burzowego nieba.
- Jeśli będziesz chciał, kiedyś z chęcią ci je pokaże - usłyszał w odpowiedzi. ''

To taki mały fragment, mam nadzieję,że nie wyszło najgorzej. Pozdrawiam wszystkim i zapraszam na kolejny odcinek .



- Adam może pójdziemy na obiad? Kiedy ostatnio jadłeś? - zapytał Isaac. Wokalista tylko wzruszył ramionami.
- Tak nie można. Musisz jeść, spać, kąpać się. Poprosiłem twoją mamę, żeby przywiozła trochę twoich ubrań. Są u mnie w mieszkaniu. Na czas pobytu Tommy'ego w szpitalu będziesz mieszkał u mnie. Nie możesz spędzać po kilka godzin w samochodzie, krążąc między domem a szpitalem.
- Ja nie mogę Isaac - powiedział Lambert.
- Bez dyskusji. Chce ci pomóc, obiecałem ci, że będę przy tobie.
- Może wynajmę jakieś mieszkanie, nie chce ci robić kłopotu. I nie sądzę, żeby Max był tym zachwycony.
- Rozmawiałem z nim wczoraj. Wszystko załatwione. Po za tym nie możesz być teraz sam.
Adam pokiwał głową. Jego wzrok wciąż był skupiony na twarzy blondyna. Jedyne czego teraz pragnął, to by te zamknięte powieki otworzyły się a on mógł utonąć w miodowym spojrzeniu ukochanego.
Brunet podszedł bliżej łóżka i spojrzał na kartę pacjenta.

Dzień 1-Gorączka 40'C, 140/180, podano hydrokortyzon i dimetryzon.
Dzień 4 - Gorączka 39'C, 140/190, leki te same, dializa
Dzień 8- Gorączka 39'C, 135/180, leki te same+ przeciwzakrzepowie, dializa.
Dzień 12- Gorączka 38,5'C, - 120/170, leki te same, dializa
Dzień 14 - Gorączka 37'C, 120/165, te same leki, dializa, Oxodilon 50 ml- lek dla pacjentów przed transplantacją.
-Jednak będzie potrzebował przeszczepu? - zapytał zaniepokojony.
- Lekarze jeszcze nie są pewni, ale wolą, by organizm był w razie czego przygotowany na przyjęcie nowego organu. Za kilka dni lekarz zleci mi i tobie badania na zgodność tkankową.
Brunet westchnął - Rozmawiałeś z Ericiem?
- Nie chce go widzieć. Nie chce pomóc bratu, to niech się lepiej tu nie pokazuje. Z lekarzami kontaktuje się telefonicznie.
- Przykro mi.
- Nie wiem co robić.To czekanie mnie dobija. Nikt nic konkretnego nie wiem. Czy on się w ogóle obudzi? Czy paraliż ustąpi ? Czy on...
- Nie myśl o tym.
- Muszę, Isaac. Muszę się przygotować na każdą ewentualność, bo inaczej pęknie mi serce.
Brunet podszedł bliżej niego i ukląkł. Położył mu rękę na kolanie.
- Pojedź ze mną teraz do domu. Proszę cię. Nie możesz przespać kolejnej nocy na szpitalnym krześle.
Lambert zmarszczył brwi i westchnął - Dobrze - nachylił się powoli i delikatnie ucałował Tommy'ego - Do jutra kochanie.

Kiedy weszli do mieszkania, w powietrzu unosił się zapach kolacji.
- Witaj Adam - powiedział Max, po czym podszedł do bruneta i go pocałował. Kiedy go widział jego zielone oczy, aż skrzyły.
- Zrobiłem wam pizze na kolację. Lodówka jest pełna, mam nadzieję, że kupiłem też to co i ty lubisz jeść - powiedział zwracając się do czarnowłosego. Adam uśmiechnął się. Kątem oka zauważył dwie walizki.
- Wjeżdżasz? - zapytał blondyna.
- Tak na dwa tygodnie. Jestem makijażystą w spektaklu. Ruszają teraz w trasę po stanach, więc i ja muszę jechać. Taka praca - powiedział i cicho westchnął.
Max podszedł do Isaaca i wtulił się w niego - Będę tęsknić. Informuj mnie codziennie o stanie Tommy'ego.
- Dobrze. Uważaj na siebie, skarbie - odpowiedział i pocałował go czule.
- Ok, dbajcie o siebie chłopaki, oczywiście w granicach normy - zaśmiał się Max - Muszę uciekać, taksówka na mnie czeka. Pa. Kocham cię - rzucił jeszcze w stronę bruneta i wyszedł.

