poniedziałek, 21 maja 2012

Zderzenie z przeszłością

Adam stał przed szpitalnymi drzwiami.Tak bardzo bał się przekroczyć ich próg.Wiedział,że po drugiej stronie już nie będzie odwrotu.Wziął głęboki oddech i wszedł.Nie lubił szpitali.Panujący w nich zapach drażnił jego nozdrza.Chłód niebieskich ścian,zimna biel sufitów...Okropne miejsce.
-Przepraszam w którym pokoju leży pan Robert Carter-zapytał drobnej pielęgniarki w niebieskich uniformie.
- II piętro,pokój 69.
-Dziękuje-odpowiedział grzecznie.
Kiedy szedł korytarzem serce waliło mu z całych sił.Jego krok był powolny jakby podświadomie chciał oddalić chwile spotkania z Robertem.Pomyślał o Tommym i poczuł jeszcze większą pustke wokół siebie.Tak bardzo bym chciał żebyś mnie stąd zabrał...Wsiadł do windy i wcisnął 2.Dzwi otworzyły się kilka sekund póżniej.Adam wyszedł na szeroki korytarz.Oddział był cały przeszklony.Nie było niebieskich ścian tylko chłód zimnych szyb.Czarnowłosy jeszcze bardziej zwolnił. 66...67...68...69.Przed wejściem siedzieli rodzice Roberta i jego siostra .Na widok wokalisty mama poszkodowanego wstała i podeszła do idącego w ich kierunku Adama.Na jej twarzy malował się ból i smutek chodź na widok mężyczny zmusiła się do uśmiechu. Przytuliła go z całych sił,płacząc.
- Dziękuje,dziękuje,że przyjechałeś.Wiem jakie to dla ciebie trudne.
 Tak naprawdę nikt nie wiedział na jaki wysiłek zdobył się Adam przychodząc tam.Za chwile miał otworzyć najgłębsze rany jakie ktokolwiek i kiedykolwiek mu zadał.Podeszli do reszty rodziny.Tata Roberta uścisnął mu rękę a siostra, podobnie jak jej matka Tess, przytuliła go-Wyrosłaś Jess-powiedział do drobnej ale pięknej blondynki.
-Tak,przez 8 lat zmieniłam się.Ty też zmężniałeś i masz czarne włosy.Po chwili dodała-Czeka na ciebie..

Pomyślał przez chwile.Wziął głęboki oddech i odwrócił się w kierunku szklanej ściany. Jego oczom ukazał się obraz dojrzałego mężczyzny,był inny niż czarnowłosy go zapamiętał.Jego twarz nosiła znamiona wojny.Delikatna tkanina ,która go otulała zdradzała ogrom bólu jakiego doznał.Nie miał nóg.Wokół niego stały różne urzadzenia.Natłok myśli Adama jednak zagłuszał ich dzwięk.Czuł bolesne pulsowanie w głowie.Przez chwile stał i patrzył tępo przed siebie.NIE DASZ RADY!!!Zadawł się krzyczeć sam do siebie.
- Idz do niego-poprosiła łagodnym głosem Tess.Adam zacisnął powieki i pchnął szklane drzwi.Leżący mężczyzna otworzył oczy.Po krótkiej chwili po poranionych policzkach spłynęły łzy.Na ten widok cała skrywana złość,żał przez Adama ustąpiły współczuciu i litości.Adam usiadł na krześle obok.Złapał mężczyzne za rękę i przytulił do swej twarzy.Puściły mu nerwy.Rozpłakał się.Te łzy i cisza ,którą sobie na początek podarowali mówiła wszystko
.-Jesteś-powiedział z trudem meżczyzna.Adam nie był wstanie wymówić słowa.Widok osoby,którą kiedyś kochał ponad wszystko dla ,której zrobił by wszystko, w takim stanie odebrał mu mowę.
-Nie płacz,proszę ...Adam spiął się w sobie,otarł twarz i spojrzał na Roberta. Uśmiechnął się
-W końcu wróciłeś do domu-powiedział.-Ja się czujesz? -zapytał zdając sobie sprawę z beznadziejności tego pytania.
-Tak ja widać-odpowiedział z rezygnacją mężczyzna.- Przepraszam cię-zaczął powoli Robert.
-Daj spokój,nic nie mów ,nie męcz się-zaoponował.
-Wysłuchaj mnie-nalegał mężczyzna.-Nie chciałem,żeby to tak wyszło.Nie chciałem cię zranić.Te wszystkie słowa co wtedy na jeziorem powiedziałem do ciebie,sam wiesz,byłem młody i głupi.Nie doceniałem tego co miałem.Chciałem być bohaterem,walczyć...
Adam nie opanował emocji.
- Zostawiłeś mnie ,powiedziałeś,że bycie dla ciebie z mężczyzną to błąd,pomyłka,ze chcesz być żołnierzem a nie pedałem.A teraz mówisz ,że żałujesz?-zapytał z wyrzutem Adam
-Wiem,że teraz to nie ma znaczenia ,ale wcale tak nie myślałem i nigdy nie przestałem cię kochać-dodał Robert. To było już za wiele dla wokalisty.Czuł jak dawno skrywane uczucia budzą się na nowo-nie miłość,tylko ból,cierpienie i rozczarowanie. Wstał pośpiesznie i ruszył w stronę drzwi
-Zostań proszę- usłyszł cichy głos.
Nie mógł.Wybiegł na korytarz i ruszył w kierunku łazienki. Oddychał szybko i ciężko a jego głowa pulsowała od nadmiaru emocji. Opłukał twarz lodowatą wodą.Łzy spłynęły mu po policzkach.Musisz dać radę! Zrozumiał,że to może byc jego ostatnia szansa by nacieszyć się przyjacielem i ukoić wieloletni ból.Pomyslał o swoim ukochanym Tommy...Przywoła obraz jego ciepłych oczu i uspokoił się.Po chwili wrócił do szklanej sali.Siedzieli razem całą noc.Nad ranem stan Roberta gwałtownie się pogorszył.
 -------------------------------------------------------------------------------------------
W hotelowym pokoju zespół siadał do śniadania.Stan Tommy'ego wskazywał ,ze nie spał w nocy.Siedział nad kubkiem kawy, zamyślony.Nikt nie miał odwagi o nic pytać. Po chwili zadzwonił telefon.Adam L.dzwoni wyświetlił ekran.Blondyn podskoczył z emocji
- Adam nareście,co się dzieje?
Po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy.Uważnie wsłuchiwał się w kobiecy głoś.
-Oczywiście pani Lambert,dziekuje za telefon.Zaraz pojadę na lotnisko.Dozobaczenia.
Spojrzał na zdziwionych przyjaciół
-To mama Adama,mam przylecieć do San Diego,dzisiaj.
-Powiedziała coś więcej ?-zapytała Cam.
- Nie, tylko to.
- To znaczy,że Adam cię potrzebuje-dodał Monte.
Tommy pospiesznie spakował ubrania i ruszył na lotnisko.Nie wiedział czego ma się spodziewać po wylądowaniu ale cieszył sie ,ze zobaczy przyjaciela.Tęsknił za nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz