poniedziałek, 27 sierpnia 2012

42.Kłamstwa

Dziękuje wszystkim za komentarze, są naprawdę cudowne i bardzo motywujące. Cieszę się, że zarówno opowiadanie jak i drugi twincest spotkał się z Waszym uznaniem. Pozdrawiam wszystkim i zapraszam do czytania.Buziaki.
Rozdział niesprawdzony.




Chwilę relaksu przy kominku przerwał Tommy'mu głos Adama.
- Proszę wezwać karetę na czarny szlak.W połowie stoku mój kolega miał wypadek - krzyknął do barmana.
Tommy miał wrażenie, że jego serce na moment przestało bić.
- Isaac?- zapytał, ledwo łapiąc oddech.
- Nie Max, jest nieprzytomny. Chodź ze mną tam. Carpenter dziwnie się zachowuje.

Tommy ubrał się szybko i pobiegł za Adamem. Po kilku minutach byli na miejscu. Idąc po białym puchu, basista zauważył kilka czerwonych plam, znaczących drogę do bezwiednie leżącego ciała. Zacisnął powieki i przełknął ślinę.Widok krwi przyprawiał go o mdłości.
Isaac klękał pochylony nad Maxem. Co chwilę przykładał głowę do jego klatki piersiowej, nadsłuchując bicia serce. Jego drżące dłonie głaskały drobną twarz blondyna, na którą spadały słone łzy perkusisty.
- Wszystko będzie dobrze- szeptał Isaac. Był przerażony. Czuł się taki bezsilny.

Tommy podszedł do niego i odciągnął od ciała, umożliwiając tym dojście do Maxa ratownikom. Sanitariusze położyli jego ciało na nosze z płozami.
- Na dole czeka karetka, powoli z nim zjedziemy. Ktoś musi jechać z nim do szpitala.
- Ja pojadę -powiedział brunet.
- Nie to mój pracownik. Jestem za niego odpowiedzialny- rzekł czarnowłosy.
- Adam proszę- wyszeptał Isaac, spoglądając na wokalistę.
Ton głosu Isaaca zdradzał, że nie była to zwykła prośba.
- Dobrze. Spotkamy się w szpitalu.
Wracając do schroniska Adam milczał. Zachowanie Isaaca wydawało mu się podejrzanie.
- Skarbie, czy Isaaca i Maxa coś łączy?
- Nie, no coś ty. Po prostu się przejął. Kto jak kto, ale ja bym o tym na pewno wiedział- odpowiedział Tommy.
Myśl o jakiejkolwiek bliższej relacji między mężczyznami wydawała mu się abstrakcyjna. Przecież Isaac by mu powiedział, gdyby coś było na rzeczy. Poza tym wiedział, że to on jest dla bruneta kimś ważnym. Jednak słowa wokalisty, zasiały w jego sercu wątpliwości.


Isaac siedział na szpitalnym korytarzu. Maxa gdzieś zabrali, a jemu nikt nic nie chciał powiedzieć. Łzy wciąż spływały po jego policzkach. Po chwili pojawili się członkowie zespołu. Tommy podszedł do przyjaciela i przytulił go.
- Wszystko będzie dobrze- wyszeptał basista.
Ale fala smutku jaka ogarniała ciało i umysł Isaaca był przez niego niedoopanowania. Delikatnie drżał. Serce waliło mu jakby chciało wyrwać się z piersi i podążyć śladem bliskiej mu osoby.
Po chwili wyszedł do nich lekarz.
- Potrzebna jest nam zgodna na podanie niektórych leków. Czy mogliby państwo skontaktować się z rodziną poszkodowanego?
Członkowie zespołu pokiwali przecząco głowami.
- On nie ma rodziny- zaczął mówić Isaac- wychował się w domu dziecka. Ja wezmę na siebie odpowiedzialność i podpiszę dokumenty.
- A kim pan jest dla pacjenta?- zapytał lekarz.
Isaac chwilę się zawahał. Trudno mu było udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.
- Jego przyjacielem, partnerem- powiedział po chwili.
- W taki razie przyniosę za chwilę papiery do podpisania. Proszę przygotować swój dowód osobisty.

Kiedy lekarz odszedł, zapadła cisza. Isaac patrzył tempo w podłogę unikając wzroku pozostałych osób. Do jego uszu docierał tylko coraz szybszy oddech blondyna-objaw zdenerwowania.
- Partner?- powiedział poniesionym tonem blondyn - Co ty bredzisz?
- Tommy, nie teraz- uspokajał go Adam. Wokalista podejrzewał, że zachowanie bruneta na stoku, jego łzy, nie były bezpodstawne.
Blondyn nie zważał na słowa ukochanego. Podszedł do przyjaciela, który wciąż milczał i płakał.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Tommy,proszę cię...- cicho powiedział perkusista. Kłótnia to była ostatnia rzecz, o której marzył.
- Nie, odpowiedz mi.
- Tommy, uspokój się- warknął Adam- Daj mu teraz spokój.
- Nie rozmawiam z tobą - burknął w kierunku ukochanego. Adam wycofał się.
- Przecież to jeszcze dzieciak, po co ci to? - zapytał blondyn.
Brunet nie odpowiedział.

Tommy westchnął z zrezygnowaniem - Ja wiem, że ostatnio mało czasu ze sobą spędzamy i może poczułeś się samotny, ale to nie powód, by wiązać się z kimś kogo zna się miesiąc.
- Zakochałem się w nim, rozumiesz. Czy to twoim odczuciu jest dobry powód?

Tommy wziął głęboki oddech i wstrzymał powietrze. Nie wiedział dlaczego, ale słowa przyjaciela zraniły go. Poczuł dziwne ukłucie, ale nie w żołądku, jak to zawsze bywa w stresowych sytuacjach, ale w sercu.
- Musisz mnie zrozumieć. Ty masz Adama, kochasz go. Jednocześnie jak jestem dla ciebie kimś ważnym, ale Tommy, ja nie chce być tylko kimś ważnym, chce być dla kogoś najważniejszy. Dla Maxa jestem. On mnie kocha.
- To dlatego, że nie możesz być ze mną?- zapytał Tommy nie zważając na innych członków zespołu.
Adam głośno westchnął przypominając o swojej obecności. Sytuacja rozbiła się coraz bardziej niezręczna.
- Tommy, lepiej już idź - powiedział Isaac- Nie będziemy w ten sposób rozmawiać. Chce zostać sam. Proszę was.
Wszyscy oprócz basisty zrozumieli tą prośbę.
- Kochanie, chodź już- powiedział Adam. Złapał Tommy'ego za rękę, ale ten momentalnie ją wyrwał z dłoni ukochanego.

Bez słowa pożegnania basista zniknął za drzwiami na końcu korytarza. Usiadł na ławce przed szpitalem. Odczuwał teraz skrajne emocje. Najgorszym i dominującym uczuciem jakie go wypełniało była zazdrość. To jeszcze bardziej sprawiało, że czuł się zagubiony w tej całej sytuacji. Nie rozumiał sam siebie, swojego zachowania. Nigdy nie przypuszczał , że ktoś będzie dla Isaaca ważniejszy od niego. Przyzwyczaił się do tej myśli, z czasem nawet mu się to zaczęło podobać. Miał Adama i Isaaca. Gdzieś podświadomie czuł, że jest to samolubne nastawienie, ale nie chciał tego zmieniać.
Adam klęknął przy nim kładąc swe dłonie na jego kolanach.
- Zazdrosny?- zapytał wprost wokalista.
- Adam, ja...- basiście brakowało słów.
- Tommy, ja nie chce wnikać w to co teraz czujesz, bo obawiam się, że nie spodobałoby mi się to.Ufam ci, a to co nas łączy jest dla mnie bezcenne. Ale posłuchaj mnie. Kiedy ty  potrzebowałeś Isaaca, był przy tobie dzień i w nocy. Żył twoimi problemami. Wspierał cię, więc teraz ty, rusz ten swój chudy tyłek, zasuwaj na to drugie piętro i po protu przy nim bądź.
- Przecież on nie chce mnie widzieć- burknął Tommy.
- Ja też bym nie chciał gdybym usłyszał to wszystko, co ty mu powiedziałeś. Nawet nie próbowałeś go zrozumieć, jakbyś uważał, że tylko ciebie może na swój sposób kochać. Zachowałeś się, jakby był twoją własnością, a ty miałbyś na wyłączność jego serce. Ja pogodziłem się z tym, że jest dla ciebie kimś wyjątkowym, a czy ty potrafisz zaakceptować, że on jest kimś ważnym dla kogoś innego?

Tommy nie odpowiedział ukochanemu. Adam otarł jego wilgotne policzki- Idź do niego, zachowaj się przyjaciel. Inaczej go stracisz.
Wokalista sam nie wierzył w to co mówi. Pchał swojego ukochanego w ramiona innego faceta. Ale czuł, że postępuje słusznie. Gdyby stosunki między Tommym a Isaaciem popsuły się, blondyn by cierpiał i nawet Adam by nic na to nie poradził.
Po chwili obaj wstali. Czarnowłosy przytulił ukochanego i namiętne pocałował. Basista głęboko westchnął.
- Dziękuje ci. Wiem, że to dla ciebie trudne.
- Kocham cię i ufam ci. Dla ciebie zrobię wszystko. Zadzwoń do mnie, to przyjadę po ciebie.

Basista jeszcze chwilę wtulał się w Adama. Czuł, że ukochany go rozumie.Wokalista był jego bratnią duszą. Kilka razy pocałował jego miękkie, czerwone wargi i poszedł z powrotem do szpitala.

Issac siedział skulony na podłodze. Cały drżał. Zimno szpitalnej ściany ogarniało jego ciało. Tommy szedł w jego stronę powoli. Szukał odpowiednich słów, ale w głowie miał pustkę. Na jego widok brunet wstał z podłogi. Basista podszedł do niego i bez słowa go przytulił. Isaac drżał, a jego łzy spływały po skórzanej kurtce blondyna.
- Przepraszam cię- wyszeptał Tommy.
Dłonie Isaaca zacisnęły się na skórzanym materiale.
- Kocham cię- powiedział przez łzy perkusista.
- Wiem, ja ciebie też- usłyszał w odpowiedzi. Tommy doskonale zrozumiał przekaz wypowiedzianych przez Isaaca słów.To nie było zwykłe wyznanie, deklaracja romantycznej miłości. To był wyraz silnego uczucia łączącego dwóch przyjaciół. Uczucia głęboko zakorzenionego w sercu, ale diametralnie innego niż to, co Tommy czuł do Adama, czy Max do Isaaca. Te dwa słowa zawierały w sobie zapewnienie o wzajemnej lojalności, oddaniu i wsparciu. Brunet szeptając kocham cię mówił niejako "potrzebuje cię, dziękuje,że wróciłeś" ,a odpowiedź blondyna była zapewnieniem"zawsze będę przy tobie, możesz na mnie polegać".
 Siedzieli na szpitalnym korytarzu kilka godzin. W końcu wyszedł do nich lekarz z ciepłym uśmiechem na twarzy.
- Max odzyskał przytomność. Zrobiliśmy mu serię badań. Miał niewielki wstrząs stąd krwotok z nosa, ale już czuje się dobrze. Myślę, że jutro będzie mógł wyjść.
Isaac odetchnął z ulgą.
- Możemy do niego wejść?
- Tak, ale tylko na chwilę, jest już późno.

Lekarz wskazał im pokój na końcu korytarza. Isaac powoli otworzył drzwi. Tommy dostrzegł na jego twarzy uśmiech. Prawdziwy i szczery. Taki sam malował się na ustach Maxa.
Jak mogłem wcześniej tego nie zauważyć?-pomyślał przez chwilę.

Isaac podszedł do młodszego mężczyzny i czule go ucałował. Makijażysta zaczerwienił się, zaskoczony zachowaniem bruneta. Przecież obok był Tommy.
- Jak się czujesz?- zapytał Carpenter, gładząc dłonią poraniony policzek mężczyzny.
- Teraz już dobrze.
- Wystraszyłeś nas- powiedział Tommy, który z trudem odnajdował się w całej tej sytuacji.
- Przepraszam, zapięcie od nart się poluzowało.
- Lekarz powiedział, że jutro wyjdziesz. Nie rób mi tego więcej- Brunet odgarnął z jego twarzy jasne kosmyki włosów.
- Yyyy, Isaac wydarzyło się coś o czym powinienem wiedzieć. Zachowujesz się dziwnie.
- Jest otumaniony miłością- zaśmiał się basista.
- Miłością?- powtórzył zaskoczony Max.
- Potem ci wszystko wytłumaczę- powiedział perkusista.
Po chwili do sali wszedł lekarz.
- Panie Crason, przygotowałem wypis ze szpitala. Jutro rano będzie pan mógł wyjść.
- Mam coś podpisać?- zapytał pacjent.
- Nie, wszystkie dokumenty podpisał pana partner.
- Partner?- Max spojrzał na Isaaca pytającym wzrokiem.
- Tak, pan Isaac.
Max uśmiechnął się ciepło - Dziękuje za wszystko panie doktorze.
Kiedy lekarz wyszedł w głowie zielonookiego kotłowało się kilkanaście pytań.
- Partner? - powtórzył patrząc na ukochanego.
Perkusista ścisnął jego dłoń pokiwał twierdząco głową.
- Kocham cię - wyszeptał młodszy mężczyzna.
Brunet uśmiechnął się i ucałował go czule.W tym momencie słowa były zbędne.

Tommy nie wiedział, co ze sobą zrobić. Czuł się zbędny. Po raz pierwszy to nie on był najważniejszy dla przyjaciela. Po chwili wyszedł z sali. Usiadł na białym krześle. Kilka łez spłynęło mu po policzkach. Nagle poczuł silne dłonie na swoich ramionach. Podniósł wzrok.
- Adam? Co tu robisz?- zapytał blondyn.
- Zadzwoniłem do szpitala, powiedzieli, że Max się obudził. Czułem,że może będę ci potrzebny.
- Nie pomyliłeś się.Kocham cię.

 Tommy wstał i przytulił ukochanego. Potrzebował teraz jego bliskości i wsparcia.W jego ramionach żal w sercu malał.
- Teraz wszystko się zmieni- powiedział basista.
- Nie kochanie, jestem pewien,że nie. Isaac będzie tylko bardziej szczęśliwy, a ty bardziej zazdrosny, jak ja o niego, ale wciąż będziecie dla siebie kimś wyjątkowym.Czuję, że teraz będzie nawet lepiej. Bez tych wszystkich wątpliwości, niedomówień. Każdy z was będzie miał swoją miłość i siebie nawzajem.
- Adam...dlaczego mi na to pozwalasz?
- Bo kocham cię najbardziej na świecie i wiem,że bez Isaaca byłbyś nieszczęśliwy. Czuje też, że gdybym kazał ci wybierać mimo wszystko wybrałbyś mnie...
- Bo ty jesteś dla mnie najważniejszy.

