poniedziałek, 21 maja 2012

9.Uczucia,które nas rozumieją.

Tommy jeszcze przez chwile patrzył na ukochanego.Jeszcze czuł jego dotyk na swojej skórze.Tak bardzo cię kocham...Czuł,ze teraz bedzie już lepiej.Pokonał swój pierwszy strach i wstyd wzamian dostając najpiękniejsze pieszczoty.Myśl o fizycznej bliskości ,chodź w jego odczuciu jeszcze daleka,nie przerażała go już tak bardzo.Po chwili ubrał się i wyszedł z pokoju. Zapach domowego obiadu rozchodził sie po całym domu.Kiedy opadły wszystkie emocje zaczął odczuwać zmęczenie i głód.Zszedł na dół przytulnego domu.Na ścianch było pełno rodzinnych fotografi.Na jednej stał mały rudy chłopiec z mikrofonen.Był uroczy.Basista uśmiechnął się i pogładził zdjęcie.Zawsze byłeś słodki...

-Jak pięknie pachnie-powiedział do gospodyni krzątającej się po kuchni.

-To specjalność taty Adama,lasagne.Co z moim synkiem?-zapytała z troską.

-Zasnął przed chwilą,dobrze mu to zrobi. Kobieta zamysliła się na chwile

-Jeszcze tylko jutro ten pogrzeb,mam nadzieje,że jakoś da rade.-dodała z przejęcie. Tommy wziął głęboki oddech

-Pani Lambert,ja tak pomyślałem,że chyba zostane w domu.Wiem,że okoliczni mieszkańcy wiedzieli co łączyło Adama z Robertem i nie chciałbym wprowadzać niezręcznej sytuacji na takiej uroczystości. Leila spojrzała ze zrozumieniem na blondyna

- Wiem,że możesz czuć się tam nie zręcznie ale wątpie,że Adam ci na to pozwoli.Dodajesz mu duzo siły.Łatwiej będzie mu pogrzebać przeszłość mając u swego boku swoją przyszłość. Basista pokiwał głową.Po chwili do kuchni wpadł Neil

-Mamo jestem głody,jemy już?-Zapytał nerwowo patrząc na piekarnik.

-Siadajcie juz podaje -powiedział pan Lambert -U ciebie tata tez gotował próbował gotować?-zagadnął blondyna.Na dzwięk słowa tata Tommy zmarszczył brwii.

-Wolał typowo męskie zajęcia-dodał niepewnie.

-Smacznego wszystkich. Męzczyzna wziął pierwszy kęś do ust-Naprawdę pyszna,panie Lambert.

-Mów mi Eber-powiedział tata Adama-cieszę się ,że ci smakuje.

Reszta posiłku upłyneła  przy wspólnych rozmowach i ciepłych uśmiechach.Wokalista miał naprawdę wspaniłą rodzinę,o której blondyn mógł tylko pomarzyć.
.
-Dziękuje za pyszny obiad,może pozmywam-zaproponował chcąc się odwzajemnić.

-Pozmywa Neil-powiedziała Leila- a my napijemy się kawy na tarasie.

Po kilku minutach usiedli przy machoniowym stoliku -Proszę-powiedziała kobieta podając Tommy'emu filiżanką. Z tarsu rozciądał się widok na piękny ogród przynależący do ich domu.Widać było w nim ogrom pracy i kobiecą rekę.

-Kiedy chłopcy byli mali siadałam tutaj i obserwowałam jak się bawią.Chodź mają takie różne charaktery zawsze jakoś potrafili się dogadywać.Żałuje,że Adam tak rzadko do nas przyjeżdza.Brakuje mi go. Może byście przyjechali razem do nas na święta?-zaproponowała z nadzieją i entuzjazmem w głosie.

-Jeśli Adam zechce mnie zabrać to z przyjemnością-odpowiedział mężczyzna. Leila popatrzyła na blondyna ciepłymi,matczynymi oczami

-On cie kocha-dodała słodko.Ciepło rozlało się po ciele Tommy'ego.Myśl o miłości ukochanego była taka przyjemna.

