poniedziałek, 27 sierpnia 2012

42.Kłamstwa

Dziękuje wszystkim za komentarze, są naprawdę cudowne i bardzo motywujące. Cieszę się, że zarówno opowiadanie jak i drugi twincest spotkał się z Waszym uznaniem. Pozdrawiam wszystkim i zapraszam do czytania.Buziaki.
Rozdział niesprawdzony.




Chwilę relaksu przy kominku przerwał Tommy'mu głos Adama.
- Proszę wezwać karetę na czarny szlak.W połowie stoku mój kolega miał wypadek - krzyknął do barmana.
Tommy miał wrażenie, że jego serce na moment przestało bić.
- Isaac?- zapytał, ledwo łapiąc oddech.
- Nie Max, jest nieprzytomny. Chodź ze mną tam. Carpenter dziwnie się zachowuje.

Tommy ubrał się szybko i pobiegł za Adamem. Po kilku minutach byli na miejscu. Idąc po białym puchu, basista zauważył kilka czerwonych plam, znaczących drogę do bezwiednie leżącego ciała. Zacisnął powieki i przełknął ślinę.Widok krwi przyprawiał go o mdłości.
Isaac klękał pochylony nad Maxem. Co chwilę przykładał głowę do jego klatki piersiowej, nadsłuchując bicia serce. Jego drżące dłonie głaskały drobną twarz blondyna, na którą spadały słone łzy perkusisty.
- Wszystko będzie dobrze- szeptał Isaac. Był przerażony. Czuł się taki bezsilny.

Tommy podszedł do niego i odciągnął od ciała, umożliwiając tym dojście do Maxa ratownikom. Sanitariusze położyli jego ciało na nosze z płozami.
- Na dole czeka karetka, powoli z nim zjedziemy. Ktoś musi jechać z nim do szpitala.
- Ja pojadę -powiedział brunet.
- Nie to mój pracownik. Jestem za niego odpowiedzialny- rzekł czarnowłosy.
- Adam proszę- wyszeptał Isaac, spoglądając na wokalistę.
Ton głosu Isaaca zdradzał, że nie była to zwykła prośba.
- Dobrze. Spotkamy się w szpitalu.
Wracając do schroniska Adam milczał. Zachowanie Isaaca wydawało mu się podejrzanie.
- Skarbie, czy Isaaca i Maxa coś łączy?
- Nie, no coś ty. Po prostu się przejął. Kto jak kto, ale ja bym o tym na pewno wiedział- odpowiedział Tommy.
Myśl o jakiejkolwiek bliższej relacji między mężczyznami wydawała mu się abstrakcyjna. Przecież Isaac by mu powiedział, gdyby coś było na rzeczy. Poza tym wiedział, że to on jest dla bruneta kimś ważnym. Jednak słowa wokalisty, zasiały w jego sercu wątpliwości.


Isaac siedział na szpitalnym korytarzu. Maxa gdzieś zabrali, a jemu nikt nic nie chciał powiedzieć. Łzy wciąż spływały po jego policzkach. Po chwili pojawili się członkowie zespołu. Tommy podszedł do przyjaciela i przytulił go.
- Wszystko będzie dobrze- wyszeptał basista.
Ale fala smutku jaka ogarniała ciało i umysł Isaaca był przez niego niedoopanowania. Delikatnie drżał. Serce waliło mu jakby chciało wyrwać się z piersi i podążyć śladem bliskiej mu osoby.
Po chwili wyszedł do nich lekarz.
- Potrzebna jest nam zgodna na podanie niektórych leków. Czy mogliby państwo skontaktować się z rodziną poszkodowanego?
Członkowie zespołu pokiwali przecząco głowami.
- On nie ma rodziny- zaczął mówić Isaac- wychował się w domu dziecka. Ja wezmę na siebie odpowiedzialność i podpiszę dokumenty.
- A kim pan jest dla pacjenta?- zapytał lekarz.
Isaac chwilę się zawahał. Trudno mu było udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.
- Jego przyjacielem, partnerem- powiedział po chwili.
- W taki razie przyniosę za chwilę papiery do podpisania. Proszę przygotować swój dowód osobisty.

Kiedy lekarz odszedł, zapadła cisza. Isaac patrzył tempo w podłogę unikając wzroku pozostałych osób. Do jego uszu docierał tylko coraz szybszy oddech blondyna-objaw zdenerwowania.
- Partner?- powiedział poniesionym tonem blondyn - Co ty bredzisz?
- Tommy, nie teraz- uspokajał go Adam. Wokalista podejrzewał, że zachowanie bruneta na stoku, jego łzy, nie były bezpodstawne.
Blondyn nie zważał na słowa ukochanego. Podszedł do przyjaciela, który wciąż milczał i płakał.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Tommy,proszę cię...- cicho powiedział perkusista. Kłótnia to była ostatnia rzecz, o której marzył.
- Nie, odpowiedz mi.
- Tommy, uspokój się- warknął Adam- Daj mu teraz spokój.
- Nie rozmawiam z tobą - burknął w kierunku ukochanego. Adam wycofał się.
- Przecież to jeszcze dzieciak, po co ci to? - zapytał blondyn.
Brunet nie odpowiedział.

Tommy westchnął z zrezygnowaniem - Ja wiem, że ostatnio mało czasu ze sobą spędzamy i może poczułeś się samotny, ale to nie powód, by wiązać się z kimś kogo zna się miesiąc.
- Zakochałem się w nim, rozumiesz. Czy to twoim odczuciu jest dobry powód?

Tommy wziął głęboki oddech i wstrzymał powietrze. Nie wiedział dlaczego, ale słowa przyjaciela zraniły go. Poczuł dziwne ukłucie, ale nie w żołądku, jak to zawsze bywa w stresowych sytuacjach, ale w sercu.
- Musisz mnie zrozumieć. Ty masz Adama, kochasz go. Jednocześnie jak jestem dla ciebie kimś ważnym, ale Tommy, ja nie chce być tylko kimś ważnym, chce być dla kogoś najważniejszy. Dla Maxa jestem. On mnie kocha.
- To dlatego, że nie możesz być ze mną?- zapytał Tommy nie zważając na innych członków zespołu.
Adam głośno westchnął przypominając o swojej obecności. Sytuacja rozbiła się coraz bardziej niezręczna.
- Tommy, lepiej już idź - powiedział Isaac- Nie będziemy w ten sposób rozmawiać. Chce zostać sam. Proszę was.
Wszyscy oprócz basisty zrozumieli tą prośbę.
- Kochanie, chodź już- powiedział Adam. Złapał Tommy'ego za rękę, ale ten momentalnie ją wyrwał z dłoni ukochanego.

Bez słowa pożegnania basista zniknął za drzwiami na końcu korytarza. Usiadł na ławce przed szpitalem. Odczuwał teraz skrajne emocje. Najgorszym i dominującym uczuciem jakie go wypełniało była zazdrość. To jeszcze bardziej sprawiało, że czuł się zagubiony w tej całej sytuacji. Nie rozumiał sam siebie, swojego zachowania. Nigdy nie przypuszczał , że ktoś będzie dla Isaaca ważniejszy od niego. Przyzwyczaił się do tej myśli, z czasem nawet mu się to zaczęło podobać. Miał Adama i Isaaca. Gdzieś podświadomie czuł, że jest to samolubne nastawienie, ale nie chciał tego zmieniać.
Adam klęknął przy nim kładąc swe dłonie na jego kolanach.
- Zazdrosny?- zapytał wprost wokalista.
- Adam, ja...- basiście brakowało słów.
- Tommy, ja nie chce wnikać w to co teraz czujesz, bo obawiam się, że nie spodobałoby mi się to.Ufam ci, a to co nas łączy jest dla mnie bezcenne. Ale posłuchaj mnie. Kiedy ty  potrzebowałeś Isaaca, był przy tobie dzień i w nocy. Żył twoimi problemami. Wspierał cię, więc teraz ty, rusz ten swój chudy tyłek, zasuwaj na to drugie piętro i po protu przy nim bądź.
- Przecież on nie chce mnie widzieć- burknął Tommy.
- Ja też bym nie chciał gdybym usłyszał to wszystko, co ty mu powiedziałeś. Nawet nie próbowałeś go zrozumieć, jakbyś uważał, że tylko ciebie może na swój sposób kochać. Zachowałeś się, jakby był twoją własnością, a ty miałbyś na wyłączność jego serce. Ja pogodziłem się z tym, że jest dla ciebie kimś wyjątkowym, a czy ty potrafisz zaakceptować, że on jest kimś ważnym dla kogoś innego?