Adam pocałował czule ukochanego - Poza tym ufam ci bezgranicznie i wiem, że gdybyś miał jakieś wątpliwości to byś mi powiedział. Obiecaliśmy sobie całkowitą szczerość, pamiętasz? Wiem, że mnie nigdy nie zawiedziesz. Ta pewność sprawia, że nie patrzę już na Isaaca jak na zagrożenie.
Tommy zadrżał. Poczuł ukłucie w sercu. Ufam ci, szczerość...Słowa te wypełniały jego głowę. Zacisnął powieki powstrzymując napływające łzy. Jego ramiona jeszcze mocnej zacisnęły się w pasie wokalisty.
- Wybacz mi - wyszeptał.
- Nie mam czego, teraz już wszystko będzie dobrze- odpowiedział Adama.

Serce blondyna wypełnił strach. Miał wrażenie, że wkracza na ruchome piaski i z każdym kolejnym krokiem zapada się głębiej. Czuł, że powoli się dusi. W głębi serce jednak pielęgnował wiarę, że kiedy przyjdzie krytyczny moment ukochany poda mu swoją dłoń i wydostanie go z tej otchłani. Ja też ci ufam...Pomyślał patrząc w przyszłość, która w jego oczach nie malowała się w kolorowych barwach.

Po chwili na korytarz wyszedł Isaac.Na jego twarzy malował się szczery uśmiech.
- Możemy już wracać?- zapytał Adam.
Brunet pokiwał głową i poszli w kierunku windy.
Było już późno.Ulice były niemal puste. Jechali powoli po ośnieżonej drodze. Milczeli.
- Zatrzymaj się- krzyknął Tommy. Adam po chwili zjechał na pobocze.
Blondyn wyszedł i nim zdążył przejść kilka kroków zwymiotował na chodnik.Adam wybiegł z samochodu i załapał go od tyłu w pasie. Ciało blondyna zrobiło się wiotkie.
- Isaac pomóż mi- powiedział Adam.Obaj powoli podnieśli go i wsadzili do samochodu.
- Wracaj do szpitala- powiedział Isaac do zdezorientowanego wokalisty, który klęknął przy ukochanym.
- Nie, już mi lepiej. Nie chce do szpitala. Zaraz się położę i odpocznę, przejdzie mi- zaprotestował Tommy.
- Skarbie, co się z tobą dzieje? Wcześniej mogłem uwierzyć, że tak wpływa na ciebie stres ale teraz. Nigdzie nie lecisz, jestem obok ciebie, nic złego się nie dzieje, a ty znów źle się czujesz. Powiedz mi co się dzieje.
- Nie wiem. Może to zmęczenie. Wiesz, kiepsko jem, mało sypiam.Obiecuje, że po powrocie pójdę do lekarza. I przestań na mnie patrzeć, jakbym miał zaraz umrzeć.
Jeszcze nie teraz...pomyślał.
- Nawet tak nie żartuj. To wcale nie jest śmieszne - Adam pogładził go po bladym policzku.
- Ty kłamiesz!- powiedział Isaac,spoglądając na przyjaciela - Może Adam tego nie zauważa, bo nigdy nie przyłapał cię na kłamstwie, ufa ci i ślepo kocha , ale ja wiem, kiedy oszukujesz. Co ci jest do cholery?
Adam spojrzał ukochanemu w oczy. Czuł jak robią się wilgotne- Tommy? Okłamujesz mnie?
- To nie tak, Adam, ja... Przepraszam.
Wokalista spuścił głowę i chwilę milczał. Potem wstał i odsunął się od auta. Próbował ukryć łzy płynące po jego policzkach.
- Zawieź go do schroniska i bądź przy nim, gdyby źle się poczuł. W razie czego dzwoń - powiedział chłodno Adam do bruneta, po czym przeszedł na drugą stronę ulicy i wsiadł do taksówki.

- Jak długo zamierzasz go oszukiwać? Choroba, nałóg, co jeszcze? Po to mu wybaczyłeś, żeby teraz się nad nim pastwić? Zawiodłeś mnie, Tommy- powiedział Isaac, uderzając kilkakrotnie dłonią w kierownicę.
Blondyn nic nie odpowiedział. Zranił dwie najbliższe mu osoby. A to był dopiero początek ran, jakie miał zadać tej najważniejszej.


środa, 22 sierpnia 2012

Twincest" Obiecałeś Bill...trzy lata minęły"

Naszła mnie mała wena.Obejrzałam dziś mnóstwo filmików na YouTube o bliźniakach i postanowiłam napisać kontynuację mojego one-shota. Parę osób o to prosiło. Mam nadzieje, że się nie rozczarują. Miłego czytania. Szczere komentarze mile widziane.Buziaki!!!


Ile można przeżyć cudownych chwil przez trzy lata?

Kiedy patrzę na śpiącego obok mnie brata wiem, że tysiące. Drobnych, czasem z pozoru nieznaczących chwil, składających się na definicję szczęścia.

Kiedy Bill przyjechał do mnie po naszych 21 urodzinach w moim...naszym  życiu zaczął się nowy etap. Gdy otworzyłem drzwi i go ujrzałem, moje serce na chwilę przestało bić. Miał mokre włosy od deszczu. Czarny eyeliner rozmazał się delikatnie, nie wiem czy od kropel wody czy łez. Ale i tak dla mnie był najpiękniejszą istotą na ziemi. Jego oczy błyszczały, a na ustach malował się cudowny uśmiech. Czułem jak po moim ciele rozlewa się ciepło. Nie widziałem go trzy lata, ale na jego widok na nowo powróciły te silne uczucia, które odczuwałem wcześniej, gdy zawsze był obok mnie. Chciałem coś powiedzieć, ale głos uwiązł mi w gardle. Zdołałem tylko wziąć głęboki oddech, kiedy mój brat rzucił walizkę i mnie pocałował. Boże jak on cudownie smakował...

Jego delikatne wargi pieściły moje usta. W tej chwili słowa były zbędne.Obaj wiedzieliśmy, że tego pragniemy. Kiedy odsunął się na chwilę ode mnie zatonąłem w jego brązowych oczach. Nie wiem czy to ja byłem tak oszołomiony, czy one pod wpływem podniecenia nabrały czekoladowej barwy. Chociaż byliśmy bliźniakami, dostrzegałem w jego urodzie różniące nas detale, które mnie zachwycały. Miał bardziej pociągłą twarz i mocnej zarysowaną szczękę. Nos miał drobniejszy. Zawsze kiedy się uśmiechał jego czubek delikatnie drżał. Miał też delikatniejszą skórę niż ja. Dlatego odkąd wyjechałem, zawsze spałem w atłasowej pościeli. Gładząc jej strukturę, czułem jakbym dotykał jego.

Powoli ściągaliśmy swoje ubrania. Stojąc w samych jeansach dotykaliśmy swoich nagich torsów. Każdy najmniejszy dotyk Billa wprawiał w drżenie każdą komórkę mojego ciała. Dłonią przetarłem jego wilgotną twarz usuwając rozmazany makijaż. Wciąż wpatrywałem się w jego oczy. Były odbiciem jego duszy, to je kochałem w nim najbardziej. Teraz malowało się w nich tak wiele emocji. Ja dostrzegałem tam miłość i pożądanie. Poczułem jego ciepły oddech na mojej szyi. Całował ją delikatnie, rozkoszując się moim zapachem. Fala gorąca co chwilę przechodziła przez moje ciało, kumulując się w podbrzuszu. Bill wodził dłońmi po moim ciele, jakby chciał poznać je na nowo. Uwielbiałem jego dotyk. Szczupłe palce gładziły moją skórę. Kiedy jego dłonie dotknęły klamry mojego paska, zamarłem. Bałem się tego, co za chwilę się miało stać. Czy zniosę intensywność tego doznania?

Bill drżał. Widziałem, że też się boi. Nie byliśmy ze sobą i w sobie trzy lata. Ale każdy z nas dobrze pamiętał jakie to uczucie. Tego nie można było zapomnieć. Mój brat przejął inicjatywę. Powoli zsunął mi spodnie z bielizną. Czułem jego wzrok na swoim ciele. Delikatnie się uśmiechnął widząc moje podniecenie. Chyba tego potrzebował. Potrzebował dowodu, że wciąż tak na mnie działa. Moje ciało nie kłamało. Płonęło z pożądania. Po chwili Bill stał przede mną całkiem nagi. Był piękny. Zatopił swoje usta w moich. Nie wiem kiedy poczułem pod plecami atłasową pościel. Rozchyliłem uda zapraszając go do siebie. Doskonale odczytał ten gest. Kwestia kto jest na dole czy na górze, nie miała dla nas znaczenia. Na początku, kiedy zaczęliśmy kochać się ze sobą walczyliśmy o dominację. Ale po wielu wspólnych nocach ten fakt przestał nabierać znaczenia. Liczyły się tylko doznania.

Tak było i teraz. Bill był bardzo delikatny. Wiedział, że po tak długiej rozłące może być to dla mnie trudne. Czuliśmy się prawie jakby to był nasz drugi "pierwszy raz". Jęknąłem głośno, gdy poczułem go w sobie. Zamknąłem oczy. Czułem jak mój brat walczy sam ze sobą. Jego pożądanie domagało się spełnienia. Hamował się przed wykonywaniem gwałtowniejszych ruchów. Chciałem żeby ta chwila trwała wiecznie. Ja i on w jedności. Dwa serce bijące tym samym rytmem. To nie był zwykły seks, tylko dowód wzajemnego oddania, zaufania i miłości.

Pokój wypełniały nasze gorące oddechy. Męskie perfum mieszały się z zapachem spoconych ciał. W tym małym francuskim mieszkaniu doznaliśmy dawno upragnionego spełnienia. Nawzajem w swych ustach tłumiliśmy swe jęki, chociaż pod koniec już żaden z nas nie panował na sobą. Nie wiem ile to trwało, godzinę, dwie. W porównaniu z trzema latami jakie nam odebrano to była tylko chwila.

- Kocham cię- wyszeptał Bill, po tym jak opadłem na niego po silnym doznaniu.Tak, zafundowaliśmy sobie przyjemność obustronnie i kilkakrotnie.
- Ja ciebie też skarbie- wyszeptałem. Powoli wracałem do rzeczywistości. Potem przegadaliśmy całą noc. 

Nad ranem, kiedy Bill zasnął we mnie wtulony, ogarnął mnie spokój. Czułem, że teraz moje życie jest już całością, a ja z bratem jednością. Po kilku dniach przyszedł list od mamy. Razem go przeczytaliśmy. Bill nie chciał słuchać żadnych jej wyjaśnień. Ja byłem do tego bardziej skłonny. Może dlatego, że byłem od niej tak daleko i nabrałem do niej dystansu. A może dlatego, że nie było jej przy mnie trzy lata i gdzieś w głębi tęskniłem za nią. Chciałem jej odpisać, ale zrobił to Bill. Treść jego listu miała wyrażać nasze odczucia, ale bardziej były to uczucia Billa. On potrzebował czasu,więc żyliśmy normalnie nie poruszając tematu mamy.

Ku mojemu zaskoczeniu Bill szybko odnalazł się w nowym kraju. Nawet zapisał się na kurs francuskiego. Uwielbiałem kiedy szeptał mi coś do ucha w tym języku, chociaż czasem nie rozumiałem co. Ale to nie miało znaczenia. Liczył się tylko jego łagodny głos i ciepły oddech na mojej szyi.
Postanowiliśmy się nie afiszować ze swoim związkiem .Fakt, to była Francja, tu taka miłość był dozwolona, ale wcześniejsze doświadczenia nauczyły nas skrytości.

Te trzy lata to były setki cudownych intymnych zbliżeń, tysiące pocałunków i miliony najdrobniejszych chwil dających nam szczęście. Ale to też 1094 nieodebranych przez Billa połączenia od mamy. Tak, dzwoniła do nas każdego dnia, ale mój brat nawet nie chciał słyszeć o rozmowie z nią. Równo po trzech latach napisała wiadomość- Obiecałeś Billi, trzy lata minęły...

- Chcę do niej pojechać- powiedziałem, kiedy wieczorem jedliśmy kolację. Mój brat nawet na mnie nie spojrzał. Rzucił talerz do zlewu i wyszedł z kuchni.Wiedziałem, że muszę mu dać trochę czasu.Tej nocy tulił się do mnie wyjątkowo mocno. Spał niespokojnie. Jakby czuł, że już podjąłem decyzje i pojadę do Niemiec.
- Nie będę cię do niczego zmuszał- zacząłem mówić przy śniadaniu- Kocham cię i jeżeli to jest dla ciebie za trudne, zrozumiem to. Wrócę za parę dni.
- Błagam cię Tom, nie jedź- kilka łez spadło na jego talerz.
- Potrzebuje tego, Bill. Jakaś część mnie chce ją zobaczyć.
- Nienawidzę jej- wyszeptał.
- Wiem kochanie. Ja też jej nienawidziłem, ale dla mnie minęło sześć lat. Chce pojechać do domu.
- Tu jest twój dom.
- Ty jesteś dom domem, tu czy tam, nieważne.
- Więc zostań ze mną- powiedział .Podszedł po chwili i przytulił się do mnie. Zaczął głośno płakać Cały drżał. Jego łzy łamały mi serce. Ale wiem, że nie płakał z rozpaczy, on się ze mną żegnał.
- Wrócę za parę dni.
- Sześć dni. Jeden dzień za jeden rok. Tyle możesz z nią spędzić.
- Kocham cię.Dziękuje.
Tego dnia kochaliśmy się kilka razy.By siebie zapamiętać, by się pożegnać.

Następnego dnia miałem samolot. Serce mi krwawiło kiedy wychodziłem z mieszkania. Kiedy zamknąłem drzwi głośny krzyk rozpaczy Billa wypełnił nasze mieszkanie.Czułem, że z każdym krokiem jakaś część mnie umiera. Tak naprawdę potrafiłem żyć tylko przy nim. Dusiłem się.

Kiedy taksówka zatrzymała się pod naszym domem w Niemczech, nie miałem siły otworzyć drzwi. Wziąłem głęboki oddech i zmusiłem się wyjścia.Szedłem bardzo powoli w kierunku domu. Widząc znajomą okolicę zaczęły powracać wspomnienia. Nie o mamie, tacie czy Gordonie. W moich myślach widziałem tylko Billa.

Gdy drzwi otworzył mi Gordon, aż mi ulżyło.Szczerze mnie przytulił, jak prawdziwy ojciec.
- Przepraszam-wyszeptałem. Musiałem to powiedzieć. On nas kochał, a przez tą sytuację z matką stracił nas obu. Z nim też nie utrzymywaliśmy kontaktów. Sam nie wiem dlaczego.

Mama siedziała w kuchni, piła kawę. Tak samo jak w tą noc, kiedy wyjechałem. Ale teraz, kiedy wstała i podeszła żeby mnie przytulić nie zaprotestowałem. Gdy poczułem jej znajomy zapach, ciepło jej dłoni, znów  byłem jej synkiem. Spojrzała na chwilę w kierunku drzwi.
- Bill nie przyjechał, ma...- nie mogłem.

Usiedliśmy w kuchni.
- Napijesz się czegoś?
- Kawy.
- Kawy? No tak, jesteś już dorosły- powiedziała ze smutkiem w głosie.

Zalała kubek gorącą wodą. Cudowny kawowy zapach rozniósł się po kuchni. Powoli odstawiła czajnik. Chciała podać mi kubek, ale ten z hukiem upadł na podłogę i potłukł się na kilka kawałków. Rozpłakała się.
- Wybacz mi, błagam- wyszeptała. Cała drżała. Gordon chciał podejść i ją przytulić, ale ja zrobiłem to pierwszy. Jej słowa były szczere, a łzy prawdziwe.Nie mogłem pozostać na to obojętny. Miłość do matki to silne uczucie. Ukryłem je gdzieś na dnie serce. I teraz trzymając ją w ramionach odżyło na nowo.
- Nie płacz proszę. Wiem, że chciałaś dobrze. Musiałaś nas skrzywdzić, żeby nas ochronić. Nie rozmawiajmy już o tym nigdy więcej.

Poprosiłem, żeby przygotowała dla mnie spanie w pokoju Billa.Tęskniłem za nim.Tak bardzo. Nie odbierał moich telefonów. Wiedziałem, że cierpi. Zraniłem go tym wyjazdem.

Leżąc w jego łóżku wspominałem wspólne chwile, które tu razem spędziliśmy.Wspólne zabawy za dziecka, ale i namiętny seks jako nastolatkowie.Bill lubił kochać się ze mną w swoim pokoju, czuł się tu bezpiecznie. Ale to nie był już ten sam pokój, który widziałem sześć lat temu.
Na półkach stały tylko moje zdjęcia.Na ścianach wypisane było moje imię. Zrozumiałem jak bardzo Bill cierpiał...

Przez następne dwa dni ciągle rozmawialiśmy.Chociaż poprosiłem ją byśmy nie wracali do tematu całej tej sytuacji, to jednak pewnego dnia mama zdecydowała się zapytać o coś czego się nie spodziewałem.
-Jesteś z nim szczęśliwy?
- Tak mamo, jestem.
- Opowiesz mi o was? Chce zrozumieć...
Rozmawialiśmy do trzeciej w nocy. Oboje płakaliśmy, ale i śmialiśmy się z niektórych rzeczy. Widziałem, że jest to dla niej trudne, ale starała się.Opowiedziałem jak wygląda nasze życie we Francji. Starałem się pomijać fakt wspólnych nocy czy cudownych incydentów w ciągu dnia, ale ona wiedziała, że niektóre luki w mojej opowieści wypełnia seks.
- I tak nam mija dzień po dniu- powiedziałem na koniec rozmowy.
- Kochasz go?
- Jak nikogo innego mamo, on jest dla mnie najważniejszy.I zawsze będzie.

Nic nie odpowiedziała.Potrzebowała czasu żeby wszystko przemyśleć.Czułem, że teraz ta myśl, że jej synowie są razem, już jej tak nie przerażała.

Nad ranem usłyszałem pukanie do drzwi.Głos jaki rozległ się w domu wywołał u mnie szybsze bicie serca.
- Tom?- krzyknął ponownie Bill. Kiedy zbiegłem na dół mój brat mocno mnie przytulił. Nie zważając na mamę i Gordona, pocałował mnie. Tęskniłem za smakiem jego ust.
- Nie potrafię żyć bez ciebie- wyszeptał- Musiałem przyjechać, czułem,że zaraz umrę .
Mama i ojczym milczeli. Bill nawet nie spojrzał w ich stronę.Wciąż wtulał się we mnie.
- Kocham cię - powiedziałem. Mama płakała. Nie wiem czy na widok Billa czy uświadomiła sobie jak bardzo jesteśmy ze sobą związani i jak bardzo nas skrzywdziła. Nigdy jej o to nie zapytałem.
- Dzień dobry- powiedział chłodno Bill, odwracając się stronę rodziców.

Pozwolił matce żeby go przytuliła. Na jego twarzy nie malowały się żadne emocje. Dla niej nie miał już uczuć. Widziałem jak cały się spina.Jakby jej ciepło paliło jego skórę. Walczył ze sobą. Po chwili znów był w mich ramionach. Bezpieczny,spokojny.
 Spędziliśmy wspólnie cztery dni. Bill często okazywał mi swoje uczucia przy matce, jakby chciał ją zranić. Kochałem go bardziej niż ją, więc odwzajemniałem jego miłe, czułe gesty. Ona nic nie mówiła, czasem nawet delikatnie uśmiechała się, kiedy Bill rozpływała się w moich ramionach. Widziała, że jesteśmy szczęśliwi.
- Wróćcie do domu- powiedziała w wieczór przed naszym wyjazdem.Serce zbiło mi mocnej.

Spojrzałem na Billa. Miał łzy w oczach. Myślał, że jego zachowanie zniechęci matkę do proponowania takich rzeczy, ale ona była ponadto.Chciała nas mieć przy sobie. A jej propozycja zdawał się być dowodem akceptacji naszego związku.
- We Francji jest nasz dom- powiedział Bill- Tam możemy być razem, nikt nie straszy nas więzieniem , nikt nami nie gardzi.
- Bill- krzyknąłem na niego- Przestań, proszę.
Kilka łez spłynęło po jej jasnych policzkach. Złapałem ją za rękę.
- Możemy przyjeżdżać, spędzać razem jakiś urlop, święta. Ale nie zamieszkamy razem. Jesteśmy już dorośli, chcemy żyć samodzielnie- powiedziałem - Tu już nie chodzi o ciebie mamo, po prostu taka jest kolej rzeczy. Wspólne lata przepadły bezpowrotnie.
Trudno było jej się z tym pogodzić.Płakała, ale rozumiała to.

I tak co roku spędzamy razem lato, wszystkie święta. Czasem przyjeżdżamy bez okazji. Nie wspominamy już tego co się wydarzyło. Jest tylko jedna rzecz, która nam o tym przypomina...
- Robię kawę, napijesz się Simone?- zapytał Bill.
- Tak z chęcią, dziękuje- odpowiedziała z uśmiechem.
  
Bill nigdy już nie powiedział do niej-mamo.




wtorek, 21 sierpnia 2012

41.Wspomnienia

Dziękuje za komentarze, zarówno te pod ostatnim odcinkiem, jak i pod one-shotem. Cieszę się, że został tak dobrze przez was odebrany. W pierwotnym zamiarze miał być to jednopart i chyba tym pozostanie. Napisałam inny prolog do opowiadania o bliźniakach, ale muszę jeszcze dużo nad tym opowiadaniem popracować i chyba umieszczę je na osobnym blogu.
Zielonooki Diabeł- Twojego komentarza nie ma na blogu ale jest na mojej poczcie.Doceniam go tym bardziej, że pisałaś go z telefonu a jest dość pokaźnych rozmiarów. Uwielbiam twoje komentarze, dostarczają mi nowych pomysłów.Dziękuje ci bardzo.Motywujesz mnie do dalszego pisania.
Kate- Nie wiem, czemu twój komentarz się nie wyświetlił  na blogu, ale zapoznałam się z nim na poczcie. Bardzo ci dziękuje za miłe słowa.Cieszy mnie, że to co pisze przypada ci go gustu.

Przepraszam za błędy, spieszyłam się.




- Skarbie, co się dzieje?- zapytał Adam, słysząc jak Tommy wymiotuje w łazience. Zdarzało mu się to coraz częściej. Było to powiązane z bólem pleców, który od pierwszej wizyty we Francji dawał mu znać o sobie niemal codziennie. Tabletki przeciwbólowe pomagały basiście skrzętnie ukrywać ten fakt przed ukochanym.
- Wiesz, że źle znoszę latanie, a dziś wylatujemy do Anglii. To tylko stres kochanie.
- Dobrze, że trasa się kończy, bo mi się wykończysz. Zamówię ci gorącą herbatę, może trochę ci to pomorze- szczera troska biła z głosu Adama.
- Dzięki kochanie.

Tommy stanął przy zlewie i odkręcił wodę.Wypłukał usta i przemył twarz zimną wodą. Spojrzał w lustro. Miał wrażenie, że skóra robi się coraz bledsza, niemal przeźroczysta. Cienkie żyłki delikatnie pulsowały na jego skroniach. Błagam tylko nie to...Nie kiedy jestem taki szczęśliwy... Westchnął, zaciskając dłonie na porcelanowym zlewie. Oczy mu się zaszkliły. Spuścił głowę i zacisnął powieki. Silne ukłucie w dole pleców sprawiło,że nogi mu się ugięły. Wyciągnął z kieszeni małą fiolkę i łyknął dwie tabletki.Wziął kilka łyków wody prosto z kranu. Po kilku chwilach ból zaczął słabnąć.Tommy spojrzał na białe pigułki.Nie mogę ich tyle brać...

-Źle wyglądasz skarbie- powiedział wokalista patrząc na ukochanego.Tommy zmusił się do delikatnego uśmiechu. Czarnowłosy przytulił jego drobne ciało- Martwię o ciebie. Może powinieneś iść do lekarza?
-Kochanie, to tylko stres. Jak wrócimy do domu wszystko się unormuje. Nie martw się. Nie lubię jak patrzysz ma nie takimi smutnymi oczami.
- Ale obiecaj, że jak dalej będziesz się źle czuł, to umówisz się na wizytę do jakiegoś specjalisty?
-Obiecuje skarbie...
W takich momentach czasem żałował,że ukochany tak bardzo mu ufa,że nie zauważa kiedy on kłamie.
- Musimy się spakować- powiedział Tommy- nie zostało nam dużo czasu.
- Ty się połóż a ja nas spakuje.Odpocznij trochę- Adam czule ucałował go w czoło. Basista nie protestował. Faktycznie miał ochotę się na chwilę położyć i odpocząć.
- Kochanie- zaczął wokalista, składając kolejną koszulkę basisty- Rozmawiałem z mamą o naszym zamiarze zamieszkania u nich.
- I jak to przyjęła?
- Nie uwierzysz. Pojechali z tatą do sklepu meblowego kupili nam nowe, większe łóżko i dodatkową szafę dla ciebie.
- Wow, oni są niesamowici. Zadzwonię potem i podziękuje.
- Wiesz, to oni są tobie bardzo wdzięczni za to co zrobiłeś dla Neila. Załatwiłeś ten ośrodek, przekonałeś go do leczenia. Cieszą się, że razem zamieszkamy.
- Chodź do mnie- powiedział blondyn, wyciągając rękę w kierunku Adama. Czarnowłosy położył się obok niego.Pocałował go w czoło i mocno przytulił. Basista delikatnie westchnął. Zamknął oczy i rozkoszował się bliskością wokalisty. Położył głowę na torsie ukochanego i wsłuchiwał się w bicie jego serce.Wsunął dłoń po koszulkę wokalisty i poczuł jak jego ono przyspiesza. Delikatnie się uśmiechnął.
- Uwielbiam takie chwile- powiedział Tommy- Przy tobie zapominam o wszystkim co złe. Wszystko wydaje mi się  prostsze.
- Bo razem zawsze jest łatwiej. Kiedy trasa się skończy będziemy mieli więcej czasu na takie beztroskie chwile jak ta. Lepiej się już czujesz?
- Przy tobie zawsze.Jestem z tobą szczęśliwy, naprawdę. Chciałbym byś zawsze był przy mnie.
- Wiesz, że tak będzie- powiedział Adam, głaszcząc blondyna po plecach. Jego oddech się uspokajał.
- Chciałbym...- wyszeptał i po chwili zasnął w ramionach ukochanego mężczyzny.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------
-Isaac ,robię rezerwację na domki w Szkocji. Mam wziąć czteroosobowy dla nas i Adama z Tommym czy dwa podwójne?
- Jasne, że dwa podwójne. Słyszałeś, że Tommy marzy o grzaniu się z Adamem przed kominkiem. Wolałbym nie być tego świadkiem. Poza tym chce być tylko z tobą, żebyś mógł przychodzić do mnie w nocy. Lubię z tobą spać- powiedział Isaac, kładąc ręce na ramionach Maxa siedzącego przed laptopem. Młodszy mężczyzna pogłaskał jedną z dłoni perkusisty i uśmiechnął się ciepło.
- Ja też to uwielbiam- szepnął i delikatnie westchnął.
- Co się dzieje?- zapytał Isaac.
- Nic...Zazdroszczę trochę Adamowi i Tommy'emu. Oni nie muszą czekać na noc by być razem. Mają dla siebie każdą chwilę.
- Ale oni są ze sobą w związku, kochają się. Są pewni swoich uczuć. A to co jest między nami...sam rozumiesz.
- A co jest między nami Isaac? Śpimy ze sobą, całujemy się, czasem pozwalamy sobie na dotykanie się i sprawianie  przyjemności. Czuję się trochę zagubiony w tym wszystkim. Nie wiem gdzie jest moje miejsce w twoim życiu.
Max wstał z krzesła i podszedł do okna. Nie patrzył na Isaaca. Nie chciał ,by ten dostrzegł smutek w jego oczach.
- Wiesz, że jesteś dla mnie ważny.
- Czasem to czuje- cicho wyszeptał- Ale kiedy pojawia się Tommy , tak jak wczoraj, ja przestaje się dla ciebie liczyć.
- Max rozmawialiśmy już o tym. Tommy kocha Adama, Adam kocha jego.
- A ja kocham ciebie- wyszeptał makijażysta. Serce biło mu jak szalone. Ale nie był wstanie już dłużej bronić się przed tym uczuciem, które płonęło w jego sercu coraz mocnej i każdego dnia nabierało intensywności.
Isaac stał z delikatnie rozchylonymi wargami. Nerwowo pocierał dłońmi o spodnie.Wiedział, że powinien teraz coś powiedzieć, ale żadne słowo nie chciało mu przejść przez gardło. Miał w głowie pustkę.
- A ty kogo kochasz, Isaac?- zapytał młodszy z mężczyzn. Kilka łez spłynęło po jego policzkach.
- Max proszę cię...- Brunet zagryzł wargę i zacisnął powieki. Poczuł się taki bezsilny- Nie wiem- wyszeptał- Proszę cię, zrozum mnie.
- Rozumiem i wiedziałem , że jeśli cię o to spytam usłyszę taką odpowiedź. Spędziłem z tobą dzisiaj ostatnią noc. Trasa wkrótce się kończy, a nasze drogi się rozejdą. Potrafię sobie radzić z nieodwzajemnionymi uczuciami , nie ty pierwszy mnie odrzucasz.