-Ja jego też kocham,to wspaniały facet.

-Wiem,sama go tak wychowałam-zaśmiała się kobieta.

-Pani Lambert,czy mogę o cos spytać?


- Po pierwsze mów mi Leila a po drugie tak możesz.
- Kiedy czytałem ten list na lotnisku,co znaczyły te słowa o kreatywnych uczuciach.

Pani Lambert delikatnie się zaśmiała.

- Kiedyś sama wymyśliłam to określenie. Kiedy Adaś zrozumiał ,że jest inny niż jego koledzy,ze jest gejem ciężko mu było się z tym pogodzić.Myślał,że coś z nim nie tak.Wtedy powiedziałam,że nasze uczucia,które w sobie nosimy znają nasze potrzeby i ukryte pragnienia.Są kreatywne w tym sensie,że zanim my sami zdamy sobie z tego sprawę one nawet wbrem naszemu umysłowi,zaczynają kierować się w czyimś kierunku.Czują kto może nam dać prawdziwe szczęście a serca trzeba słuchać ,wie co dla nas dobre. Uczucia Adama wybrały chłopców więdząc,że tylko tak kochając odnajdzie spełenienie.Rozumiesz o czym mówie?

-Tak,mój umysł długo bronił się przed myślą o kochaniu mężczyzny, kiedy w tym samym czasie moje serce już należało do Adama.Jest pani wspaniałą mamą-powiedział,ze wzruszeniem Tommy.

-Chce żebyś wiedział,że osoba ,którą kocha nas syn dla nas jest też cenna i ważna.

Basista nie mogł ukryć wzruszenia,łzy popłynęły mu po policzach.Pani Lambert wstała i przytuliła męzczyzne,który poczuł się jak mały chłopiec w obięciach kochającej matki. Tak bardzo mu tego brakowałoa.Siedzieli jeszcze dłuższą chwile w ciszy napawając się wyjątkowo ciepłym paźdzernikowym wieczorem.Nostalgiczną chwile przerwał dzwięk dzwonka.

-To pewnie kuzynka Adama. Po chwili do domu weszła drobna blondynka z małym dzieciek na ręku i kilkoma torbami.

-Jest taka nieznośnia dzisiaj,ciociu weż ją proszę.Nie mam juz siły.
Tommy wszedł do pokoju. Płacz dziecka był przeraźliwy.Mimo,że pani Lambert kołysała malutką, ta zanosiła się od płaczu.

-Moża jest głodna?-zapytała zniecierpliwiona kobieta.

-Chodźmy to kuchni,zrobię jej mleko-powiedziała mama dziewczynki.

Głośny placz dziecka obudział Adama.Sen faktycznie przynósł mu ukojenie.Rozejrzał się ospale dookoła i zaniepokoił  nieobecnością ukochanego.Pośpiesznie się ubrał i wyszedł.Schodząc po schodach, usiadł cicho i przypatrywał się zamieszaniu.

-Mógłbyś ją na chwile potrzymać-mama dziewczynki skierowała się w stronę Tommy'ego

- Ale ja...

-Tylko na chwlę,ma na imię Emma.Mów coś do niej. Blondyn ostrożenie ale dosyć pewnie wziął małe zawiniątko.

-Cześc kruszynko,czemu tak płaczesz?

Ton jego głosu był łagodny i ciepły,taki ojcowski.Adam nie znał tej tonacji. Dziewczynka wpatrywała się w mężczyznę dużymi zielonymi oczami. Powoli głośny płacz,zaczął przechodzić w kwilenie a potem w ciszę. Tommy pogładzić malutką po policzku.-Jesteś taka słodka.Zaraz coś zjesz.

-Wow,jesteś niesamowity,ja od rana z nią walczę.

Tommy powoli oddał dziecko do karmienia.Mała znów zaniosła się płaczem.

