wtorek, 23 października 2012

47.Prawda o mnie

Kochani, coś coraz trudniej idzie mi pisanie. Wena mnie opuściła. Dziękuję Wam za komentarze. Motywujecie mnie do dalszego pisania. Przepraszam za małe opóźnienia ostatnio, ale postaram się to nadgonić. Nie wiem czy ten odcinek spełni wasze oczekiwania, co do rozwoju akcji...Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuje, że wciąż tu zaglądacie i jesteście ze mną. Liczba wejść na stronę wywołuje uśmiech na mojej twarzy.



Tommy i Neil weszli do małego, jednoosobowego pokoju. Urządzony był przytulnie. Pewnie to miało rekompensować koszmar, jaki czekał pacjenta. Lambert położył walizkę na łóżku i głośno westchnął. Podszedł do okna, z którego widać było jezioro. Kilka kaczek pływało po spokojniej tafli wody. Blondyn podszedł do niego i położył dłonie na jego barkach. Delikatnie je zacisnął. Brunet znów westchnął i zadrżał - Dziękuję ci, że tu ze mną jesteś. Rozumiesz co teraz czuje i co mnie czeka. Tommy jestem przerażony. Ty z Adamem zaraz pojedziecie, a ja zostanę tu sam. Boję się.

Tommy potarł dłońmi jego ramiona - Pamiętaj, że każdy nawet najgorszy koszmar, kiedyś się kończy. Wtedy będziesz wolny od tego wszystkiego i dumny z siebie, że dałeś radę. Ja i Adam zawsze będziemy przy tobie, kiedy to tylko będzie możliwe.

Po chwili do pokoju wszedł Adam - Dyrektor kazał nam się pospieszyć.
Podszedł do Neila i uścisnął go mocno. Młodszy z braci rozpłakał się, zaciskając swoje dłonie na kurtce wokalisty. Czarnowłosy sam z trudem powstrzymywał łzy - Będzie dobrze, dasz radę braciszku. Kocham cię.
- Ja ciebie też - wyszeptał Neil. Stali tak dłuższą chwilą, chłonąc swoją braterską bliskość. Żegnali się ze sobą, ale też zapewniali o swojej ciągłej obecności, w sercu i w myślach.

Tommy pragnął jak najszybciej opuścić ośrodek. Chwilowe spotkanie z Ericiem, wytrąciło go z równowagi. Starał się tego nie pokazywać, ale Adam znał go zbyt dobrze.
- Pójdziemy na spacer? - zapytał wokalista, kiedy wyszli z ośrodka.
- Możemy iść nad jezioro - powiedział blondyn.

Kolorowe liście ozdabiały spokojną taflę wody. Czasem tylko nagły zryw stada kaczek, mącił spokój panujący w tym miejscu. Tommy oparł się o jedną z wierzb płaczących i westchnął. Adam objął go czule i pocałował w policzek. Drobne ciało basisty drżało z zimna.
- Kiedy tu byłem, uwielbiałem przesiadywać na tych drzewach. Można było schować się w ich gałęziach, szukając chwili dla siebie. Praktycznie przychodziłem tu każdego dnia z... Amy.

Tommy wziął kilka głębokich wdechów. Adam przytulił go jeszcze mocnej, zapewniając o swojej bliskości -  Mów skarbie.
- Trafiliśmy do ośrodka w podobnym czasie. Była młodsza ode mnie o rok. Miała cudowne, rude włosy i piękny uśmiech. Pokochałem ją do szaleństwa. Każda chwila z nią byłą dla mnie bezcenna. Nie wiesz jak to jest. Trafić do takiego miejsca, bez szans na przyszłość i znaleźć miłość. Potrzebowałem jej jak powietrza, by żyć.Wiedziałem, że dzięki niej i dla niej wyzdrowieje. Ona też chciała uporać się z tym wszystkim, ale była taka krucha i delikatna. Zawsze chciała bym był obok. Potrzebowała mojego wsparcia. A potem wszystko się posypało...Musiałem opuścić ośrodek na jakiś czas. Naprawdę musiałem. Zostawiłem ją pod opieką Erica. A tak, nie wspomniałem o nim. To mój młodszy brat. Trafiliśmy tu razem. To długa historia.

Lambert stanął przodem do ukochanego i mocno go pocałował. Widział jaką trudność sprawia mu mówienie o tych sprawach - Kochanie, ja mam czas - wyszeptał - Całe życie przy tobie...