Max ubrał buty i sięgnął po kurtkę. Chciał wyjść jak najszybciej, by oszczędzić sobie dalszego upokorzenia. Ale nim zdążył złapać za klamkę, Isaac popchnął go na ścianę. Złapał go za nadgarstki, a swoim ciałem przycisnął do zimnej powierzchni. Max oddychał szybko. Był trochę przerażony, nie do końca rozumiał zachowanie Isaaca. Brunet zbliżył swoje usta do jego warg. Pocałował go delikatnie, czując jak młode ciało drży.
- Nie pozwolę ci odejść- wyszeptał perkusista- Ani teraz, ani po zakończeniu trasy. To, że nie potrafię określić swoich uczuć do ciebie nie oznacza, że nie chce z tobą być.Nie widzisz, że szaleje za tobą.Uwielbiam spędzać z tobą czas, a noce z tobą są najpiękniejszymi nocami w moim życiu ,chociaż nie kochamy się ze sobą.
Isaac spuścił głowę i delikatnie zarumienił, zdając sobie sprawę z tego co powiedział.
- A chciałbyś się ze mną kochać?- zapytał Max. W tej chwili postanowił postawić wszystko na jedną kartę.
- Myślę o tym za każdym razem, gdy czuję ciepło twojego ciała obok mnie, gdy twój zapach koi moje zmysły, a dotyk doprowadza na skraj wytrzymałości.
- To dlaczego nigdy tego nie zaproponowałeś?
- Właśnie dlatego, że jesteś dla mnie ważny. Chcę zrozumieć co do ciebie czuje. Boję, że seks by tylko namieszał między nami jeszcze bardziej. Ale pragnę cię Max, pragnę każdego centymetra twego ciała. Więc proszę cię, bądź przy mnie.

Max milczał. Wpatrywał się w zaszklone, brązowe oczy bruneta. Nie wiedział co powiedzieć. Kiedy Isaac puścił jego nadgarstki i odsunął się, makijażysta cicho wyszeptał słowo przepraszam i wyszedł z pokoju.

Max chodził wąskimi uliczkami Wenecji. Bił się z myślami.Wyznanie miłości Isaacowi było dla niego trudnym momentem. Jako chłopak z domu dziecka, nie został nauczony miłości, a kolejne rodziny zastępcze nauczyły go tylko, że dorosłym nie wolno ufać, bo często kłamią kiedy mówią, że kochają. Ale teraz postanowił zaryzykować. Obdarzyć kogoś tym niezwykłym uczuciem, żywiąc nadzieje, że zostanie ono odwzajemnione. Chciał zapomnieć o tych wszystkich bolesnych lekcjach jakie udzieliło mu życie i uwierzyć, że ktoś może go naprawdę pokochać.

Słowa Isaaca wywołały w nim sprzeczne uczucia.Z jednej strony widział, że jest dla bruneta ważny. Nie pozwolę ci odejść...Wciąż powtarzał w głowie słowa ukochanego mężczyzny. Z drugie strony bał się, że uczucia, które Isaac żywił do Tommy'ego nie pozwolą by w jego sercu zakiełkowała nowa, czysta miłość. W głębi serce czuł, że chce podjąć to ryzyko, bo Isaac był tego wart. Czuł się przy nim wspaniale. Brunet nigdy nie potraktował go jak kogoś gorszego ze względu na jego przeszłość. Przy nim nie obawiał się mówić co myśli i czuje. Isaac akceptował go w pełni. Bał się tylko czy starczy mu sił, by trwać przy nim w tym uczuciowym zawieszeniu.

Max wrócił do hotelu po godzinie. Isaac siedział na łóżku i przyglądał się mu w milczeniu. Blondyn krążył chwilę po pokoju.
Isaac podszedł do niego i przytulił- Przepraszam cię za wszystko-wyszeptał-  Nie znoszę twojej nieobecności.
- Obiecaj, że nie złamiesz mi serce- powiedział Max.
Isaac jeszcze mocniej objął młodszego mężczyznę. Kilka razy pocałował jego blond włosy.
- Obiecuje- wyszeptał- A teraz weźmy walizki, za 10 minut jedziemy na lotnisko. Dzisiaj stoki narciarskie będą nasze.
Obaj się zaśmiali i po chwili opuścili pokój.

------------------------------------------------------------------------------------------------
Isaac z Maxem od 10 minut leżeli na śniegu. Nie mogli wstać ze śmiechu. Widok Tommy'ego w całym narciarskim ekwipunku był po prostu bezcenny. Adam próbował zachować powagę, ale mina basisty mu na to nie pozwalała. Wyglądał jak naburmuszone dziecko. Miał czerwone policzki i zaciśnięte wargi. Cały drżał, bardziej chyba z nerwów niż z zimna.

Blondyn stał w delikatnym rozkroku, próbując utrzymać swoje nogi na wodzy, które wpięte w narty, zdawały się żyć własnym życiem. Co chwilę machał rękami w powietrzu, jakby chciał się czegoś złapać, chcąc uniknąć upadku. Ale na próżno. Za każdym razem, gdy Adam go puszczał, blondyn upadał na ziemię. Wszyscy w tej chwili cieszyli się, że nie są na miejscu wokalisty, bo to w jego kierunku Tommy rzucał złowrogie spojrzenia.
- Adam, czuję się jak bałwan.
To stwierdzenie blondyna, jeszcze bardziej wszystkich rozbawiło. Faktycznie w obszernym, puchowym kombinezonie basista przypominał swoją sylwetką bałwana.
- Mam dość- burknął Tommy.
- Skarbie, dopiero wyszedłeś na stok. Nawet metra nie przejechałeś, początki są trudne. Dasz radę-pocieszał go wokalista.
Oliwy do ognia dolali paparazzi, którzy pojawili się znikąd.
- Świetnie, a teraz będę pośmiewiskiem na twitterze.
- Nie przejmuj się. No dalej powoli do przodu- zachęcał go czarnowłosy.
- Ja tu z nim zostanę a ty idź pojeździć- powiedziała Brook- Isaac z Maxem poszli już na jakiś stok, dołącz do nich, a my sobie tu damy radę.
Tommy pokiwał głową potwierdzając słowa kobiety.
- Kochanie, jesteś pewien?- zapytał Adam.
- Tak idź. Poradzę sobie- zapewnił go ukochany.
Adam pocałował go w czoło i po chwili odjechał.
Brook spojrzała na basistę- Ciepła herbata z rumem w schronisku?- zaśmiała się ciepło.
- Czytasz w moich myślach -odpowiedział blondyn- Tylko pomóż mi to wszystko ściągnąć.

Usiedli przy małym kominku. Ciepło bijące od niego poprawiło humor basiście. Kilka łyków herbaty z alkoholem zaczęło przyjemnie rozgrzewać jego ciało.
- Cieszę się, że trasa dobiega już końca- zaczęła mówić Brook- Mark już nie może się doczekać kiedy wrócę do domu, ja też. Mam dość tej rozłąki. Czasem jak patrzę na ciebie i Adama zazdroszczę wam. Ciągle jesteście razem. A co planujecie po trasie?
- Adam zaproponował mi byśmy wspólnie zamieszkali.
- To cudownie- powiedziała Brook- Gratuluje, to poważny krok.
- Tak, wiem. Na razie zamieszkamy u jego rodziców .
- No to wszystko się robi takie poważne. Wspólny dom...zaraz będziecie rozmawiać o ślubie i adopcji dzieci.
Tommy nie zaprzeczył. Uśmiechnął się.
- Adam byłby cudownym ojcem- powiedział, biorąc łyk gorącego napoju- Kocham go najbardziej na świecie.
- To widać Tommy- powiedziała kobieta, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- To co przeszliśmy bardzo nas do siebie przybliżyło. Nie widzę się przy boku żadnego innego mężczyzny. Przy nim czuję, że znalazłem swoje miejsce.
- On przy tobie też. Jeszcze nigdy nie był taki szczęśliwy.
-Przepraszam cię, muszę odebrać - powiedział blondyn i wyciągnął dzwoniący telefon z kieszeni.Odszedł na bok, by kobieta nie słyszała rozmowy- Witaj Neil- powiedział ciepło.
- Cześć Tommy, na początku ja...no wiesz, przepraszam cię za naszą ostatnią rozmowę. Głupio się zachowałem.
- Rozumiem cię, nic się nie stało. Adam bardzo się przejął całą tą sytuacją. Powiedziałem mu o ośrodku. Ucieszył się, że zgodziłeś się na leczenie.
- Zostało kilka dni .Tommy pojedziesz tam ze mną?
Przez ciało blondyna przeszedł zimny dreszcz.
- Nie wiem, Neil.
- Proszę cię, przy tobie będę czuł się pewniej. Byłeś już tam, znasz wszystko, będzie mi łatwiej.
- Wolałbym nie.
- Proszę Tommy-drżący głos zdradzał obawy Neila.
- Dobrze, pojadę- westchnął blondyn.
- Dziękuje ci. A mógłbyś mi opowiedzieć jak tam jest?

Basista rozejrzał się dookoła. Brook gdzieś znikła. Usiadł koło kominka. Zamknął oczy i na chwilę przywołał obraz ośrodka w swej głowie. Podkulił nogi i zaczął powoli mówić.
- Jest to duża placówka. Podzielona na część dla młodzieży i dorosłych.Pokoje są małe jedno lub kilkuosobowe, wiesz jeden pilnuje drugiego. Tak jest łatwiej. Dobrze karmią.
- Brzmisz jak kiepska reklama jeszcze gorszego hotelu- zaśmiał się Lambert.
- Neil, a co mam ci powiedzieć. Pierwsze dni, a nawet tygodnie są koszmarem. Zamykają cię w pokoju jednoosobowym. Spędzasz tam najgorsze dni swojego życia.
- A ty co czułeś na początku?
- Ja? Trafiłem tam z kimś dla mnie ważnym, ale to inna historia. Jeśli chodzi o narkotyki potrzebowałem ich jak powietrza. Kiedy tam się znalazłem myślałem, że umrę. Każda komórka mojego ciała domagała się działki. Organizm szalał, umysł był przytępiony. Chodziłem wtedy po małym pokoju, z kąta w kąt, próbując znaleźć dla siebie miejsce. Chciałem chodź na chwilę przestać czuć ten wszechogarniający mnie ból. Cierpiałem fizycznie i psychicznie.Czułem kumulującą się we mnie agresję. Wtedy byłem gotów pozabijać wszystkich sanitariuszy i terapeutów. Neil wiem, że to brzmi strasznie, bo i takie jest, ale z perspektywy czasu wiem, że to mi uratowało życie.
- Boję się Tommy.
- Wiem. Ja też się bałem. Ale po kilku tygodniach było już lepiej. Poznajesz osoby, które borykają się z takim samym problemy co ty i widzisz jak dają sobie radę. Wtedy nabierasz przekonania, że mi też się uda. Każdy dzień bez brania napawa cię dumą i dodaje sił do dalszej walki. Potem będzie już tylko lepiej.
Ośrodek znajduję się nad ogromnym jeziorem, latem można się tam kąpać. Obok rosną ogromne wierzby, o ile ich jeszcze nie ścieli.

Rude włosy plątały się w giętkich gałązkach wierzby. Podmuch wiatru sprawiał,że nie mogła ich okiełznać. Co chwilę niesforne kosmyki przysłaniały jej oczy.
- Muszę je ściąć- mówiła za każdym razem. Ale ja je uwielbiałem i wiedziałem ,że nigdy tego nie zrobi.

- Tommy?
Głos w telefonie wyrwał go z zmyślenia.
- Przepraszam, starałem sobie jeszcze coś przypomnieć. Neil, najważniejsze jest żebyś ty chciał pokonać nałóg.Wszyscy będziemy starali ci się pomóc, ale teraz wszystko zależy od ciebie.
- Dziękuje ci, bez ciebie nie zdecydowałbym się.
- Nie ma za co.Cieszę się, że mogę ci pomóc. Zobaczymy się za 3 dni. Zamieszkam z wami.
- Wiem, mama mi mówiła.W razie gdyby mój brat dawałby ci się we znaki możesz zająć mój pokój.
- Dzięki. Pewnie się przyda. Trzymaj się stary i pamiętaj...
- Tak, wiem. Mogę zawsze do ciebie zadzwonić.
- No właśnie. Pa.


- Myślisz, że nam się uda?- zapytała pewnego dnia. Siedzieliśmy na pomoście.Jej drobne stopy dotykały tafli wody.
- Jeśli się bardzo postaramy- odpowiedziałem i pogładziłem jej dłoń.
- Boję się, że gdy stąd wyjdę, wrócę do nałogu. Tutaj mnie wszyscy wspierają a tam będę sama.
- Amy, już nigdy nie będziesz sama. Obiecuje...
Za każdym razem gdy się uśmiechała, zakochiwałem się w niej na nowo.

Tommy cicho westchnął i spojrzał na ogień w kominku.W jego sercu też płonął żar.


niedziela, 19 sierpnia 2012

Twincest " Trzy długie lata"(list od mamy do Toma)

Kochani to mój pierwszy twincest. Nie potrafię określić jego jakości...Napisałam to pod wpływem chwili. Liczę na szczere opinie. Miłego czytania.




Drogi synku,

Wiem, że w tym momencie na pewno na Twoich ustach pojawi się ironiczny uśmiech, ale obojętnie co myślisz i czujesz, wciąż jesteś moim ukochanym dzieckiem. Choć pewnie w Twoim odczuciu, tym gorszym.


Wczoraj były Wasze 21. urodziny. Trzecie z kolei, które obchodziliście osobno. Jeśli w ogóle można mówić o jakimkolwiek świętowaniu.Od trzech lat, w tym wyjątkowym dniu, Bill zamykał się w swoim pokoju. Nie chciał wtedy nikogo widzieć. Nie życzył sobie gości ani prezentów. Bez Ciebie ten dzień mógłby dla niego nie istnieć. Zawsze brał do siebie butelkę alkoholu i dwa kieliszki. Pił za siebie i za Ciebie. W nocy kiedy procenty krążyły w jego żyłach, słyszałam jak płacze. Ale to nie było ciche łkanie.Ból i cierpienie przybierały postać głośnego zawodzenia. Wtedy czułam jak pęka mi serce. Ale wiem, że postąpiłam słusznie.


Od jakiegoś czasu zaczęłam zauważać drobne, niecodzienne gesty między Wami. Jestem Waszą matką i czułam, że coś zaczyna się zmieniać. Początkowo tłumaczyłam to sobie, że nie macie kolegów,przyjaciół przez sławę i karierę, dlatego jesteście ze sobą tak blisko. Nawet cieszyłam się, że jako bracia wspieracie się w nowym dla Was etapie życia. Bill zawsze potrzebował Twojego silnego ramienia. Był dużo słabszy fizycznie i psychicznie.


To co zobaczyłam w dniu, kiedy wróciłam wcześniej do domu z podróży, rozwiało moje wszelkie wątpliwości. Spaliście w Twoim pokoju. Przymknęłabym na to oko, gdyby nie to, że byliście nadzy, a na podłodze leżały opakowania po prezerwatywach. Nie jedno, kilka. Byliście tak zmęczeni, że nawet nie usłyszeliście jak cicho jęknęłam na Wasz widok. Wtedy wszystko do mnie dotarło.


Przez kilka dni chodziłam jak struta. Czasem patrzyłeś na mnie jakbyś wiedział, co chodzi po mojej głowie. Tom,  nie byłeś w stanie wyobrazić sobie co czuje matka, której  synowie sypiają ze sobą.

Moje ukochane dzieci...

Płakałam po nocach, mając wciąż Wasze twarze przed oczami. Czy Wasza więź była, aż tak silna? Czy każda miłość łączy się z pożądaniem? Gdzie popełniłam błąd? Nie mogłam tego zrozumieć. Swoją postawą łamaliście wszelkie zasadny i normy. To było chore i nienormalne, ale czułam, że żaden z Was tak na to nie patrzy. I wiedziałam... wiedziałam, że jeśli sama czegoś nie zrobię to będziecie żyć w takim kazirodczym związku. Bałam się, że to Was zniszczy.


Byłeś silniejszy od Billa, dlatego wybrałam Ciebie. Stałeś się katem i ofiarą zarazem. Czasem winiłam za to wszystko tylko Ciebie, Tom. Czułam, że wykorzystałeś swojego brata, jego słabość i uzależnienie od Ciebie.  Miałeś się nim opiekować, a nie zaciągać go do łóżka. Czasami Cię nienawidziłam.


Pamiętam kiedy wszedłeś do swojego pokoju i zobaczyłeś grubą książkę na łóżku -  "Kodeks karny". Otworzyłeś na zaznaczonej stronie. Twój wzrok padł na zakreślony fragment.



Art.201 Kazirodztwo

Kto dopuszcza się obcowania płciowego w stosunku do wstępnego, zstępnego, przysposobionego, przysposabiającego, brata lub siostry,
podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Zrozumiałeś wtedy, że wiem. Przeczuwałeś to od jakiegoś czasu, widząc moje dziwne zachowanie, jak wtedy, gdy kategorycznie zabroniłam Wam jechać na weekend pod namiot nad jezioro. Gordon się zgodził, ale ja nie mogłam. Wiedziałam, co będziecie tam robić. Spojrzałeś na mnie z nienawiścią w oczach, zrozumiałam wtedy, jak silne łączy Was uczucie.


Obok książki leżał bilet. Lot w jedną stronę do Francji, z datą następnego dnia. Wiedziałam, że zrozumiesz mój przekaz. Albo wyjedziesz, albo to zgłoszę na policję. Nie dałeś mi wyboru... Wykorzystałam przeciwko Tobie, to co dawało ci siłę - miłość do brata. Kochałeś go za bardzo, aby skazać go na więzienie. A ja kochałam Was zbyt mocno, by to wszystko dalej tolerować. Bałam się, Tom. To było dla mnie obce. Przerażało mnie.


Kiedy wieczorem jadłeś z Billem kolację, widziałam jak co chwilę przecierasz oczy. Walczyłeś ze łzami. Zmuszałeś się do uśmiechu. Kilka razy pogłaskałeś jego policzek. Nie wiem dlaczego, może chciałeś zapamiętać ciepło jego skóry? Zdawałeś sobie sprawę, że widzisz go po raz ostatni. Twój brat uśmiechał się do Ciebie tak słodko, karmiąc Cię kawałkiem pizzy. Tylko na chwilę spojrzałeś na mnie. Twoje oczy były puste. Dla mnie nie miałeś żadnych uczuć. Kiwnąłeś tylko delikatnie głową. Potem odprowadziłeś go do pokoju. Wiedziałeś, że stoję przy schodach i podsłuchuję.

- Kocham cię - wyszeptałeś do Billa - Śpij, dobrze. I pamiętaj, zawszę będę przy Tobie.
- Też cię kocham Tom, szkoda, że nie możesz ze mną zostać na noc - jego czuły głos wywołał u mnie dreszcze.
Krótka cisza, która zapadła ma moment, była wypełniona Waszym ostatnim pocałunkiem.

Słyszałam w nocy jak pakujesz swoje rzeczy. Siedziałam całą noc w kuchni. Nie mogłam spać. O 5 rano. po cichu zszedłeś na dół z walizką i biletem w ręku. Miałeś zapuchnięte oczy. Płakałeś, odkąd Bill zamknął za sobą drzwi swojego pokoju. Chciałam podejść i Cię przytulić. Powiedzieć, że Cię kocham, ale tak będzie dla wszystkich najlepiej. Przeczuwając mój zamiar, wyciągnąłeś w moim kierunku rękę w geście sprzeciwu. Nie odezwałeś się ani słowem. Wychodząc, przyłożyłeś na chwilę twarz do jego kurtki. Zamknąłeś oczy, rozkoszując się zamkniętym w materiale zapachem. Twojego brata. Twojej miłości.

W dniu, w którym wyjechałeś, straciłam dwoje dzieci...

Zastanawiasz się dlaczego piszę do Ciebie po trzech latach?

Dzisiaj gdy weszłam do pokoju Billa i poczułam ogarniającą mnie pustkę, zrozumiałam, że on od trzech lat czekał na ten dzień. Jego szafa była pusta. Zabrał kosmetyki, ulubione pamiątki. Zabrał  wszystko - siebie. Dlaczego nie odszedł wcześniej? Nie mógł...Wykorzystałam prawo przeciwko niemu. Zakaz opuszczania kraju, blokada kont do 21. roku życia. Nie miał nic.
Myślałam, że to, iż każdego dnia je, oddycha, chodzi oznaczało, że normalnie żyje. Ale on nie żył, on wegetował.

Czasem sama się zastanawiałam, co byłoby gorsze - tolerowanie Waszego związku czy patrzenie każdego dnia jak cierpi. Płakał nocami, a kiedy w końcu zasypiał budził się z krzykiem. Miałam wrażenie, że nie potrafi oddychać bez ciebie. Spał w Twoim pokoju, jakby czuł się tam bliżej Ciebie. Ty nie tylko byłeś jego bratem bliźniakiem, byłeś połową niego samego. Powiedziałam mu prawdę. Dlaczego? Bo gdybym wyjaśniła mu, że odszedłeś z wyboru, to by go zabiło od razu. A tak umierał każdego dnia. Ale był bezpieczny, nic nie mogło mu się stać. Media nigdy nie dowiedziały się o tym.Tego bardzo się bałam, zniszczyliby naszą rodzinę. Miałam nadzieje, że Bill zapomni, zakocha się w jakieś miłej dziewczynie. Liczyłam, że wyrośnie z Ciebie.


Kiedy będziesz czytał ten list, on na pewno będzie obok Ciebie. Może obaj zagłębicie się w jego treść, próbując zrozumieć, dlaczego tak postąpiłam. Po trzech latach Twój brat znów będzie się śmiał, oddychał, żył. Tom, ja wiem, że mnie nienawidzisz, chociaż  bardziej obawiam się, że jestem Ci całkowicie obojętna. Błagam Cię, zniosę wszystko, naprawdę skarbie. Tylko proszę, błagam Cię wróćcie do domu. Wasze puste pokoje łamią mi serce. Chcę usłyszeć Wasz głos, najcichszy szept. Oddam wszystko za Wasz jeden uśmiech. Z miłości do Was zrobiłam wiele rzeczy, w moim odczuciu słusznych, ale to co czuję odkąd Was nie ma zabija mnie.

Umieram bez Was...
                                                                                                              Twoja mama




Tom zgniótł kartkę papieru i rzucił ją na ziemię. Przytulił mocniej nagie ciało swojego brata.
Bill przyjechał dzień po ich 21. urodzinach. Był najcudowniejszym prezentem dla swojego brata.
Kiedy Tom otworzył drzwi i ujrzał jego twarz, serce zabiło mu mocniej. Stała przed nim jego druga połowa.Wziął głęboki oddech, pierwszy, prawdziwy od trzech lat. Chciał coś powiedzieć, ale Bill rzucił walizkę i zamknął mu usta pocałunkiem. Jego wargi smakowały tak samo cudownie jak te sprzed trzech lat. Znów czuł ciepło jego ciała, zapach jego skóry. Nie rozmawiali przez następne dwie godziny. Kochali się. Zamiast słów pokój wypełniły jęki rozkoszy. Znów byli razem. Obaj wiedzieli, że warto było czekać te trzy lata.

- Odpiszesz jej? - zapytał Bill.
- Nie wiem...
- A ja mogę do niej napisać?
- Jasne.
 Tom podał bratku kartkę i długopis. Bill zamyślił się na chwilę. Zaczął pisać...



Mamo

Trzy lata...Tyle zabrałaś nam z życia. Trzy lata przepełnione bólem, cierpieniem. Każdy dzień był koszmarem. Nie ma takich słów, którymi mógłbym wyrazić to, co przeszliśmy.

Teraz Twoja kolej, mamo. Na trzy długie samotne lata...Wtedy może ci wybaczymy...

                                                                                                              Bill.


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

40.Ważne decyzje

Wczoraj odnotowałam piękną liczbę 6000 wejść na moją stronę. Cieszę,że tak wiele osób tu zagląda. Jeszcze więcej radości sprawia mi czytanie waszych komentarzy za , które wam bardzo dziękuje.
Ostatnio noszę się z zamiarem napisania opowiadania twincest ale nie wiem czy one-shota czy czegoś dłuższego. To zasługa KIL-a  na, którym poznałam fajne osoby i przeczytałam cudowne opowiadania. Boje się tylko,że nie dam rady pisać dwóch opowiadań naraz więc może za bliźniaków się wezmę jak skończę z Adommy( strasznie to zabrzmiało).A teraz kolejna część...dzień wcześniej...





Adam wielokrotnie próbował dodzwonić się do Neila, ale ten nie odbierał. Zaniepokojony zadzwonił do mamy, ale ona powiedziała, że z nią też nie chce rozmawiać.
Adam czuł się bezsilny.Nie wiedział co robić.Neil musiał chcieć pomocy, bez tego wszelkie starania były bezcelowe.
- Może ja do niego zadzwonię? - zaproponował Tommy. Nie mógł patrzeć jak ukochany cierpi a musiał się upewnić czy jego brat zdecydował się na leczenie. Dzień przyjęcia do ośrodka zbliżała się nieubłaganie.
- Myślisz, że będzie chciał z tobą rozmawiać?- spytał ze smutkiem w głosie wokalista.
- Nie wiem, ostatnio chciał, więc mogę spróbować.
- Dobrze.No to dzwoń- ponaglił go Adam.
- Teraz, przy tobie?
- A ja ci przeszkadzam?- zdziwił się Lambert - Tak, dzwoń teraz.
Blondyn poczuł jak fala gorąca zalewa jego ciało. Drżącą dłonią sięgnął po telefon. Przeklinał w myślach niedawno wypowiedziane słowa. Tylko nie odbieraj, nie odbieraj...powtarzał w głowie.
Przełknął głośno ślinę i przyłożył telefon do ucha.Po czterech sygnałach miał się już rozłączyć kiedy usłyszał głos.
-Cześć, czego chcesz?- burknął Neil.
Nie dając blondynowi czasu na odpowiedź, zaczął krzyczeć- Zadzwoniłem wtedy do ciebie, bo szukałem u ciebie wsparcia, a ty nasłałeś na mnie cały szpital i moją rodzinę. Jeśli tak zamierzasz mi pomagać to lepiej sobie odpuść.

Tommy milczał. Nie wiedział co powiedzieć.Analizował każde słowo, które cisnęło mu się na usta. Przypomniał sobie jak sam wrzeszczał na pracowników ośrodka odwykowego,wyzywając ich i agresywnie atakując. Wiedział, że nie może okazać słabości Neilowi, ulec mu. Wtedy byłby na przegranej pozycji.
- A ja myślę wręcz odwrotnie, wiesz- Powiedział podniesionym tonem- Twój telefon był wołaniem o pomoc.Gdybyś nie chciał pomocy, to byś po prostu uciekł i podszedł się gdzieś naćpać. Ale zadzwoniłeś bo wiedziałeś, że ja się tak zachowam, że spróbuję ci pomóc.
Adam siedział na łóżku zaskoczony zachowaniem ukochanego. Jego podniesiony ton głosu zaniepokoił go. Bał się, że Neil się rozłączy i stracą z nim całkowicie kontakt.
- Nie krzycz na niego- warknął wokalista.
Neil usłyszał jego głos.
- O słyszę, że nie jesteś sam. Odważne posunięcie. Nie boisz się przy nim rozmawiać ze mną- powiedział z ironią w głosie młodszy Lambert.
- Zadzwoniłem do ciebie bo nie chcesz rozmawiać z Adamem ani z rodzicami. Martwią się o ciebie, rozumiesz to do cholery- krzyknął tracąc panowanie nad sobą- Nie chcesz pomocy to nie, oddaj Adamowi 80 000 i się zaćpaj. Wszyscy trochę popłaczą, ale przynajmniej będą wiedzieć na czym stoją. Nikt nie będzie żył według twoich reguł ,manipulujesz nimi i bawisz się ich uczuciami. Chcesz pomocy to się lecz, nie chcesz, nie zdzwoń nigdy więcej.

Tommy zerwał połączenie rzucając telefon na łóżko. Adam milczał. W sumie nie rozumiał co się tu przed chwilą wydarzyło. Dlaczego Tommy zmarnował szansę na porozumienie z Neilem?
- Coś ty narobił?- krzyknął czarnowłosy- Zgłupiałeś, jesteś jedyną osobą z jaką chce gadać i tak go potraktowałeś? Co jest z tobą do cholery?- powiedział przez zaciśnięte zęby i pchnął Tommy'ego na ścianę.

Rozpacz pozbawiła go zdrowego rozsądku. Tommy zacisnął dłonie i wziął głęboki oddech. Rozumiał cierpienie Adama, ale nie miał zamiaru tolerować takiego zachowania.
- Posłuchaj- zaczął powoli- Po pierwsze nie podnoś na mnie głosu, bo nie jestem jakimś głupim gówniarzem.  Po drugie trzymaj swoje łapy i nerwy na wodzy, bo jeszcze raz a ci zwyczajnie przywalę. A po trzecie, nie pozwolę, żebyś cierpiał przez głupotę Neila. Dostał jasny komunikat teraz czas na jego ruch. Rozumiesz? On musi poprosić o pomoc.
- To mój brat, Tommy, on nie musi o nic prosić, ja muszę mu pomóc. Czy ty tego nie rozumiesz? Może dla ciebie to nic nie znaczy bo to moja rodzina a nie twoja, więc ci to obojętne czy on będzie żył czy nie- wykrzyczał wokalista ze łzami w oczach.

Blondyn pokiwał głową z niedowierzaniem.Brązowe oczy zaszkliły się. Słowa Adama zabolały go.Poczuł się taki bezsilny.
- Jesteś niesprawiedliwy Adam. Wiem, że to nie moja rodzina, ale ty nią jesteś. I nic co dla ciebie jest ważne dla mnie nigdy nie będzie obojętne- łagodny i cichy ton zdradzał jego smutek ale i rozczarowanie zachowaniem ukochanego. Po chwili wyszedł i ruszył w kierunku pokoju Isaaca.