Tommy nie odpowiedział ukochanemu. Adam otarł jego wilgotne policzki- Idź do niego, zachowaj się przyjaciel. Inaczej go stracisz.
Wokalista sam nie wierzył w to co mówi. Pchał swojego ukochanego w ramiona innego faceta. Ale czuł, że postępuje słusznie. Gdyby stosunki między Tommym a Isaaciem popsuły się, blondyn by cierpiał i nawet Adam by nic na to nie poradził.
Po chwili obaj wstali. Czarnowłosy przytulił ukochanego i namiętne pocałował. Basista głęboko westchnął.
- Dziękuje ci. Wiem, że to dla ciebie trudne.
- Kocham cię i ufam ci. Dla ciebie zrobię wszystko. Zadzwoń do mnie, to przyjadę po ciebie.

Basista jeszcze chwilę wtulał się w Adama. Czuł, że ukochany go rozumie.Wokalista był jego bratnią duszą. Kilka razy pocałował jego miękkie, czerwone wargi i poszedł z powrotem do szpitala.

Issac siedział skulony na podłodze. Cały drżał. Zimno szpitalnej ściany ogarniało jego ciało. Tommy szedł w jego stronę powoli. Szukał odpowiednich słów, ale w głowie miał pustkę. Na jego widok brunet wstał z podłogi. Basista podszedł do niego i bez słowa go przytulił. Isaac drżał, a jego łzy spływały po skórzanej kurtce blondyna.
- Przepraszam cię- wyszeptał Tommy.
Dłonie Isaaca zacisnęły się na skórzanym materiale.
- Kocham cię- powiedział przez łzy perkusista.
- Wiem, ja ciebie też- usłyszał w odpowiedzi. Tommy doskonale zrozumiał przekaz wypowiedzianych przez Isaaca słów.To nie było zwykłe wyznanie, deklaracja romantycznej miłości. To był wyraz silnego uczucia łączącego dwóch przyjaciół. Uczucia głęboko zakorzenionego w sercu, ale diametralnie innego niż to, co Tommy czuł do Adama, czy Max do Isaaca. Te dwa słowa zawierały w sobie zapewnienie o wzajemnej lojalności, oddaniu i wsparciu. Brunet szeptając kocham cię mówił niejako "potrzebuje cię, dziękuje,że wróciłeś" ,a odpowiedź blondyna była zapewnieniem"zawsze będę przy tobie, możesz na mnie polegać".
 Siedzieli na szpitalnym korytarzu kilka godzin. W końcu wyszedł do nich lekarz z ciepłym uśmiechem na twarzy.
- Max odzyskał przytomność. Zrobiliśmy mu serię badań. Miał niewielki wstrząs stąd krwotok z nosa, ale już czuje się dobrze. Myślę, że jutro będzie mógł wyjść.
Isaac odetchnął z ulgą.
- Możemy do niego wejść?
- Tak, ale tylko na chwilę, jest już późno.

Lekarz wskazał im pokój na końcu korytarza. Isaac powoli otworzył drzwi. Tommy dostrzegł na jego twarzy uśmiech. Prawdziwy i szczery. Taki sam malował się na ustach Maxa.
Jak mogłem wcześniej tego nie zauważyć?-pomyślał przez chwilę.

Isaac podszedł do młodszego mężczyzny i czule go ucałował. Makijażysta zaczerwienił się, zaskoczony zachowaniem bruneta. Przecież obok był Tommy.
- Jak się czujesz?- zapytał Carpenter, gładząc dłonią poraniony policzek mężczyzny.
- Teraz już dobrze.
- Wystraszyłeś nas- powiedział Tommy, który z trudem odnajdował się w całej tej sytuacji.
- Przepraszam, zapięcie od nart się poluzowało.
- Lekarz powiedział, że jutro wyjdziesz. Nie rób mi tego więcej- Brunet odgarnął z jego twarzy jasne kosmyki włosów.
- Yyyy, Isaac wydarzyło się coś o czym powinienem wiedzieć. Zachowujesz się dziwnie.
- Jest otumaniony miłością- zaśmiał się basista.
- Miłością?- powtórzył zaskoczony Max.
- Potem ci wszystko wytłumaczę- powiedział perkusista.
Po chwili do sali wszedł lekarz.
- Panie Crason, przygotowałem wypis ze szpitala. Jutro rano będzie pan mógł wyjść.
- Mam coś podpisać?- zapytał pacjent.
- Nie, wszystkie dokumenty podpisał pana partner.
- Partner?- Max spojrzał na Isaaca pytającym wzrokiem.
- Tak, pan Isaac.
Max uśmiechnął się ciepło - Dziękuje za wszystko panie doktorze.
Kiedy lekarz wyszedł w głowie zielonookiego kotłowało się kilkanaście pytań.
- Partner? - powtórzył patrząc na ukochanego.
Perkusista ścisnął jego dłoń pokiwał twierdząco głową.
- Kocham cię - wyszeptał młodszy mężczyzna.
Brunet uśmiechnął się i ucałował go czule.W tym momencie słowa były zbędne.

Tommy nie wiedział, co ze sobą zrobić. Czuł się zbędny. Po raz pierwszy to nie on był najważniejszy dla przyjaciela. Po chwili wyszedł z sali. Usiadł na białym krześle. Kilka łez spłynęło mu po policzkach. Nagle poczuł silne dłonie na swoich ramionach. Podniósł wzrok.
- Adam? Co tu robisz?- zapytał blondyn.
- Zadzwoniłem do szpitala, powiedzieli, że Max się obudził. Czułem,że może będę ci potrzebny.
- Nie pomyliłeś się.Kocham cię.

 Tommy wstał i przytulił ukochanego. Potrzebował teraz jego bliskości i wsparcia.W jego ramionach żal w sercu malał.
- Teraz wszystko się zmieni- powiedział basista.
- Nie kochanie, jestem pewien,że nie. Isaac będzie tylko bardziej szczęśliwy, a ty bardziej zazdrosny, jak ja o niego, ale wciąż będziecie dla siebie kimś wyjątkowym.Czuję, że teraz będzie nawet lepiej. Bez tych wszystkich wątpliwości, niedomówień. Każdy z was będzie miał swoją miłość i siebie nawzajem.
- Adam...dlaczego mi na to pozwalasz?
- Bo kocham cię najbardziej na świecie i wiem,że bez Isaaca byłbyś nieszczęśliwy. Czuje też, że gdybym kazał ci wybierać mimo wszystko wybrałbyś mnie...
- Bo ty jesteś dla mnie najważniejszy.

Adam pocałował czule ukochanego - Poza tym ufam ci bezgranicznie i wiem, że gdybyś miał jakieś wątpliwości to byś mi powiedział. Obiecaliśmy sobie całkowitą szczerość, pamiętasz? Wiem, że mnie nigdy nie zawiedziesz. Ta pewność sprawia, że nie patrzę już na Isaaca jak na zagrożenie.
Tommy zadrżał. Poczuł ukłucie w sercu. Ufam ci, szczerość...Słowa te wypełniały jego głowę. Zacisnął powieki powstrzymując napływające łzy. Jego ramiona jeszcze mocnej zacisnęły się w pasie wokalisty.
- Wybacz mi - wyszeptał.
- Nie mam czego, teraz już wszystko będzie dobrze- odpowiedział Adama.

Serce blondyna wypełnił strach. Miał wrażenie, że wkracza na ruchome piaski i z każdym kolejnym krokiem zapada się głębiej. Czuł, że powoli się dusi. W głębi serce jednak pielęgnował wiarę, że kiedy przyjdzie krytyczny moment ukochany poda mu swoją dłoń i wydostanie go z tej otchłani. Ja też ci ufam...Pomyślał patrząc w przyszłość, która w jego oczach nie malowała się w kolorowych barwach.

