piątek, 29 czerwca 2012

28.Urwany film

Kochani,zauważyłam że coraz więcej osób zagląda na mojego bloga.Wczoraj miałam ponad 50 wejść.Bardzo was proszę o zostawiane po sobie śladów w postaci komentarzy.Opinie i sugestie mile widziane.Pozdrawiam.






Panie Lambert,
W odpowiedzi na Pana emaila informuje,iż wpłyty z trasy koncertowej wpłyną na pańskie konto dopiero po 3 miesiącach po jej zakończeniu.W związku z czym,w momencie przelania 80 000 dolarów na wskazane przez Pana konto,pozostała kwota nie pokryje kosztów zakupu nowego domu i jego remontu.Pieniądze ulokowane na funduszach są zablokowane na okres 12 m-cy.
Wystawiłem pełnomocnictwo na dane Pana mamy by mogła Pana reprezentować przy kupnie domu ale w takiej sytuacji proszę o dyspozyjcję czy mam to pełnomocnictwo anulować.Jednocześnie chciałbym zauważyć,że przelew jaki pan zlecił do wykonania za tydzień,znacznie obciąży Pana konto,więc proszę o przemyślenie tej decyzji.
                                                                                                      Z poważaniem
                                                                                                       Artur Lewis
                                                                                              Prawnik i doradca finansowy


Adam miał dość.Czuł jakby wszystko wymykało mu się z pod kontroli.Jego marzenie o kupnie domu legło w gruzach,ale tłumaczył to sobie,że tylko tak może pomóc bratu.Najlepsze ośrodki leczenia uzależnień nie miały wolnych miejsc,a wokalista nie chciał powierzać Neila w ręce przypadkowych terapeutów.I do tego kłótnia Tommym.Był sam ze swoimi problemami.Rozpoczęcie koncertu zbliżało się nie uchronnie.Wokalista nie był w formie.Ból głowy odbierał mu zdolnośc funkcjonowania.Czuł,że to będzie jeden z gorszych koncertów.

W drodze na halę koncertową Brook szybko zauważyła spadek formy Adama.Usiadała obok niego i położyła dłoń na jego ramieniu.
-Adam,wszystko w porządku?-zapytała z troską.
-Kiepsko się czuje,ból rozsadza mi głowę.Jestem już zmęczony tym wszystkim.
-Czyli?-dociekała kobieta.
-Wychodzę na scene,uśmiecham sie,tryskam życiem i energią.Tabloidy pokazują mnie jako idealnego faceta z idealnym życiem.A przecież ja też mam swoje troski i problemy.Też potrzebuje chwili wytchnienia.Ale dla "gwiazd"nie ma tarfy ulgowej.To wszystko jest takie sztuczne.
-Faktycznie masz gorszy dzień,zawsze lubiłeś to co robisz.
-Kocham śpiewać,występować,ale po tym wszystkim chciałbym wrócić do swojego domu,do ukochanej osoby.Mieć swoje własne,stałe miejsce na ziemi.
-Masz Tommy'ego.
-Tak-Adam uśmiechnął sie-bez niego bym zwariował,chodź czasem przez niego też.
Brook pogładziła jego czarne gładkie włosy.Adam zacisnął powieki.Złapał się ręką za głowę.
-Aż tak cię boli-zapytała kobieta-mam tabletki,chcesz?-po czym wyjeła małe pudełeczko.
Adam wyciągnął dłoń .
-Tylko to nie są zwykłe tabletki.No wiesz,mają działanie przeciwbólowe ale i pobudzające.Ja jako tancerka często mam jakieś kontuzje ale każdego wieczoru muszę dobrze zatańczyć nie patrząc na ból i one mi pomagają.
-Ale to nie są jakieś narkotyki?-zapytał przeczulony na tym punkcie mężczyzna.
-Nie,to są tak zwane dopalacze.Spróbuj!
Adam łyknął tabletkę i popił napojem energetycznym.Po kilku minutach poczuł jak ból powoli ustępuje .


Wbrem obawom wokalisty koncert był bardzo udany.Ból głowy minął a tabletki dodały mu energi na cały występ.Naprawdę dał tego wieczoru świetne show.Czasem tylko puste miejsce po jego lewej stronie gdzie zawsze stoi Tommy,napawało go smutkiem.
-Adam,organizator zaprasza na afterparty-powiedział Monte-będzie pare znanych osób z telewizji i radia.Większe i mniejsze gwiazdeczki.
-Jestem naprawdę zmęczony,nie dam rady.
-Musisz,organizują to w jakimś klubie.Liczą,że zaśpiewasz jedną,dwie piosenki.Coś wypijemy i do hotelu.Ok?
-Ok-odpowiedział wokalista,chociaż jego samopoczucie znów zaczęło się psuć.Po kilku minutach odnalzał Brook.
-Masz jeszcze te tabletki?-zapytał.
-Mam,ale..
-Proszę daj mi,nie dam rady funkcjonować w tym klubie.
-Ok,ale prosze cię uważaj z alkoholem.
-Dzięki,kochana jesteś.

Nim dotarli do klubu Adam znów czuł się świetnie.Klub był wielki ale ilośc zaproszonych gości nie przerażała go .Organizatorzy przywitali wszystkich a czarnowłosego przedstawili jako gwizadę wieczoru.Z uśmiechem wyszedł na scene i zaśpiewał kilka piosenek.W tłumie dostrzegł młodego Fina ,który przeszywał go wzrokiem.Widząc,że Adam na niego patrzy uśmiechnął się.Wokalista odwzajemnił ten gest.
Po występie członkowie zespołu usiedli przy stoliku.Adam rozdał kilka autografów.
-To za pierwszy udany koncert w Europie-wzniósł toast Monte.Wszycy członkowie zespołu duszkiem wypili zawartość szklanek.
-Adam,nie pij więcej-powiedziała Brook.Wokalista tylko lekko się uśmiechnął ignorując całkowicie jej słowa.Kolejne butelki trafiały na stół.Po kilku kolejkach różnych drinków czarnowłosy postanowił powrócić do swojego ulubionego alkoholu-whisky.
-Zaraz przyjde,idę do baru-powiedział Adam.Kiedy wstał poczuł dziwne zachwianie.Uśmiechnął się sam do siebie.Alkohol wprowadził go w dobry nastrój.
Kiedy stał oparty o blat i patrzył jak przystojny barman miesza drinki podszedł do niego młody mężczyna.Uśmiechał się ciepło.
-Hej-powiedział nieśmiało-Wspaniały koncert.
-Dzięki-odpowiedział wokalista,który był przyzwyczajony do takich komentarzy.Ale nie pozostał całkowice obojętny.Drony,blondwłosy Fin z brązowymi oczami miał w sobie coś pociągającego.Adam zauważył,że reszta zespołu już świetnie się bawi bez niego więc postanowił kotynuować rozmowę.
-Jesteś stąd?
-Tak,w sumie to mieszkam nie daleko.Mój znajomy jest właścicielem tego klubu i  mnie zaprosił.
-Fajnie,że masz takich znajomych...?-wokalista przeciagnął ostanie słowo dając obcemu mężczyźnie do zrozumienia,że się nawet nie przedstawił.
-Sauli-dokończył blondyn,uśmiechając się przy tym uroczo.
-A po za oglądaniem moich koncertów i imprezowaniem, to co porabiasz?-spytał Adam biorąc łyk zimnej whisky.Praktycznie nie zauważył jak szklanka robiła się już pusta.
-Jestem modelem,ale bardziej preferuje sesje zdjęciowe niż wybiegi.A w Finlandi jestem zanany jako zwycięzca Big Brother'a.
-O,czyli showmen z ciebie.Kiedyś oglądałem amerykańskie wersje ale szczerze mówiąc nie gustuje w takich programach.
-Twój faworyt to"Idol"?-zaśmiał się Sauli.

Adam pokiwał twierdząco głową.Rozmawiali bardzo długo.Sauli opowiadał o życiu w domu pełnym kamer,o rywalizacji o głosy ludzi i o radości ze zwycięstwa.Adam zamawiał kolejne szklanki whisky.Czuł,że tego wieczoru alkohol jakoś dziwnie na niego działa.Miał wprawę w piciu ale teraz się czuł jakiś otumaniony. Cholerne tabletki...pomyślał,ale jego zdrowy rozsądek już został zalany.Blondyn wydawał mu się coraz fajniejszy a brąz jego oczu coraz bliższy.Nagle jego problemy znikły,odeszły.Śmiał się i świetnie bawił.
Niestety ból głowy zaczął wracać a alkohol w znacznych ilościach krążący w jego żyłach mącił mu umysł.
-Dzięki za miły wieczór ale muszę wracać do hotelu-powiedział do blondyna,po czym wyciagnął telefon i wysłał sms do Brook,że już wraca.
-Zamówić ci taksówkę?-zaproponował fin-Raczej sam nie zadzwonisz.Fiński nie jest łatwym językiem.
-Będe ci wdzięczy-odpowiedział mężczyzna,który powoli tracił kontakt z rzeczywistością.
-Chodźmy na zewnątrz-powiedział Sauli i ruszył wstronę wyjścia.

Zimny wiatr uderzył w twarz Adama.Zimna w Finlanii nie była łagodna.Mężczyzna drżał,chodż w środu ciała czuł ogarniającą go gorączkę.Oparł się o chłodną ścianę.Czuł na swojej twarzy spadajace płatki śniegu.
-Zimno ci?-zapytał młody Fin ,po czym położył dłonie na ramionach mężczyzny.Zaczął nimi intensywnie pocierać wywołując przyjemne uczucie ciepła.Adam zacisnął powieki,nie chciał być nie miły dla nowo poznanego mężczyzny ale czuł,że jego gesty nie są bezinteresowne.Chciał coś odpowiedzieć ale w głowie oprócz procentów nic nie było.Mężczyzna po chwili ujął jego twarz w swoje ciepłe dłonie.Wokalista uśmiechnął się.Nim zdążył zareagować jego usta poczuły ciepły pocałunek.
-Nie-wyszeptał,ale jego usta zostały zamkniętę kolejnym musnięciem warg Sauliego.
-Nie mogę,ja...-Adam zagryzł wargi i wpatrywał się w brązowe,ciepłe oczy .
-Naprawdę nie mogę-szepnął ale sam już nie był pewnen czy wypowiedział te słowa na głos czy tylko w swojej głowie bo młody Fin nie reagował na jego protest.Adam czuł jak pod wpływem alkoholu jego silna wola znika a Sauli wydaje się coraz bardziej pociągający.W końcu uległ i oddał pocałunek.Nawet nie zauważał jak rozbłysły flesze paparazzich.

Po chwili podjechała taksówka.Adam ledwo stał na nogach.Blondyn uginał się pod jego ciężarem.Pomógł mu wsiąść do taksówki.Sauli podał adres.Adam zasypiał na tylnim siedzeniu.
-Tommy,skarbie,chodźmy już spać-wymamrotał pod nosem,po czym przytulił się do blondyna.
-Zaraz pójdziemy,zaraz-powiedział z uśmiechem Sauli.

Z trudem wysiedli z taksówki.Fin był bardzo drobny więc taszczenie czarnowłosego było nie lada wyzwaniem.Weszli na pierwsze piętro małej kamienicy.Blondyn wyciągnął klucze i otworzył drzwi.Zaprowadził Adama do sypialni i położył do łóżka.Mężczyzna opadł bezwiednie na czarną,satynową pościel.Nie panował nad sobą i swoim ciałe.Tabletki i alkohol okazały się zabójczą mieszanką.Sauli powoli rozebrał się z uśmiechem patrząc na przystojnego mężczyznę w swoim łóżku.W głowie miał wizję czekającej go nocy.

Poranne światło brutalnie wdarło się do pokoju przez nie zasłonięte do końca żaluzje.Adam nie miał siły podnieść powiek.Czuł jak jego ciało broni się przez wykonaniem jakiegokolwiek ruchu.Czuł się okropnie.Miał wrażenie,że wczorajszy ból głowy wrócił z podwójną siłą.Powoli otworzył oczy.Błądził wzrokiem po jasnych ścianach,na których wisiały zdjęcia młodego mężczyzny.Powoli wracał do rzeczywistości i coraz więcej bodźców docierało do jego umysłu.Jeszcze raz ogarnął wzrokiem pokój w którym leżał.Przerażająca myśl powstała w jego umyśle To nie jest hotel,to nie jest mój pokój...
Po chwili zauważył,że nie jest sam.Obok spał nagi mężczyzna. A ten blondyn nie jest moim blondynem...

Adam zerwał się jak oparzony.Usiadł na skraju łóżka.Próbował przypomnieć sobie ostatni wieczór i noc,ale na próżno szukał jakichkolwiek wspomnień w swoim umyśle.Opał łokcie na swoich kolanach a twarz ukrył w swoich dłoniach.Krzyk wyrzutów sumienia rozsadzał mu głowę.Po twarzy popłyneły gorzkie łzy.Po chwili zauważył,ze w przeciwieństwie do blondyna ma na sobie wczorajsze ubranie.Może do niczego nie doszło...

Powtarzał sobie te słowa próbując się uspokoić.Chciał jak najszybciej stamtąd uciec.Nie powinno go tam być,to wszystko nie powinno się wydarzyć.Nerwowo szukał butów i kurtki.Zachaczył nogą o wysoki stojak na czubku ,którego stał wazon z kwiatami.Huk rozbijającego się szkła obudził blondyna.

-Adam?-spojrzał na czarnowłosego,próbując ogarnąć co się właściwie dzieje.
-Czy my...?-zapytał drżącym głosem wokalista.Musiał to wiedzieć.

Blondyn tylko się uśmiechnął-Starałem się ale ty nie byłeś w stanie,chodź było bardzo blisko.Cudownie całujesz i smakujesz.
Wokalista poczuł jak żołądek mu się zaciska.Wiedział co oznaczały te słowa.Zrobiło mu się niedobrze.Wybiegł z mieszkania.Z oddali słyszał jak Sauli woła go po imieniu.Naciągnął kaptur na głowę i wyszedł z kamienicy.Po chwili stanął jak wryty.Paparazzi pojawili się znikąd,jakby wiedzieli,że on tu będzie.Słyszał tylko trzask aparatów.Jego serce biło jak szalone.




wtorek, 26 czerwca 2012

27.Czasem słowa przynoszą ulgę...

Po koncercie odbyła się impreza zamknięta.Same gwizdy RockParis i osoby z ich otoczenia.Oprócz Matta,Isaac i Tommy praktycznie nikogo tam nie znali dlatego bardzo ucieszyli się na widok Pascala i Allana.Blondyn szczerze przytulił obu mężczyzn wyrażając swoją radość.

-Świetny występ chłopaki-powiedział Pascal-Alain kazała was pozdrowić.Oglądał transmisję,był zachwycony.
-A jak on się czuje?-zapytał basista.
-W sumie to dobrze,ale jakoś dziwnie się zachowuje.Dziś jak do niego przyszliśmy leżał i patrzył tempo w sufit a na nasz widok zmusił się do uśmiechu.
-A jak coś mówimy,opowiadamy to czasem się wyłącza jakby był nieobecny,zamyślony-dorzucił Allan.

Tommy wiedział,że tak będzie.Alain cierpiał samotnie,a tajemnica,którą skrywał zżerała go od środka.
-Jutro go odwiedzę-powiedział po chwili blondyn-pogadam z nim.
-To fajnie,dziękuje.Ucieszy się,mam wrażenie,że cię polubił-Pascal poklepał basistę po ramieniu.
Tommy uśmiechnął się.W głębi czuł,że tak naprawdę okłamywanie Pascala nie leży w niczyim interesie ale obiecał milczeć.
Po chwili do mężczyzn podeszli członkowie jednego z występujących tego wieczoru zespołu.Mężczyzna w półdługich ciemnych włosach uśmiechnął się na widok Pascala .
-Hej,wiedziałem,że tu będziesz-rzekł brunet.
Francuz wyciągnął dłoń na przywitanie ale po chwili szczerze przytulił mężczyznę.
-Jestem Ravi Dhar a to mój zespół The Heartless.
Blondyn podał mu rękę.Chodź nie znał ich osobiście,ich twórczość nie była mu obca.Lubił ich kawałki.
-Gratuluje występu,nawet bez wokalisty warto was posłuchać.Świetnie gracie-powiedział Ravi,co wywołało szczery uśmiech na twarzy chłopaków.
-Słuchajcie,a poza graniem w zespole Adama Lamberta coś porabiacie?-zapytał po chwili.
-W sumie to nie.Teraz mamy trasę koncertową ale ona kończy się w grudniu.Potem pomyślimy nad jakimś zajęciem-powiedział Isaac.
-Wiecie,gdybyście byli zainteresowani to my w od grudnia będziemy szukać gitarzysty i perkusisty.Bardzo nam się podobała wasza gra,myślę,że wstępne przesłuchanie to byłaby tylko formalność.
-Może byście na początku grudnia zagrali z nami jeden koncert w LA,w jednym z klubów.Taka mała próba współpracy-zaproponował jeden z członków zespołu.
-Jeśli zgra to się z naszymi planami to bardzo chętnie-rzucił Isaac.
-Widzę,że menadżer ci już nie potrzebny-zaśmiał się Pascal,poklepując Raviego po plecach.Widać było,że dobrze się znają.
-Długo się znacie?-zagadnął Tommy.
-Pascal organizował mój pierwszy koncert w Paryżu.Jest świetny w tym co robi i bardzo znany w branży muzycznej.Nawet nie wiecie z jakimi gwiazdami współpracował,tylko takiego skromnego udaje-Ravi zaśmiał się-A potem zaprzyjaźniliśmy się i tak już pozostało.A skoro mowa o przyjacielach ,gdzie Alain?-zapytał mężczyzna,spoglądając badawczo na Allana.
-Niestety nie mógł przyjść,problemy zdrowotne.Dlatego przyszedłem z naszym przyjacielem Allanem.
-Pozdrów go od nas,szkoda,że nie będziemy mieli okazji się spotkać.Jutro wyjeżdżamy.Gramy jeszcze parę koncertów w Europie.Taka mini trasa.
Mężczyźni cały wieczór spędzili w swoim towarzystwie.Rozmawiali o muzyce,całej branży i o wspólnych znajomych."Jack Daniels"towarzyszył im cały wieczór.


Tommy powoli otwierał oczy.Dźwięk dzwoniącego telefonu potęgował i tak straszny ból głowy.
Kac morderca...Sięgnął po telefon i na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech.Dzwoni Adam L.
-Hej-powiedział półprzytomny blondyn.
-Cześć skarbie,obudziłem cię,jest 12?
-Wiesz,afterparty...
Adam zaśmiał się ze zrozumieniem.Często sam umierał po takich imprezach.
-Kochanie-zaczął powili wokalista-daliście świetny koncert,rewelacja.Jestem z ciebie taki dumny,a to co powiedziałeś...-Adamowi załamał się głos-Dziękuje ci-wyszeptał.Tommy słyszał w jego głosie,że słowa mieszają się z łzami.
-Skarbie,nie płacz,proszę...Tak bardzo chciałbym cię teraz przytulić-Tommy poczuł jak jego oczy robią się wilgotne.
-Wiem jak wiele to musiało cię kosztować,doceniam to.Uczyniłeś mnie wczoraj najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.Twoje słowa wypaliły twoje imię w moim sercu już na zawsze-wokaliście wciąż łamał się głos.Tragały nim jeszcze te wszystkie emocje,jakich doświadczył wczoraj.
-Kiedy tak stałem na tej scenie,bez ciebie,uświadomiłem sobie jak bardzo cię potrzebuję do życia,że tylko przy tobie to co robię ma sens.Byłem głupi,ze wcześniej miałem jakieś obawy.Kocham cię i chce żeby wiedział to cały świat,no i teraz może już nikt nie będzie próbował mi ciebie odebrać-powiedział ściszonym głosem blondyn.
-Skarbie co ty mówisz?-zdziwił się Adam.
-Dobrze wiesz.Ty jesteś mega przystojny i uroczy.Faceci ciągle się tobą interesują.Mógłbyś mieć każdego.A ja jestem tylko chudawym blondynem z niewyjściową twarzą.Więc nie dziw się,że mam pewne obawy.
Adam zaśmiał się.Obawy ukochanego wydały my się takie słodkie.
-Kochanie,dla mnie jesteś wszystkim czego chce i potrzebuję.Twoje obawy są bezpodstawne.To ciebie pragnę bardziej niż następnego oddechu,rozumiesz?Tylko ty się liczysz dla mnie.
-Kocham cię i tak bardzo już tęsknie.
-Ja też,dlatego rozmawiałem z Monte i...wracacie za 2 dni,wysłałem ci bilety lotnicze na emalia.
-Wow,jesteś wielki.Dziękuje kochanie teraz ty mnie uszcześliwiłeś.
-Tommy,muszę kończyć,dziś ja mam występ.Trochę się denerwuje,pierwszy w Europie.Łatwiej by mi było gdybyś był obok.
-Dasz radę kochanie,powalisz ich na kolana.Myśl o mnie na scenie.Kocham cię,pa.

Tommy wyszedł z pokoju chcąc podzielić się z Isaackiem wiadomością o szybszym powrocie.Apartament był pusty.Na stole leżała mała karteczka Poszedłem na spacer i kupić parę drobiazgów.

Blondyn spojrzał za okno.Leżący śnieg i niska temperatura skutecznie odstraszały od pieszych wędrówek.Dziwił się Isaacowi,że wyszedł w taką pogodę.Ale sam wiedział,że jego też to czeka.Wczoraj obiecał odwiedzić Alaina w szpitalu i chciał dotrzymać słowa.Martwił się o niego.
Zjadł śniadanie,zamówił taksówkę.Po 30 minutach był w szpitalu.
Alaina przenieśli z intensywnej terapii na zwykła szpitalną salę,więc blondyn miał małe problemy by go odnaleźć w tym ogromnym miejskim szpitalu.

Tommy zapukał do drzwi ale nikt nie odpowiedział.Delikatnie je uchylił.Alain spał.Blondyn po cichu wszedł,nie chciał go budzić tylko położyć na stoliku świeże owoce jakie dla niego kupił.Niestety jedno z jabłek postanowiło narobić szumu i z hukiem spadło na podłogę.Mężczyzna obudził się od razu.Na jego twarzy pojawił się naprawdę szczery uśmiech.
-Przepraszam-powiedział blondyn-nie chciałem cię obudzić.
-No coś ty,ciesze się,że przyszedłeś.

Tommy wziął krzesło stojąc w rogu sali i usiadł przy łóżku.
-Jak się czujesz?-zapytał basista.
Nagle ten cały pogodny wyraz twarzy Alaina znikł -Dobrze,za dwa dni wychodzę-powiedział bezuczuciowo
Tak naprawdę nie cieszył się z powrotu do domu,bał się tego.
Tommy położył mu dłoń na ramieniu-Pascal martwi się o ciebie.
-Wiem,jak wrócę do domu wszystko się ułoży,wróci do normy.Potrzebuję tylko paru dni-jego głos zaczął się łamać ale na twarzy nie malowały się żadne emocje.

Blondyn siedział w milczeniu próbując znaleźć odpowiednie słowa.Doszedł do wniosku,że szczerość będzie najlepsza.Zaczął powoli mówić
-Alain,nie będę udawał,że wiem co czujesz,bo tak nie jest.Ale wiem,że cierpisz.Co zrobisz jak po powrocie do domu Pacal będzie chciał...ciebie.?
Alain podkulił nogi i oparł na nich głowę.Zacisnął dłonie na pościeli-Zacisnę zęby i do przodu.Dam radę.
Tommy wiedział,że to nie rozwiązanie.Poczuł ogrom współczucia dla tego młodego mężczyzny,który walczył z bólem,cierpieniem ale i upokorzeniem jakiego doznał.

Po chwili blondyn zauważył,że ramiona Alaina zaczynaną drżeć.Cały odczuwany przez niego ból zmaterializował się i przybrał formę łez.Francuz obejmował ramionami swoje kolana.Próbował nie płakać,ale czuł,że tylko teraz i tylko przy basiście może pozwolić sobie na chwilę słabości.Na chwilę szczerości wobec samego siebie.

Tommy usiadł obok niego na łóżku.Położył jego ręce na swoich ramionach i napierając na jego plecy dłońmi zmusił do przytulenia się.Mężczyzna nie protestował.Wtulił się w niego i płakał.Był jak bezbronne skrzywdzone dziecko,skrywające swoją tajemnicę i wciąż pytające"Dlaczego mnie to spotkało?".Siedzieli w milczeniu dłuższą chwilę ale blondyn doszedł do wniosku,że to dobry moment na zmuszenie go do działania.
-Alain jeśli nie chcesz o tym powiedzieć Pascalowi to porozmawiaj z kimś innym,z lekarzem
,psychologiem.Daj sobie pomóc.Musisz to z siebie wyrzucić.To przyniesie ci ulgę.Nie udawaj,że nic się nie stało.To niczego nie zmieni.

Mężczyzna wciąż płakał.Blondyn miał wrażenie,że jego słowa wogóle do niego nie docierają.Ale mylił się.
Wciąż tuląc się do Tommy'ego ,Alain powoli i przez łzy zaczął mówić.

-Nie pamiętam ich twarzy...
Ich?...blondyn zacisnął powieki i dłonie.Poczuł dziwne uczucie w żołądku.
-Poczułem jak coś uderza mnie w głowę.Straciłem orientację i upadłem na podłogę.Jeden z nich mnie podniósł ,drugi ściągnął spodnie.Śmiali się...Znów uderzyłem o coś głową,chyba w ścianę.Zamroczyło mnie.Jeden z nich ściągnął spodnie i usiadł na sedesie.Ten drugi pchnął mnie w jego stronę,usiadłem na jego...
Alain zacisnął dłonie na koszulce basisty.Drżał.
-Krzyczałem,ale ten stojący przede mną ściągnął spodnie i zatkał mi sobą usta.Dławiłem się nim,moimi łzami i krwią,którą czułem w ustach.Chciałem się wyrwać ,uciec,ale tan drugi...ten ból co czułe,rozrywał mnie od środka.Jakby rozgrzany do czerwoności metali przypalał moje wnętrze.Nie miałem siły walczyć,bałem się,bolało mnie,tak bardzo bolało Tommy...
Blondyn czuł jak zaczyna go mdlić w żołądku.Opisywana przez Alaina scena stawała mu przed oczami.
-Dalej nie pamiętam co było.Chyba z bólu traciłem przytomność,czułem tylko jak zamieniają się rolami i wszystko zaczynało się od początku.W pewnej chwili już tylko czekałem aż skończą...błagałem,żeby skończyli. A potem usłyszałem twój głos.
Tommy jeszcze mocnej przytulił go.Chciał z nim dzielić ten ból.Ale wiedział,że tak naprawdę te słowa powinien usłyszeć Pascal z Allanem.
-Porozmawiaj z chłopakami,oni cię kochają.
-I dlatego nie mogę im tego opowiedzieć.Chciałbyś,żeby Adam ci opowiadał jak ktoś go przerżnął z detalami i szczegółami?
Tommy pokiwał przecząca głową.Alain miał rację,nie chciał by tego.
-Ale chciałbym,żeby mi zaufał i powiedział co czuje.Chciałbym być dla niego wsparciem w takiej chwili chodź sam bym cierpiał.Ale na tym polega  miłość.Wiem,ze to dla ciebie trudne,więc jeśli chcesz ja im to powiem.Okaż im zaufanie a nie zawiedziesz się.
Alain wciąż wtulał się w blondyna i płakał.Ale jego słowa brzmiały tak sensownie,że nie mógł mu nie przyznać racji.Bał się ale powoli zaczynał rozumieć,że sam nie da sobie z tym rady i musi wyznać prawdę.
-Oni zaraz mają przyjść do mnie.Więc,jeśli możesz...?
Drzwi do sali otworzyły się.Pascal i Allan stali zaskoczeni zastaną sytuacją.Tommy tulił Alaina a ten płakał.
-Alain,co się dzieje?-zapytał Pascal.
Tommy wstał i podszedł do mężczyzn.
-Możemy porozmawiać,za chwile do niego przyjdziecie.
-Alain?-krzyknął Pascal,ale młody mężczyzna wciąż milczał i płakał.

Usiedli na korytarzu.Tommy zaczął bardzo powoli mówić,dlaczego Alain tak dziwnie się zachowuje.Opisał  przebieg tamtego feralnego wieczoru.Starał się tak dobierać słowa by ich przekaz był jak najmniej brutalny.Ale żadne słowa nie były wstanie zmniejszyć bolesnego przesłania tej opowieści.
Pierwsza reakcją Pascala była złość,był wściekły na ukochanego,że milczał a potem wybuchnął na basistę,że  powinien odrazu wyznać prawdę.Był zły na ten klub,tamtych facetów.Epitety rzucane pod ich adresem roznosiły się po korytarzu.Potem złość ustąpiła miejsca rozpaczy i bezradności.Mężczyźni nawzajem przytulali się szukając ukojenia w swych ramionach.
-Musicie być silni dla niego.On was teraz potrzebuje-powiedział basista-Jak będzie gotów,sam wam opowie co się stało i co czuje.Teraz naważniejsza jest dla niego wasza bliskość i zrozumienie.
Pascal wziął głęboki oddech.Spiął wszystkie mięśnie.Odnalazł w sobie wystarczająco dużo siły by przekroczyć próg szpitalnej sali Alaina i tak porostu go przytulić i być dla niego wsparciem.Allan też stanął na wysokości zadania.W trójkę siedzieli w małym pomieszczeniu,które teraz wypełniała ich wspólna miłości,zrozumienie i wsparcie.Bez zbędnych słów.

Tommy wracał do hotelu z uśmiechem na twarzy i poczuciem,że zrobił to co było słuszne.Chciał o wszystkim opowiedzieć ukochanemu.Wybrał numer telefonu.
-Skarbie coś się stało?-usłyszał głoś czarnowłosego.
-Nie chciałem tylko pogadać z tobą.Czuje się tu bardzo samotny bez ciebie.Isaac się gdzieś włóczy a ja wróciłem ze szpitala i siedzę sam w pustym apartamencie.
-Jeszcze tylko 2 dni.
Tommy wziął głęboki oddech.-W sumie to dzwonie by...
Powoli zaczął opowiadać całą sytuację Alaina i to co  miało dzisiaj miejsce w szpitalu.Adam czuł w jego głosie jak bardzo blondyn przeżywa tą sytuację.
-Zachowałeś się jak prawdziwy przyjaciel.Ale przyznam ,że jestem trochę zazdrosny,że tuliłeś obcego faceta.
-Potrzebował tego,poza tym wiesz,że jestem tylko twój.A jeszcze jedno.
Ton głosy basisty diametralnie się zmienił.Brzmiał entuzjastycznie.
-Wczoraj,po koncercie podszedł do nas Ravi Dhar ze swoim zespołem The Heartless.Kojarzysz ich?
-Tak,grali po was,a ty chyba masz ich płytę-powiedział niepewnie czarnowłosy.
-Zaproponowali mi i Isaacowi wspólny występ w LA w grudniu.Poszukują gitarzysty i perkusisty i to właśnie nas widzieliby w zespole.
-Ale jak ty to sobie wyobrażasz?-głos Adama zdradzał jego niezadowolenie.
-Normalnie.W grudniu mamy tylko jeden koncert.Trasa praktycznie się już kończy.Wiesz to naprawdę okazja dla nas.
Wokalista chwilę milczał.Tommy wyczuł,że chyba nie podziela on jego entuzjazmu.
-Adam,jesteś tam?
-Tak jestem,rozumiem skarbie,że szukasz nowych wrażeń ale nie,ja się nie zgadzam.Wiem,że trasa się kończy,ale mamy zaplanowane wstępy telewizyjne i radiowe.Po za tym musimy popracować nad nową płytą.
-Ty mnie chyba źle zrozumiałeś-chłodno powiedział basista-ja nie pytam cię o pozwolenie.
-A powinienieś.Jako lider zespołu nieformalnie jestem twoim szefem,wiąże cię ze mną kontrakt,więc moje zdanie ma znaczenie w tej kwestii.
Tommy milczał.Adam jeszcze nigdy nie narzucał mu swojej woli z pozycji szefa.Basista ujrzał inne oblicze ukochanego,którego nie znał.
-Poza tym skarbie-wokalista spuścił z tonu-myślałem,że po trasie będziemy mieć czas tylko dla siebie.Zrozum mnie.
-Jakoś nie miałeś z tym problemu,kiedy nieoficjalnie podjąłeś decyzje o współpracy z Queen-odpowiedział Tommy,czując jak ponoszą go emocje.
-Kochanie,porozmawiamy jak wrócisz-uciął temat Adam.
-Po co?Ty już podjąłeś decyzje,szkoda tylko,że nie biorąc pod uwagę mojego punktu widzenia.Ale masz rację dajmy temu spokój.Kocham cię ale...nieważne.Powodzenia na koncercie.Pa.
Adam chciał coś jeszcze powiedzieć ale sygnał w telefonie zakomunikował przerwanie połączenia.Ostatnie czego mu było trzeba przed koncertem to kłótnia z blondynem.Wiedział,że nie ma prawa zabraniać nic ukochanemu ale uczucia jakie nim kierowały sprawiły,że nie mógł postąpić inaczej.



czwartek, 21 czerwca 2012

26.Wyznanie

Tommy w taksówce nerwowo zaciskał dłonie.
-Denerwujesz mnie,uspokój się-powiedział Isaac czując jak nastrój blondyna udziela się jemu-zagramy kilka piosenek i będzie ok.
-Mam nadzieje,ale wiesz,nie wiem jak ludzie zareagują na koncert zespołu bez wokalisty.Mam trochę obaw.

Isaac podzielał jego obawy.Zresztą od początku uważał,że koncert bez Adama to chory pomysł.
Ich zdenerwowanie sięgnęło zenitu gdy auto zatrzymało się pod adresem wskazanym przez Pascala.

"Olympia"-słynna paryska sala koncertowa,która na swej scenie gościła setki wielkich gwiazd.To wielki
zaszczyt móc tu wystąpić.

Weszli do środka.Dwupoziomowa sala z bordowymi fotelami robiła wrażenie.Mogła pomieścić około 10 tysięcy osób.
-Oni liczą na takie tłumy?-zapytał z niedowierzaniem Isaac.
-No wiesz,takie gwiazdy jak Linkin Park przyciągają ludzi.

PO chwili podszedł do nich młody mężczyzna.

-Witam część zespołu Lamberta-uśmiechnął się ciepło-Jestem Matt.Dobrze,że jesteście wcześniej,musimy pogadać.Chodźcie za scenę.

Po chwili mężczyzna wskazał im małe pomieszczenie.Na drzwiach widniał napis: TJR i Isaac Carpenter.
Mężczyźni uśmiechneli się.

-Słuchajcie tu możecie się przygotować do występu,w rogu jest lodówka jakbyście zgłodnieli a tam na blacie automat z kawą.Żadnego alkoholu chłopcy przed występem,chodź patrząc na wasze miny spora dawka dobrze by wam zrobiła-zaśmiał się Matt-plan jest taki...
Podał im pojedynczą kartkę A4 na której widniały różne kwestie.

-Związku z tym,że was występ będzie różnił się od reszty koncertu,bo jesteście bez wokalisty,wystąpicie pierwsi.Zaplanowaliśmy to tak-Grupa taneczna przygotowała chorografię do 6 waszych piosenek,bo tyle zagracie.Połączone to będzie z pokazem świateł,a wasze utwory będą wypełniać całość.Występujecie pierwsi,więc chcielibyśmy Tommy żebyś w imieniu wszystkich zespołów i organizatorów przywitał publiczność i krótko powiedział co dziś będzie się tu działo.Wszystko masz napisane na kartce.Może dorzuć coś od siebie,o waszym zespole,wokaliście.Wiesz tak żeby na początek rozluźnić atmosferę.Wszystko to będzie potem przetłumaczone na język francuski bo transmisja będzie dwujęzyczna.

Blondyn stał i milczał.Nie był pewien czy dobrze rozumie ale mówienie czegokolwiek do10 tysięcy osób w jego wyobrażeniu było niewykonalne.Matt patrząc na niego zorientował się,że coś jest nie tak.

-Dasz radę,Monte mówił,że na scenie potrafisz wszystko.
Gdy Adam jest obok...
-To kiepski pomysł naprawdę.

-Słuchaj to pomysł organizatorów,po za tym macie promować płytę i wasze koncerty więc dobrze gdyby publiczność szczególnie was zapamiętała.A kilka ciepłych słów na pewno nie zaszkodzi.Masz kartkę i poczytaj sobie,ja przyjadę do was za jakąś godzinę.Muszę przywitać inne gwiazdy.

-To kiepski,kiepski pomysł...-powtarzał basista przemierzając pomieszczenie wzdłuż i wszerz.

Nie lubił brzmienia swojego głosu,dlatego nigdy w czasie koncertów nawet nie udawał,że coś śpiewa.Jego barwa była niska z delikatną chrypką,a nie wielobarwna i czysta jak wokal Adama.Perspektywa usłyszenia swojego głosu w głośnikach wśród 10 tysięcy osób po prostu go paraliżowała.Wpatrywał się tępo w tekst,ale litery nie chciały układać się w słowa,a słowa w zdania.Czuł jak kropelki potu spływają my wzdłuż kręgosłupa.
-Hej-powiedział Isaac stając przed nim i kładąc ręce na jego ramionach,które po chwili zaplótł na jego karku -Będzie dobrze,dasz radę.

Jego ciepły ton głosu podziałał kojąco na basistę.Jego oddech zaczął się powoli wyrównywać a ciało przestało drżeć.Stali tak chwile patrząc sobie w oczy.Isaac uśmiechnął się co wywołało ten sam wyraz twarzy u blondyna.Perkusista próbował go przytulić ale Tommy odsunął się.
-Nie rób tego,proszę...
-Czego?
-Nie próbuj mi go zastępować.
-Co,ale?...
-Isaac,twoja przyjaźń tak wiele dla mnie znaczy,nie chce tego spieprzyć bo ty chcesz spróbować czegoś innego,rozumiesz?Myślisz,że ja jestem ślepy.Sam przez to przechodziłem.Kiedy za dużo wypijesz dążysz do jakiegokolwiek kontaktu fizycznego ze mną,rano zamówiłeś mi śniadanie ,sugerowałeś,że żałujesz,że nie jesteś na miejscu Adama w moim życiu a teraz próbujesz mnie pocieszyć wiedząc ,że on właśnie by tak robił.Powiedz mi prawdę,co się dzieje?

Isaac milczał.To nie był czas ani miejsce na taką rozmowę.Obydwaj byli zdenerwowani a to nie sprzyja swobodnej rozmowie.
-Jeśli naprawdę nie chcesz spieprzyć naszej przyjaźni to nigdy więcej o to nie pytaj.A w moich gestach nie doszukuj się podtekstów.Myślałem,że jesteśmy na tyle blisko,że to rozumiesz.Chciałem cię tylko przytulić na znak ,że cie wspieram jak przyjaciel.Nie chce być Twoim Adamem...Ale wiesz w jednym masz rację i muszę to przyznać,że od tamtego pocałunku w hotelu czasem patrzę na ciebie inaczej,i gdybym chciał kiedykolwiek spróbować jak to jest z innym facetem to byłbyś to ty,ale uwierz mi wtedy dał bym ci to tak odczuć,że nie musiałbyś się domyślać albo pytać po postu byś to wiedział.

Mówił poniesionym i drżącym głosem,pełnym emocji.Tylko tak mógł stworzyć złudne poczucie prawdziwości swoich słów.Okłamywał siebie i Tommy'ego.Chodź w ostatnich słowach zawarł czystą prawdę.Poczuł nagle,ze ta przestrzeń stała się  dla nich za mała.Złapał za klamkę od drzwi ale poczuł dłoń basisty na swoim ramieniu.
-Przepraszam...-wyszeptał Tommy-zostań ze mną.Zwariuje tu sam.

Isaac pokiwał twierdząco głową.Podszedł do zamrażarki i wyciągnął kilka kostek lodu.Wrzucił do szklanki zalewając je wodą.Wziął kilka głębokich łyków.Zimna ciecz rozchodziła się po jego ciele,uspokoiła jego nerwy.Przez ciało przeszedł chłodny dreszcz.Usiadł na czerwnej sofie-No dobra,to co masz tam mówić?...
Blondyn spojrzał na kartkę i zaczął ćwiczyć tekst.Chwila rozpoczęcia koncertu zbliżała się nieuchronnie.


Tommy wszedł na scenę.Spojrzał na salę która powoli wypełniała się ludźmi.Na scenie krzątali się ludzie ustawiając instrumenty.Blondyn poczuł ulgę,że  razem z nimi zagra klawiszowiec i basista.Cieszył się ,że to jemu w udziale przypadnie granie na gitarze elektrycznej.Uwielbiał to.Po chwili podszedł do niego Matt.
 -Słuchaj,ty staniesz po lewej stronie sceny,za tobą będzie Isaac a po drugiej nasi muzycy..Z tyłu na ścianie wyświetlimy zdjęcie Adama promujące waszą trasę GlamNationTour.
-Ok.
-Za 10 minut zaczynamy.

===================================================================
Tysiące kilometrów dalej Adam z resztą zespołu,próbowali znaleźć anglojęzyczny kanał z transmisją z koncertu.Wokalista cały czas myślał o ukochanym,próbując jakby na odległość go wesprzeć.Denerwował się chyba bardziej niż jego partner.

-Jest -krzyknął Monte-zaraz się zacznie.

Obraz z kilku kamer z sufitu sali ukazał ogrom ludzi przybyłych na koncert.Sala była wypełniona po brzegi.

-My jeszcze nie mieliśmy takiej widowni-rzuciła Brook-pewnie Tommy jest przerażony.

Adam oddychał ciężko wypatrując pojawienia się na scenie ukochanego.Po chwili muzycy usiedli przy instrumentach a blondyn podszedł do mikrofonu.Widać było,że jego ciało jest spięte a klatka piersiowa unosi się w przyspieszonym tempie.Zacisnął dłonie,po chwili przecierając je o spodnie.Czuł jak z nerwów mu się pocą.Ogarnął wzrokiem całą salę.W głowie miał pustkę,jakby cały teks,który miał powiedzieć po prostu wyparował.Spojrzał w stronę Isaacka,który kiwnął zachęcająco głową i uśmiechnął się.Wzrok blondyna zatrzymał się ogromnej podobiźnie Adama.Nawet teraz jego oczy wydawały mu się bezgranicznie błękitne i pełne miłości do niego.Poczuł przypływ spokoju i opanowania.Tylko Adam potrafił tak na niego działać,nawet ze zdjęcia.Basista wziął głęboki oddech i wypowiedział pierwsze słowa...

-Witam wszystkich nazywam się Tommy Joe Ratliff i zapraszam wszystkich na RockParis-krzyknął co wywołało głośny aplauz publiczności.Po chwili zaczął wymieniać zespoły jakie wystąpią i co zagrają.Powoli czuł jak cały stres odpływa.Na koniec miał wspomnieć o swoim zespole.

-Razem z Isaackie-perkusja-reprezentujemy zespół Adama Lamberta.Dziś chcemy dać wam przedsmak tego co was czeka 18 Listopada gdy zagramy w Paryżu jeden z koncertów z naszej trasy GlamNationTour-powiedział wskazując na zdjęcie wokalisty widniejące z tyłu.Wziął głęboki oddech i dodał-Ten występ dedykujemy reszcie naszego zespołu,a szczególnie naszemu wokaliście.Adam...-Tommy zagryzł dolną wargę,szukając w sobie siły by powiedzieć słowa,które cisnęły mu się na usta.Wciągnął powietrze do płuc i chwile je przytrzymał,uśmiechnął się,jego serce zabiło mocniej,teraz to ono dyktowało co ma powiedzieć-Skarbie,18-go razem damy czadu.Kocham cię bardzo i żałuje ,że nie ma cię przy mnie.Trzymaj kciuki,kochanie-po czym słodko uśmiechnął się jednej z kamer,takim uśmiechem tylko do niego i dla niego,dla swojej miłości.Poczuł też dumę,że to właśnie on może przyznać przed światem,że serce Adama należy do niego.

Na sali zapanowała krótka cisza,która po chwili zamieniła się w salwę braw i okrzyków.Tommy publicznie przyznał się do związku z Adamem,co zostało przyjęte z entuzjazmem,zwłaszcza ,że od miesięcy media spekulowały na ten temat.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wokalista siedział w fotelu i nie mógł drgnąć.Zapominał jak się oddycha,porusza,tylko jego serce nie zapomniało jak się bije,bije z miłości.Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.Słowa ukochanego wypełniały każdą komórkę jego ciała.

-Wow-powiedziała Brook podskakując na kanapie ,po czym podeszła do Adama-Jestem z niego dumna-szepnęła.

-On...-głos uwiązł mu w gardle.Palcami przeczesał swoje włosy po czym przetarł twarz w geście niedowierzania.Po policzkach popłynęły łzy.Jego umysł nie mógł ogarnąć tych wszystkich emocji,które ogarnęły serce -Mój Tommy,moja miłość...

Monte zaśmiał się głośno-Dwa wariaty,teraz napewno ludzie zapamiętają ten występ.

Dla wokalisty koncert mógł już się właściwie zakończyć.Najważniejsze dla niego słowa już padły.Serce waliło mu jak oszalałe.Ten drobny blondyn stojący na scenie wywrócił jego życie do góry nogami.Przejął kontrolę nad jego serce,całkowicie i bezwarunkowo.Wiedział jak wiele musiało go kosztować to wyznanie.Resztę koncertu Adam patrząc na ukochanego w głowie wciąż powtarzał wypowiedziane przez niego bezcenne słowa.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ku zaskoczeniu Tommy;ego i Isaacka kiedy grali kolejne utwory,z głębi tłumu coraz głośniej wydobywał się śpiew z setek gardeł.Blondyn czuł na całym ciele gęsią skórkę.Nie spodziewał się tego.Większa część przybyłych osób tak dobrze znała słowa piosenenek,że śpiewali razem z grającym zespołem.To było niezwykłe przeżycie dla grających mężczyzn.Szczególnie przy "Whataya want from me"głosy publiczności brzmiały jak wspaniały wokal.Solówki Tommy'ego na gitarze elektrycznej wzbudzały okrzyki i brawa.Jedną raz musiał zabisować.To był dla nich niezapomiany wieczór,pod każdym względem.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Adam wrócił do swojego pokoju.Wciąż nie mógł uwierzyć w to co się stało.Czuł dumę,że jego ukochany odważył się na wyrażenie swych uczuć.Wokalista długo czekał na ten moment.Chciał do niego zadzwonić ale wiedział,że pewnie po koncercie będzie bardzo zajęty.Rzucił się  na łóżko.Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Włączył laptopa-Twitter-Longin-hasło.
Największe szczęście przychodzi wtedy,gdy najmniej się tego spodziewamy ale kiedy najbardziej tego potrzebujemy.Dziś najważniejsza osoba w moim życiu dała mi właśnie takie szczęście.Kocham cię TommyJoe.Jesteś całym moim światem.




wtorek, 19 czerwca 2012

JEDNOPART"ZAWSZE PRZY TOBIE'' Część II

Adam wziął talerzyk i nałożył jeden kawałek podając siedzącemu obok mężczyźnie
-Chciałbym,że byś ze mną szczery.Ten jeden raz,w jeden wieczór.Tylko my,pizza i pełen barek.
Isaac nic nie odpowiedział.
-Kochasz go?-zapytał bezpośrednio wokalista.
-Nie zadawaj pytań na które nie chcesz znać odpowiedzi.
-Chce.Obiecuje,że to zostanie między nami i,że nie będzie miało wpływu na naszą i waszą znajomość.

Isaac wiedział,że Adam mówi prawdę.Wiedział,jak skończy się to wszystko,dawno już to zaplanował.Wziął kolejny łyk zimnego trunku.Spojrzał na prawie pustą butelkę.Wiedział,że taka ilość spożytego alkoholu pozwoli mu na wypowiedzenie tych wszystkich od dawna skrywanych w głębi siebie słów.Potrzebował tego.Jak na spowiedzi,tylko bez żadnej pokuty.Wstał i podszedł do okna.Adam śledził wzrokiem każdy jego krok.Deszcz wciąż padał,potęgując uczucie przytłoczenia i smutku.Słowa Isaaca,które kłębiły się w jego głowie,zaskoczyły Adama.
-Wiesz,że mam taką samą grupę krwi co on?
Nie to wokalista chciał usłyszeć.Zdziwił się,że w takiej chwili brunet mówi o grupie krwi.
-To bardzo rzadka grupa.
-Wiem...myślisz,że moje serce byłoby dobre,dla niego,żeby dalej żył?
Adam nie wiedział co odpowiedzieć.Nie rozumiał przesłania wypowiadanych słów.
-Isaac,co ty mówisz?
Mężczyzna wziął małe zdjęcie stojące na parapecie.Uśmiechał się z niego drobny blondyn z ulubioną gitarą.Uśmiechnął się do fotografii.
-Wiesz pomyślałem o tym pierwszy raz kiedy lekarze postawili diagnozę.Rok temu...juz wtedy wiedziałem,że nie jestem wstanie patrzeć na niego tylko jak na przyjaciela.Pokochałem go i z dnia na dzień to uczucie się pogłębiało.Karmiłem je każdym jego uśmiechem,przyjacielskim gestem,każdą chwilą spędzoną wspólnie z nim.Zatraciłem się w nim.Chciałem oddychać tym samych powietrzem co on.Adam,to było silniejsze ode mnie.
-Wiem,o czym mówisz.Miłość do niego otumania całkowicie.Jest jak narkotyk,którego gdy raz spróbujesz nie możesz przestać,uzależniasz się.
Isaac spojrzał na czarnowłosego.W tej chwili tylko on mógł go zrozumieć,bo tylko on czuł się tak samo jak on.Wokalista był wyjątkowo spokojny.Słowa wypowiadane przez bruneta nie wzbudzały jego gniewu,bardziej czuł względem niego współczucie i zrozumienie.
-Czy gdybyś mógł oddałbyś za niego swoje życie?-zapytał perkusista.
-Bez wahania-odpowiedział Adam.
-To spróbuj mnie wysłuchać i zrozumieć.
Isaac nalał sobie kolejną szklankę złotego trunku.Usiadł na przeciwko Adama.Zaczął mówić bardzo spokojnie.Od dawna wiedział,co powie w takiej chwili.
-Jeżeli Tommy umrze,my umrzemy razem z nim.Tak naprawdę żadne z nas nie będzie wstanie zmusić drugiego do jedzenia,picia,oddychania.Żaden z nas nie potrafiłby żyć bez niego.Ale wiem,że gdyby mnie zabrakło on dzięki tobie da radę,bo ty jesteś dla niego najważniejszy i dzięki tobie przetrwa wszystko i będzie miał dla kogo żyć,bo to ciebie potrzebuje do życia.
Adam siedział nieruchomo.Prawie nie oddychał.Powoli do niego zaczęło docierać co brunet chce mu powiedzieć.
-Ja nigdy nie pogodzę się z jego śmiercią,rozumiesz,nigdy.Oprócz niego nie mam żadne rodziny,pewnie to tez wiesz.Dom dziecka i tym podobne kwestie.On jest moim domem,moja rodziną moim światem,który chce ocalić za każdą cenę.Nawet własnego życia.
-Isaac co ty mówisz?Przerażasz mnie.
-Posłuchaj,ja to wszystko przemyślałem.To nie jest chwilowy kaprys pod wpływem emocji,chwili ale zaplanowane rozwiązanie.Jedyne wyjście z tej sytuacji.
-Dlaczego mi to mówisz?-zapytał nerwowo Adam.Sytuacja zaczęła go przerastać.
-Bo chce cię prosić o pomoc ale też żebyś coś dla mnie zrobił.Wiem,że to o co cię poproszę wyda ci się samolubne,płytkie ale muszę spróbować.
-Nie chce kontynuować tej rozmowy.Brzmisz jakbyś był gotowy się zabić by oddać serce Tommy'emu a ja miałbym być cichym świadkiem tego aktu.Czy ty wyobrażasz sobie co on by wtedy czuł, gdyby dowiedział się,ze zabiłeś się dla niego.Załamałby się a mnie by chyba znienawidził.
-Ale by żył-krzyknął Isaac-rozumiesz,żył...Dla mnie tylko to się liczy.A znienawidzenie ciebie przez niego czysta abstrakcja.Cierpiał by,wiem,ale by żył.
Isaac rozpłakał się.Ciało jego drżało pod wpływem emocji,rozpaczy. Adam usiadł na brzegu fotelu,na który siedział płaczący mężczyzna.Przytulił go.Czuł jego ból,cierpienie.Siedzieli w milczeniu,bo co powiedzieć w takiej chwili.Po policzkach czarnowłosego spływały łzy,pokrywając wilgocią ciemne włosy bruneta.Wtulając się w wokalistę Isaac mówił dalej.
-Chce tego Adam.W szpitalu podpisałem zgodę na bycie dawcą.Załatwiłem ta sprawę też prawnie.Wszystko zaplanowałem,chce tylko jednej rzeczy...od ciebie.
-Zrobię wszystko.
-Chciałbym...-Isaac zacisnął dłonie na koszuli czarnowłosego-chciałbym spróbować jak to jest z innym mężczyznom,ale zrozumiem jeśli się nie zgodzisz.
Adam rozluźnił swój uścisk i wstał.Kilka razy pokiwał z niedowierzania głową.Po chwili ruszył w kierunku kuchni i zniknął za jej drzwiami.Isaac rozumiał jego zachowanie.Jego prośba wymagała od niego poświęcenia,chodź wiązała się z przyjemnością.Pewnie teraz chodził po kuchni,rozważał taką możliwość,a gdy w głębi siebie zgadzał się na takie rozwiązanie czuł się jak zdrajca.Po kilku minutach wrócił do pokoju.
-Dobrze-odpowiedział chłodno-ale zróbmy to po mojemu.
-To znaczy?
-Bliskość z facetem jest inny niż z kobietą.Musisz pokonać wstyd,opory.Łatwiej nam będzie jeśli spędzimy ze sobą trochę czasu.Zaczniemy powoli,od małych,drobnych gestów.Jeśli ty naprawdę chcesz...-Adamowi załamał się głos-chce żeby to były dla ciebie wyjątkowe chwile.
Isaac nie liczył na taką reakcję.Myślał,że Adam zgodzi się na zwykły seks,bez czułości i zbędnych rzeczy a on chciał dać mu niezapomniane chwile.Brunet czuł,że ma być to forma podziękowania wzamian za jego poświęcenie.
-Dziękuje,wiem,że to dla ciebie nie jest łatwe.
Isaac odłożył szklanką.Wstał i podszedł do wieszaka na której wisiała jego kurtka.Dotknął zimnej skórzanej powierzchni materiału.Poczuł ciepłe dłonie na swoich ramionach.
-Zostań-powiedział Adam-jest już późno.Rano razem pojedziemy do szpitala.
Isaac odwrócił się i wtulił w czarnowłosego.Adam delikatnie ucałował jego policzek.
-Nie płacz,proszę cię.
-Pocałuje mnie-wyszeptał Isaac.
Adam ujął jego twarz w swoje dłonie.Patrzył przez chwile w jego brązowe oczy.
-Macie ten sam kolor oczu-wyszeptał.Oblizał suche usta i przyłożył je delikatnie do warg bruneta,który zamknął powieki.Nie reagował.Adam przejechał językiem po jego wargach.Isaac uśmiechnął się,po czym wykonał ten sam gest w stronę wokalisty.
-Chodź-powiedział Adam,łapiąc go za rękę.Po chwili weszli do ogromnej złoto-czarnej łazienki.Adam podszedł do wanny i odkręcił wodę.
-Kąpiel?w bokserkach.
Isaac pokiwał głową na znak zgodny.Zaczął powoli rozpinać koszulę,którą po chwili rzucił na podłogę.Adam siedział na brzegu wanny i starał się ukryć,że przygląda mu się.Isaac miał piękne ciało.Ciemna karnacja podkreślała jego delikatnie umięśnione ciało.Był naprawdę przystojny.Adam musiał sam to przed sobą przyznać.
-Przyniosę whisky-powiedział czarnowłosy. Po chwili przyniósł dwie szklanki i butelkę.Isaac leżał juz w wannie.Kiedy Adam zbliżył się do niego,ten zarumienił się i spuścił wzrok.Wokalista powoli zanurzył się w gorącej wodzie.Po chwili czarnowłosy zaczął opowiadać o planach nagrania nowej płyty.Isaac opowiadał o współpracy z Ravi Dharem.Po prostu rozmawiali,przyzwyczajając się do swojej obecności,bliskości.Czas mijał im bardzo szybko.Woda robiła się już zimna.
-Lepiej juz wyjdźmy-powiedział Adam,patrząc na siniejące usta bruneta. Wyciągnął z szafki miękki ręcznik i otulił go nim.Rękami kilka razy przejechał do jego ramionach,powodując przyjemne uczucie ciepła.
-Chodźmy spać-powiedział po chwili.
-Zaraz przyjdę-powiedział Isaac.Kiedy wokalista wyszedł brunet ściągnął mokre bokserki i owinął się ręcznikiem.Pozbierał rozrzucone po łazience ubrania.
-Daj mi koc i poduszkę,prześpię się na sofie-powiedział do Adama.
-Mamy pokój gościnny na górze,z resztą chciałbym...spać z tobą.Chcesz?
-Bardzo.
-Ale w pokoju gościnnym,nie mógłbym w naszej sypialni,w łóżku gdzie ja i Tommy,no wiesz,to nasze święte miejsce.
Poszli do małego pokoju na piętrze.Był ciemny ale przytulny-Zaraz wrócę-powiedział Adam.
Isaac zobaczył przez uchylone drzwi jak Adam klęka w sypialni przy łóżku.Tulił do siebie zdjęcie blondyna i płakał.Coś szeptał do fotografii ale brunet nie był wstanie zrozumieć co. Wiedział jak Adam walczy sam ze sobą.Zrozumiał ,że pomimo,że uśmiecha się do niego,jest miły i okazuje mu czułość kosztuje go to wiele wysiłku i łez.Usłyszał tylko ostatnie słowa,które Adam wypowiedział do zdjęcia-Wiem,że dla mnie zrobiłbyś to samo.Kocham cię.
Po chwili wszedł do pokoju.Isaac miał zamknięte oczy,leżał już w łóżku.Obok był rzucony ręcznik.Adam zgasił światło.Ściągnął bokserki i położył się obok.Isaac nawet nie drgnął.Czarnowłosy miał wrażenie,że bał się nawet oddychać.Delikatnie się do niego przysunął
-Odwróć się do mnie.
Isaac nie zareagował.Wokalista nie nalegał.Położył się na wznak i zamknął oczy.Po chwili poczuł jak brunet obraca się i kładzie głowę na jego torsie.Adam objął go ramieniem.Pogładził po plecach.
-Dobranoc-wyszeptał,ale on nic nie odpowiedział.Czarnowłosy słyszał jak jego oddech się uspokaja a ciało odpręża.Po chwili brunet już spał.

Kolejny dzień przyszedł niespodziewanie szybko.Adama obudził zapach kawy i tostów.Zawsze to on robił śniadanie.Po chwili Isaac z tacą pełną jedzenia przyszedł do pokoju.Pachniało pięknie.
-Dziękuje-powiedział Adam-widzę,że to,iż uwielbiam tosty też wiesz od Tommy'ego.
Zjedli śniadanie,ubrali się.W przedpokoju Isaac szukał swojej kurtki.
-Jest na kanapie-krzyknął Adam słysząc przekleństwa bruneta.
Isaac stał ubrany i czekał.Po chwili dołączył do niego wokalista. Ubrał buty i kurtkę ale żaden z nich nie śpieszył się by złapać za klamkę.Adam ucałował miękkie usta bruneta.Przytulił go.
-To będzie dobry dzień-powiedział,uśmiechając się do niego.
-Najlepszy...-usłyszał w odpowiedzi.
W szpitalu spędzili kilka godzin.Lekarz zapewnił ich,że stan Tommy'ego jest dobry i w każdej chwili mógłby przejść operację.Intensywnie szukali dawcy.
Zjedli w szpitalnej stołówce obiad i do wieczora siedzieli przy łóżku nieprzytomnego mężczyzny. Ciągle rozmawiali ze sobą,wspominali trasę koncertową,zabawne momenty z wywiadów.Najwięcej opowiadał Adam,bo Isaac zagrał z nimi tylko parę koncertów.
-Żałuje,że nie było tak wcześniej-powiedział wokalista.
-Czyli?
-No wiesz,że nie spędzaliśmy czasu w trójkę,razem.Tommy chciał tego ale ja unikałem takich spotkań.
-Ja też,wasz widok razem,wasze pocałunki,no wiesz...cierpiał bym tylko.