- Co się stało?- zapytał perkusista widząc minę Tommy'ego. Basista usiadł na fotelu,ukrył twarz w dłoniach i cicho zapłakał. Całe napięcie puściło i nie potrafił powstrzymać łez.
- Tommy, powiesz mi?- zapytał brunet, klękając przy nim i delikatnie przytulając. Basista czując jego bliskość objął go za szyję i mocno się wtulił.
- Ja chce mu pomóc- szepnął,połykając kolejne łzy.
- Komu?
- Neilowi, ale mam dość patrzenia jak Adam cierpi,wtedy serce mi pęka i rozszarpał bym tego gówniarza. Ja wiem jak to jest i co on teraz czuje i wiem, że nie można okazywać mu słabości, bo on potrzebuje mocnego oparcia a nie użalania się nad nim. Adam tego nie rozumie i kiedy dziś naskoczyłem na Neila wściekł się. A przecież ja chce jak najlepiej...- łzy wciąż spływały mu po policzkach a głos wiązł w gardle.
- Pokłóciliście się?
- Tak, to znaczy nie, po prostu się nie rozumiemy.

Max wyszedł z łazienki i w milczeniu przypatrywał się dwóm mężczyznom, którzy nawet nie zwrócili na niego uwagi. Poczuł ukłucie w żołądku. Isaac chodź tak blisko niego, trzymając w ramionach blondyna był dla niego nieosiągalny.
- Chcesz whisky?- zapytał brunet.
Tommy pokiwał twierdząco głową. Isaac przechodząc obok Maxa delikatnie musnął dłonią jego biodro i subtelnie się uśmiechnął.Wyraz twarzy makijażysty złagodniał.

Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Isaac odstawił butelkę i otworzył.
- Jest u ciebie?- zapytał niepewnie wokalista. Mina bruneta zdradzała niezadowolenie z jego wizyty.
- Wejdź.
 Tommy podniósł głowę i spojrzał na ukochanego.Mimo łez jego oczy wypełnił ciepły blask. Bez słowa wstał i przytulił się do niego. Mocne ramiona Adama objęły jego drobne ciało.
- Przepraszam- wyszeptał czarnowłosy- To wszystko co powiedziałem...-westchnął cicho, tuląc ukochanego- Ja wcale tak nie myślę.

Obecność Maxa i Isaaca nie miała w tej chwili znaczenia. Oddech blondyna zaczął się wyrównywać a puls uspokajać. Bliskość Adama był najlepszym lekarstwem na jego cierpienie, nawet jeśli to sam czarnowłosy był jego przyczyną.
- Może zjemy wspólną kolację?- zaproponował Max, chcąc przerwać tą trochę niezręczną sytuację- Może coś z kuchni włoskiej? W końcu jesteśmy w Wenecji.

Tommy uśmiechnął się do niego i pokiwał głową. Adam z Isaaciem wymienili krótkie spojrzenia, zdradzające, że wspólna kolacja nie jest ich szczytem marzeń, ale bez słowa sprzeciwu przyjęli propozycję najmłodszego mężczyzny.
- Adam- zaczął mówić makijażysta, kiedy usiedli do stołu- Wiem, że koncert w Anglii to nasz ostatni przystanek, pomyślałem, że może byśmy z całym zespołem wyskoczyli na narty do Szkocji. Mają tam ponoć piękne trasy.
- Świetny pomysł- powiedział wokalista- Uwielbiam narty. Z rodzicami często jeździłem do Mountain High. Było blisko San Diego.
- Ja też tam jeździłem- rzekł Isaac- To mój ulubiony ośrodek narciarski.
Mężczyźni uśmiechnęli się subtelnie do siebie. W końcu znaleźli jakiś punkt zaczepienia. Mina Tommy'ego zdradzał za to zupełnie coś innego. Wokalista i perkusista spojrzeli na niego i roześmiali się.
- Tommy nie lubi zimna- powiedzieli niemal jednocześnie, widząc grymas na twarzy blondyna.
- Ale lubię przytulne drewniane domki z kominkami , można tam porządnie się  rozgrzać- powiedział basista i nosem tracił policzek wokalisty.
- Skarbie, takie szczegóły zostaw już dla samego siebie- powiedział delikatnie zakłopotany Adam.
- I dla ciebie- odrzekł, prowokacyjnie uśmiechając się.
- Max zamów nam sprzęt narciarski ,a dla Tommy'ego domek z kominkiem. Niech też coś ma z tego wypadu - zaśmiał się wokalista.
- Jestem już pełny- powiedział blondyn, odstawiając pusty talerz.
- To czas trochę spalić kalorie- powiedział czarnowłosy.
Tommy oblizał usta i uniósł jedną brew uśmiechając się jednoznacznie.
- Nie kochanie, to nie to o czym myślisz. Chodźmy na spacer. Idziecie też? - zaproponował Adam pozostałym dwóm mężczyznom.
- Nie będziemy wam przeszkadzać- powiedział Max- W końcu Wenecja to miasto zakochanych więc spędźcie trochę czasu razem.

Wieczór ,chodź chłodny, był cichy i przyjemny. Wąskie uliczki były praktycznie puste.Był koniec listopada, więc sezon turystyczny już dawno się skończył.
Panował półmrok. Zabytkowe latarnie dawały łagodne ciepłe światło.
Mgła unosiła się nad wąskimi, wodnymi kanałami. Nieliczne knajpki były jeszcze otwarte. Pomimo drobnych przejawów życia ,zdawało się, że całe miasto już śpi.
- Ale tu cicho- powiedział Tommy wtulając się w Adama. Czarnowłosy objął go mocno ramieniem chroniąc przed zimnem.

Dawno już nie mieli okazji tak po prostu wyjść i spokojnie się przejść. Teraz czuli się jak zwykli turyści zwiedzający to malownicze miasto. Nie było fanów, paparazzich. Tylko oni i Wenecja. Mogli swobodnie się przytulać, całować. Poczuć się jak zwyczajna para, dwóch zakochanych w sobie bez pamięci osób, bez narażania się na czyjeś złośliwe uwagi czy złowrogie spojrzenia. Potrzebowali czasem takich zwyczajnych chwil, odskoczni od tego całego życia na świeczniku. Takie momenty, kiedy mogli być po prostu tylko sobą dawały im siły do grania ról na muzycznej scenie.
- Wiesz, że wszystko niedługo się skończy?- powiedział Adam. Ciche westchnięcie wyrwało się jego ust.
- Tak, czasem mam wrażenie jakby trasa zaczęła się wczoraj. A tu kilka koncertów i koniec. Glam Nation Tour to twój wielki sukces kochanie. Jestem z ciebie bardzo dumny. Potrafiłeś zawalczyć o swoje marzenia i zobacz jak daleko dotarłeś- Tommy pocałował czule chłodne usta czarnowłosego.
- Moim sukcesem jesteś ty!- usłyszał w odpowiedzi.

Adam naciągnął kaptur od kurtki na głowę ukochanego. Jego twarz ujął w swoje dłonie. Wpatrywał się w jego brązowe oczy, które w ciepłym świetle latarni przybrały czekoladową barwę.
- Boże, jak ja cię kocham- wyszeptał wokalista- Nigdy i przy nikim się tak nie czułem jak przy tobie. Uwielbiam przy tobie zasypiać i budzić się, jeść z tobą śniadanie i wtulać się w ciebie po wspólnej kolacji. Kocham nasze rozmowy do późnej nocy, ale i chwile kiedy po prostu razem milczymy. Nie chce tego stracić kiedy trasa się skończy- Kilka łez spłynęło po jego policzkach.
- Przecież nie stracisz, nadal będziemy razem, przecież wiesz, że nie potrafię już oddychać bez ciebie.
- Ale ty mnie chyba nie rozumiesz.Tommy, ja wiem, że jesteśmy ze sobą stosunkowo krótko i, że przeze mnie wiele wcierpiałeś. Wiem też, że zwykle codzienne życie jest diametralnie różne od tego co teraz prowadzimy. Czasem jest takie nudne i zwyczajne, niesie wiele trosk i problemów ale chce spróbować je z tobą dzielić.Chciałbym żebyś był moją codziennością. Rozumiesz?
Blondyn uniósł brwi i delikatnie zaprzeczył ruchem głowy- Yyyy, nie bardzo.
- Zamieszkaj ze mną...- wyszeptał czarnowłosy gładząc policzek ukochanego.
Tommy poczuł ukłucie w żołądku. Ta propozycja brzmiała jak pewnego rodzaju poważna deklaracja.Trzy z pozoru banalne słowa, dla niego usłyszane z ust ukochanego, były wyjątkowe. Zaskoczony propozycją wokalisty dłuższą chwilę milczał.Widząc jego wahanie Adam kontynuował- Na razie zamieszkamy w San Diego w moim rodzinnym domu. 3 miesiące po trasie mają wpłynąć na moje konto zyski z trasy koncertowej, wtedy może coś wynajmiemy, ale bardziej bym chciał coś kupić, żebyśmy mieli coś swojego, własny dom.
- Kupno domu to poważna decyzja kochanie.
- Tommy, ja jestem gotów na poważne decyzje, nie boję się ich bo wiem, że to właśnie wspólnie z tobą chce je podejmować. Poza tym, mimo, że trasa koncertowa się skończy to wciąż będę udzielał jakiś wywiadów, występował w jakiś programach czy grał w klubach. Chce móc do ciebie wracać codziennie.Wiedzieć, że jest takie miejsce gdzie zawsze będziesz na mnie czekał albo ja na ciebie, kiedy będziesz wracał po koncertach z Ravim.
- Co powiedziałeś?- Tommy nie ukrywał swojego zaskoczenia- Przecież wyraźnie mi powiedz....
Adam zamknął mu usta pocałunkiem- Wiem co powiedziałem skarbie. To przemawiała przeze mnie zazdrość i obawa, że odejdziesz z zespołu. Rozumiem, że masz swoje aspiracje i chcesz się realizować, popieram cię w tym. A świadomość, że będziesz ze mną mieszkał i zawsze do mnie wracał, pomoże mi znieść twoją nieobecność. I obiecuje, że będę gotował i postaram się tak bardzo nie bałaganić.
- Kochanie ty nie umiesz gotować- zaśmiał się blondyn- Oczywiście, że zamieszkam z tobą gdzie tylko zechcesz. Za tobą pójdę wszędzie. Ciekawe tylko co powiedzą na twoim rodzice?
- Tym się nie martw, zresztą już zdążyłeś się przekonać, że mama cię uwielbia.
- Taaa, to cudowna kobieta.
- No właśnie, w sumie to nigdy nie mieliśmy okazji porozmawiać o twojej rodzinie.Wiem tylko, że masz młodszą siostrę a rodzice?
- Opowiem ci innym razem. Teraz chce się cieszyć twoją obecnością.
Adam nie nalegał. Reakcja blondyna dała mu do zrozumienia, że jego relacje z rodziną w niczym nie przypominają układów jakie panowały u Lambertów. Przytulił do siebie jego drobne, drżące ciało.
- Wracajmy już- powiedział wokalista.

Szli wtuleni w siebie, dzieląc się swym ciepłem. Poza nimi w tej chwili nie istniał dla nich świat. Takie momenty były dla nich wyjątkowe. Wszystkie wspólne chwile były dla nich jak wartościowe perełki. Rzadko się zdarzały ale były wtedy bezcenne.

Tommy poczuł wibrowanie telefonu.Wciągnął go i odczytał wiadomość. Uśmiechnął się i pokazał ją Adamowi. Wokalista wziął głęboki oddech i przymknął na chwilę powieki. Wypuścił powietrze z płuc, jednocześnie czując jakby z serca spadł mu ogromny ciężar. To był sms od Neila.

Przepraszam cię...was. Chce się leczyć. Tommy pojadę do tego ośrodka, ale obiecaj mi, że pojedziesz tam ze mną, że będziesz mnie wspierał. Potrzebuje twojej pomocy.

Adam przytulił ukochanego- Miałeś racje, przepraszam cię za wszystko. Tylko nie rozumem o jakim ośrodku on pisze. Ja jeszcze nic nie załatwiłem.
- Wiem kochanie. Nie chciałem ci wcześniej mówić, bo nie byłem pewien czy Neil się zgodzi. Załatwiłem mu miejsce na płatnym oddziale w jednym z najlepszych ośrodków w LA. Zostanie tam przyjęty 1 grudnia.
 Ramiona wokalisty zacisnęły się jeszcze mocniej na drobnym ciebie blondyna. Tommy jęknął. Spojrzał na ukochanego. Adam płakał.
- Skarbie, nie płacz...- wyszeptał ocierają jego łzy.
- Każdego dnia  robisz coś, co przekonuje mnie, że chciałbym spędzić z tobą życie. Dostrzegam w tobie nowe cechy, które sprawiają, że kocham cię jeszcze bardziej. A to co zrobiłeś dla Neila...boże Tommy, brak mi słów.
- Chce mu pomóc, ale zrobiłem to dla ciebie kochanie. Byś już nie cierpiał, ale zaczął żyć z nadzieją na lepsze jutro. Teraz trzeba go wspierać. Musisz być silny on tego potrzebuje. Musi czuć poparcie i miłość rodziny.
- Dziękuje, że jesteś przy mnie, że mnie wybrałeś, pokochałeś. A teraz jesteś dla mnie wsparciem, źródłem siły i nadziei. Czasem wydaje mi się, że na ciebie nie zasługuje. Skupiam się na karierze, koncertach i całej tej medialnej otoczce a ty zawsze potrafisz dostrzegać potrzeby innych. Jesteś niesamowity. Powiedz mi jak ci się udało załatwić mu ten ośrodek?
Tommy poczuł szybsze bicie serca a w głowie pustkę. Musiał szybko coś wymyślić.
- Obiecałem, że zagramy koncert na rzecz przeciwdziałania narkomanii-odpowiedział po chwili- Przepraszam, że nie ustaliłem tego z tobą.
- To dobry pomysł kochanie. Niech Neil widzi, że aktywnie się angażujemy w tę sprawę. Naprawdę potrafisz pomyśleć o wszystkim. Zagramy go tam w ośrodku?
- Nie- odpowiedział Tommy- Tam nie ma warunków. Myślałem raczej o jakieś sali koncertowej. Więcej ludzi, więcej zysków dla ośrodka.
Adam pokiwał głową zgadzając się z ukochanym.

Idąc do hotelu Tommy wciąż myślał o smsie od brata Adama.Obiecaj, że pojedziesz tam ze mną...Tekst wiadomości rozbrzmiewał w jego głowie. Ale jak obiecać coś, czego się nie chce?
Blondyn miał wrażenie, że powoli traci kontrolę nad całą sytuacją.






.

wtorek, 7 sierpnia 2012

39. Niełatwo wyznać prawdę

Kochani bardzo wam dziękuje za wszystkie komentarze. Bardzo się ciesze, że mam stałych czytelników tego opowiadania. Wasze opinie motywują mnie wciąż do pisania. Postanowiłam jednak publikować jeden odcinek tygodniowo, co każdy wtorek.To da mi więcej czasu na dopieszczanie każdego z nich.Pozdrawiam was ciepło i zapraszam na kolejną dawkę Adommy.



W środku nocy Tommy'ego obudził telefon.Mężczyzna szybko się zerwał i wybiegł do łazienki by nie obudzić Adama.Spojrzał na zegarek na stoliku .Była piąta rano. Neil?-pomyślał z niedowierzaniem patrząc na mały wyświetlacz telefonu. 
- Halo,słucham- powiedział na półprzytomnie.
- Ja wiem ,że u was jest jeszcze noc, ale powiedziałeś, że mogę dzwonić kiedy będę tego potrzebował...
- Co się stało? - zapytał zaniepokojony.
- Ja już nie mogę dłużej tu być...-wyszeptał Neil.
- W szpitalu? Co się stało?
- Uciekłem...-powiedział mężczyzna- Nie mam siły z tym walczyć, ja nie dam rady, Tommy przykro mi...
- Neil, posłuchaj, nie rób żadnych głupot.Proszę cię wróć do szpitala. Ja wiem, że to nie jest łatwe ale zrób to.
- Nie mogę Tommy,nie mogę...Ja sobie tam nie poradzę,ani w szpitalu ani w ośrodku to jest silniejsze ode mnie- ciche łkanie dobiegło do uszu blondyna.
- Nie mów tak. Wiem,że ci ciężko, rozumiem to, ale proszę cię wróć do szpitala.
- Żegnaj Tommy.
Kilka krótkich sygnałów w telefonie oznajmiło zerwanie połączenia.Serce blondynowi waliło jak szalone.Nie wiedział co zrobić. Był przecież w Europie i nie mógł mu pomóc.
- Adam wstawaj-krzyknął wchodząc do pokoju - Neil, uciekł ze szpitala.Zadzwoń do nich,bo ja nie znam numeru a ja powiadomię twoją mamę, muszą go szukać.
Słowa blondyna dopiero po chwili dotarły do wokalisty.
- Co zrobił?Skąd wiesz?
- Dzwonił do mnie przed chwilą.
- Do ciebie?
- Adam przestań zadawać głupie pytania tylko dzwoń do jasnej cholery- krzyknął basista, powoli tracąc nas sobą panowanie.

Mężczyzna złapał za telefon i wybrał numer szpitala.W tym samym czasie Tommy kazał Leili jechać w okolice szpitala i szukać syna. Bał się,że Neil skieruje swoje drogi do najbliższej meliny żeby coś wziąć. Był na głodzie i w tym momencie mógłby wciągnąć cokolwiek, a to mogłoby się skończyć dla niego tragicznie. Co chwile wybierał jego numer telefonu ale Neil nie odbierał.Tommy miał przed oczami najgorsze wizje.

Adam siedział na łóżku. Podkulił nogi a głowę oparł na kolanach.Cały drżał.Tommy przytulił go mocno.
- Skarbie znajdą go, na pewno.
- Czemu on jest taki głupi? Czemu nie chce dać sobie pomóc.Przecież to może go zabić.
Wokalista rozpłakał się.
- Musisz go zrozumieć, on nie myśli teraz logicznie, jest na głodzie.To dla niego bardzo trudne.
- Nie rozumiem tego, nie rozumiem ludzi, którzy ćpają.To mój brat ale czasem go za to nienawidzę,tak wiele bólu nam dostarcza.Trzeba być skończonym idiotom żeby brać to gówno.
- Albo powód- szepnął blondyn.
- Nie skarbie, nie ma takich powodów dla których warto to robić.Problemy się rozwiązuje ale nie ucieka od nich w narkotyki. Na to nie ma usprawiedliwienia, rozumiesz , nie ma. Po za tym kiedyś mi obiecał, że da sobie pomóc. Ja miałem dać mu te pieniądze na dług a on poddać się leczeniu. Czuję jakby mnie oszukał. Nienawidzę go!

Tommy zacisnął wargi.Słowa Adama były jasnym przekazem jego stosunku do narkomanów.Gładził dłonią jego drżące od płaczu ramiona.Znów poczuł dziwne ukłucie w żołądku i mdłości.
- Dziwne,że zadzwonił akurat do ciebie- powiedział cicho Adam.
- Rozmawiałem z nim parę dni temu, wiesz chciałem go zapytać jak się czuje i żeby się nie poddawał.
- Jesteś kochany skarbie.Dziękuje ci, że o tym pomyślałeś.
- Może nacisnął po omacku na jakiś ostatni z numerów przychodzących i padło na mnie. Pewnie jakby trzeźwo myślał zadzwonił by do ciebie.
- Pewnie masz rację. Tak bardzo martwię się o niego.

Tommy przytulił płaczącego ukochanego. Widział jak on bardzo cierpi i to przeżywa.Gdyby powiedział mu prawdę o sobie, wokalista mógłby tego nie znieść, dlatego blondyn postanowił brnąć w swoje kłamstwa. Miał tylko nadzieję,że Adam nie dowie się,że rozmawiał z Neilem przez laptopa a nie telefon bo wtedy jego wytłumaczenie byłoby pozbawione sensu.

Po 40 minutach zadzwoniła mama Adama, zapłakana ale szczęśliwa- Znaleźli go w parku, leżał na jednej z ławek.Nic mu nie jestem, trochę zmarzł ale czuje się dobrze. Skarbie podziękuje Tommy'emu. I powiedz mi czy jesteście znów razem?
Adama bardzo zdziwiło pytanie kobiety, przecież o niczym jej nie mówił.
- Mamo ale skąd ty wiesz, że nie byliśmy?
-Zadzwonił do mnie ostatnio i tak wyszło w trakcie naszej rozmowy.
- Nagle rozmawia z tobą, z Neilem tylko mi nic nie mówi- powiedział z pretensją w głosie, spoglądając na blondyna, który nerwowo zaciskał wargi.
- Daj spokój kochanie, to cudowny chłopak. Czuje,że mam trzech a nie dwóch synów.Dbaj o niego.
Wyraz twarzy Adama złagodniał- Wiem mamo, staram się. Dziękuje ci, że tak on nim mówisz, to wiele dla mnie znaczy. Trzymajcie się, kocham was.Pa.

Adam spojrzał na ukochanego,który zdradzał objawy zdenerwowania- Mama cię pozdrawia "synu".
Tommy się zaśmiał- Fajnie kiedy tak do mnie mówi, lubię ciepły wydźwięk tego słowa.
- Chodź do mnie- powiedział Adam z uśmiechem na twarzy, odrywając kołdrę.Basista położył się obok jego ciepłego ciała i mocno wtulił. Czarnowłosy głaskał jego włosy i chłonął przyjemny zapach.
- Cieszę się,że utrzymujesz kontakt z moją rodziną. Doceniam to.
- Są częścią twojego życia. Po za tym bardzo ich polubiłem.
- Na tyle bardzo by kiedyś stać się jej częścią?
- Czasem się czuję jak bym już był- powiedział z rozmarzeniem blondyn.
- Ale wiesz, tak formalnie w świetle prawa.
Tommy podniósł głowę i spojrzał w jego błękitne oczy. Były przepełnione uwielbieniem i miłością do niego.
- Co masz na myśli?- zapytał niepewnie.
- Myślę, że wiesz co- zaśmiał się Adama i delikatnie zarumienił.
- W świetle prawa czy nie, zawsze będziesz moją jedyną rodziną . Zawszę będę cię kochał a tam gdzie ty będziesz, będzie mój dom- powiedział blondyn, wciąż wpatrując się w jego niebieskie tęczówki.
W sercu czuł , że mógłby wpatrywać się w nie do końca swego życia. Były dla niego najpiękniejszym widokiem świadczącym o bliskości najważniejszej osoby w jego życiu.
- Kocham cię- wyszeptał wokalista a łzy spłynęły mu po policzkach.Utonął w brązowych oczach ukochanego, w których widział ich wspólną,szczęśliwą przyszłość.
- Spróbujmy zasnąć- powiedział blondyn.
Kiedy uczucia się uspokoiły a emocje opadły, przyszedł sen.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Mogę wejść?- zapytał Isaac wchodząc do pokoju Tommy'ego.
- Jasne wejdź- uśmiechnął się ciepło- Mmmmm przyniosłeś kawę.
-Widziałem, że Adam wychodził i pomyślałem, że moglibyśmy się razem jej napić. Ostatnio coś nie mamy okazji.
- Przepraszam cię Isaac, sam rozumiesz. Adam nie odstępuje mnie na krok jakby chciał nadrobić stracony czas a ja nie protestuje. Podoba mi się to.
- Uwielbiam widzieć cię takiego szczęśliwego. Dobrze, że to wszystko się tak ułożyło.
- A jak z Maxem?- spytał blondyn.
- Ale co z Maxem? Ja z nim nic jeśli o to pytasz...
- Nie- zaśmiał się Tommy. Plątanie się Isaaca rozbawiło go- Nie to miałem na myśli, przecież to jeszcze dzieciak. Pytam jak się z nim dogadujesz w jednym pokoju?
- Dobrze i  wiesz,on nie jest już dzieciakiem.
- Isaac,my chodziliśmy do szkoły kiedy on się rodził. Ale to nieważne. Najważniejsze, że się dogadujecie. Jak to mówią nie ma konfliktu pokoleń.
- No to chyba przesadziłeś, nie dzieli nas pokolenie ale 8 lat, to nie jest chyba aż tak wiele?- powiedział lekko poddenerwowany brunet.

Zrobił kilka kroków w tył i zahaczył o leżącą na krześle walizkę blondyna. Upadła z hukiem na podłogę odkrywając swoją zawartość.Na ziemi leżały koszulki i bokserki basisty.Wypadło kilka kosmetyków, ale najdziwniejszym pakunkiem było małe blaszane pudełeczko, którego zawartość rozsypała się  na dywan.Tommy zerwał się jak oparzony żeby wszystko pozbierać.
- Przepraszam- powiedział Isaac i uklęknął podając basiście kolejne rzeczy. Jego uwagę szczególnie przykuły małe okrągłe żetony.Obok nich leżała wizytówka ośrodka odwykowego.
- Tommy, co to jest?- zapytał Isaac, podając mu żetony i małą kartkę papieru.
- Nic- burknął Tommy- Nieważne.
- 2 lata,5 lat, 8 lat - mówił na głos podnosząc kolejne małe okrągłe,płaskie elementy- Tommy, co oznaczają te liczby, powiesz mi?
Blondyn milczał wciąż zbierając z podłogi drobiazgi.Nie patrzył na bruneta.
- Tommy,hej!- krzyknął perkusista- Może za inteligenty to ja nie jestem ale już kiedyś takie widziałem.Powiesz mi?
- Nie chce o tym rozmawiać, to zamknięty rozdział.
- To dlaczego wciąż je wozisz ze sobą?
- Wożę je by wciąż przypominały mi o mojej słabości, której muszę unikać. Dajmy temu spokój.
- Dobrze, nie chcesz mi powiedzieć to nie mów. To twoja sprawa.Pójdę już- powiedział wstając z podłogi- Jeszcze raz przepraszam i dziękuje za wspólną kawę.
Tommy zacisnął powieki i dłonie.

- Łap- krzyknął do Isaaca, rzucając w jego stronę mały przedmiot.Na okrągłym kawałku plastiku widniał napis 10 lat.Brunet prze chwilę wpatrywał się w mały drobiazg mający dla blondyna nie zywkłą wartość.
- 10 lat nie biorę narkotyków- powiedział basista wodząc palcem do dywanie. Czuł jakby na chwilę z jego serce znikł bolesny ciężar skrywanej tajemnicy.Wypowiedzenie tych słów na głos przyniosło mu pewną miarę ulgi.Wstydził się spojrzeć na przyjaciela, nie wiedział jak on na to zareaguje.
- To szmat czasu- powiedział Isaac- Nie będę pytał o nic.Każdy popełnia błędy ale cieszę się,że masz w sobie tyle siły by dawać sobie z tym rade.
Niespodziewanie Tommy wstał z podłogi i wtulił się w przyjaciela.Zaczął głośno szlochać.Brunet przytulił jego drobne ciało.Dłonią wodził po jego plecach.
- Czemu płaczesz?- spytał, ledwo sam powstrzymując łzy.
- Przez ciebie..- wybełkotał basista.
- Przeze mnie? Co ja zrobiłem?- Isaac był zaskoczony zaistniałą sytuacją.
- Chodzi o to czego nie zrobiłeś...Nie osądziłeś mnie, nie skrytykowałeś po prostu przyjąłeś to do wiadomości .
- Tommy, jestem twoim przyjacielem, jeśli będziesz chciał, będziesz gotowy, sam mi to kiedyś powiesz.Nie mam prawa cię ani osądzać ani oceniać.

Dłonie blondyna jeszcze mocniej zacisnęły się na czarnej koszulce perkusisty. Wciąż drżał od płaczu.Isaac gładził jego blond włosy otulając swoimi ramionami.Przymknął powieki i rozkoszował się tą bliskością ukochanego przyjaciela, nawet jeśli była ona wynikiem jego chwilowej słabości.
- Nikomu nie mów tylko,proszę cię. Adam nie wie o tym. Nie chce żeby wiedział i  pomyślał o mnie jak o jakimś ćpunie.
- Nie wiem czy słusznie robisz ale zachowam to dla siebie. Tommy minęło już 10 lat, to już nie ma znaczenia. Liczy się to kim jesteś teraz.A teraz jesteś cudownym przyjacielem i fantastycznym partnerem, lepszego Adam nie mógł sobie wymarzyć.
- Jego brat ma teraz problemy z narkotykami, widzę jak bardzo przez to cierpi. Nie chce żeby to samo przechodził przeze mnie. Boję się, że to będzie już dla niego za wiele.
- Rozumiem, nie myśl o tym, to już przeszłość. Teraz po prostu przy nim bądź i go wspieraj. Może kiedy wszystko się ułoży, wtedy powiesz mu prawdę.Nie okłamuj go, sam wiesz jak kłamstwa bolą.
Blondyn uśmiechnął się przez łzy i znów wtulił w przyjaciela. W głębi serce jednak wiedział, że 10 lat temu nie tylko narkotyki pożegnał w swoim życiu...
- Dziękuje ci,  że jesteś zawsze kiedy cię potrzebuję.
- I zawszę będę, wiesz o tym. Zawsze będziesz dla mnie kimś wyjątkowym, bez względu na wszystko i wszystkich...