-Nakarmie ją jesli pani chce-zaproponował zachęcony pierwszym udanym podejściem.

- Dziekuje,jestem Liz.

-Tommy -odparł basista biorąc dziecko z powrotem. Adam uważnie mu się przyglądał.Nie widział jeszcze ukochanego z takim maleństwem.

-Jesteś naprawdę urocza-mówił delikatnym głosem patrząc w zielone oczy dziewczynki.Na jego twarzy malowało się tak wiele emocji ,uczuć-opiekuńczośc,troska,czułość i miłość a raczej pragnienie kochania tak małej istotki .Patrząc na ten słodki widok,wokalista zrozumiał,ze kiedyś przyjdzie im się zmierzyć z ojcowskimi pragnieniami basisty.Poczuł niepokój bo wiedział,że on nie będzie mógł mu w tym pomóc.Po chwili zszedł do kuchni.

-Nie przyzywyczajaj się-rzucił chłodno.

-Cicho bądź,bo ją obudzisz-warknął blondyn. Adamowi bardzo się nie spodobało,że ta mała istotka zepchnęła go na dalszy plan.Liz wyczuwając napięcie zabrała śpiącą Emmę.

-Dziękuje,będziesz cudownym ojciem.

-Może...Tommy uśmiechnął się i spojrzał na Adama ale on jakoś nie podzielał tego entuzjazmu.Nie miał zamiaru ukochanym dzielić się z nikim innym .

-Zjedz coś-powiedział blondyn podając wokaliście talerz.Adam wstał i podszedł do półmiska z lasagne.Przechodząc koło blondyna szeptnął mu do ucha

-Ciebie bym zjadł. Tommy zarumienił się i nerwowo uśmiechnął.Takie aluzje jeszcze go zawstydzały.Chodź perspektywa by poczuć na sobie usta czarnowłosego byłą kusząca.Na samą myśł jego ciało budziło się do życia. Wieczorem wszyscy usiedli obejrzeć jakiś film.Tommy ziewnął kilka razy.

-Idz spać,bo ja cię nie zaniosę jak tu zasniesz-burknął wokalista. Blondyn odwrócił się do Adama twarzą ale tak by nikt go nie widział.Oblizał usta i zagryzł dolną walgę.W jego oczach była pokusa ,która onieśmieliła czarnowłosego.

-Zaraz przyjede-wyszeptał do basisty. Blondyn wstał i poszedł na góre.Po kilku minutach Adam dołączył do niego pod prysznicem.Tak bardzo uwielbiali czuć swoją bliskość.Ciepło spadających kropel otulało ich ciała złączone w namiętnych pocałunkach .Tego wieczoru wokalista szczególnie potrzebował czuć się bezpieczny i kochany,czuć,że ma kogoś tak bliskiego jak Tommy.Jutro miał go czekać ciężki dzień.Obaj zanurzyli się w bawełnianej pościeli.Chłodny wiatr wpadał do pokoju przez uchylone okno.Adam wtulił się mocno w ukochanego

-Będziesz jutro przy mnie?Potrzebuje cię .
Tommy nie odpowiedział.

-Jako mój przyjaciel-dodał czarnowłosy,wyczuwając niepokój partnera. Basista nie był jeszcze gotowy oznajmić całemu światu ,że są razem.Adam o tym wiedział.Nie miał mu tego za złe.Rozumiał go.Ciężko mu było przyznać się przed samym sobą,że kocha swojego przyjaciela..Na resztę świata miał przyjść jeszcze czas.

-Pewnie,a gdzie miałbym być.Kocham cię.
Adam uwielbiał dzwięk tych słów. Mocniej wtulił się w jasną i mokrą jeszcze skórę ukochanego.Chłonął jego bliskość,zapach i siłę z tej bliskości.

-Dziękuje-odpowiedział czułym głosem. Ogarnęło go poczucie spokoju i spełnienia.Obaj szybko zasneli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz