piątek, 20 lipca 2012

34.Osobno a jednak razem

Kochani dziękuje za wszystkie komentarze.Wasze wskazówki bardzo mi się przydają.
Agnes-codziennie zaglądam na twojego bloga a tam nic,stęskniłam się już za jakimś twoim dziełem.
Kate-uwielbiam twoje opowiadanie i dziękuje ci bardzo za info o linku
Kasia19-cieszę się,że czytasz moje opowiadanie,bardzo lubię twoje komentarze.Dzięki.




Tommy stał dłuższą chwilę pod drzwiami Adama nim zdecydował się zapukać.
-Adam,mogę wejść-zapytał po chwili,bo wokalista nie zareagował na pukanie do drzwi.
Usłyszał ciche kroki po drzwiami-Nie obraź się Tommy,ale wole być sam-rzucił czarnowłosy.
Blondyn wziął głęboki oddech i zacisnął dłoń-A ja myślę,że nie powinieneś być sam.
Basista nie otrzymał żadnej odpowiedzi.Stał jeszcze chwilę zastanawiając się co zrobić.Pomyślał  i uśmiechnął się sam do siebie.Poszedł do pokoju .Isaac z Maxem oglądali film.
-Już po rozmowie?-zapytał brunet.
-Nie chce mnie wpuścić-powiedział Tommy ze smutkiem w głosie.
-To siadaj i oglądaj z nami film,fajna komedia.
-Wybacz ale jakoś mi nie jest do śmiechu-rzucił blondyn-Potrzebuje dużą kartkę,macie może?
Max wstał i wyciągnął swój duży zeszyt do rysowania-Proszę-powiedział podając blondynowi papier.
-Dzięki.

Basista wziął markera i namalował na kartce dwie duże kropki,linię w kształcie łuku i kilka mniejszych kropeczek.Spojrzał na kartkę i się uśmiechnął.Po chwili wyszedł z pokoju i wrócił pod drzwi Adama.Wsunął kartkę pod drzwi.Usłyszał ciszy śmiech-Wejdź-powiedział wokalista.
Czarnowłosy spojrzał znów na rysunek a potem na blondyna i ponownie się uśmiechnął-No Picasso to ty nie jesteś.

Tommy uśmiechnął się-To nie miało cię zachwycić ale rozbawić i widzę,że mi się udało.Tak robiła moja mama kiedy miałem jakieś problemy,zamykałem się w pokoju i nie chciałem z nią rozmawiać.Wtedy rysowała mi taką uśmiechniętą buźkę i wsuwała pod drzwi.Zawsze mnie to rozbrajało.Pomyślałem,że i na ciebie to podziała.
-Dzięki,nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
-Od czego są...przyjaciele.Powiedz mi co się stało,coś z twoją mamą?
Uśmiech znikł z twarzy Adama.Usiadł na skraju łóżka.Ręce zaplótł na karku i wziął kilka głębokich wdechów.
-Neil jest w szpitalu-zaczął powoli mówić-Od kilku miesięcy ćpa.Parę razy został pobity,popadł w długi -80 000 .
-O Boże...-szepnął blondyn siadając obok wokalisty.
-Od kilku tygodni próbuje znaleźć dla niego miejsce w jaki dobrym ośrodku odwykowym ale większość ma komplet pacjentów.Przelałem mu pieniądze na ten dług ale to za mało,żeby mu pomóc.On musi przestać brać inaczej kiedyś się...-Adam ukrył twarz w dłoniach.Jego ramiona zadrżały.
-Tommy nie wiem co robić.To wszystko moja wina.Wciąż ranię i zawodzę ludzi,których kocham.Najpierw ty,teraz Neil.Jestem jego bratem powinienem wcześniej zauważyć,że coś się z nim dzieje.Pochłonęła mnie trasa i kariera a po drodze straciłem sens swojego życia.Po co mi to wszystko kiedy nie mam się z kim tym dzielić.

Blondyn wahał się przez chwilę ale wyciągnął rękę i objął Adama.Ten wyczuwając bliskość basisty wtulił się w niego cicho płacząc w jego ramię.Tommy głaskał go po plecach.Serce biło mu jak oszalałe.Znów miał Adama w swoich ramionach.Czuł jego ciepło,jego zapach.Zacisnął powieki.Walczył ze swoimi myślami,uczuciami i pragnieniami.Chociaż jego serce przepełniał smutek,żal i ból za to co zrobił mu ukochany nie potrafił go odtrącić w takim momencie.Był teraz taki kruchy i bezbronny.Był sam.
-Mogę ci jakoś pomóc?-spytał blondyn.
Adam podniósł głowę i spojrzał w jego brązowe oczy.Zobaczył w nich ciepło i zrozumienie,którego tak bardzo potrzebował.
-Mógłbyś mnie wysłuchać...
-Przecież słucham-odpowiedział blondyn.
-Chciałbym ci wszystko wyjaśnić...rozumiesz.Chce ci powiedzieć co się stało w Finlandii,daj mi proszę taką szansę.
Blondyn zerwał się z łóżka.Ruszył w kierunku drzwi ale zatrzymał się.Słowo Finlandia paraliżowało go.Nie chciał tego słuchać przecież wiedział co się tam stało.W tym europejskim kraju jego ukochany po prostu go zdradził.
-Masz teraz większe zmartwienia-powiedział Tommy,nie patrząc w jego stronę.
-Ale...?
Basista ponownie usiadł obok niego.Cierpienie malujące się w błękitnych oczach raniło go.Ale on sam też przechodził katusze.Nie był jeszcze gotowy na rozmowę o tym.
-Obiecuje ci,że porozmawiamy o tym ale nie dzisiaj.Obiecuje ci też ,że mimo wszystko będę przy tobie i spróbuje ci pomóc.
Adam pokiwał tylko głową a po jego twarzy znów popłynęły łzy.Tommy przyciągnął go do siebie i mocno przytulił-Będzie dobrze-wyszeptał-Nie zostawię cię samego z tym wszystkim.
Blondyn zamknął oczy i poddał się tej chwili.Chłonął zapach i bliskość Adama.Tak cudownie było znów być blisko niego.
Wokalista znalazł w jego ramionach ukojenie dla swojego smutku i bólu.Chociaż Tommy był przy nim tylko jako przyjaciel to w tym momencie był wszystkim czego potrzebował.
-Kocham cię-wyszeptał Adam,wtulając się jeszcze mocnej w drobne ciało blondyna.
-Adam proszę cię...
-Przepraszam.Po prostu kochanie ciebie jest dla mnie bardziej naturalne niż oddychanie.Nie potrafię przestać bo umrę.

Blondyn wziął kilka głębokich oddechów.Do jego oczu napłynęły łzy.Tak naprawdę cieszył się,że usłyszał te tak dawno nie wypowiadane słowa.To była najpiękniejsza melodia dla jego uszu.
-Spróbuj zasnąć-powiedział basista-Jutro będzie nowy dzień,nowe możliwości.Wszystko będzie dobrze.

Adam położył się na łóżku.Głowę wtulił w małą poduszkę.Tommy nakrył go kołdrą.Ku zaskoczeniu wokalisty położył się obok niego.Gładząc go po czarnych włosach wyszeptał-Poczekam aż zaśniesz.
-Dziękuje ci-odpowiedział wokalista i spojrzał w jego brązowe cudowne oczy.

Blondyn zgasił lampkę stojącą obok łóżka.Wpadającego do pokoju światło księżyca odbijało się od ich źrenic.Ich oddechy mieszały się.Fizycznie byli tak blisko siebie,tylko uczuciowo wciąż nie mogli odnaleźć do siebie drogi.Tommy dłonią pogładził delikatny policzek czarnowłosego.Czując kojący dotyk blondyna zasnął.