Adam ściągnął buty i kurtkę. Wszedł do salonu i usiadł na kanapie.
- Ale u ciebie czysto - stwierdził.
- Max posprzątał. To cudowny chłopak. Bardzo o mnie dba. Pewnie pokój dla ciebie też przygotował.
Isaac otworzył drzwi od małego gościnnego pokoju. Na łóżku leżała świeża pościel i ręczniki. Wszystko czekało na Adama. Nawet jego ubrania były złożone i schowane w szafkach.
- Jest chodzącym ideałem - stwierdził Lambert.
- Mi się wydaję, że to przyzwyczajenie z domu dziecka i rodzin zastępczych. Zawsze się bardzo starał, by jego pokój był czysty a on grzeczny, by nowi rodzice tylko go nie oddali. Przynosiło to różne skutki. On chyba myśli, że jak nie będzie się starał to ja też go zostawię. Trudno mu uwierzyć, że mogę go po prostu kochać za to, że jest.
- To smutne - powiedział Adam.
Isaac westchnął - Pójdę po pizze i talerze. W rogu jest barek. Obsłuż się.
Dobry, mocny drink był tym czego wokalista potrzebował. Nalewając whisky jego wzrok przykuły zdjęcia wiszące na ścianach. Parę rodzinnych fotografii, ale i zdjęcia z Glam Nation Tour. Jego wzrok przykuło zdjęcie ze śmiejącym się Tommym. Wokalista przejechał delikatnie palcem o szklanej ramce.
- Tęsknie za jego uśmiechem - powiedział do bruneta, który stawiał na stole kolację.
- Ja też - odpowiedział Isaac - Poczekaj, mam pomysł. Podszedł do pułki z płytami DVD i zaczął coś w nich szukać. Wyciągnął jakąś płytę i włożył do odtwarzacza. Na szklanym ekranie pojawił się Tommy z butelką wina. Trochę się chwiał na nogach i robił głupie miny do kamery, śmiejąc się przy tym głośno.
- To z Francji - powiedział Isaac - Zaprosiliśmy chłopaków do siebie. Tommy i Alain wygłupiali się cały wieczór.
Lambert buchnął śmiechem widząc, jak blondyn wdrapuje się na plecy swojego towarzysza. Wino wylewa się na dywan.
- Wio koniku - krzyczy Tommy - Zawieś mnie do mojego Adasia .
Uśmiech nie schodzi mu z ust. Po chwili obaj się przewracają, kulając się ze śmiechu.

Tak spędzali następne cztery wieczory. Oni dwaj, whisky i nagrania DVD. Kolejne filmiki wywoływały śmiech, czasem wzruszenie. Adam najmocniej reagował na śmiech Tommy'ego. Na jednym z ujęć widać było Isaaca i Tommy'ego na wierzy Eiffela. Blondyn delikatnie wtulał się w bruneta, a on gładził jego plecy. Lambert cicho chrząknął, spoglądając na perkusistę.
- To było po twojej...wizycie w Finlandii. Był wtedy załamany i bardziej skory do czułości.
Wokalista westchnął, ale nic nie odpowiedział. Wciąż wpatrywał się w ekran.
- Jeszcze usłyszymy jego śmiech na żywo - powiedział Isaac, widząc minę wokalisty. Położył mu dłoń na udzie. Alkohol krążący w żyłach pozwalał mu na takie gesty.
- Wiem, tylko tak bardzo bym chciał, by to było już teraz.
- Hej, nie czas na rozżalanie się. Mówiłem żebyśmy tyle nie pili - powiedział Isaac - Wykąp się i idź spać.
- Mogę jeszcze z tobą posiedzieć? Nie chce być sam. Wystarczająco czuję się samotny, gdy go nie ma wśród nas - Procenty sprawiały, że stawał się bardzo szczery.
- Mogę ci jakoś pomóc?
Niebieskie tęczówki spojrzały na bruneta - Mógłbyś sprawić, że chodź na chwilę o wszystkim zapomnę.
Isaac nie wiedział jak rozumieć jego słowa. Poczuł się dziwnie, ale odruchowo dotknął jego twarzy.
- Zabrzmiałeś jakbyś proponował mi seks - zaśmiał się perkusista, ale po chwili się zarumienił, uświadamiając sobie jak to źle zabrzmiało.
- Kiedy kocham się z Tommym zapominam o całym świecie. Liczy się tylko on i chwila. Przy nim czasem zapominam jak się oddycha.
- Ja dopiero poznaję tą stronę męsko-męskiego związku. Czasem trudno mi ujarzmić Maxa.
Obaj zaczęli się śmiać, chodź wiedzieli, że ich rozmowa nie bez powodu zeszła na ten temat.Obaj czuli się samotni, spragnieni i kompletnie pijani. Obaj chcieli zapomnieć.
- Zrobiłbym wiele, byś na chwilę oderwał się od tego, ale nie mogę ci tego dać. Chciałbym, ale nie mogę.
Adam powoli przysunął się bliżej niego. Delikatnie dotknął jego twarzy - Macie taki sam kolor tęczówek - wyszeptał. Chwilę wpatrywali się w swoje oczy. Odurzeni alkoholem i pragnieniami. Wokalista delikatnie zbliżył swoje usta do warg Isaaca. Brunet chwilę się wahał, po czym ich usta się złączyły. To był krótki, subtelny pocałunek.
- Dziękuję ci za wszystko - powiedział Adam - Chyba dotarliśmy do mety dzisiejszego wieczoru. Pójdę już spać.
Isaac pokiwał głową. Nie protestował, niczego nie próbował tłumaczyć. Kiedy Lambert zniknął za drzwiami sypialni, zacisnął powieki czując ogarniający go smutek i samotność.

Adam rozebrał się w wsunął pod delikatną, bawełnianą pościel. Pachniała kwiatowym płynem do płukania. Nie miał siły płakać, złościć się. Jedynie co czuł to pustka i samotność. Po chwili usłyszał jak drzwi do sypialni się otwierają. Łóżko ugięło się pod ciężarem drugiego ciała. Ciepłe dłonie oplotły go w pasie.
- Tyle mogę dla ciebie zrobić, dla nas...- wyszeptał Isaac.

- O Boże - krzyknęła Brook , stojąc w progu sypialni. Jej głos obudził wtulonych w siebie mężczyzn.
- A was pogięło? - mówiła nerwowo dalej - Trzy tygodnie bez Tommy'ego a wy lądujecie ze sobą w łóżku?
- To nie tak - zaczął mówić Adam - My tylko...
- Gówno mnie to obchodzi, to nie mi będzie się tłumaczyć. Dzwonię do was od rana.
Mężczyźni chcieli wstać, ale wtedy uświadomili sobie, że są nadzy.
- Dam wam chwilę gołąbeczki - powiedziała kobieta i wyszła.

- Stało się coś? - zapytał Adam, zapinając ciemne jeansy. Brook była purpurowa na twarzy - Tommy odzyskał przytomność - powiedziała.
Oczy Adma rozbłysły znajomym blaskem a na ustach pojawił się uśmiech.
- Na reszcie - powiedział i w dziwnym odruchu przytulił Isaaca.
- Adam, ale poczekaj...On jest dalej sparaliżowany. Nic nie mówi, sam nie je. Po prostu otworzył oczy i samodzielnie oddycha.
- Ale jest świadomy to najważniejsze.
Brook wciąż miała ponurą minę.
- Nie cieszysz się ? - spytał czarnowłosy, trochę zdenerwowany jej zachowaniem.
Kobieta zalał się łzami - Będziesz musiał się z nim pożegnać - zaczęła mówić przez łzy.
Wokalista stanął przed nią jak wryty - Jak to pożegnać, co ty pieprzysz? Brook gadaj do cholery.
- Adam , zostaw ją - powiedział Isaac - Brook usiądź. Już dobrze. Powiedz nam co się stało?
Kobieta wzięła kilka oddechów. Dłonie jej się trzęsły - Do szpitala przyjechał Eric. Powiedział, że chce zabrać Tommy'ego ze szpitala, skoro opieka medyczna nie jest mu już potrzebna. Nerki zaczęły pracować, a wszystkie parametry są w normie.Usłyszałam jego rozmowę z lekarzami. Kiedy wyszedł z gabinetu zrobiłam mu awanturę, że nie ma prawa, że ty się zaopiekujesz Tommym. A on spojrzał na mnie takim dziwnym wzrokiem. Jakby chciał płakać, ale po chwili znów jego spojrzenie było chłodne. Powiedział mi, że tak będzie lepiej, bo on wie czego chciałby Tommy. Kazał mi ci przekazać byś przyjechał się pożegnać.