Tommy uśmiechnął się. Czuł, że to doby moment, by wyznać wokaliście prawdę i zrobić krok w przód.
- Wiesz, że mój tata zmarł kiedy miałem trzynaście lat. Byliśmy z Erickiem bardzo z nim związani. Kochał nas bardzo. Jego śmierć była dla nas tragedią. Ból, który czuliśmy był nie do opisania i nie do zagłuszenia. Ale mieliśmy siebie i mamę. Radziliśmy sobie. Po ośmiu miesiącach mama wyszła drugi raz za mąż. Steve na początku był miły, starał się, ale kiedy mama została już jego żoną, pokazał nam prawdziwe oblicze. Nie traktował nas jak synów. Wciąż krzyczał, czepiał się o drobiazgi. I zaczął nas bić. Ale nie tak jak rodzice biją dzieci, bo były niegrzeczne. To nie były klapsy czy kilka uderzeń pasem. Może i czasem zasługiwaliśmy na lanie. Czternastolatek i dwunastolatek nie grzeszą rozumem. Robiliśmy różne głupoty. Pamiętam pierwszy raz, kiedy nas pobił. Mama była na nocce, sprzątała hotele. Nie wiem za co, po protu wpadł w szał. Wszedł do nas do pokoju i złapał Erica za ubranie. Ten tylko zdążył krzyknąć, kiedy Steve zrzucił go ze schodów. Był  żołnierzem. Nie mieliśmy z nim szans, nawet we dwóch. Próbowałem go odciągnąć od nieprzytomnego brata, ale ten zadawał mu kolejne ciosy pięściami. Adam, krew była wszędzie. Na podłodze, na ścianach i schodach. Potem przyszła kolej na mnie. Złapał mnie i uderzył moją głową o ścianę. Zamroczyło mnie. Nie miałem siły bronić się przed kolejnymi ciosami. Czasem kiedy tak leżeliśmy na podłodze, pobici i bezsilny, brał butelkę wódki, wypijał trochę, a resztą polewał nasze rany. Nie wiem, który ból był gorszy, ciosów czy żrącego alkoholu...

Adam nie wiedział co powiedzieć. Łzy spływały po jego policzkach - Boże, skarbie...- wyszeptał. Złapał w dłonie jego twarz i otarł spływające słone krople. Czuł jak serce mu pęka.

- Kiedyś z Ericiem poszliśmy na imprezę do starszych chłopków ze szkoły. Był alkohol, ale i narkotyki. Ktoś dał nam coś zapalić, potem połknęliśmy jakieś tabletki. Ledwo trafiliśmy do domu. Oczywiście Steve na nas czekał. I znów się zaczęło, ale tym razem Adam było inaczej. Ciosy już tak nie bolały, wódka nie paliła, papierosy nie przypalały. Rozumiesz? Byliśmy tak otumanieni narkotykami, że nie czuliśmy bólu, jaki on nam sprawiał. I tak znaleźliśmy sposób na radzenie sobie z przemocą w domu. Zaczęliśmy ćpać, by zapomnieć, by nie cierpieć, nie czuć bólu. A potem braliśmy już, by brać. Nie mogliśmy bez tego żyć. Nasze życie zaczęło się toczyć po równi pochyłej. Zaczęliśmy kraść, by mieć na narkotyki. W końcu nas złapali i dali nam wybór, albo poprawczak ,albo leczenie tutaj. Wybraliśmy leczenie.
- I słusznie kochanie. A co na to wszystko wasza mama? Nie broniła was?- zapytał Adam.

Tommy westchnął - Ona...sam nie wiem. Bała się go albo samotności. Broniła nas, ale co ona mogła. Chyba go kochała i nie umiała wybrać między nami a nim. Niem mieliśmy do niej żalu. Dużo wycierpiała w życiu.
- To jej nie tłumaczy - odpowiedział Adam - To obowiązek każdej matki, chronić swoje dzieci.
- Adam, nie wszystkie matki są jak Leila. Zrozum to.
- A powinny - dodał ciszej wokalista - A co z tą Amy?
- Po dwóch latach w ośrodku, pokochałem ją do szaleństwa. Wierzyłem, że razem z stamtąd wyjdziemy i  będziemy razem. Była dla mnie całym światem. Pierwszą, wielką miłością. Pewnego dnia zadzwoniła mama. Płakała. Steve ją pobił. Błagała mnie o pomoc. Adam, ja nie mogłem jej odmówić. Nie informując nikogo uciekłem z ośrodka. Musiałem jej pomóc. Napisałem Ericowi, żeby się opiekował Amy. Nic więcej nie powiedziałem. Nie chciałem, by martwił się sytuacją w domu. Nie było mnie może dwa, trzy tygodnie. Ktoś zadzwonił z ośrodka do mojego domu. Powiedzieli matce, że jeżeli wie gdzie jestem to niech mi przekaże, że powinienem wrócić, że Eric i Amy...

Blondynowi załamał się głos. Stare rany zaczęły otwierać na nowo.Dawno skrywane uczucia, wróciły powodując ogromny ból. Ratliff wtulał się w Adama, szukając ukojenia. Najgorsze słowa miał dopiero wypowiedzieć.