Po powrocie do pokoju Tommy sięgnął go swojej torby podróżnej.Z bocznej kieszeni wyciągnął małe metalowe pudełeczko.Dawno nie oglądał jego zawartości.Było to dla niego zbyt bolesne ale teraz wiedział,że musi rozgrzebać stare rany żeby pomóc Adamowi.Palcem wodził po metalowej pokrywie.Po kilku minutach zajrzał do środka.Oczy mu się zaszkliły.W pudełeczku było kilka okrągłych żetonów.Tommy brał je pojedynczo do ręki.Na ich wierzchu widniały różne oznaczenia 30 dni,60 dni,90 dni...1 rok,2 lata...I ten najcenniejszy,dowód jego walki,silnej woli i pełnego zwycięstwa 10 lat.Ale dla niego, niektóre uczucia i wspomnienia były tak żywe jakby to było wczoraj.Kilka łez spadło na zdjęcie które leżało na dnie.Uśmiechała się na nim rudowłosa dziewczyna,młoda i śliczna.Tommy zacisnął powieki i poczuł ukłucie w sercu.Tak bardzo nie chciał do tego wracać.Wziął do ręki leżącą obok wizytówkę.
           Terapia uzależnień
Ośrodek leczenia uzależnień"HOPE"
              Los Angeles
            (213) 5553478

Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w małą kartkę.Rano pomyślał zadzwonię rano. Spakował całą zawartość do pudełka i wcisnął do torby.Wiedział,że będzie to jeden z najtrudniejszych telefonów,który przyjdzie mu wykonać.Będzie musiał wrócić do tej bolesnej przeszłości o ,której tak bardzo chciał zapomnieć.


Wybacz mi proszę-szeptała rudowłosa dziewczyna.Jej długie kosmyki włosów opadające na policzki były zroszone łzami-Nie chciałam tego,ty uciekłeś,myślałam,że nie wrócisz...
Ale młody chłopak nie słuchał jej wyjaśnień.Nie patrzył na nią.Dla niego tego dnia przestała istnieć.Ona i tamten...
Tommy przebudził się gwałtownie.Nie sądził,że wspomnienia aż tak szybko nawiedzą go w snach.Usiadł na brzegu łóżka i przetarł twarz dłońmi.Isaac z Maxem jeszcze spali.Blondyn wziął telefon i wyszedł do łazienki.Powoli wybrał numer.
-Ośrodek leczenia uzależnień HOPE,słucham.
Tommy zacisnął powieki,coś ścisnęło mu gardło.Znał ten głos.
-Halo, słucham-powtórzył kobiecy głos.
-Dzień dobry-wydusił z siebie blondyn-Proszę mi powiedzieć czy pan Jack Camp jest jeszcze dyrektorem ośrodka.
-Tak.
-A czy mogłaby mnie pani z nim połączyć?
-A kto mówi?
-Tommy Joe Ratliff.
W słuchawce zapanowała cisza-Dzień dobry Rose.
-Boże Tommy...tyle lat.Mam nadzieje,że nie dzwonisz bo potrzebujesz naszej...
-Nie,proszę się nie martwić,dałem sobie radę.Ale mam pewną sprawę do dyrektora,jeśli mogła by mnie pani z nim połączyć...
-Już łącze,miło było cię usłyszeć.Może potem zadzwoń jeszcze raz,jestem taka ciekawa co u ciebie słychać.
-Postaram się-odpowiedział grzecznie.
Po chwili usłyszał w słuchawce melodyjkę umilającą czas oczekiwania na połączenie.
-Jack Camp,słucham.
-Dzień dobry,mówi Tommy Joe Ratliff.
-Tommy?Nie spodziewałem się,że jeszcze kiedyś cię usłyszę,ale bardzo się cieszę.Ale z doświadczenia wiem,że takie niespodziewane telefony po latach niczego dobrego nie oznaczają.Stało się coś Tommy?
-Potrzebuje pomocy,to znaczy nie ja osobiście ale mój przyjaciel.Wiem,że to głupie,że dzwonie po tylu latach tylko po to aby o coś prosić ale to dla mnie bardzo ważne.Mój przyjaciel pilnie potrzebuje leczenia,jest na granicy życia i śmierci.Teraz leży w szpitalu.Boje się,że gdy wyjdzie...
-Rozumiem cię Tommy ale u nas w kolejce czeka masa pacjentów.Nie wiem czy mogę ci pomóc.Ośrodek coraz gorzej prosperuje,wiesz kłopoty finansowe.Otworzyliśmy nawet dwa oddziały płatne ale to i tak kropla w morzu potrzeb.Potrzebujących jest masa a miejsc coraz mniej.
-A miejsce na tych prywatnych oddziałach ?Pieniądze nie grają roli.Proszę...
-Zobaczę co da się zrobić.Wiesz,że w normalnych okolicznościach bym tego nie robił.W tej branży nie ma znajomości.Ale postaram się,nic nie obiecuje.Zadzwoń do mnie jutro.Powiedz mi tylko czy ty dajesz sobie radę?
-Parę dni temu minęło równe 10 lat.To wszystko dzięki panu i ośrodkowi.Gram w zespole,właśnie jesteśmy w trasie koncertowej w Europie.Wszystko mi się układa.
-Zawsze kochałeś grać.Brakowało nam twoich występów po twoim odejściu.Szkoda ,że rozstałeś się z nami bez słowa.A potem cała reszta...
-Nie chce do tego wracać.Zadzwonię jutro.
-Dobrze.Cieszę się,że się odezwałeś.Do usłyszenia.
Tommy odłożył telefon.Serce szybko mu biło.Nie było tak źle...pomyślał.Bardziej przerażała go myśl,że kiedykolwiek mógłby wrócić w tamto miejsce,do tamtych wspomnień.Po chwili uśmiechnął się na myśl o spotkaniu jakie go dziś czekało.
-Paryż czeka-krzyknął wychodząc z łazienki.
-Wariat-powiedział Max,naciągając na głowę poduszkę.
Isaac uśmiechnął się do blondyna.Też cię cieszył na spotkanie z francuskimi przyjaciółmi.Bał się tylko jak blondyn zniesie wizytę w tym mieście.W miejscu gdzie wyznał Adamowi miłość,w miejscu gdzie wokalista złamał mu serce.

Tommy z Maxem i Isaackiem coraz lepiej czuli się w swoim towarzystwie.Siedząc na lotnisku śmiali się do bez przerwy.Blondyn próbował ukryć ogarniający go strach przed zbliżającym się lotem.Max opowiadał z zapałem o swoich motocyklowych eskapadach.Tommy z brunetem opisali mu swój wypadek.
-Ja też miałem taki wypadek.Byłem pasażerem.Ciężarówka zaczęła nagle zmieniać pas prawie nas taranując i wtedy mój chłopka też zdecydował się położyć motor.
Max dalej opowiadał ale po chwili patrząc na miny mężczyzn zrozumiał,że chyba go nie słuchają.
-Chłopak?-zapytał Isaac-Przecież jak jedliśmy kolację opowiadałeś mi o swojej dziewczynie...
Max zaczerwienił się-No tak..no bo-chłopak trochę się mieszał-jakby to ująć,próbuję życia.
-Jesteś biseksualny?-zapytał Tommy z niedowierzaniem.
-Można tak powiedzieć.Ten chłopak był jedynym z jakim próbowałem coś stworzyć,raczej bardziej wychodziło mi z dziewczynami.No i doświadczenia w łóżku też ma tylko hetero więc czy jestem biseksualny sam nie wiem.
-A chciałbyś spróbować kiedyś z facetem,jak to jest?-zapytał z zaciekawieniem Isaac.
-Może..nie wiem.Kiedyś zastanawiałem się nad tym  jak to jest.
-O to możesz pozastanawiać się z Isaackiem-zaśmiał się Tommy-On też swego czasu dociekał jak to jest.Ciekawy czy każdy normalny facet pomyślał o tym chodź raz.
-Myślą chyba tylko ci co dopuszczają do siebie taką możliwość-powiedział Max.
Isaac się zaśmiał-To w Paryżu będziesz miał dużo okazji żeby się przekonać,bo znając życie znów wylądujemy w jakimś gejowskim klubie.
Max wcale się nie uśmiechnął.Po chwili za całą powagą odpowiedział-To,że jestem młody nie znaczy,że idę do łóżka z kim popadnie,żeby tylko zaspokoić swoją ciekawość.Nie sypiam z przypadkowymi osobami.
-Ok,rozumiem,żartowałem tylko-powiedział brunet.

Tommy co chwile zerkał w stronę Adama,który siedział z resztą zespołu.Pamiętał jak przed każdym lotem mężczyzna go przytulał i zapewniał,że nie ma się czego bać a w samolocie często trzymał go za rękę.Przy nim nie bał się latać.Tęsknił za tym.Myślami wracał do wczorajszej rozmowy.Czuł,że dystans między nimi znacznie się zmniejszył,że naprawdę obaj się starają żyć ze sobą,nie będąc razem.Adam instynktownie poczuł na sobie czyjeś spojrzenie i obrócił głowę w kierunku basisty.Ich spojrzenia się spotkały.Adam uśmiechnął się ciepło i wyciągnął do niego dłoń z wyciągniętym kciukiem ,wskazując po chwili na kołujący samolot.Nawet teraz pamiętał o strachu blondyna przed lataniem.Basista też się uśmiechną a wokalista wyczytał z jego ust słowo dziękuje.

Tommy wstał i poszedł do łazienki.Odkręcił kran z zimną wodą i przemył twarz.Dłonie mu drżały.To tylko 1,5 godziny...powtarzał w swojej głowie.Latanie kosztowało go sporo nerwów.Wziął kilka głębszych oddechów,starając się opanować i wyszedł z łazienki,wpadając na Adama.
-Jak się czujesz?-zapytał czarnowłosy.
-Jak zawsze.Żołądek mi się skurczył.Dobrze,że to latanie wkrótce się skończy bo się nerwowo wykończę.
-Statystyki mówią,że latanie to najbezpieczniejszy środek transportu.
-Zawsze mi to powtarzasz-zaśmiał się blondyn.
-I nie tylko to...
-Tak wiem,nie mam się czego bać,kiedy...-Tommy spuścił głowę.
-Kiedy...jestem przy tobie.
Blondyn po chwili podniósł głowę.Miał zaszklone oczy-Przytul mnie-wyszeptał.Wczorajsza bliskość czarnowłosego rozbudziła w nim na nowo skrywane pragnienie.Poczuł potrzebę takich drobnych gestów ze strony wokalisty.Tak naprawdę czuł,że pomimo wszystko mógłby już nigdy nie opuszczać jego ramion.Był rozdarty wewnętrznie.Kiedy patrzył na wokalistę widział wspomnienia wspólnych cudownych chwil,które mieszały się z obrazami Adama z młodym Finem.Wszystkie obrazy były bardzo żywe i nawzajem się zwalczały.Miłość,którą blondyn czuł do czarnowłosego starała się wymazać z pamięci uczucie zdrady i upokorzenia a złość,rozczarowanie i poczucie beznadziejności próbowały zagłuszyć to tak silne uczucie,które wypełniało serce blondyna.

Adam nie wahając się ani przez chwilę objął go mocno ramionami.Tommy wtulił twarz w jego nagą szyję.Wokalista gładził jego blond włosy.Kiedy stracił blondyna jako partnera,teraz takie chwile miały dla niego wyjątkowe znaczenie.Dawały mu krótkie poczucie bliskości najważniejszej osoby w jego życiu.
-Dlaczego to takie trudne,Adam?Dlaczego?
-Latanie?
-Nie,bycie tak blisko ciebie ale nie bycie z tobą.
Tommy odsunął się od mężczyzny.Łzy spływały po jego policzkach.Cały zespół z dala obserwował całą sytuację.Takie chwile dawały im nadzieję,że mężczyźni pogodzą się ze sobą i wszystko wróci do normy.Wszyscy przecież wiedzieli,że wciąż się bardzo kochają i nie potrzebnie krzywdzą.

Isaac wstał i ruszył w kierunku przyjaciela.
-Ani mi się waż-powiedziała Brook,łapiąc go za nadgarstek.
-Zostaw mnie-burknął brunet.
-Adam miał jednak rację,ty go kochasz prawda?-rzekła z niedowierzaniem kobieta-a ja wierzyłam,że ty jesteś takim wspaniałym przyjacielem.
Isaac zagryzł wargę i nic nie odpowiedział.Usiadł obok Maxa i z daleka obserwował mężczyzn,którzy jeszcze dłuższą chwilę ze sobą rozmawiali.
-Ja tylko nie chce żeby on cierpiał-powiedział do makijażysty,który nie ukrywał swojego zdziwienia.
-Bo go kochasz...?
-Nie kocham go,nie wiem.Nie potrafię ci tego wytłumaczyć.Chce dla niego jak najlepiej.Jest dla mnie ważny,naprawdę.To pierwszy facet do którego czuje takie przywiązanie,rozumiesz?Bo ja sam tego nie rozumiem,jestem przecież hetero.Ostatnio nie wiem co się ze mną dzieje,jestem skołowany.A do tego jeszcze ty...-Isaac urwał zadanie zdając sobie z sprawę z tego co może pod wpływem nerwów wypalić
-Ja?Co ja?
-Nic,nie ważne.Przepraszam.Mam pretensje do ciebie a powinienem tylko do siebie.
-Może faktycznie gdybyś spróbował jak to jest z facetem,odnalazł byś odpowiedź kim jesteś i czego chcesz-zażartował Max
-Może...
-Daj sobie czas,tak jak ja.Na siłę nie próbuje określić z kim chce być.Po prostu czekam na odpowiednią osobę i nie wykluczam,że to może być jakiś fajny facet.
Isaac nic nie odpowiedział.Czuł się beznadziejnie.

-Pasażerowie lotu 164 Stuttgart-Paryż proszeni są do bramki 23c.
Wszyscy członkowie zespołu wyciągnęli bilety i paszporty .Młoda kobieta dokładnie sprawdzała dokumenty.Kiedy Adam podał jej swoje, uśmiechnęła się ciepło i zarumieniła-Miłego lotu panie Lambert -rzekła do wokalisty.Czarnowłosy kiwnął głową w geście podziękowania.














4 komentarze:

  1. Ojej, no ja już nie mogę... Niech Tommy w końcu zachowa się jak mężczyzna i stanie do rozmowy z Adamem na temat tego, co zaszło w Finlandii! A Isaac jest naprawdę denerwujący...
    Nie mogłam się doczekać piątku, kolejny świetny rozdział :)Teraz czekam na następny! ^__^
    Kate

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam. Na wstępie chciałabym napisać, że dzisiejszy rozdział jest po prostu fenomenalny i pobił większość poprzednich rozdziałów twojej historii ( oprócz rozdziału z wyznaniem, oczywiście :P). Nie chcę przez to powiedzieć, iż poprzednie części były gorsze, bo wcale tak nie jest, ale ten rozdział jest taką ,,perełką’’, że po prostu wręcz zmusił mnie do skomentowania twojego dzieła. Od razu zaznaczam, że wszystkie poprzednie części przeczytałam . Jak dotychczas bardzo okropne jest, jak dla mnie, zachowanie Isaaca, który jest według mnie zdradliwym, podstępnym wężem. Niby pomaga przyjacielowi, ale chciałby mieć tak jakby osobistą korzyść z udzielenia pomocy Tommy’emu w trudnych chwilach. Uważam, że pragnienie bycia z Ratliffem nie powinno przysłaniać mu sposobów postępowania wobec niego. Powinien, jak każdy dobry kumpel, służyć mu dobrą radą, a nie za każdym razem powstrzymywać go i próbować ugrać ,,go’’ dla siebie. Jest to bardzo egoistyczne i – jak na razie – nie za bardzo lubię tę postać. Jak czytam o nim przychodzi mi na myśl powiedzenie : ,,Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta’’. Na niego aż mi się normalnie nóż w kieszeni otwiera :D. Natomiast Tommy w tym odcinku jest tego ,,negatywnego bohatera’’ zdecydowanym przeciwieństwem. Mimo zdrady potrafi pomóc Adamowi. Na pewno Adam to docenia, a szczególnie, gdy wie, jak bardzo rani to blondyna. Z tą kartką to było dopiero genialne posunięcie, a wspominka o mamie bardzo wzruszyła – przynajmniej mnie. Najpiękniejsze jest to, że najwyraźniej Tommy będzie starał się pomóc Neliowi, mimo tego, że będzie musiał rozdrapać stare rany. W tym rozdziale naprawdę zaskakujesz, wręcz aż grasz na uczuciach, przechodząc ze skrajności w skrajność. Przynajmniej na mnie tak to działa. I like it ! Normalnie istny rollercoaster :P. Ciekawy jest teraz wątek problemów Tommy’ego – błagam rozwiń to. Coś przeczuwam, że mogą go męczyć koszmary, bo tak szybko to się, według mnie, na pewno nie zakończy. Ciekawi mnie, jak Tommy sobie radził w czasie hardcorowych imprez z tymi narkotykami, bo Adam i reszta to już taki show biznes, że na pewno taka sutuacja mogła mieć miejsce. Mam nadzieję, że dasz szansę na indywidualną rozmowę Neila i Tommy’ego, by ci nawiązali nić porozumienia w sprawie leczenia. Dla Tommy’ego można tylko gratulować nerwów i wytrzymałości. Mam nadzieję, że nie wróci do tego. Chociaż ciekawym rozwiązaniem fabularnym byłoby wciągnięcie w to z powrotem przez Neila. Ciekawe, czy pojadą wszyscy do tego ośrodka za niedługo. Ale by było, jakby był jakiś stary pacjent, którego tam mają i znał Tommy’ego i przy Adamie rzucił by do niego tekst ala : ,,Brachu, wróciłeś!’’. :D Teraz pora na bardziej osobistą część tej wypowiedzi. Kitty – szczera prawda – z rozdziału na rozdział co raz bardziej się rozwijasz, mam nadzieję, że tego nie zmarnujesz. Uwielbiam cię ! ( A jeszcze jakbyś w następnym rozdziale skupiła się na przeszłości Tommy’ego – to aż bym powiedziała, że kocham :P). Ciekawe, jak i kto wyciągnął Tommy’ego z tego wszystkiego… Ja już mogę tylko gdybać. I teraz pozostaje już codziennie wchodzić po paręnaście razy i sprawdzać, czy jest nowy odcinek. Po całodniowym zmęczeniu jedno spojrzenie na tą stronę daje prawdziwą moc.  Do tego rozdziału polecam piosenkę zespołu Nevada Tan pt. Vorbei. Moim zdaniem ona całkiem nieźle pasuje do tematyki i nastroju tego rozdziału – takie słodko – gorzkie :).

    Pozdrawiam. Zielonooki Diabeł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam ostatnio trochę innych spraw na głowie, dlatego na blogu cisza. Postaram się to jak najszybciej nadrobić. Schlebia mi, że tak chętnie czytasz moje opowiadania.
    Zaskoczyłaś mnie z tym ośrodkiem uzależnień. Nie spodziewałabym się, że zrobisz z Tommy'ego narkomana. Ale to może być bardzo ciekawy wątek. Tak, Isaac mógłby spróbować z jakimś facetem, byle to nie był basista. Niech się weźmie za Maxa, albo kogoś takiego. A nasze gołąbeczki, czuję, wkrótce się pogodzą i będą żyli długo i szczęśliwie. Mam rację? Zastanawia mnie tylko, dlaczego nie stawiasz spacji po znakach interpunkcyjnych. Właściwie zwróciłam na to uwagę niedawno.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od tego, co napisałaś nad rozdziałem. Ja cieszę się, że podobają Ci się moje komentarze :)
    Tommy narkomanem? W sumie... Pasuje to do niego... Tommy kojarzy mi się z takim buntownikiem, a tacy bardzo często piją alkohol i biorą narkotyki...
    Ja też czuję, że Adam i Tommy się niedługo pogodzą :) Może, gdy będą w Paryżu? W końcu to miasto zakochanych <3
    Ooo, Max miał chłopaka? To tym bardziej niech Isaac zajmie się nim, a Tommy'emu pozwoli żyć - z Adamem <3

    OdpowiedzUsuń