Stali jeszcze przez chwile czując ciepło swoich ciał. W tej chwili Isaac jeszcze nigdy nie był tak bliski blondynowi.Po raz kolejny jego ramiona ukoiły jego ból. Łącząca ich więź jeszcze bardziej się umocniła.Wyznając przyjacielowi prawdę, blondyn wyraźnie mu pokazał jak wiele dla niego znaczy.Tommy nie wiedział czemu łatwiej mu być szczerym z Isaaciem niż z Adamem. Przecież wokalista go kochał całym sercem. I właśnie dlatego bał się, że ma zbyt wiele do stracenia.

Isaac spojrzał na rozsypane kosmetyki pomiędzy którymi leżała szklana fiolka z tabletkami.
- A to co?- spytał wskazując palcem na leżący przedmiot.
- To tylko tabletki przeciwbólowe. Ostatnio bolą mnie plecy, chyba jestem już zmęczony tą trasą.
- Tylko nie przesadzaj z nimi.To jest dobre doraźnie. Może powinieneś iść do lekarza?
- Jak mi nie przejdzie po powrocie do domu to pójdę, ale mówię ci, że to jakaś bzdura.

Mężczyźni usiedli na kanapie. Rozmawiali dłuższą chwile. Cieszyli się swoim towarzystwem. Po chwili Isaac zagryzając dolną wargę zapytał- Tommy skąd wiedziałeś, że chcesz być z Adamem, że zakochałeś się w nim?
- Kiedy po raz pierwszy mnie pocałował i przytulił a ja poczułem, że mógłbym nigdy nie opuszczać jego ramion, kiedy uśmiechnął się do mnie tak wyjątkowo a ja zapragnąłem by ten uśmiech był zarezerwowany tylko dla mnie i kiedy spojrzałem w jego oczy i utonąłem w bezmiarze ich błękitu, zrozumiałem, że go kocham, że jest lepszą połową mnie.
Tommy rozmarzył się na chwilę.- Ale dlaczego mnie o to pytasz?
- Tak z ciekawości.
Blondyn uśmiechnął się i pokiwał przekornie głową. Znał bruneta i wiedział, że nie zadaje on takich pytań z czystej ciekawości.
- Zakochałeś się?
- Nie...nie wiem. A myślisz, że można kochać dwie osoby?
- Nie wiem. Ja bardzo kocham Adama, najbardziej na świecie i nikt nigdy nie będzie dla mnie znaczył tyle co on, ale ty też jesteś dla mnie bardzo ważny. Nie mogę powiedzieć, że cię kocham ale i nie mogę też powiedzieć, że jesteś tylko moim przyjacielem. I gdyby nie było w moim życiu Adama miałbym wiele wątpliwości co do ciebie czuje ale poznałem smak prawdziwej miłości i wiem, że to nie jest to. I jestem przekonany, że ty też poznasz to uczucie bo mam wrażenie, że twoje pytania nie są przypadkowe.

Isaac ponownie wtulił się w przyjaciela. Chłonął jego ciepło i zapach. Miał wrażenie, że tylko Tommy zna odpowiedzi na wszystkie nurtującego go pytania i, że potrafi rozwiać wszystkie jego wątpliwości.
- A gdybym cię poprosił żebyś...- Brunetowi zadrżał głos- żebyś mnie pocałował, żebym mógł zobaczyć co wtedy czuje.
- Gdybym cię pocałował tak naprawdę jak całuje Adama, to by tylko jeszcze więcej wątpliwości zasiało w twoim sercu  chyba, że chcesz porównać ten pocałunek z jakimś innym. O to ci chodzi, powiedz mi prawdę.
- Nie umiem poradzić sobie ze swoimi uczuciami.
- Isaac zaufaj swojemu sercu, a dla mojego i twojego dobra lepiej nie próbujmy nawiązywać bliższego kontaktu fizycznego. Po za tym wybacz, ale ja już wybrałem usta , które chce całować i nie chcę próbować żadnych innych.

Po chwili do pokoju wszedł Adama.Isaac wstał z kanapy i uśmiechnął się do niego nerwowo.
- Pójdę już- powiedział- Zobaczymy się na koncercie.
- Dzięki za kawę- odpowiedział blondyn.

Wokalista wziął twarz blondyna w swoje dłonie i spojrzał w jego oczy- Tęskniłem -wyszeptał, całując delikatnie jego usta.
Spojrzał w kierunku zamykających się za Isaaciem drzwi- Czasem mam wrażenie, że on tylko czeka na chwilę mojej nieobecności.
Tommy się zaśmiał- Jesteś zazdrosny?
- O niego bardzo, wiem, że to nie jest twój zwykły przyjaciel.
- Już rozmawialiśmy o tym kochanie- powiedział łagodnie basista, obejmując w pasie ukochanego.
- A czego chciał?- zapytał czarnowłosy.
- Wybacz ale nie mogę z tobą o tym rozmawiać. Zrozum mnie, mówi mi o rzeczach ,o których na pewno by nie chciał by ktoś inny się dowiedział.
- Ok, dopóki nie próbuje cię zaciągnąć do łóżka, będę go tolerował.
- Dobrze skarbie, no o tym to bym ci raczej powiedział.
 Blondyn odwrócił się i poszedł do łazienki.Po drodze uśmiechnął się na myśl o prośbie Isaac. Czasem w głębi siebie miał ochotę by spróbować jego ust, tak jak kiedyś, kiedy chciał zdenerwować Adama ale wiedział , że nie może tego zrobić ani nawet o tym myśleć.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przed wyjściem na koncert Tommy krążył po pokoju.Bił się z myślami.W zaciśniętej dłoni trzymał srebrną obrączkę od Adama. Wokalista swoją nosił cały czas, więc i blondyn zaczął rozważać czy już nie pora by wróciła na swoje miejsce. Poczuł, że jeśli chce być naprawdę szczęśliwy z ukochanym musi mu zaufać i nie obawiać się reakcji innych ludzi.Obrączka lekko wsunęła się na jego palec. Tommy jeszcze chwilę przyglądał się jej. Kilka razy pokiwał głową, upewniając samego siebie o słuszności swojej decyzji.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kilku poziomowa sala wypełniała się ludźmi. Cały zespół był przygotowany do koncertu w tym wyjątkowym mieście. Adam czuł, że ze względu na jego klimat może sobie pozwolić na scenie na więcej swobody.
Tłum przywitał ich gromkimi brawami. Pierwsze takty muzyki wywołały okrzyki i piski pobudzonej publiczności.Wokalista wyglądał niezwykle seksownie. Jego sceniczny strój opinał jego ciało tak mocno, że nie trzeba było mieć bujnej wyobraźni by domyślić się co ukrywa pod swoimi skórzanymi spodniami. Śpiewając kolejne utwory wykonywał prowokujące ruchy emanując swoją seksualnością. Rozgrzewał publiczność do czerwoności. Co chwilę oblizywał usta, wykonywał językiem zmysłowe ruchy. Dodatkowo bawił się mikrofonem wykonując erotyczne gesty.Sala szalała.

Przy jednej z piosenek usiadł na szczycie drewnianego podestu. Tuż obok niego grał Tommy.Adam powoli przesuwając swe ciało, zbliżył się do ukochanego.Wymienili krótkie spojrzenia. Wzrok wokalisty padł na jedną z dłoni basisty, na której dostrzegł mały ale bezcenny drobiazg.Zrozumiał,że ukochany postanowił nie kryć dłużej ich związku.

Poczuł impuls, który pchnął go w kierunku blondyna.Nie potrafił się opanować. Chciał go delikatnie pocałować ale uległ emocjom, które opanowały jego serce. Przyłożył swe usta do warg ukochanego i połączył je w pocałunku. Nie potrafił przestać. Zagłębiał swój język w buzi Tommy'ego, całując go z coraz większą namiętnością. Blondyn oparł się plecami o podest i uległ wokaliście. Nie walczył z nim, pozwolił by ten smakował jego ust tak długo jak miał na to ochotę. Po chwili czarnowłosy kilkakrotnie, nie przerywając pocałunku, przejechał mikrofonem po strunach gitary. Ich dłonie się spotkały a noszone symbole miłości widniały jednocześnie obok siebie.

Cała sala oszalała. Takiego show nikt się nie spodziewał.Ale nie był to tylko niezwykły pocałunek, był to swoisty przekaz dwóch zakochany w sobie do szaleństwa facetów- Jesteśmy znów razem, jesteśmy szczęśliwi. Publiczność po koncercie długo nagradzała ich brawami.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Jesteś niesamowity- wyszeptał Adam,wciąż łapczywie całując ukochanego.Tego wieczoru czuł się odurzony szczęściem i miłością- Kocham cię-powtarzał co chwilę, ściągając z blondyna kolejne części garderoby. Teraz w zaciszu hotelowego pokoju mógł mu pokazać jak bardzo go kocha.
- Adam, poczekaj chwilę- powiedział Tommy- Chce z tobą porozmawiać.

Wokalista burknął niezadowolony ale posłusznie usiadł na brzegu łóżka czekając co ukochany na mu do powiedzenia.
- W drodze z sali koncertowej czytałem twittera. Wiesz,że filmik z naszym pocałunkiem miał już kilka tysięcy wyświetleń na youtubie? Ale nie oto chodzi. Na moim profilu dostałem trzy propozycję udzielenia wywiadu, o muzyce,trasie ale i o nas. Zdjęcie naszych dłoni , na których widnieją takie same obrączki zostały odebrane jednoznaczenie. Pomyślałem, że czas  powiedzieć prawdę, naszą prawdę.
- I chcesz udzielić takiego wywiadu? Raczej unikasz publicznych wyznań- Adam nie ukrywał swojego zaskoczenia.
- Gazety dużo o nas pisały, czasem prawdę a czasem sam wiesz. Po Finlandii mówiono o nas różnie.Chciałbym udzielić tylko jednego wywiadu, by pokazać nas naszymi oczami. Uciąć te wszystkie plotki i spekulację.
- To wspaniały pomysł,kochanie. Jeśli czujesz, że jesteś gotowy na taką szczerość to ja cię w tym poprę.
- A może udzielmy wspólnego wywiadu, razem?- w głosie blondyna słychać było entuzjazm.
- Możemy o tym pomyśleć, zrobię wszystko co zechcesz. Ale teraz nie każ mi dłużej się opanowywać tylko kochaj się ze mną.

Tommy pocałował ukochanego namiętnie, dając mu tym przyzwolenie na kontynuowanie rozpoczętej gry wstępnej. Adam smakował jego ust zachłannie jakby za każdym razem ich smak był intensywniejszy. Nadzy pieścili swoje ciała. Za każdym razem bezgranicznie pochłaniała ich wspólna fascynacja. Dotykali swych ciał jakby robili to pierwszy raz.  Palcami badali strukturę swej skóry, próbując na długo zapisać ją w swej pamięci. Poddawali się trawiącemu ich ogniu pożądania i pragnienia. W łóżku zatracali się w sobie całkowicie. Po intensywnych pieszczotach Tommy usiadł na udach Adama i załapał go za nadgarstki ograniczając w ten sposób jego ruchy. Wokalista na chwilę zwątpił, nie będąc pewien zamiarów ukochanego. Tommy wsunął swój język głęboko w jego usta, zdradzając swoje podniecenie. Jednocześnie uniósł swoje biodra i powoli zaczął przyjmować do swego środka członka Adama. Opuszczał się bardzo powoli, pozwalając by wokalista delikatnie się z nim połączył. Czarnowłosy czując ciepło jego wnętrze jęknął głośno.Blondyn opadł całkowicie, zagłębiając w sobie całą męskość ukochanego. Jego ciało wygięło się  a ust wyrwał niekontrolowany krzyk. Oparł swe dłonie na torsie Adama i zaczął powoli unosić się i opadać.

Wokalista zagryzł wargę a jego dłonie zawędrowały na uda ukochanego. Po chwile nerwowo zaciskał dłonie na jego mokrej od potu skórze. Tommy cicho jęczał nadając odpowiednie tepmo wspólnemu zbliżeniu. Widok gorącego, jasnego ciała blondyna doprowadzał wokalistę do szaleństwa. Co chwilę łączyli się w namiętnych pocałunkach, tłumiąc jęki w swych ustach.Ich oddechy się mieszały, a spojrzenia gubiły gdzieś po drodze. Dłonie ślizgały się po mokrych ciałach, nie mogąc znaleźć punktu zaczepienia.Ich ciała teraz stanowiły jedność, a serce biły tym samych rytmem. Ciało wokalisty zaczęło delikatnie drżeć. Jego zawsze spokojne, niebieskie oczy teraz przypominały głęboki, wzburzony ocean, opanowany przez fale podniecenia. Oddychał szybko i płytko, czując jak ucisk kumulujący się w podbrzuszu staje się nie do zniesienia.
- Skarbie szybciej...- jęknął głośno, zaciskając swe dłonie w pasie ukochanego.

Tommy przyspieszył. Sam powoli tracił kontrolę na swoim ciałem. Zatracał się w tym wciąż dla niego nowym, nieznanym uczuciu. Niezwykłe doznanie ogarnęło go całkowicie. Poruszał się na ukochany  zadawalając ale jednocześnie dostarczając sobie samemu nieziemskiej rozkoszy. Męskość Adama pieściła go od środka w najwrażliwszym miejscu jego ciała.

Wokalista zacisnął powieki i głośno krzyknął. Jego ciało przeszła seria intensywnych dreszczy. Ekstaza opanowała jego ciało. Tommy widząc to jeszcze mocniej zacisnął swoje mięśnie na członku ukochanego, potęgując intensywność przezywanego przez niego orgazmu. Adam zagryzł usta czując w nich po chwili metaliczny posmak krwi. Ale przeżycie zbyło zbyt oszałamiające by mógł teraz na tym skupić swoją uwagę. Imię ukochanego kilkakrotnie wyrwało się z jego ust. Po chwili poczuł jak dłonie blondyna zaciskają się na jego torsie a mięśnie jego ciała spinają się kurczowo. Złapał go za biodra i mocnej docisnął do swego ciała.Seria krótkich ale głośnych jęków wypełniła ich pokój. Ciało blondyna drżało. Jego oddech był przyspieszony i płytki. Miękkie pośladki opadły na uda czarnowłosego a mokre ciało przylgnęło do jego ciała.Adam przytulił ukochanego mocno, wciąż czując jak delikatnie dygocze. Przez dłuższą chwilę milczeli, wsłuchując się w swoje oddechy. Wokalista delikatnie gładził jego plecy, dając ukojenie zmęczonemu ciału.
- Mam nadzieje, że o tym nie wspomnisz w wywiadzie?- zaśmiał się delikatnie Adam.
Tommy leniwie podniósł głowę i spojrzał w jego oczy.
- Nawet gdybym chciał, to nie ma takich słów, którymi mógłbym to wszystko opisać.Kocham cię.
- Ja ciebie też skarbie.
Adam poczuł jak ciało blondyna robi się powoli wiotkie a oddech spokojny i płytki.
- Słodkich snów kochanie- cichutko szepnął.
Po chwili sam poddał się ogarniającemu go zmęczeniu.