Adam poczuł jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Zsunął się wzdłuż ściany, siadając gwałtownie na podłodze. Ból, który poczuł w sercu zaczął rozlewać się na całe jego ciało, wprowadzając go w otumanienie. Słowa Brook, dudniły w jego głowie, a ich sens doprowadzał go do obłędu. Isaac usiadł obok niego - Adam, dobrze się czujesz ?- wokalista nie zareagował. Jego oczy stały się puste.
- Czy on może to zrobić? - zapytał Isaac kobietę.
- Rozmawiałam z lekarzem. Jest jego bratem, więc ma do tego prawo.
Isaac uderzył pięścią w podłogę - Adam, wstań. Jedziemy do szpitala.
Po chwili cała trójka jechała czarnym vanem do szpitala. Czarnowłosy patrzył tępo przez szybę. Jakby już nie był częścią tego świata. Nie przynależał do nikogo. Ból jaki odczuwał pulsował w każdej komórce jego ciała.

Kiedy weszli do pokoju Tommy'ego, Eric pakował jego rzeczy z szafek.
- Dlaczego mi to robisz ? - zapytał Adam, ze łzami w oczach - Dlaczego chcesz mi go odebrać, jedyną osobę, którą kocham, sens mojej egzystencji? Dlaczego?
- Tak będzie lepiej Adam. Uwierz mi - odpowiedział chłodno Eric.
- Lepiej dla kogo ? Dla ciebie? Chcesz jego pieniędzy? Przecież nie robisz tego z miłości do niego - zaczął mówić głośniej wokalista.
- Nie obrażaj mnie. Mam prawo zapewnić mu opiekę jaką uważam za słuszną. Karetka na nas czeka. Proszę, pożegnajcie się - powiedział i wyszedł nim wszyscy zobaczyliby łzy w jego oczach.

Adam klęknął przy łóżku Tommy'ego - Błagam cię, ocknij się, powiedź coś. On nie może mi ciebie zabrać. Tommy proszę, powiedź, że chcesz zostać ze mną. Zaopiekuję się tobą, kocham cię.
Po policzkach blondyna spłynęły łzy, ale była to jedyna reakcja na słowa ukochanego.
- Boże...
Isaac klęknął przy Adamie - Pójdziemy do sądu, będziemy walczyć o niego. Adam nie stracisz go - próbował uspokoić wokalistę. Do czarnowłosego nie docierały żadne jego słowa.
Isaac wstał  i nachylił się nad Tommy. Pocałował go w czoło. Kilka jego łez spadło na jasną skórę - Chodź Brook, dajmy im się pożegnać.

Nagle Adam został sam, w pokoju wypełnionym bolesną ciszą. Wstał powoli i położył się obok ukochanego. Objął jego bezwładne ciało. Milczał. Jego ciche szlochanie zastępowało słowa. Pragnął, by to był tylko zły sen. Żeby zaraz ktoś nim potrząsnął i obudził z tego koszmaru. Ale tak chwila nie nadchodziła.
- Nie pożegnam się z tobą, bo nie potrafię. Nie wiem jeszcze jak, ale cię odzyskam. Poruszę niebo i ziemię, ale wrócisz do mnie. Za bardzo cię kocham, bym mógł bez ciebie żyć - wyszeptał.
Potem czas stanął w miejscu. Liczyła się tylko ta chwila. Chciał żeby trwała wiecznie.

Do sali wszedł Isaac. Miał załzawione oczy - Adam, już czas.
Dłonie mężczyzny zacisnęły się na ubraniu blondyna .Nie chciał wypuścić go ze swoich objęć.
- Proszę cię - wyszeptał brunet. Adam kilkakrotnie pocałował różowe usta ukochanego. Chciał zapamiętać ich smak na zawsze.
Dwóch pielęgniarzy przełożyło Tommy'ego na wózek inwalidzki.
- Mogę go odwieść do karetki? - zapytał Adam. Eric pokiwał głową. Adam położył dłonie na gumowych rączkach wózka. Wziął kilka oddechów. Nie potrafił postawić pierwszego kroku. Isaac położył mu rękę na ramieniu - Chodź - powiedział.

To była najdłuższa i najtrudniejsza trasa w jego życiu. Długi szpitalny korytarz, winda, znów korytarz i wyjście. Zimne, grudniowe powietrze uderzyło w twarz mężczyzn. W tej chwili znów byli trójką  przyjaciół, połączonych w dziwnym układzie uczuć i emocji.
- To dla ciebie - powiedział Eric i dał Adamowi komplet kluczy.
- Co to jest? - zapytał wokalista.
- Miejsce, gdzie on zawsze będzie przy tobie.
- Kiedy będę mógł go zobaczyć? Dokąd go zbierasz?
Ale Eric nie odpowiedział, tylko wsiadł do samochodu.

Pielęgniarze wsunęli Tommy'ego na noszach do karetki. Eric usiadł obok niego. Widział łzy spływające po jego policzkach. W głowie blondyna rozlegały się trzy słowa " Przepraszam cię, kochanie".
Eric ścisnął dłoń brata. Dla nich dwóch to była trudna sytuacja.
Kiedy karetka zaczęła odjeżdżać, Adam kilka razy krzyknął "Nie, błagam, nie" i upadł na kolana. Zawalił mu się cały świat.










poniedziałek, 19 listopada 2012

49. Masz prawo go tylko kochać

Przepraszam wszystkich za taką przerwę. Niedawno odzyskałam internet i nadrabiam zaległości. Dziękuję wszystkim za cierpliwe oczekiwanie i pozytywne komentarze pod one- shotem. A teraz zapraszam do czytania.




Przerażającą ciszę panującą w szpitalnej sali, wypełniał dźwięk różnych urządzeń. Zwłaszcza jeden był niezwykle natarczywy. Miarowe, spokojne pikanie, wyznaczające rytm bicia serca Tommy'ego. Adam co chwilę nerwowo na niego zerkał. Jedyny dowód, że w tym drobnym, delikatnym ciele, leżącym bezwiednie na łóżku, wciąć tliło się życie.
- Nie chce żyć na świecie, w którym nie ma ciebie- wyszeptał Adam. Czuł w sercu ból i pustkę. Tracił to co miał w życiu najcenniejszego - Będę o ciebie walczył - powiedział, ocierając łzy z policzków. Ale sam nie wiedział czy ma szansę na wygraną. Przecież to była nierówna walka. On, słaby człowiek, czerpiący siłę z ogromu swojej miłości i choroba, nieznana, mroczna, wszechmocna.
- Kocham cię - powiedział wokalista i pocałował blado-różowe wargi ukochanego - Zrobię wszystko, obiecuje ci.
- Adam, musimy jechać - rzekł Isaac, kładąc dłoń na ramieniu czarnowłosego. Wokalista cicho jęknął - Tak ciężko jest mi go opuścić.Chciałbym, by czuł moją miłość i obecność.
- Zawsze ją czuje - zapewnił go brunet - Chodźmy już.

