czwartek, 24 maja 2012

18.Powód.

Isaac cicho zapukał do sąsiednich drzwi.


-Proszę-krzyknął blondyn.


-Hej,chciałem zapytać jak się czujesz i jeszcze raz cię przeprosić-powiedział perkusista ze spuszczoną głową.


-Siadaj-powiedział blondyn kładąc dłoń na brzegu swojego łóżka.Isaac niepewnie usiadł obok niego.


-Nie przepraszaj mnie,to nie była twoja wina.Z resztą sam też nie wyglądasz najlepiej.Nie przejmuj się-uśmiechnął się ciepło.


-To nie takie łatwe.Po prostu tak bardzo się przestraszyłem,że znów stracę kogoś...


-Znów?-zapytał blondyn nie skupiając się na urwanym zdaniu Isaaca.
Mężczyżna wziął głęboki oddech.Dawno już nie wracał myślami do tamtej chwili. Wyciągnął małe zdjęcie.


-To moja siostra,Debbi.Zginęła 5 lat temu w wypadku motocyklowym.


-Ty prowadziłeś?


-Nie ,ona sama,ale to ja ją namówiłem na zrobienie prawa jazdy na motor i kupienie tej bestii.Rodzice byli przeciwni temu,ale była pełnoletnia i uwielbiała jazdę ze mną.W końcu sama tego zapragnęła.Tamtego dnia jechałem tuż za nią.Droga była czysta i pusta.Debbi coraz bardziej przyśpieszała.Uwielbiała ryzykować.Nawet nie wiem skąd pojawiła się nagle sarna.Nie miała szans jej ominąć.Razem ze zwierzęciem uderzyła w boczne barierki autostrady.Ciężko było ją pozbierać.


-Przykro mi ale to nie twoja wina,


-Gdyby rodzina przez kilka lat codziennie ci to powtarzała sam byś w końcu w to uwierzył.Gdybym jej nie namawiał nigdy by się to nie wydarzyło.Rodzice nie umieli mi tego wybaczyć.


-I teraz,w związku z tym co się stało twoje poczucie winy wróciło?


-Ono zawsze we mnie jest.Obiecałem sobie,że już nigdy nie narażę bliskiej mi osoby.Jestem głupi.


-A naraziłeś?-blondyn popatrzył w zaszkolene oczy Isaaca- Jestem ci bliski?-zapytał po chwili.
Isaac poczuł,że sytuacja robi się nie zręczna.


-Lepiej już pójdę-powiedział próbując wstać ale dłoń Tommy'ego przytrzymała jego rękę.


-Odpowiedź mi,proszę.


-Jesteś...Ja wiem,że znamy się krótko ale poczułem z tobą naprawdę przyjacielską więź.Jesteś fajnym facetem i wartościowym człowiekiem.Polubiłem cię bardzo.


-To czujemy podobnie.Wsiadłem na ten motor z tobą tylko dlatego,że zaufanie mam tylko do przyjaciół.A ty nim jesteś.


-A ja cie zawiodłem.


-Nie to nie tak.Przeciwnie,dzięki twojej szybkiej reakcji żyjemy.Może kiedyś znów się "przewietrzymy".


-Ta i Adam mnie wtedy zabije.Już teraz mnie nie znosi.


-Musisz go zrozumieć,on inaczej postrzega męskie przyjaźnie.Adam dużo teraz pracuje,a ja spędzam czas z tobą.Zauważył,że świetnie się dogadujemy.Myślę,że nie czuje się z tym dobrze.


-A ty?Myślisz,że teraz kiedy tak bardzo się zmieniłeś czujesz,że potrafisz się tak zwyczajnie ze mną przyjaźnić.


-Nie wiem ...Wiem,że Adam jest dla mnie wyjątkowy i czuje,że tylko dla niego i przez niego się tak zmieniłem.Inni faceci mnie nie interesują,liczy się tylko on.Ale życie czasem potrafi nas zaskakiwać...A tobie przeszkadza to ,że jestem inny?


-Nie, nie przeszkadza, szczerze mówiąc fascynuje.Wiesz,to takie dla mnie dziwne.Całe życie kochać kobiety a tu nagle ...trochę to dla mnie nie pojęte.


-Dla mnie tez było dopóki nie poznałem Adama.Kiedy ktoś potrafi zawładnąć całym twoim serce,umysłem i ciałem,kiedy czujesz się jak nigdy wcześniej i jak przy nikim innym ,nie patrzysz na płeć,chcesz tylko wciąż czuć ten stan.A ja przy nim odkryłem nowy świat,lepszą część siebie.
Isaac zamyślił się na chwile.Tommy spojrzał na zegarek.Pół godziny temu miał zmienić opatrunek.


-Pomożesz mi?-powiedział wskazując na maść i bandaże.


-Jasne.


Tommy odkrył koc.Leżał tylko w czarnych slipkach.Isaac przełknął ślinę.
-Musisz odwiązać bandaż przy kostce i rozwijać ku górze.


Isaac zaczął powoli wykonywać polecenie blondyna.Tommy co chwile zaciskał powieki i cicho jęczał.Biały materiał miejscami przywarł do świeżej rany a jego odrywanie powodowało straszny ból.Starał się przytrzymać powietrze w płucach aby bezgłośnie przejść te katusze.Po kolejnym jęknięciu Isaac odsunął dłonie.


-Przepraszam,staram się być delikatny.  Popatrzył ze smutkiem w oczach.


-Wiem,nie przejmuj się.Został ci tylko kawałek.


Isaac rozwinął ostanie białe pasmo otulające udo basisty.Skóra była poraniona ale nie krwawiła już.Wziął maść z nocnego stolika.Zanurzył z niej palce.Była zimna i oleista.Delikatnie zaczął nakładać cieką warstwę od kostki ku górze.Tommy miał zamknięte oczy.Chłód maści koił jego ból.Palce Isaaca zbliżyły się do wewnętrznej strony uda blondyna.Isaac spojrzał na niego.Basista miał zamknięte oczy ale czując ruch dłoni perkusisty zagryzł wargi.Czuł się niezręcznie ale jego dotyk był bardzo przyjemny.Zgrzyt zamka w drzwiach wyrwał ich z tego dziwnego stanu zawieszenia.Adam stał jak wryty.Nie bardzo wiedział co ma myśleć i powiedzieć.Spojrzał na Isaaca.


-Myślę,że powinieneś już iść-powiedział Adam.Po chwili bardziej stanowczo i podniesionym głosem dodał-
Wyjdź stąd!


Isaac nie protestował ale ton głosu czarnowłosego nie spodobał się basiście.Znał ten ton.Położył rękę na ramieniu perkusisty uniemożliwiając mu wstanie z łózka.


-Adam co z tobą,on mi tylko pomaga.Uspokój się i nie zachowuj się tak.Nie masz do tego żadnych podstaw..Nie wkurzaj mnie,bo jak chcesz zaraz mogę dać ci powód to awantury.

Tommy patrzył na czarnowłosego chłodnym wzrokiem.Isaac siedząc pomiędzy nimi czekał ,z której strony padnie kolejny strzał i jakiego kalibru.Złość na twarzy Adama nie malała,zacisnął dłonie .


-Skoro tak...-powiedział blondyn i wyciągnął dłoń ku Isaackowi.Złapał w garść górną część jego koszulki i przyciągnął do swej twarzy.Perkusista był skołowany.Tommy zasmakował jego warg,delikatnie ale z pewną dozą namiętności.Spojrzał w oczy Isaaca w ,których malował się strach i zagubienie.


-No to teraz masz-rzucił w stronę Adama.


Adam spuścił głowę i wbił wzrok w podłogę.Poczuł ogarniająca go rezygnację i bezsilność.Nie był gotowy na taki widok.Łagodnym już tonem powiedział:


-Proszę cie Isaac,wyjdź już.


Mężczyzna nie protestował i po chwili zniknął za drzwiami.W pokoju mężczyzn panowała cisza.Słychać było tylko ich oddechy,które powoli się uspokajały.


-Czy tak już będzie zawsze?-zaczął Tommy-czy każdego faceta w moim otoczeniu będziesz postrzegał jako potencjalne zagrożenie?


-Nie każdego ,tylko...


-Tylko co?Jego?No to mamy problem.Isaac jest moim przyjacielem.


-Ale ja jestem twoim partnerem.


-I to ci daje prawo do takiego zachowania? Adam ja ciebie kocham,rozumiesz to.Nie ufasz mi?


-Ufam,tylko...Wokaliście załamał się głoś.Zacisnął powieki.


-Chodź do mnie-powiedział blondyn.
Adam usiadł na brzegu łózka.W jego oczach malował się smutek


-Przepraszam za ten pocałunek,poniosło mnie.Chciałem ci tylko pokazać różnicę między tym co jest naprawdę a tym co mogłoby być ale czego nie chcę.Nie możesz być zazdrosny i zaborczy.Dla mnie liczysz się tylko ty.Kocham cię bezgranicznie.Obiecałem ci kiedyś,że ja nigdy nie odejdę.Należę tylko do ciebie.


-Wiem.


-Więc postaraj się polubić Isaaca.On naprawdę jest ok.


-A gdybym kazał ci wybrać -moja miłość i jego przyjaźń?


-Dobrze wiem,że nie karzesz,nie mógłbyś.W głębi wiesz,że liczysz się tylko ty.
Adam pogładzić twarz blondyna.Smutek zniknął z jego oczu.Błękitne źrenice znów wskazały tylko bezgraniczną miłość.


-Daj,dokończę-powiedział Adam biorąc maść.Tak,jego dotyk był jeszcze delikatniejszy i jeszcze przyjemniejszy,nie sprawiał bólu.Był idealny.
                            -------------------------------------------------------------------


Z miłością jest jak z czekoladą.Kiedy zjemy małą kostkę,poczujemy jej słodycz ,a do naszych zmysłów dotrze ta czysta przyjemność wynikająca z jej smaku rodzi się w nas pragnienie kolejnej i kolejnej aż zniknie cała tabliczka.Tego wieczoru Isaac zjadł  pierwszą kostkę ze swojej  nowej "miłosnej czekolady".Jeszcze długo w hotelowym pokoju rozmyślał o jej intensywnej słodyczy.Ponownie odwiedziła go blond piękność.Kosztował jej zachłannie jakby chciał nią nasycić swoje pragnienie.Ale kiedy wychodziła o 4 rano Isaac czuł,że straciła swój smak.Jej wcześniejsza słodycz przybrała smak gorzkiej czekolady.Niech cie szlak Tommy...











1 komentarz:

  1. No nie! Ja wiedziałam, po prostu wiedziałam... A niech cię Tommy? To nie jego wina, że jest tak słodki, że ciężko mu się oprzeć. A z drugiej strony mieć pretensje do Isaaca, że się w nim zakochuje, to jak mieć pretensje do kogoś, że lubi czekoladę. To się narobiło... Ale to porównanie miłości do czekolady jest cudowne. Chyba się w nim zakochałam ;)

    OdpowiedzUsuń