- Jeden z nowych pacjentów przemycił do ośrodka narkotyki. Towar z nie sprawdzonego źródła. W nocy zrobili w piwnicy imprezę, o ile tak można nazwać wielkie ćpanie. Nie wiem co podkusiło mojego brata i Amy, żeby tam pójść. Ciekawość czy skrywana słabość i pragnienia? Dla mnie głupota. Eric miał 16 lat, łatwo uległ pokusie, a Amy...To moja wina. Ona po moim zniknięciu była zagubiona. Chciała zapomnieć, ukoić zbolałe serce. Nie wiem skąd mieli alkohol. Ktoś miał kamerę. Nagrali całą imprezę...Widziałem ten film, Adam. Patrzyłem na ekran i widziałem, jak jeden z nich nagrywa śmierć Amy. Siedziała na podłodze, oparta o ścianę. Na początku uśmiechała się. Potem powoli życie zaczęło z niej uciekać. Jej brązowe oczy rozbiły się mętne, a skóra bledsza. Po policzkach płynęły łzy, jakby czuła, że odchodzi. Widziałem jak jej klatka piersiowa unosi się coraz wolniej. Potem jej ciało kilka razy przeszły dreszcze. Oddała ostatni oddech. Wszyscy byli zbyt naćpani, by jakoś zareagować. Rozumiesz? Nikt jej nie pomógł, pozwolili jej umrzeć. W tej ciemnej, zimnej piwnicy. Nie jestem w stanie ci opisać, co wtedy czułem. Miałem wrażenie, że umarłem razem z nią, a na pewno umarło moje serce. A to co z niego zostało, zapałało nienawiścią do Erica. Miał ją chronić, pilnować, a on pozwolił jej tam umrzeć. Nie potrafiłem mu tego wybaczyć. Wróciłem do ośrodka tylko na jej pogrzeb. W tym dniu moje życie straciło dla mnie sens. To wszystko na tyle mną wstrząsnęło, że już nigdy nawet nie pomyślałem o braniu. A Eric...Ostatnie słowa jakie go niego wypowiedziałem to " Zawiodłeś mnie, to wszystko twoja wina. Nienawidzę cię, nie mam już brata". Nigdy więcej moja noga nie powstała w tym miejscu. Ale nie tylko jemu nie potrafiłem wybaczyć, sobie też. Gdybym wtedy zachował się inaczej, wszystko powiedział, wyjaśnił, zapewnił, że wrócę, może wszystko potoczyłoby się inaczej.

-  Tego nie możesz być pewien, skarbie. Nie wiń siebie. Każdy z was toczył swoją walkę z narkotykami. Amy ją przegrała i to nie była twoja wina. I wiem, że Erica też nie. On miał tylko 16 lat. Sam potrzebował jeszcze opieki i wsparcia.

Tommy westchnął. Nie mógł nie zgodzić się ze słowami ukochanego, chodź było to bardzo trudne - Wiem o tym. Oboje mnie potrzebowali, a ja ich zawiodłem. Z czasem nienawiść do brata zaczęła maleć, ale za dużo złych wspomnień się z nim wiązało. Kiedy na niego patrzę, widzę ją i ból znów powraca. Po za tym skrzywdziłem go znikając na tyle lat i zostawiając go samego. Nie potrafiłbym tego teraz naprawić.
- A chciałbyś? - zapytał czarnowłosy.
- Kiedyś go bardzo kochałem, oddałbym za niego życie. Ale teraz nie wiem. Nie umiem ci odpowiedzieć. Najważniejsze, że mam ciebie. Dobrze, że w końcu powiedziałem ci wszystko.
- We dwóch jest łatwiej radzić sobie z problemami. A ja chce dzielić z tobą wszystko, złe i dobre rzeczy.
- Umarłbym bez ciebie...- wyszeptał Tommy - Po stracie Amy myślałem, że już nikogo nie pokocham. Rzuciłem się w wir muzyki, a ból psychiczny koiłem fizycznym, robiąc kolejne tatuaże. I po 10 latach spotkałem ciebie. Znalazłem swoje miejsce u twojego boku i znów poczułem co to miłość. Ale to inne uczucie, niż to co czułem do Amy. Teraz stoję twardo na ziemi. Wiem, że związek dwojga ludzi to nie tylko droga usłana różami, ale ciężka praca. Nie ma tu miejsca na kłamstwa, ale prawdę i zrozumienie.
- A jakieś pozytywne rzeczy dostrzegasz?- zaśmiał się Adam.
- Ciebie...Kocham cię - powiedział, wpatrując się w błękitne oczy ukochanego.
- Ja ciebie też, Tommy. Wracajmy już do domu.

Wsiedli do swojego samochodu i powoli ruszyli przed siebie. Zamknęli za sobą pewien rozdział. Nie było już między nimi kłamstw i niedomówień. Ten dzień wiele zmienił. Dla każdego z nich miał inne znaczenie.  Ale obaj byli pewni, że jeszcze mocnej ich do siebie przybliżył. Adam ściskał dłoń ukochanego, uśmiechając się do niego. Kiedy wyjechali za bramę, blondyn nachylił się, by pocałował wokalistę. Żaden z nich nie zauważył, nadjeżdżającego od strony blondyna, samochodu.

14 komentarzy:

  1. To było takie smutne. Popłakałam się czytając ten rozdział. Już nie mogę doczekać się następnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przesadzaj, że nie masz weny twoje opowiadanie jest tak samo dobre jak na początku i nawet lepsze ;) Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, super piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej ej, jaki samochód?!?!?! Nie przyszła mi do głowy przemoc domowa. Szkoda mi Tommyego ale też jego brata. Pewnie sam się obwinia o to co się stało, tak samo jak Tommy. Ale wizja wypadku na koniec nie przypadła mi do gustu. Nie lubię tak drastycznych rozwiązań. Chociaż właściwie to lubię, ale nie na głównych bohaterach, których tak lubię!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech, jednak nie zdążyłam zostawić pod poprzednim rozdziałem dłuższego, sensownego komentarza. No nic, postaram się tutaj napisać coś konstruktywnego.
    Miłość, miłość, miłość... Gdzie nie spojrzysz, tam miłość. Powoli robi mi się od tego niedobrze. W żadnym wypadku nie krytykuję opowiadania, tylko jak patrzę na te wszystkie "kocham", "ukochany", "skarb", to automatycznie odechciewa mi się czytać. Chcę porządną tragedię, no!
    Co prawda w 46 odcinku było sielankowo, przynajmniej dla mnie, w powyższym tekście już bardziej się odnalazłam, bo więcej tutaj dramaturgii. O taaak, dużo, dużo dramaturgii.
    Odkąd tylko wspomniałaś w którymś odcinku o tej rudowłosej dziewczynie ciekawiła mnie jej historia, i proszę, wszystko się wyjaśniło. Nie powiem, ciekawie opowiedziałaś przeszłość Tommy'ego, tak realistycznie i wiarygodnie. Chociaż i tak nie zrobiło mi się go szkoda. Wiem, jest zimna i nieczuła. Och, i to znęcanie się nad braćmi Ratliff, cudowne. To znaczy nie cudowne, że Steve ich bił, tylko że idealnie wprowadziłaś ten watek. Ech, nie mieli łatwo.
    Jakiś samochód?! Pewnie wszystko zakończy się wypadkiem. A może to i dobrze? W końcu ktoś musi pocierpieć.
    Chciałam, naprawdę chciałam, napisać dziś więcej, ale się nie nadaję, oczy same mi się zamykają. Wierzę, że wybaczysz i bardzo niecierpliwie czekam na kontynuację.

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko, smutne to wszystko :( A jeszcze ten samochód... Mam nadzieję, że nic im się nie stanie!
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, niedawno stworzyłam bloga z nietypowym opowiadaniem o Adamie http://glitterbaby.blox.pl Chciałam Was serdecznie zaprosić do przeczytania :)
    Czekam na Wasze opinie, jak i również słowa krytyki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tommy wreszcie powiedział prawdę, zaskakującą prawdę, szczerze to tego się nie spodziewałam, ale to dobrze, lubię jak opowiadania mnie zaskakują <3
    Dobra, ale teraz to mam aktualnie mętlik w glowie, to przez tą końcówkę "Żaden z nich nie zauważył, nadjeżdżającego od strony blondyna, samochodu".

    OdpowiedzUsuń
  8. suuuper odcinek!!!! kitty daj czadu w następnym! :D nie moge się doczekać i dowiedzieć o tym samochodzie... oisz dalej niech twa wena wróci ;) !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. suuuuper odcinek!!! kitty daj czadu w następnym! nie moge się doczekać i dowiedzieć czegoś o tym samochodzie... pisz dalej i niech twa wena wróci! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. kitty, czemu nie piszesz??? :'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpię na brak czasu i wena mi szwankuje, ale we wtorek postaram się dodać odcinek. Fajnie,że ktoś na niego czeka.

      Usuń
    2. No kurdę! Ty kitty, nie opierdzielaj się tylko pisz!
      Ale poważnie, to oczywiście, że czekamy na kolejny rozdział! A weny proszę się napić i szybciutko spłodzić jakiś cudowny rozdzialik!
      pozdrawiam.
      P.S chyba nie za ostro co? ;p

      Usuń
  11. Dzięki za motywację Mania. Odcinek będzie jutro.

    OdpowiedzUsuń