W drodze do ośrodka milczeli. Adam zastanawiał się co powiedzieć Ericowi, jak on zareaguje na jego wizytę i czy spełni jego prośbę.
- Powiesz mi co z tym Ericiem ? - Pytanie Isaaca przerwało panującą ciszę.
- To młodszy brat Tommy'ego. Razem trafili do ośrodka. Obaj byli ofiarami przemocy domowej i to popchało ich do brania. Zawsze trzymali się razem, aż to momentu, kiedy wydarzyła się tragedia. Zmarła dziewczyna, którą Raffi kochał. Nie chce wdawać się w szczegóły, ale winą za to obarczył swojego brata i siebie. Czuję, że do dzisiaj ani sobie, ani jemu nie wybaczył.
- Kiedyś przez przypadek widziałem jej zdjęcie. Śliczna dziewczyna. Tommy miał zawsze dobry gust.
Adam zaśmiał się - Dzięki, zabrzmiało to prawie jak komplement.
- I dobrze, bo to miałem na myśli. Już nie bądź taki skromny, dobrze wiesz jak przystojny jesteś.
Adam delikatnie się zarumienił - Czy dziś jest dzień dobroci dla Lamberta? Raczej unikasz wypowiadania miłych rzeczy pod moim adresem. W sumie to nie ukrywajmy, ale nie przepadasz za mną.
- I vice versa - rzucił Isaac z uśmiechem na twarzy.
- No wiesz, chciałeś mi zabrać faceta.
- Chciałem go przed tobą chronić. Raniłeś go.
- A ty buntowałeś go przeciwko mnie.
- Chciałem dać mu możliwość wyboru.
- Tak? Jaką? Ja albo ty?
 Isaac się zaśmiał - To jakby wybierać między tortem a muffiną. Chodź mała babeczka może zaspokoić głód i pragnienie słodyczy, to tak naprawdę nie daje tyle przyjemności co rozkoszowanie się pysznym tortem. I chodź może cię zmulić albo będzie cię po nim bolał brzuch i tak powiesz, że warto było, bo był pyszny.
Lambert uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Tylko ty możesz zrozumieć co czuję teraz . Kochasz go jak ja - wyszeptał Adam.
- Czuję pustkę i ból - zaczął mówić brunet - Kiedy siedzę przy nim, mam wrażenie jakbym tracił jakąś część siebie. Błagam go żeby wrócił, ale on nie reaguje. Ogarnia mnie wtedy uczucie bezsilności i rozpaczy. Ale wtedy pojawia się Max i łatwiej mi to znieść.
- Ja mam tylko Tommy'ego. Jest całym moim światem - powiedział wokalista, w jego oczach pojawiły się łzy.
- Musisz być silny. Wiem, że to kiepskie pocieszenie, ale możesz na mnie liczyć. Będę przy tobie.
- Dzięki, Isaac. A jak ci się układa z Maxem?
- To cudowny chłopak. Wnosi w nasz związek tyle energii. Czasem namawia mnie na rzeczy, których bym się po sobie nie spodziewał. To chyba dobrze, kiedy druga osoba pozwala nam odkryć siebie na nowo. Przy nim czuję, że żyję. I jest tylko mój. To wspaniałe uczucie.
- Ja muszę się Tommym dzielić z tobą.
Isaac się zaśmiał - Daj spokój, dobrze wiesz, że on jest tylko twój.
- Dobrze wiem, że kocha cię na swój sposób i tego co was łączy nie jestem w stanie zrozumieć.
- A ja nie będę ci tego tłumaczył - odpowiedział brunet.

Wjechali w drogę, prowadzącą przez sosnowy las. Isaac przez chwilę wpatrywał się w mijane drzewa. Po chwili jego oczom ukazała się ogromny budynek, przypominający bardziej jakiś dworek niż ośrodek dla narkomanów.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział Adam i wjechał na teren ośrodka. Czuł przyśpieszone bicie serca i drżenie rąk. Nie wiedział czego się spodziewać po spotkaniu z Ericiem.
- Pięknie tu -rzekł brunet, stojąc na schodach i wpatrując się w ogromne jezioro.
- I tu muszę się z tobą zgodzić - stwierdził czarnowłosy i poklepał go po ramieniu - Chodźmy do środka.

- Dzień dobry, Rose - powiedział Adam i podał dłoń kobiecie - To mój...przyjaciel Isaac.
- Miło mi poznać - zwrócił się do niej brunet.
- Adam, co z Tommy'm? Dzwoniliśmy do szpitala, ale nikt nie chciał nam nic powiedzieć, bo nie jesteśmy rodziną.
Lambert westchnął i spuścił głowę - Nie jest dobrze. Jest teraz nieprzytomny i nie ma z nim żadnego kontaktu. Rose, musimy porozmawiać z Ericiem. Lekarze potrzebują, by ktoś z rodziny pojawił się w szpitalu.
Kobieta pokiwał głową i zacisnęła usta - Powinien być u siebie w mieszkaniu. Na tyłach ośrodka jest wejście, ale nie oczkujcie zbyt wiele po tej rozmowie. Nie wiem jak on się zachowa. Wie,że Tommy miał wypadek, ale nawet nie zapytał o niego.
- Muszę spróbować - powiedział Adam.
- Powodzenia - odpowiedziała Rose i wskazała dłonią kierunek, w którym mają pójść.

Wąskie schody prowadziły do mieszkania na poddaszu. Pokonując kolejne stopnie, Adam czuł jak jego serce przyspiesza. Wyciągnął dłoń w kierunku dzwonka. Odgłos skowronka zwiastował gospodarzowi zjawienie się gości. Po chwili drzwi otworzyła młoda kobieta.
- Dzień dobry - wydukał zaskoczony wokalista - Jestem Adam Lambert, czy zastałem Erica?
- Mąż wyszedł na chwilę, powinien zaraz wrócić. Proszę wejść.
Mężczyźni spojrzeli na siebie i przekroczyli próg mieszkania.
- A panowie w jakiej sprawie ? - zapytała dziewczyna.
- Yyyy...Chciałem porozmawiać z Ericiem o jego bracie, Tommym.
- Wczoraj mąż dzwonił do szpitala, ale nie było lekarza prowadzącego i nikt mu nic nie powiedział.
Wyraz twarzy Adama zdradzał jego zaskoczenie.
- Dzwonił ? To miło z jego strony. Ja jestem partnerem Tommy'ego i w sumie przyjechałem ponieważ potrzebuję pełnomocnictwa . Eric jest jedyną jego rodziną i tylko on może podejmować decyzję w sprawie leczenia. Tommy jest nieprzytomny, dokładnie sparaliżowany i...-Lambertowi załamał się głos - Przepraszam...i nie ma z nim kontaktu.Wiem, że on i Eric nie utrzymują ze sobą kontaktów, więc nie chce go stawiać w trudnej sytuacji i zmuszać do jeżdżenia po szpitalach. Dlatego zjawiłem się tutaj.
- Ciężko mi coś powiedzieć. Muszą panowie na niego zaczekać. Może zrobię coś do picia?
- Dwie kawy - powiedział Isaac - Dziękujemy.

Kobieta zniknęła w kuchni. Adam zaczął rozglądać się po pokoju. Mieszkanie było skromnie urządzone , ale z smakiem. Miało bardzo ciepłą, domową atmosferę. Na ścianach wisiały rodzinne zdjęcia. Lambert dostrzegł na nich małą uśmiechniętą dziewczynkę, zapewne córkę Erica.
- Tommy nawet nie wie, że jest wujkiem.
Isaac wstał i podszedł bliżej, by przyjrzeć się fotografii- Podobna trochę  do niego. On i Eric zresztą też. Trochę to przykre - powiedział trochę ciszej - Mieć jedyną rodzinę i nie utrzymywać z nią kontaktu - Na chwilę pomyślał o swoich rodzicach, z którymi też nie miał kontaktu.

W momencie, gdy kobieta stawiała dwie filiżanki na stole, do domu wszedł mężczyzna i mała dziewczynka.
- Mamo, zobacz co dziś narysowałam w przedszkolu - krzyczała od samego progu. Ale gdy wbiegła do salonu, zamilkła, zaczerwieniła się za twarzy i schowała za tatę.
- Dzień dobry - powiedział wokalista i wstał z kanapy - Jestem Adam Lambert a to Isaac Carpenter, przyjechaliśmy z panem porozmawiać.
- Miło mi, Eric. Proszę mi mówić o imieniu.
Brunet spojrzał na szwy na skroni czarnowłosego - Widziałem cię tu kilka dni temu z Tommym. To chyba twoim samochodem mieliście wypadek?
- Tak.
- Jak on się czuję? Przez telefon nic mi nie chcieli powiedzieć.
Adam wziął głęboki oddech - Kiepsko, jest nieprzytomny i sparaliżowany. Pękł mu guz u podstawy kręgosłupa.
Brunet, aż wzdrygnął na dźwięk tego słowa.
- Ponoć wasz tata miał coś takiego?
Eric pokiwał głową - A co was konkretnie sprowadza?
- Jestem partnerem Tommy'ego i...
- W pracy ?- przerwał mu brunet.
- Też, ale przede wszystkim życiowym. Jesteśmy razem od kilku miesięcy. Potrzebuję twojego pełnomocnictwa bym mógł podejmować decyzje o jego leczeniu. Niestety to,że go bardzo kocham, to w świetle prawa za mało. Potrzebuję zgodny kogoś z rodziny.

Eric usiadł na fotelu i kilka razy westchnął - Ale ja ciebie nie znam. To trochę dziwna prośba. Mam powierzyć życie brata w ręce całkowicie obcej mi osoby.
- Ale dla Tommy'ego najbliższej - wtrącił Isaac.
- Może dla ciebie, dla was jest to fakt oczywisty, ale dla mnie nie.
- W takim razie jedź z nami do szpitala. Trzeba podpisać jakieś dokumenty i wyrazić zgodę na podanie leków. Błagam cię, on musi żyć. Ja bez niego umrę.
Eric spojrzał na żonę. Kobieta pokiwał porozumiewawczo głową.
- Dobrze pojadę, chociaż to nie jest dla mnie łatwe.
Mężczyzna po chwili był już gotowy i cała trójka wsiadła do samochodu.
- Nie spodziewałem się, że Tommy zwiąże się z mężczyzną.
- Przeszkadza ci to? - zapytał Isaac.
- Nie, ale jestem tradycjonalistą. Rozumiecie co mam na myśli?
 Adm westchnął. To były pierwsze słowa mężczyzny zdradzające jego niechęć do niego.
- Dla niego to też było zaskoczenie - zaśmiał się wokalista.
- W sumie minęło 10 lat. Człowiek w tym czasie może się zmienić nie do poznania.
- To przykre, że wasze drogi się tak rozeszły - powiedział wokalista.
- To on odszedł i mnie zostawił. Z resztą po co do tego wracać.
 Resztę drogi milczeli. Isaac czasem tylko zerkał na Adama, sprawdzając jak on się trzyma.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił brunet.
Przed salą Tommy'ego na korytarzu siedziała Brook i Leila.
- Dobrze, że jesteście. Stan Tommy'ego się pogorszył. Nerki zaczęły gorzej pracować. Został zabrany na dializę. Synku, tak mi przykro - powiedziała kobieta i przytuliła syna.
- Eric, na końcu korytarza jest gabinet lekarski. Chodźmy załatwić formalności - powiedział Isaac. Widział w jak kiepskim stanie jest teraz Adam.
- Pójdę z wami - rzekł czarnowłosy- Chcę porozmawiać z lekarzem.
Erica poruszyła cała ta sytuacja. Czuwający przy Tommym przyjaciele, płacząca mama Adama i naprawdę załamany wokalista. Dostrzegł , jak ważny jest dla nich jego brat.

Kiedy weszli do gabinetu lekarza, można było wyczytać z jego twarzy, że nie ma dobrych wiadomości.
- Proszę podpisać te dokumenty - zwrócił się do Erica - Panowie, stan pacjenta uległ pogorszeniu. Nerki nie pracują tak wydajnie jak powinny. Jeżeli to się nie zmieni w ciągu kilki dni, trzeba będzie szukać dawcy. Zawartość guza dostała się do krwiobiegu i musi zostać z niego jak najszybciej usunięta, inaczej może dojść do powstania innych ognisk zapalnych w organizmie. A skoro nerki nie filtrują krwi w należyty sposób, może być to trudne.
- Ja mogę mu oddać nerkę- powiedział Adam, bez chwili wahania.
- Panie Lambert, to nie takie łatwe. Trzeba zrobić sporo badań na zgodność tkankową.
- To proszę je zlecić - rzekł Adam.
- Ja też chce je wykonać - powiedział Isaac.
- Najlepiej gdyby był to ktoś z rodziny. Wtedy zagrożenie odrzucenia przeszczepu jest mniejsze- wyjaśnił lekarz i spojrzał na Erica.
- Ja jestem jego jedyną rodziną, ale przykro mi nie mogę tego zrobić - odpowiedział mężczyzna
Wokalista zacisnął dłonie w pięść, a do oczu napłynęły łzy.
- Najlepiej to daj mi to pełnomocnictwo i wynoś się stąd, skoro i tak nie możesz nic dla niego zrobić. Ja oddałbym życie za niego, rozumiesz?
- Nie zapominaj się- powiedział Eric - W świetle prawa, ja mogę tylko o nim decydować. Ty masz prawo go tylko kochać, niestety to mu zdrowia nie przywróci- rzekła z ironią w głosie i wyszedł z gabinetu.
- Ty skurwysynu - krzyknął Adam, wybiegając za nim. Ale mężczyzna już zniknął na końcu korytarza.