Po chwili na korytarz wyszedł Isaac.Na jego twarzy malował się szczery uśmiech.
- Możemy już wracać?- zapytał Adam.
Brunet pokiwał głową i poszli w kierunku windy.
Było już późno.Ulice były niemal puste. Jechali powoli po ośnieżonej drodze. Milczeli.
- Zatrzymaj się- krzyknął Tommy. Adam po chwili zjechał na pobocze.
Blondyn wyszedł i nim zdążył przejść kilka kroków zwymiotował na chodnik.Adam wybiegł z samochodu i załapał go od tyłu w pasie. Ciało blondyna zrobiło się wiotkie.
- Isaac pomóż mi- powiedział Adam.Obaj powoli podnieśli go i wsadzili do samochodu.
- Wracaj do szpitala- powiedział Isaac do zdezorientowanego wokalisty, który klęknął przy ukochanym.
- Nie, już mi lepiej. Nie chce do szpitala. Zaraz się położę i odpocznę, przejdzie mi- zaprotestował Tommy.
- Skarbie, co się z tobą dzieje? Wcześniej mogłem uwierzyć, że tak wpływa na ciebie stres ale teraz. Nigdzie nie lecisz, jestem obok ciebie, nic złego się nie dzieje, a ty znów źle się czujesz. Powiedz mi co się dzieje.
- Nie wiem. Może to zmęczenie. Wiesz, kiepsko jem, mało sypiam.Obiecuje, że po powrocie pójdę do lekarza. I przestań na mnie patrzeć, jakbym miał zaraz umrzeć.
Jeszcze nie teraz...pomyślał.
- Nawet tak nie żartuj. To wcale nie jest śmieszne - Adam pogładził go po bladym policzku.
- Ty kłamiesz!- powiedział Isaac,spoglądając na przyjaciela - Może Adam tego nie zauważa, bo nigdy nie przyłapał cię na kłamstwie, ufa ci i ślepo kocha , ale ja wiem, kiedy oszukujesz. Co ci jest do cholery?
Adam spojrzał ukochanemu w oczy. Czuł jak robią się wilgotne- Tommy? Okłamujesz mnie?
- To nie tak, Adam, ja... Przepraszam.
Wokalista spuścił głowę i chwilę milczał. Potem wstał i odsunął się od auta. Próbował ukryć łzy płynące po jego policzkach.
- Zawieź go do schroniska i bądź przy nim, gdyby źle się poczuł. W razie czego dzwoń - powiedział chłodno Adam do bruneta, po czym przeszedł na drugą stronę ulicy i wsiadł do taksówki.

- Jak długo zamierzasz go oszukiwać? Choroba, nałóg, co jeszcze? Po to mu wybaczyłeś, żeby teraz się nad nim pastwić? Zawiodłeś mnie, Tommy- powiedział Isaac, uderzając kilkakrotnie dłonią w kierownicę.
Blondyn nic nie odpowiedział. Zranił dwie najbliższe mu osoby. A to był dopiero początek ran, jakie miał zadać tej najważniejszej.


4 komentarze:

  1. Jak ja to kocham . Ten dramat w opowiadaniach. No udało Ci się przez kolejny tydzień będzie zżerała mnie ciekawość co z Tommym . Jak zawsze świetny odcinek :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Było kilka technicznych niedociągnięć, ale i tak warto czekać na każdą kolejną część twojego opowiadania. Zastanawiam się, co dolega Tommyemu i dlaczego wciąż coś ukrywa przed Adamem. I nie spodziewałam się po basiście takiej zazdrości względem Isaaca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tommy w szpitalu zachowywał się egoistycznie. Zupełnie tak, jakby Issac nie miał prawa być z kimś związku, bo on taego chce. Tommy jest z Adamem i perkusista to akceptuje, mimo, że nie jest mu łatwo. Dobrze, że Lambert przemówił do rozumu basiście i ten zmienił swoje nastawienie. Cieszę się, że z Maxem wszystko dobrze i obyło się bez jakichś większych uszkodzeń. Widzę, że Isaac wreszcie zrozumiał, czego tak naprawdę chce i już nie ukrywa swoich uczuć do makijażysty. Oby im się układało. A Tommy coraz bardziej mnie intryguje.
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej no, o co chodzi? Tommy jest chory? Umrze? Nie rób mi tego!
    Wybacz, ale tylko na tyle mnie stać.
    Wyjaśnij to! :(

    OdpowiedzUsuń