W drodze do domu milczeli. Isaac krążył nerwowo po pokoju.Podszedł do barku i wyciągnął whisky.Odkręcił butelkę chcąc napić się bezpośrednio z niej.Wziął kilka głębszych łyków.Nie pomogło.Dłonie mu się pociły a ciało drżało.Podszedł do okna.Szyba szybko pokryła się warstwą pary pod wpływem jego przyspieszonego oddechu.
-Isaac-usłyszał za sobą ciepły głos.Po chwili poczuł ja silne ramiona otulają go.Przez ciało przeszedł dreszcz kiedy wilgotne usta Adama złożyły kilka pocałunków na jego szyi.
-Chodź-powiedział czarnowłosy.Po chwili dotarli do łazienki.
Wokalista rozebrał się pierwszy i wszedł po prysznic.Mineło kilka dobrych minut zanim Isaac poszedł w jego ślady.Wzięli długi prysznic.Ciepła woda spływała po dwóch nagich ciałach,które poddawały się chwili  uniesienia.Całowali się.Dłoń czernowłosego badała ciało bruneta.Był bardzo delikatny.
-Pewnie wyobrażałeś to jakoś sobie wcześniej.Czego chcesz ze mną spróbować,jak daleko chcesz się posunąć?
Isaac spuścił głowę.Zarumienił się.Adam przypominał sobie jego pierwszy raz blondynem.On wtedy tez tak słodko się rumienił.
-Do samego końca.
Tego wieczoru wokalista już o nic nie pytał.Po prysznicem pozwolił zasmakować Isaacowi czym jest miłość francuska w wykonaniu mężczyzny.Jęgo jęki wypełniały łazienkę.Ku swojemu zaskoczeniu brunet odwzajemnił się taką samą pieszczotą doprowadzając Adama na szczyt rozkoszy.Pierwsze lody zostały przełamane.

Ich pragienia znalazły spełenienie w małym pokoju ,na piętrze.Chwile leżeli w satynowej pościeli.Patrzyli sobie w oczy,czując nieme porozumienie.Adam przejął inicjatywe.Czuł,że Isaac tego on niego oczekuje.Kochał go bardzo powoli i delikatnie,sam zatracając się w rozkoszy.Zza białych drzwi przez kilka godzin słychać było jęki i krzyki ekstazy.Ta niezwykła noc połączyła ich na zawsze.

Adam powoli otworzył oczy.Mocne promienie letniego słońca wpadały przez duże tarasowe okno.Wokalista uśmiechnął się na wspomnienie ostatniego wieczoru.Spojrzał,że miejsce obok niego jest puste. -Isaac?-krzyknął ale nie otrzymał odpowiedzi-Isaac-krzyknął ponownie.
Usiadł na łóżku szukając swoich bokserek.Zaniepokoił się ciszą panująca w domu.Zauważył ,że na stole leży kartka i koperta. Na kartce było kilka słów skierowanych do niego: Dziękuje ci za wszystko...
Obok leżała koperta zaadresowana do Tommy'ego.Adam uszanował to i nie przeczytał jej zawartości. Poszukał telefonu,chciał zadzwonić do Isaaca.Spojrzał na wyświetlacz-10 połączeń nieodebranych Dr.James Kirk. Jego serce stanęło.O boże Tommy...Wybrał numer lekarza.

-Przykro mi ale pan doktor nie może teraz rozmawiać,ma operację.Panie Lambert znalazł się dawca dla Tommy'ego.Proszę przyjechać.
Telefon upadł na podłogę .Wokalista czuł jak jego nogi drżą i po chwili upadł na kolana.Zalał się łzami.Płakał bo jego miłość dostała szansę na nowe życie,płakał bo wiedział,co to oznacza.Isaac nie żył.

PO kilku godzinach siedzenia na korytarzu wyszedł do niego lekarz.
-Operacja się udała.
-Dawca-zaczął Adam-jak się znalazł dawca?
-Panie Adamie,to wasz przyjaciel Isaac.Więcej nie mogę powiedzieć.
-Kiedy będę mógł do niego wejść?
-Dopiero za kilka dni,teraz jest za duże ryzyko infekcji i powikłań.
-Panie doktorze,Isaac nie miał żadnej rodziny.Chciałbym zająć się jego pogrzebem...
-Zaraz przyniosę akt zgonu i dokumenty.
Pogrzeb odbył się po 4 dniach.Przyjechało mnóstwo osób.Członkowie zespołu,fani.Adam zapalił znicz i uklęknął przy stosie kwiatów.Strasznie płakał.
-Operacja się udała,słyszysz,Tommy żyje.Dziękuje ci
----------------------------------------------------------------------------------------------
Adam krążył po szpitalnym korytarzu.Za chwile miał wejść do ukochanego.Minęło 7 dni od operacji.Lekarz był zadowolony.Tommy szybko nabierał sił. Czarnowłosy bał się tej pierwszej rozmowy.Wziął głęboki oddech,zebrał wszystkie siły i przekroczył próg szpitalnej sali. Na twarzy Tommy'ego pojawił się szczery uśmiech.
-Skarbie,w końcu jesteś-powiedział wyciągając do Adama dłonie-Udało nam się.
Adam rozpłakał się.Zachłannie całował usta blondyna nie mogąc się nacieszyć jego obecnością.Wciąż ściskał jego dłoń.Patrzyli sobie głęboko w oczy.Adam gładził jego twarz.
-Kocham cię-wyszeptał-jestem taki szczęśliwy.
-A gdzie Isaac?-spytał Tommy. Pytanie,którego najbardziej bał się Adam właśnie zostało wypowiedziane.
-Tommy,skarbie...-miał pustkę w głowie.Nie wiedział jakich użyć słów.
Wyciągnął z kieszeni kopertę-Przeczytaj to.
Tommy spojrzał na niego z zaskoczeniem.Nie rozumiał o co chodzi i czemu Adam nie odpowiedział na jego pytanie.Wyciągnął złożoną kartkę z koperty i zaczął czytać.
Jeżeli czytasz ten list to znaczy,że operacja się udała i ty żyjesz.To najważniejsze.Dla mnie zawsze ty byłeś najważniejszy.Myślę,że w głębi duszy wiedziałeś o tym,że cię kocham. 
Tommy oderwał wzrok od kartki i spojrzał na Adama.Mężczyzna płakał.
Nie mogłem pozwolić byś umarł.Nie miałbym wtedy po co żyć.I tylko w ten sposób będę mógł być zawsze przy tobie.Moje serce zawszę będzie w tobie biło.Kocham cię. Żyj,kochaj,bądź...

Jego przeraźliwy krzyk ,pełen bólu i rozpaczy odbił się od ścian szpitalnej sali.Potem stracił przytomność. Kiedy się ocknął spojrzał na Adama
-Wiedziałeś o tym?Co on chce zrobić,wiedziałeś?
-Tak.
-Wynoś się,wynoś powiedziałem.Jak mogłeś mu na to pozwolić,pewnie tobie było to na rękę a może to wogóle twój pomysł?Nie chce cię widzieć-krzyknął .
Ale Adam nawet nie drgnął.Złapał jego drobne ciało i mocno objął swoimi ramionami.Tommy szarpał się,krzyczał,próbował wyrwać ale czarnowłosy mu na to nie pozwolił.Po chwili buchnął płaczem,wtulając się w ukochanego.
-To była jego decyzja,podjął ją rok temu.Mi powiedział o tym przedwczoraj.To nie była kwestia dyskusyjna on był zdecydowany.Zrobił to z miłości do ciebie.
Tommy nie słyszał wypowiadanych słów,czarna rozpacz ogarnęła go całkowicie.Isaac w jednej kwestii nie miał racji.W tej chwili nawet Adam nie był wstanie ukoić jego bólu.Blondyn przepłakał kilka dni.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ciepłe promienie letniego słońca odbijały się od błyszczących grobów.Tommy szedł spokojnie dobrze mu znaną drogą.Chodził nią codziennie przez prawie rok.Położył bukiet kwiatów i usiadł obok nagrobka.Nie płakał.
-Za 3 m-ce zaczynamy nową trasę koncertową,wiesz...Adam zdecydował też ,że wybudujemy wytwórnię muzyczną "I.C.Music",nazwa to jego pomysł. A trasę koncertową zaczniemy już jako małżeństwo,wczoraj mi się oświadczył.Isaac znów zaczynam powoli żyć,kochać.Chce być szczęśliwy dla siebie i dla ciebie.Dałeś mi nowe życie,nową szansę.Powoli się z tym godzę bo wiem,że już zawsze będziesz przy mnie.

Położył dłoń na klatce piersiowej i zamknął oczy.Jego serce zabiło mocnej.

JEDNOPART "ZAWSZE PRZY TOBIE" Część I

Chłodny jesienny wiatr strącał kolorowe liście z drzew.Spadające krople deszczu uderzały o ich nierówną powierzchnie.Cichy dźwięk wypełniał pustą przestrzeń.Palące się znicze dawały złudne wrażenie chwilowego ciepła w tym zimnym miejscu.Zapach wilgoci,ściętnych ,świeżych kwiatów i palących się knotów unosił się w powietrzu.
Młody mężczyzna stawiał powolne kroki w stronę wyznaczonego celu.Miał wrażenie,że dźwiga na plecach ogromny ciężar,który sprawiał,że każdy kolejny krok wydawał mu się nie do przebycia.W dłoni trzymał bukiet świeżych kwiatów,chodź zdawał sobie sprawę z bezcelowości tego gestu,przecież on ich nie zobaczy,nie powącha,nie uśmiechnie się mówiąc dziękuje.Jego już nie ma.
Z daleka ujrzał grafitowy,marmurowy nagrobek.Cel jego drogi.

Im był bliżej jego serce biło mocnej.Stanął obok grobu,ale tak bardzo bał się otworzyć oczy i przeczytać napis wyryty w zimnym kamieniu.Wciąż nie dopuszczał do siebie tej myśli,że go stracił.Serce biło tak szybko,że poczuł mocne ukłucie w piersi.Upadł na kolana.Miał problem by złapać kolejny oddech.Kilka płatków z czerwonych róż opadło bezwiednie na marmurową powierzchnię.Położył dłoń na nagrobku i przywołał obraz pochowanej osoby.Cierpiał.Chciał wstać ale fala bólu i łez powaliła jego ciało.Zacisnął dłonie na mokrej trawie,wbijając palce w wilgotną ziemię.Zimne krople łez i deszczu chłodziły jasne,drobne policzki.Zimny wiatr jeszcze potęgował to uczucie.Jego serce przepełniał ból ale i bezgraniczna wdzięczność.Ale za każdym razem kiedy tam przychodził,nie potrafił wydobyć z siebie żadnych słów,żadnego dziękuje.Jego łzy,były jego słowami...mówił wiele...
-Miałeś na mnie poczekać,przyjechałbym z tobą-usłyszał za sobą ciepły męski głos.Poczuł jak mężczyzna nie patrząc na deszcz,brudną wilgotną trawę klęka i tuli jego ciało do swojego.Palcami gładził mokre włosy blondyna.Kilka ciepłych pocałunków rozgrzewało chłodną skórę twarzy.

-Daj-powiedział po chwili wyciągając bukiet czerwonych róż z zaciśniętej dłoni zrozpaczonego mężczyzny. Położył je na gładkiej powierzchni.Dłonią przejechał po zimnym nagrobku,po czym złożył delikatny pocałunek na jego krawędzi-Dziękuje-wyszeptał.
On też cierpiał.Ostatni dzień życia spoczywającej tu osoby połączył go z nim na zawsze.W ten ostatni dzień był mu przyjacielem,spowiednikiem,przewodnikiem,ostatnim błękitem ciepłych oczu,które widział.

-Chodźmy już skarbie,przyjedziemy tu jutro-powiedział cicho,wyciągając dłoń do ukochanego.Blondyn wsparł się na jego ramieniu i wstał.Serce wciąż biło mu jak szalone.Nogi wciąż drżały starając się unieść znikomy ciężar drobnego,szczupłego ciała.Tommy spojrzał w oczy ukochanego.Ból w klatce piersiowej malał.A serce się uspokajało.Wiedział,że Adam dotrzyma słowa,robił to codziennie od przeszło 2 miesięcy.Wierzył,że pewnego dnia jego Tommy będzie miał w sobie na tyle siły by przyjść tutaj,usiąść i wypowiedzieć do tego zimnego kamienia wiele ciepłych słów.Tak po prostu opowiedzieć jak mu minął dzień,co u niego słychać,że jest szczęśliwy,że kocha,że jego serce bije.Ta wiara pozwala mu przetrwać każdy kolejny dzień przepełniony bólem i cierpieniem jego miłości.

Adam dobrze pamiętał ten dzień kiedy jego świat legł w gruzach.Ciepłe promienie letniego słońca ogrzewały uśmiechnięte twarze jego i blondyna.Radość jaką czuli z możliwości bycia ze sobą ogarniała ich całkowicie.Chodź mieszkali ze sobą,ciągle czuli ,że 24/h razem to wciąż dla nich za mało.Ich dłonie były zawsze złączone.Usta wciąż domagały się pocałunków.Mieli wrażenie,że poza nimi nie istnieje świat.Oddychali tym samym powietrzem a ich serce biły tym samym rytmem.Ale w ten piękny słoneczny dzień jedno z serc przestało uderzać.
Tommy złapał się za klatkę piersiową i upadł na kolana.Na jego twarzy rysował się grymas bólu.Nie mógł oddychać.Krzyk przerażonego Adama rozniósł się po małym,miejskim parku po ,którym spacerowali.Przyciągnął do siebie ciało blondyna,z którego zdawało się,że już uszło życie.Zbiegło się kilka osób.Ktoś wezwał karetkę.Adam tuląc blondyna wciąż tylko powtarzał -Zostań ze mną,zostań proszę...
W karetce Tommy całkowicie stracił przytomność.Adam wciąż trzymał jego dłoń,chcąc czuć jej ciepło-dowód ,że jego ukochany wciąż żyje.Piskliwy,miarowy dźwięk maszyny do której został podłączony nieprzytomny mężczyzna,złowieszczo oznajmiał słabnący rytm serca.Czarnowłosy płakał.Po kilku minutach podjechali pod szpital.
Adam siedział skulony na korytarzu.Zimno kafelkowej podłogi i ściany,o którą był oparty ogarniało jego ciało.Cały drżał.Co chwile przez szklaną szpitalną ścianę jednej z sal,spoglądał na tłum lekarzy krążących wokół Tommy'ego.Pojawiało się coraz więc maszyn,urządzeń,które miały zmuszać jego serce do bicia a płuca do oddychania.Czarnowłosy sam z trudem brał kolejny oddech.Strach przed utratą najcenniejszej osoby w jego życiu paraliżował go.
Czuł,że nadszedł ten dzień,o przed którym lekarze ostrzegali ich rok temu.Stwierdzono wtedy u Tommy'ego nieoperacyjną postępującą wadę serca.Jego komory zwężały się.Krew przepływała wciąż przez coraz mniejszą szczelinę,a serce ,żeby ją pompować musiało bić mocniej i szybciej,przez co powiększało się i traciło na sile.I właśnie dziś postanowiło już nie uderzyć kolejny raz. Po kilku minutach Adam zobaczył znajomą twarz lekarza.Nie uśmiechał się ale jego wyraz twarzy był bardzo łagodny i poniekąd uspokajający.

-Przykro mi Adam,nic nie możemy zrobić.Jedynym rozwiązaniem jest przeszczep.
Czarnowłosy wiedział o tym.Rok temu Tommy został wpisany na listę oczekujących na przeszczep ale z jego rzadką grupą krwi znalezienie dawcy graniczyło z cudem.A oni właśnie teraz tego cudu potrzebowali.

-Jak długo da radę tak funkcjonować?-zapytał,bojąc się najgorszego.

-Do dwóch tygodni,wtedy komory całkowicie stracą zdolność przepływu krwi,zarosną.
Adam opadł na stojące obok krzesło.Ukrył twarz w dłoniach,nie mogąc uwierzyć w usłyszane przed chwilą słowa.Dwa tygodnie...te słowa brzmiały jak wyrok.Bo jak znaleźć dawce w ciągu 14 dni gdy przez minione 360 nawet nie pojawił się cień takiej możliwości.

-Mogę do niego wejść?-zapytał lekarza.
-Tak-odpowiedział ,chodź wiedział,że siedzenie tam jeszcze bardziej spotęguje ból mężczyzny.
Czarnowłosy usiadł przy łóżku.Spojrzał na ukochanego.Wydawał się być taki spokojny w czasie gdy toczył walkę o swoje życie.Adam czuł się bezradny.Gdyby mógł oddał by mu swoje serce.Ale nie mógł...
Tulił jego dłoń do swojej twarzy,co chwile składając w niej delikatny pocałunek.Dławił się swoimi łzami.Czuł ból każdą komórką swego ciała.
Po kilku minutach drzwi od sali otworzyły się-Mogę?-zapytał wysoki brunet z pewną dozą niepewności.
-Wejdź.
-Zadzwonił do mnie lekarz.Wiesz jestem drugą osobą do kontaktu w razie...
-Wiem,Tommy mi mówił.
-Co mówią lekarze?
-Jego serce samo już nie zabije,ma dwa tygodnie  i praktycznie znikome szanse na przeszczep.Nie wiem co robić.
Isaac kleknął przy Adamie i położył dłoń na jego dłoni.Chodź w rzeczywistości nie przepadali za sobą w tej chwili łączył ich ból.Wokalista tracił ukochanego a perkusista najlepszego przyjaciela. Brunet spojrzał na Tommy'ego.Jego oczy zaszły łzami-Będzie dobrze,zobaczysz-powiedział cicho.
On od dawna wiedział jak to się skończy.
Siedzieli razem kilka godzin.Nie rozmawiali.Każdy z nich miał własne wspomnienia o blondynie,które teraz ożywały w ich głowach.
-Jego stan jest stabilny-usłyszeli głos lekarza-jedzcie do domu.W nocy nikomu nie wolno przebywać na OIOM-ie.
Mężczyźni pokiwali głowami.Isaac spojrzał na Adama.Wciąż trzymał dłoń ukochanego bojąc się ją puścić,stracić to złudne poczucie jego bliskości.Zdobywał się na przyjacielski gest i położył dłoń na jego ramieniu po czym zaproponował-Chodź,odwiozą cię do domu.
Adam nie protestował.Nie miał na to siły.
PO 20 minutach byli pod jego domem-Pomogę ci-zaproponował Isaac ,otwierając drzwi od strony pasażera.
Adam był zmęczony,głodny i wyziębiony.Wsparł się na ramieniu perkusisty i ruszyli w stronę drzwi.Czarnowłosy nerwowo szukał kluczy.Drżące dłonie nie mogły dopasować kawałka metalu do zamka. -Daj-Isaac po chwili otworzył drzwi.
-Wejdziesz?-zapytał Adam. Brunet nie wiedział czy to zwykła uprzejmość czy słowa rzucone całkiem pochopnie.
-Raczej,nie.
Adam spojrzał w jego brązowe oczy.Widział w nich ból.Wiedział,że gdy tylko Isaac opuści jego dom wpadnie samotnie w otchłań rozpaczy.
-Zostań,chyba żaden teraz nie chce być sam.
Isaac nic nie odpowiedział.Ściągnął kurtkę i buty co Adam uznał za zgodę. Usiedli w salonie.Milczeli.Od zakończenia trasy koncertowej rzadko ze sobą rozmawiali.
-Zjesz coś?-pytanie Adama przerwało ciszę-może zamówię pizze,wiem,że lubisz.
-Chętnie.
-Tommy często mi opowiadał o waszych wypadach na fast foody.Zawsze się zastanawiałem jak on może pochłaniać takie ilości jedzenia i wciąż być taką chudziną.
-Fakt,jeśli chodzi o apetyt nigdy nie mogłem mu dorównać.
Obaj uśmiechnęli się ciepło.Znów zapanowała cisza.
-Przyniosę coś do picia-rzucił Adam i zniknął za kuchennymi drzwiami. Na brzegu fotela na którym siedział Isaac leżała czarna koszulka.Perkusista znał ją dobrze,Tommy ją uwielbiał.Przejechał palcem po delikatnym,bawełnianym materiale.Ulegając chwili przyłożył koszulką do twarzy by chłonąć znajomy,słodki zapach perfum przyjaciela.Zamknął oczy kojarząc go z twarzą blondyna.Uśmiechnął się.
-Mam lód-powiedział Adam,chłodno patrząc na Isaaca,który w tej chwili miał minę dziecka przyłapanego na niedozwolonej  przyjemności.Mężczyzna odłożył koszulkę i poczuł niezręczność sytuacji. Adam podszedł do czerwono-czarnej meblościanki ,w której ukryty był barek.Nalał dwie szklanki złotego trunku i wrzucił lód.
-Proszę-powiedział podając brunetowi szklanką-whisky z jedną kostką lodu bez coli tak jak lubisz.
-Dziękuje,Tommy zawsze leje więcej coli niż alkoholu a potem jest zdziwiony dlaczego wszyscy już lezą a on jeszcze może pić-rzucił Isaac.
-A potem robi błąd i miesza różne trunki.Rano czuje się najgorzej ze wszystkich,po protu umiera.
-I mówi"Koniec z piciem"po czym sięga do lodówki po piwo mówiąc ,co cię nie zabije to cię wzmocni.
Mężczyźni uśmiechnęli się.Tommy był ich wspólną płaszczyzną na której w tej chwili mogli budować swoje relację.
-Wiesz,czasem byłem zazdrosny o ten czas,który spędzaliście razem-zaczął Adam-Mówił mi,że potrzebuje tego,potrzebuje ciebie.To wkurzało mnie najbardziej.Chciałem żebym tylko ja był mu potrzebny do życia,a musiałem się nim dzielić z tobą.
-Dobrze wiesz,że dla niego liczyłeś...liczysz się tylko ty.Kiedy o tobie mówi w jego głosie słyszę uwielbienie, dumę z tego,jaki i kim jesteś,że może cię kochać.Uważał się za największego szczęściarza,że to właśnie jego wybrałeś.Czasem kiedy zasiedział się u mnie zrywał się nerwowo z kanapy,mówiąc,że musi już iść bo jego"życie"zostało samo w domu.Bardzo cię kocha.A ja jestem tylko dodatkiem w jego życiu.
-Bez którego on nie może się obejść.
-A ja bez niego-wyszeptał Isaac.

Głos mu się załamał.Poczuł jak traci siły do walki z rozpaczą ,która ogarnia jego serce.Schował twarz w dłoniach.Adam widział jak palcami przytrzymuje powieki,za którymi gromadzą się łzy.
-Nie płacz-powiedział sam z zaszklonymi oczami-Nie chciał by tego.
Isaac wziął głęboki wdech.Otarł twarz i spojrzał na Adama
-Wiesz,kiedyś poprosił mnie,żebym mu coś obiecał.Czuł,że w końcu przyjdzie ten dzień jak dzisiejszy.Chciał żebym wtedy był przy tobie.Zmuszał cię byś jadł,pił,oddychał,żebyś dalej żył.Wiedział,że bez niego nie będziesz chciał dalej być.
-Bo jak oddychać bez powietrza-odpowiedział czarnowłosy,dodając po chwili-Mnie też o to poprosił mówiąc o tobie.
Isaac spojrzał na niego.Na jego twarzy malowało się zaskoczenie.Nie wiedział co powiedzieć.Zachowanie Tommy'ego było dziwne.
-Isaac,myślę,że on czuł,gdzieś podświadomie,że ty... Dźwięk dzwonka u drzwi przerwał wokaliście w połowie zdania.Wstał i otworzył drzwi.Po chwili po pokoju rozszedł się zapach pizzy.

niedziela, 17 czerwca 2012

25.Niezręczność sytuacji

-Adam pomóż mi,proszę,Adam...zostaw mnie to boli,błagam przestań...ratuj mnie skarbie!!!

Wokalista otworzył oczy.Oddychał szybko i nie równo.Rozejrzał się dookoła.Jestem w pokoju,w hotelu.Wziął głęboki oddech.Boże to tylko sen...koszmar.Mimo tego patrząc na stojące na stoliku zdjęcie jego i blondyna po policzkach popłynęły mu łzy.Tak bardzo tęsknie...Pomyślał przejeżdzając palcem po zdjęciu.Bał się ponownie zasnąć ale sen nacierał nieubłaganie.Kiedy zasypiał i odganiał natrętne myśli zadzwonił telefon.Wokalista spojrzał na wyświetlacz.Mama???


-Mamo?stało się coś?
Kobieta płakała.Próbowała coś mówić ale syn nie mógł nic zrozumieć.
-Mamo,spokojnie,proszę przestań płakać.
-Skarbie,nie wiem co się dzieje,Neil wrócił do domu pobity,zamknął się w swoim pokoju i nie chce mnie słuchać.Mówiłam ci ,że ostatnio dziwnie się zachowuje,czuję,że wpadł w jakieś kłopoty.Stał się nerwowy,wybucha bez powodu,często nie wraca na noc do domu.Proszę cie porozmawiaj z nim.Tobie coś prędzej powie niż nam.My z ojcem martwimy się o niego.Gdybyś widział jak on wygląda...
Adam poczuł wyrzuty sumienia.Ostatnio Neil parę razy do niego dzwonił ale on nie miał czasu na rozmowy.Obiecywał sobie,że oddzwoni ale jakoś się nie składało.
-Mamo,uspokój się.Porozmawiam z nim rano.
-Przecież jest południe.
-U was, u mnie jest noc.Ale dobrze,zaraz do niego zadzwonię.
-Dziękuje skarbie.Czekam na twój telefon.

Adam wyszukał numer brata.Po kilku sygnałach usłyszał znajomy głos.
-Neil,dzwoniła mama,powiedz mi co się stało?
Jego brat milczał.W słuchawce było słychać tylko przyspieszony oddech.
-Neil,jeśli masz kłopoty powiedz mi proszę,pomogę ci,ale porozmawiaj ze mną.
-Nie możesz mi pomóc-odpowiedział chłodno.
-Nie strasz mnie brachu,gadaj w końcu,bo wsiądę w najbliższy samolot i przylecę a wtedy pogadamy inaczej.
-Chciałbym tego,wtedy chodź na chwile miałbyś czas tylko dla mnie.
-Przecież zawsze mam.
-Tak?Ostatnio jak byłeś cały czas spędzałeś z rodzicami lub Tommym.Nawet nie miałeś chwili,żeby ze mną usiąść i pogadać.
-Przepraszam cię,nie myślałem,że...
-Daj spokój.Odkąd wyjechałeś nie mogłem sobie znaleźć miejsca w domu,zawsze byłeś przy mnie gdy cię potrzebowałem.Ty poleciałeś robić karierę a ja w między czasie oblałem studia,rozstałem się z dziewczyną,szukałem pracy ale bezskutecznie.Miałem wrażenie,ze wszystko się wali.

Jego ton głosu był pełen wyrzutów i pretensji.Zawsze Adam był mu bratem ale i przyjacielem,jemu zawsze się zwierzał.Słowa ,które wypowiadał były odzwierciedleniem jego samotności,bólu.
-Chciałem na chwilę zapomnieć o tym wszystkim i wtedy,pewnego wieczoru w klubie spróbowałem czegoś innego...
Adam zacisnął powieki.Myśl,która pojawiła się w jego głowie przeraziła go.Bał się zadać to pytanie ale musiał znać odpowiedź.
-Neil,ty coś bierzesz?ćpasz?
Mężczyzna milczał.
-Boże,chłopie...-Adamowi załamał się głos.
-Adam ja chciałem tylko spróbować...a teraz nie mogę przestać.
-Ile to trwa ?
-6 miesięcy.
-A to pobicie?
-Wpadłem w długi,brałem towar na krechę.Nie wiedziałem,że oni liczą sobie taki procent,no i teraz chcą zapłaty a to pobicie było ostrzeżeniem.
-Ile im wisisz?
-Nie pytaj lepiej?
-Ile?-krzyknął do słuchawki Adam.
-80...
-80 dolarów?
-80 000...dolarów.

Adam zesztywniał.Chciał coś powiedzieć ale suma jaka usłyszał zaszokowała go całkowicie.Tylko spokojnie,spokojnie...pomyślał,wiedząc,że zwyzywanie Neila i tak w niczym  nie pomoże.

-Kiedy masz oddać?
-Mam miesiąc.
-Ok,coś wymyślimy.Wpakowałeś się w niezłe gówno ale nie zostawię cię samego.
Neil rozpłakał się.
-Przepraszam Adam,nie wiem co mam robić.
-Najpierw przestań ćpać.
-Nie potrafię.
-Posłuchaj mnie uważnie,pomogę ci ale pod warunkiem,że będziesz się leczył,rozumiesz.Znajdziemy jakiś ośrodek dla ciebie.Nie pozwolę ci byś spieprzył sobie życie a rodzicom złamał serca.To mój warunek inaczej nie kiwnę palcem,żeby ci pomóc.Ile masz własnej kasy?
-Nic,wszystko straciłem.
-Słuchaj,odezwę się do ciebie w ciągu kilku dni.Pogadaj z rodzicami.Ta niepewność co się z tobą dzieje dobija ich.Wsparcie rodziny będzie ci potrzebne.
-Postaram się,Adam...
-Tak?
-Dziękuje i...kocham cię.
-Ja ciebie też braciszku.Przepraszam cię za wszystko.Będzie dobrze,zaufaj mi i daj sobie pomóc.
-Dobrze.Będę czekał na telefon od ciebie.

Adam odłożył telefon.Po jego policzkach popłynęły łzy.Jak mogłem być taki ślepy?
Siedział sam w pustym pokoju z ciężkim sercem.Teraz on potrzebował,żeby ktoś go przytulił i zapewnił,że będzie dobrze,ale jedyna osoba jaka mogła to zrobić była tak daleko on niego.Chciał zadzwonić do ukochanego ale wspominając jego ostatnie przeżycia nie chciał go dodatkowo obciążać.Sen odszedł całkowice.Włączył laptopa.Najpierw wysłał emalia do swojego prawnika a potem zaczął wyszukiwać ośrodki odwykowe w Kalifornii.Tak bardzo chciał pomóc bratu.Kochał go.

----------------------------------------------------------------------------------------------------
Po dużej dawce emocji i alkoholu Tommy obudził się dopiero w południe.Isaac siedział już w salonie i pił kawę.Na stole czekało śniadanie.
-Dzięki-powiedział blondyn siadając do stołu.
Wziął łyk mocnej kawy.Tego mi było trzeba...

Isaac milczał.Wpatrywał się tępo przed siebie.Patrzył na Paryż,który w nocy pokrył się cienką warstwą śniegu.


-Pierwszy śnieg-powiedział po chwili.
-Nie cierpię zimy-odpowiedział blondyn-zawsze marznę.
-Bo nie ma cię co grzać.Jakbyś trochę przytył to inaczej byś się czuł.Spójrz na swój chudy tyłek.
Tommy zaśmiał się-Oglądasz mój tyłek?
-Lepiej jedz-odburknął Isaac,unikając odpowiedzi na to pytanie-Dzisiaj RockParis.
-Denerwujesz się?-zapytał basista z pełnymi ustami.
-Sam nie wiem jak to będzie.Nie brałem jeszcze udziału w takiej imprezie.A fakt,że stanowimy tylko część zespołu wcale mi tego nie ułatwia.
-Ja też nigdy nie grałem piosenek Adama bez Adama,sam nie wiem jak to będzie wygladać.Ale wiem jedno,ze każdy udzielony wywiad,podpisany autograf i zagrany koncert przybliża nas do wyjazdu.Jesteśmy tu już tydzień a ja mam wrażenie,ze całe wieki.
-Myslałem,że dobrze się tu bawisz,pomijając oczywiście ostatni wieczór-powiedział Isaac.
-Staram się ale bez niego nic nie ma znaczenia i sensu.
-A ze mną?
-Co z tobą? Tommy spojrzał ze zdziwieniem na stojącego obok mężczyznę.
-No wiesz,jesteśmy przyjaciółmi,świetnie się rozumiemy i potrafimy zabawić,czy to nie ma dla ciebie znaczenia,że jesteś tu ze mną?liczy się tylko to,że jego tu nie ma?

Basista nie bardzo wiedział co odpowiedzieć,bo nie do końca rozumiał przesłanie zadanego pytania.
-No wiesz,cieszę się,że jesteś tu ze mną ale,...
-Ale ja niestety nie jestem nim.

Blondyn odłożył kubek z kawą.Powoli wstał i podszedł do przyjaciela.Ten unikał jego wzroku.Położył mu rękę na ramieniu jakby chciał złagodzić słowa,które miał za chwile wypowiedzieć.

-Ani ty ani nikt inny nigdy nie będzie mógł zastąpić mi Adama.Ja go kocham Isaac a z tobą się przyjaźnię.I nie rozumiem twojego"niestety nie jestem nim".Jak mam to rozumieć,no chyba nie,że chciałbyś być?
-Ja znam swoje miejsce-powiedział perkusista odsuwając się od blondyna-dajmy temu spokój,jestem twoim przyjacielem i zawszę będę.Zawsze.

Stali chwilę w milczeniu.Tommy patrzył na niego jakby chciał wyczytać z jego oczu prawdę.Ale Isaac skrył ją zbyt głęboko by nawet oczy,odbicie ludzkiej duszy,mogły ją ujawnić.
-Idę się ogarnąć przed koncertem,zadzwoń do Pascala,czy ktoś przyjedzie zamiast niego po nas-powiedział perkusista,po czym zniknął za drzwiami swojego pokoju.

Tommy też postanowił zebrać myśli przed koncertem.Potrzebował wsparcia Adama,odprężenia,rozładowania-fizycznego.

Włączył laptopa.Wyciągnął telefon:Chce cię usłyszeć i zobaczyć,teraz!!!


Po chwili na ekranie ujrzał słodką buzię ukochanego.Na jego twarzy malował się uśmiech a oczy błyszczały.

-Tommy masz na sobie moją koszule...tylko.

Leżący na łóżku blondyn uśmiechnął się.Koszula Adama sięgała mu do połowy ud.Rozpiętych kilka pierwszych guzików odsłaniało jego nagi,jasny tors.Adam zagryzł wargę.Wziął głęboki wdech czując jak jego serce zaczyna przyspieszać.
-Chciałbym być teraz tą koszulą,kochanie i otulać twoje seksowne ciało.Jesteś taki piekny dla mnie...

Tommy delikatnie dłonią przeciągnął wzdłuż uda ku górze odchylając rąbek koszuli,pokazując delikatnie wokaliście,że nie ma bielizny.
-Boże,skarbie...-Adam zacisnął dłonie,prawie czuł pod palcami delikatną skórę blondyna.
-Chciałbym żebyś tu był-wyszeptał Tommy-i żebyś spełnił moje fantazje.
Oddech czarnowłosego przyspieszył.Oblizał usta a potem delikatnie zagryzł dolną wargę.
-A jakie masz fantazje,Tommy?
-Jeśli chcesz mogę ci pokazać czego pragnę?
Adam potrafił tylko pokiwać twierdząco głową.Czuł jak pulsują mu skronie od rosnącego ciśnienia.
-Chciałbym...-zaczął bardzo powoli i prowokacyjne blondyn-czuć twoje usta na moich wargach.

Włożył palec do ust i śliną nawilżył swoje usta.Zagryzł je delikatnie przez co nabrały intensywnego czerwonego koloru.Adam oblizał się,prawie czując ich słodki smak.

Tommy schodził dłonią coraz niżej.
-Delikatnie byś całował  moją szyję,potem tors,brzuch.Twój ciepły,mokry język pieścił by moja skórę a moje ciało by drżało i prosiło o więcej.

Adam siedział jak zahipnotyzowany.Tommy odsłaniał kolejne fragmenty swojego ciała .Czarnosłowy czuł jak pocą mu się ręcę,zaciskał je na satynowej pościeli..Jego pragnienie i pożądanie dalej rosło.
-A potem...?-ledwo wydusił z siebie wokalista.

Tommywsunął włożył jeden palec do ust i sugestywne zaczął go wsuwać i wysuwać z ust,czasem delikatnie go przygryzając.Przeciągnął językiem po wewnętrznej stronie dłoni,nawilżając ją swoją śliną.Potem wsunął dłoń pod koszule na wysokości swojej męskości.Adami zobaczył jak materiał porusza się pod wpływem ruchów ręki blondyna,który cicho jęknął i zamknął oczy.
-Potem twoja dłoń pieściła by mnie ,o tak jak teraz...mmm

Adam czuł jak jego mięśnie się napinają.Co chwile przechodziła przez niego kolejna gorąca fala podniecenia,kumulująca się w jego podbrzuszu.Nie miał władzy nad swoim ciałem,które pod wpływem cichych jęków blondyna też oczekiwało pieszczot.
-Moja dłoń-powiedział basista na chwile przerywając swoje pieszczoty-dotykała by ciebie w takim samym rytmie i tempie ,co twoja mnie.

Adam zrozumiał aluzję blondyna przez co na jego policzkach pojawił się rumieniec.Fakt miał doświadczenie z innymi mężczyznami ale nigdy nie robił tego sobie sam przy kimś i to na odległość.
-Zrób to,proszę...dotknij się .Chce żebyś się pieścił tak jak lubisz najbardziej.Chce słyszeć twoje jęki i oddech.Tak bardzo cię pragnę-nalegał Tommy.

Adam rozpiął spodnie i wsunął dłoń pod bokserki.Zaczął poruszać dłonią powoli ale mocno ją zaciskał.Czasem ból go podniecał.Głośno jęknął.Starał się wciąż patrzeć na pieszczącego się ukochanego ale doznanie jakie ogarniało jego ciało było tak silne,ze co chwile zaciskał powieki.
-Uwielbiam twoje pieszczoty,mmmm,tak dobrze...-jęki Adama mieszały się z wypowiadanymi słowami.
-To teraz zamknij oczy i pomyśl,że klękasz między moimi udami.Patrzymy sobie chwile w oczy odnajdując w nich swoje pragnienia.Ty wiesz czego chce...

Adam puścił wodzy fantazji i ujrzał przed oczami tą pozycję.Czuł do czego zmierza blondyn.
-Podnosisz moje biodra.delikatnie przysuwasz mnie do siebie,by mógł objąć cię w pasie udami.Jesteś tak blisko mnie,tak blisko mojego wejścia...
-Boże skarbie,ja zaraz....-Adam każdą komórką swojego ciała czuł żar podniecenia i pragnienie spełnienia.Jego ciało było już na to gotowe.Słowa ukochanego mąciły jego umysł.
-Jedno pchnięcie i jesteś we mnie.Czujesz moje ciepło,jaki jestem ciasny i jak zaciskam się na twoim członku?
-Czuje ,że zaraz oszaleje...
-Kochaj mnie Adam,kochaj,mocnej...

Słowa blondyna sprawiły,że dłoń wokalisty przyspieszyła przynosząc ulgę podnieconemu do granic ciału czarnowłosego.Zacisnął powieki a z jego ust wydobył się głośny krzyk rozkoszy.Przez ciało przechodziły kolejne skurcze.Adam zatrzymał powietrze w płucach.Zapomniał w tej chwili jak się oddycha.Po kilku chwilach spokojnie otworzył oczy i zaczął mówić.
-A ja wciąż będąc w tobie pieszczę ciebie dłonią ,zaciskam ją delikatnie.Głośno oddychasz a ja czuje jak twoje mięśnie się spinają zapowiadając nadchodzący szczyt.Zatapiam swoje usta w twoich tłumiąc twój głośny krzyk.

Po tych słowach blondyn osiągnął orgazm.Stracił kontrolę nad swoim ciałem i odruchami.Poddając się ekstazie,strącił nogą lampkę z nocnego stolika,która upadła z hukiem,mieszającym się z głośnym jęczeniem blondyna.Nim zorientował się ,że jego krzyk wypełnił apartament drzwi do pokoju otworzyły się niespodziewanie.

-Boże Tommy,co się... ?-Isaac nie dokończył.Patrząc na blondyna i to w jakim jest stanie,poczuł niezręczność sytuacji -O boże,przeprasza...ja...
Pospiesznie zamknął drzwi.Tommy zamarł w bezruchu.Adam nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
-Ale miał minę-wybełkotał,prawie płakając z rozbawienia.
-To nie jest śmieszne,tylko...jak ja mu teraz spojrzę w oczy-blondyn przetarł twarz ręką.
-Daj spokój,to duży chłopiec.Po za tym nie uważasz,że i tak warto było?
-Tak...nawet na odległość potrafisz mną zawładnąć.
-Skarbie?-zaczął Adam-no wiesz,ale jak już będziemy razem to powtórzymy to,tak na żywo?
-Spróbujemy,wiesz,że to dla mnie coś nowego,ale chce tego.
-To będzie twój najlepszy pierwszy raz,obiecuje.
-Chyba pierwsze razy?

Adam wyłapał sugestie ukochanego ale brnął dalej-Nie rozumiem skarbie?
-No wiesz o co mi chodzi-Tommy zarumienił się trochę-Ty we mnie a potem ja w tobie.

Adam delikatnie uśmiechnął się nie ukrywając zaskoczenia tak jasnym przedstawieniem sprawy przez mężczyznę.
-Skarbie ,ale ja zazwyczaj...
-Adam,jesteśmy partnerami czy nie?W życiu i w łóżku.Nie chce byśmy mieli z góry przypisane jakieś role.Chce żebyśmy obaj się spełniali w tym związku,na każdej płaszczyźnie.

Wokalista wziął głęboki wdech i pokiwał głową.Zrozumiał,ze seks z Tommym da mu doznania ,o których praktycznie już zapomniał,bo bycie pasywem nie leżało w jego naturze.
-Kocham cię i tobie oddam całego siebie i co tylko zechcesz kochanie.
Blondyn uśmiechnął się-Tez cię kocham.I jeszcze raz przepraszam cię za to,że poszedłem to tego klubu,nie gniewasz się już na mnie?
-A czyli to wszystko wcześniej to był wstęp do przeprosin?Pewnie,ze się nie gniewam,na ciebie nie potrafię.Po prostu martwię się o ciebie i chce cię chronić.
-Dziękuje-wyszeptał blondyn-Tak bardzo nie chce się z tobą rozstawać ale niedługo wychodzimy.Muszę kończyć.Tęsknie za tobą bardzo.
Przeciągnął dłonią po ekranie.
-Powodzenia na koncercie,wierze, w ciebie,że dasz dziś czadu.Trzymaj się mój skarbie.Pa.

Tommy bezwładnie opadł na łózko.Słowa ukochanego dodały mu otuchy i pewności,że wszystko będzie dobrze.Jego odprężone ciało,wolne od fizycznych pragnień było gotowe na nowe wyzwanie.Ubierał się powoli odwlekając moment spotkania z Isaackiem.Ostrożnie otworzył drzwi.Po chwili jego wzrok napotkał spojrzenie Isaaca,który odwrócił głowę .Znów spojrzeli na siebie i  bez zbędnych słów,buchnęli śmiechem.To rozładowało całe napięcie.









czwartek, 14 czerwca 2012

24.Czasem lepiej coś przemilczeć...

Bardzo się cieszę,że coraz więcej osób czyta moje opowiadanie,to bardzo miłe.Sympatyczne też jest czytanie waszych szczerych opini,dlatego też proszę o komentarze.KITTY.



Bariera językowa sprawiła,że przez dłuższą chwile Tommy z Isaackiem nie mogli odszukać Psacala.Przemierzając kolejne piętra ujrzeli go siedzącego w głębi korytarza.Na ich widok próbował wykrzesać z siebie chodź lekki uśmiech ale zalewające jego serce cierpienie wymuszało na twarzy tylko grymas bólu.

-Co z nim?-zapytał Tommy siadając koło mężczyzny.Ten milczał.Nie umiał rzeczowo odpowiedzieć na to pytanie .Położenia jego ukochanego nie mogły oddać żadne słowa.Tommy objął go ramieniem.

-Najważniejsze ,że żyje-powiedział,delikatnie poklepując go po plecach.Mężczyzna ulegając ogarniającej go rozpaczy wtulił się w blondyna.Oczy się zaszkliły,a powieki już nie miały siły zatrzymać łez.Siedzieli tak chwile,w milczeniu,w ciszy.Tommy pomyślał o Adamie.Nagle ból wynikający z rozstania zmalał na rzecz myśli,że chodź jest on daleko jest bezpieczny.W obliczu tragedii jego priorytety się zmieniły.
Po chwili na korytarzu pojawił się Allan.Pascal,wziął głęboki oddech i otarł łzy.Młody Francuz usiadł obok niego i bez zadawania pytań po prostu się wtulił.Tommy odsunął się.Pascal szeptał coś do ucha młodemu mężczyźnie,który w tej chwili,w tym dziwnym życiowym układzie znalazł swoje miejsce w jego ramionach.Delikatnie głaskał go po włosach.Stykali się policzkami,pozwalając by ich łzy mieszały się ze sobą.
Mężczyzna,którego kochali toczył samotną walkę o kolejny oddech,o prawo do życia.
Po kilku minutach wyszedł lekarz.Jego łagodny uśmiech wzbudził nadzieję w sercach oczekujących.Po chwili spytał -Który z panów to współmałżonek?
-Ja-odpowiedział Pascal.
-Proszę,może pan wejść do niego.

Pascal podszedł do drzwi ale nagle zatrzymał się-Panie doktorze,czy on tez może wejść?-zapytał wskazując na Allana-jest dla nas jak rodzina.

Lekarz chwile się wahał-Dobrze,ale tylko na kilka minut.
Po chwili zniknęli w szpitalnej małej sali.

Tommy spojrzał na Isaacka.Uśmiechnęli się do siebie.Zrozumieli,że wczoraj Pascal nie był z nimi do końca szczery,albo nie był szczery sam ze sobą.Podobnie jak jego ukochany,uległ urokowi Allana a fakt,ze pozwolił mu z taką łatwością wtulić się w siebie świadczył,że fizyczna bliskość z nim nie jest mu obca.On nie był tym trzecim,oni byli trójcą,jednością,całością.

Pascal klęknął przy łóżku ukochanego.Ten co chwile otwierał oczy i próbował uśmiechnąć się widząc dwie najbliższe mu osoby.
-Jak się czujesz?-spytał Allan.
-Jestem cały obolały,nawet leki nie pomagają.Dobrze was widzieć.
Pascal nic nie mówił,tylko wtulał twarz w dłoń Alaina.Płakał.Allan położył dłonie na jego ramionach.
-Będzie dobrze...
-Bałem się,że cię stracę-powiedział łamiącym się głosem.-Jesteś dla mnie taki ważny,kocham cię.Powinienem uważać na ciebie,pilnować cię,przepraszam...
-Skarbie,to nie twoja wina,daj spokój.Najważniejsze,że teraz jesteś przy mnie...jesteście-dodał spoglądając na Allana.
-Dajmy mu odpocząć-zasugerował Allan-Chodźmy do domu.
Pascal nachylił się nad ukochanym i złożył delikatny pocałunek na poranionych wargach.
-Kochanie zawołaj na chwile Tommy'ego-poprosił Alain.
Pascal kiwnął głową a Allan tylko się uśmiechnął i machnął ręką.

Po kilku minutach wyszli.Chodź wciąż po ich twarzach spływały łzy,to jednak na ustach był uśmiech.
-Wygląda marnie,ale czuje się dobrze-powiedział Pascal.

Tommy szczerze ucieszył się na ta wiadomość,chodź widok Alaina w tej gejowskiej łazience przeczył temu co przed chwilą usłyszał.
-Prosił byś na chwile wszedł-powiedział Pascal,sam trochę zdziwiony prośbą ukochanego.

Basista otworzył niepewnie drzwi.Usiadł na krześle obok łóżka.Alain powoli otworzył oczy.Uśmiechnął się.
-Dziękuje ci-powiedział łamiącym się głosem.
-Nie ma za co,znalazłem cię przypadkiem.
-Nie za to...dziękuje ci za spodnie.Wiem,że mi je ubrałeś jak byliśmy jeszcze sami.Pomogłeś mi ukryć moją największą ranę i to co by najbardziej zraniło Pascala.
-On...?
-Nie,nie powiedziałem mu.I proszę ty też zachowaj to dla siebie.Za bardzo go kocham,ich...Czasem z miłości lepiej przemilczeć pewne sprawy.Rany się zagoją ale złamane serca nie.

Tommy pokiwał tylko głową i położył dłoń na dłoni Alaina.Blondyn próbował zrozumieć co Francuz mógł teraz czuć,ale nie był wstanie.Sam przecież nie zaznał bliskości z mężczyzną, nie mówiąc już o brutalności tego aktu.Dlatego nawet nie starał się wypowiedzieć żadnych słów.W tym momencie całkiem obcych dwoje ludzi połączyła cisza i spojrzenia.
-Wracaj do zdrowia.Zobaczymy się jutro albo 18 jak będziemy na koncercie-przerwał milczenie basista.
- Kupię bilety-powiedział Alain i machnął ręką na pożegnanie.
Kiedy Tommy wyszedł mężczyzna wtulił się w poduszkę.Udawany przed wszystkimi uśmiech znikł.Cały jego ból zmaterializował się i przybrał obraz łez.Wiedział,że rany fizyczne szybko się zagoją ale te w jego głowie pozostaną na zawsze.Jego ciało zostało zbrukane przez obcego mężczyznę,który wtargnął w niego w najbrutalniejszy sposób.Czuł się poniżony i upokorzony.Teraz leżał sam w tej pustej chłodnej sali ze swoim bólem, z swoją tajemnicą.

Po godzinie mężczyźni byli juz w hotelu.Tommy wyciągnął telefon:Już jestem skarbie...wszystko ok.Kocham cię.
Po chwili dostał odpowiedź:To dobrze,teraz mogę spokojnie zasnąć.Tez cie kocham.

Ostatnie słowo,nie wypowiedziane w taksówce ale zawarte w wiadomości było dla niego najważniejsze.Złość Adama odeszła ustępując miejsca trosce i miłości. 


Tommy długo nie mógł zasnąć.Przez jego głowę przechodziło tysiące myśli.Ale jedna wyjątkowo silna nie dawała mu spokoju.Chodź Pascal z Allanem obydwaj bardzo kochali Alaina,tylko ten pierwszy w oczach ludzi miał do niego prawo.Był jego mężem.Tylko dlatego mógł pojechać karetką,wejść na ostry dyżur,wypełnić potrzebne dokumenty i podpisać zgodę na podawane leki.Gdyby był tylko jego partnerem nie miałby prawa głosu.Gdyby Adamowi coś się stało...nie liczył bym się.
Ta myśl zabolała go bardzo.Kochał go ponad wszystko ale w chwili zagrożenia jego życia byłby zwykłą osobą z jego otoczenia,bo decydować o ważnych sprawach może tylko rodzina. Chce być jego rodziną,kocham go...
Uśmiechnął się wiedząc z czym to się wiąże.Z tą ciepłą myślą zasnął.



poniedziałek, 11 czerwca 2012

23.Krzywda

Przed ogromnym sklepem muzycznym stał tłum ludzi.W większości były to francuskie nastolatki .O godzinie 16 Tommy z Isaackiem mieli podpisywać płyty,koszulki i zdjęcia.Siedzieli przy małym stoliku w głębi sklepu zaskoczeni takim zainteresowaniem.Było to miłe zważając na fakt nieobecności Adama.Drzwi sklepu otworzyły się.Do stolika podchodziły kolejne osoby.Młode dziewczyny wdzięcznie się uśmiechały podając swoje imiona do wypisywanej dedykacji.Wiele z nich prosiło o autograf Tommy'ego na jego zdjęciach z Kampanii NOH8. Fakt,wyglądał na nich zabójczo.Czasem z tłumu zdawało się słyszeć"Kocham cię Tommy"...Sam nie zdawał sobie sprawy,ze cieszy się aż tak duża popularnością.
Po kilku godzinach dłonie już odmawiały posłuszeństwa a palce nie chciały utrzymać długopisów w pionie.Ostatnia francuska odeszła z uśmiechem tuląc podpisaną płytę.

-Powtórka z przedwczoraj?-zaproponował Pascal.

Mężczyźni chętnie się zgodzili.Czuli,że potrzebują czegoś mocniejszego.Zdecydowali się na to samo miejsce,ten sam klub.

Usiedli w rogu sali.Żaden nie miał ochoty tańczyć .Chcieli tylko pozwolić by alkohol rozluźnił ich ciała.Alain dołączył do nich po godzinie.Był zmartwiony rozmową z Allanem.Coś wspomniał,że będzie musiał polecieć z nim do USA na parę dni ale Pascal nie chciał teraz o tym rozmawiać.
-Pogadamy w domu,kotku,dobrze?

Alain pokiwał głową .Zawsze wiedział kiedy jest czas w ich życiu dla Allana i jego sprawy.Po trzech godzinach alkohol i muzyka sprawiały,że Isaac zaczął powoli tracić kontrakt z rzeczywistością.Nie wiedział czy to procenty w jego krwi czy ukryte pragnienia popychają go do wykonywania dwuznacznych gestów w stronę Tommy'ego.Czasem przez przypadek kładł dłoń na jego udzie albo pozwalał,żeby jego głowa chodź na chwile spoczęła na jego ramieniu.Tommy też miał ograniczoną świadomość tego co się dzieje.Przymykał oko na wszystko, tłumacząc  sobie stan przyjaciela ilością opróżnionych szklanek.Tylko Pascal czasem uśmiechał się dostrzegając te drobne gesty,świadom ich znaczenia.

Po upływie kilkunastu minut,na pół trzeźwy Pascal  zaczął się niepokoić długą nieobecnością ukochanego.Miał pójść tylko na chwilę do łazienki,a Francuz miał wrażenie,że od tamtego momentu minęły już wielki.

-Ja muszę iść do toalety więc poszukam go-zaproponował Tommy i po chwili zniknął na końcu wielkiej sali.

Wchodząc do pomieszczenia miał wrażenie,że nikogo tam nie ma.Odkręcił kran i przepłukał twarz zimną wodą,łagodząc tym samym trochę skutki działania whisky.Rozejrzał się dookoła.Jego uwagę przykuły rzucone przez kogoś w pośpiechu w kąt ubrania.Cichy jęk wydobywający się z jednej kabin wyostrzył jego zmysły.Otwierał kolejne drzwi szukając jego źródła.
W pewnej chwili poczuł,że tylko dzięki ogromnej dawce alkoholu jaką miał we krwi jest w stanie znieść to co ukazało się jego oczom.Na jednym z zamkniętych sedesów siedział oparty o ścianę Alain.Nie nie miał koszulki ani marynarki.Tommy szybko skojarzył rzeczy porzucone w rogu.Spodnie miał opuszczone do kostek razem z bielizną.Jego ciało nosiło ślady brutalnej przemocy.Był na półprzytomny.Krew z rany na głowie spływała cienka strużką po twarzy kapiąc na gołe ramiona i tors.Krople czerwonej cieczy przecinały  też uda Alaina i spływały po ceramicznej armaturze.Tommy stał przerażony.
-Alain,obudź się,Alain-krzyczał jak opętany.Złapał mężczyznę za ramiona próbując nim potrząsnąć ale na jego twarzy pojawił się grymas bólu.

-Zostaw mnie,błagam, to boli,ja już nie mogę,nie chce...-wyszeptał Alain,prze łzy,myśląc,że jego dramat wciąż trwa.

-Alain,to ja Tommy,boże...-wyciągnął telefon z kieszeni i wykręcił numer Isaacka-Weź Pascala i chodźcie tu natychmiast,wezwijcie karetkę.

Na dźwięk tych słów Isaac zamarł.Kiedy przekazał słowa blondyna francuzowi ten przeczuwał co się stało.Po chwili obaj byli w łazience.

Tommy zdążył założyć spodnie mężczyźnie chcąc oszczędzić Pascalowi tego widoku.Mężczyzna klęknął przy ukochanym.

-Już dobrze,jestem przy tobie,karetka już jedzie.

Delikatnie musnął jego zakrwawiony policzek bojąc się,że mocniejszy dotyk przyniesie kolejną porcję bólu.Czując ciepło na swej skórze Alain próbował otworzyć powieki,ale skrzepnięta krew utrudniała mu to.Z jego oczu popłynęły łzy.Chciał się podnieść,wtulić w ramiona ukochanego ale każda podejmowana przez niego próba kończyła  się bólem.
Pascal zdjął marynarkę i okrył go,izolując jego nagie plecy od zimnej ściany.Co chwile składał delikatne pocałunki na jego twarzy nie zważając na metaliczny smak krwi.Panowała cisza.Żaden z mężczyzn nie wiedział co powiedzieć.Byli przerażeni.Isaac poczuł ukłucie w żołądku i jak część spożytego alkoholu cofa się do ust.Zacisnął wargi.

-Poczekam na karetkę na zewnątrz.

Pascal pokiwał głową wciąż delikatnie tuląc poranione ciało ukochanego.Alain miał wrażenia,że zaraz odpłynie z tego świata ale przepełnione miłością oczy klęczącego obok mężczyzny były dla niego jak kotwica,nie pozwalały mu się oddalić,mocno trzymały przy życiu.Czas zdawał się stać w miejscu.Tommy nerwowo chodził wzdłuż łazienki.Klął coś pod nosem,na klub,gejów i karetkę.
Pascal nie zwracał na niego uwagi.Teraz z ukochanym trwali w innej rzeczywistości-pełnej bólu,cierpienia i krwi.

Drzwi otworzyły się z hukiem.Trzech sanitariuszy z noszami szybko przystąpili do działania.Ostrożnie podnieśli Alaina,który mimo tego wydał z siebie kilka głośnych jęków .Gdy jego ciało spoczęło na noszach poczuł ulgę.

-Chce jechać z wami-powiedział Pascal do sanitariusza.

-A kim pan jest?-zapytał pamiętając o ustalonych w tej kwestii przepisach.

-To mój partner,mąż...

-W takim razie proszę wsiadać.

Tommy zdążył tylko krzyknąć -Jaki szpital?
-Św.Jana-odpowiedział sanitariusz i zamknął drzwi karetki,która na sygnale odjechała.

Mężczyźni złapali taksówkę i podali nazwę szpitala.W drodze zadzwonił telefon Tommy'ego.Brook???

-Hej ,słuchaj nie mogę teraz rozmawiać.


-Tommy co się z tobą dzieje?

-Nie rozumiem.

-Adam chodzi jak struty,trochę wypił do kolacji i żalił mi się ,że miałeś wczoraj zadzwonić ale tego nie zrobiłeś.Martwi się,że coś jest nie tak.Zadzwoń do niego.Źle się czuje w obcym kraju bez ciebie.
Zapomniałem...-pomyślał basista.

-W jakim obcym kraju?-blondyn próbował zrozumieć o co chodzi.

-W Finlandii a gdzie ty myślałeś?Od dwóch dni jesteśmy w europie.

-Brook przepraszam ale ja naprawdę teraz nie mogę rozmawiać,napewno zadzwonię do niego.Narazie.

Tommy nie wiedział co robić,zadzwonić teraz czy jutro i wszystko mu wytłumaczy.A co tu wyjaśniać"Kochanie szaleje i pije w gejowskim klubie i po prostu zapomniałem zadzwonić?"Doszedł do wniosku,że lepiej nie zwlekać.Wybrał numer Adama.

-Hej-powiedział  czarnowłosy.
-Przepraszam cię skarbie,miałem wczoraj zadzwonić...
-Ok,nie ma sprawy-przerwał mu ukochany-widocznie byłeś zajęty.
-To nie tak kochanie,tyle się tu dzieje...
-Włącz laptopa skarbie,chce cię zobaczyć.
-Ale mnie nie ma w hotelu.
-Tommy jest 23 w nocy,co ty wyprawiasz tam?
-Nic,nie martw się proszę.Nic złego się nie dzieje,nie mi...
-Jak mam to rozumieć?Coś z Isaackiem?
-Nie,pamiętasz opowiadałem ci o Pascalu i Alainie...Pół godziny temu w gejowskim klubie...
-Gdzie???Obiecałeś...
-Wiem,przepraszam,nie mam żadnego wytłumaczenia.Słuchaj,teraz jedziemy do szpitala. Nasz znajomy został pobity,oni go...Adam to było straszne.

Czarnowłosy przez chwile milczał.Przed oczami stanął mu obraz jego ukochanego w takiej sytuacji.Przecież był w tym klubie,mogło spotkać go to samo.

-Tobie nic nie jest?-wyszeptał czule.
-Nie,ale żałuje,ze cię nie posłuchałem.Zawsze masz rację.Bez ciebie nie wiem co robić.Gubię się.
-Słuchaj,jedzcie do szpitala i zobaczcie co z nim.Potem macie wracać do hotelu.Masz mi napisać sms jak będziesz w pokoju.Koniec imprez,pogadam z Monte żebyście wrócili wcześniej.Mam dość tej rozłąki i zamartwiania się o ciebie.Zrozumiałeś?
-Tak,przepraszam...Kocham cię.
-Wiem,zadzwoń jutro i czekam na sms.Pa.

Chłodne pożegnanie i brak słów"ja ciebie też",uzmysłowiły Tommemu w jakim znalazł się położeniu.Adam był wściekły.Zawiódł go.

Isaac poklepał go po ramieniu-Będzie dobrze,nie martw się.Adam zrozumie,a teraz chodźmy do Pascala.Nie powinien siedzieć tam sam.