poniedziałek, 22 października 2012

46. Ośrodek

- Kochanie, jedz śniadanie - ponaglał Adam Tommy'ego, ale ten tylko siedział na kubkiem kawy, błądząc gdzieś myślami. Wokalista podszedł do niego od tyłu i położył dłonie na jego ramionach. Delikatnie zaczął je masować - Jeśli nie chcesz, nie jedź z nami. Nie mogę patrzeć na to, jak się męczysz.

Tommy pogłaskał dłoń ukochanego i głośno westchnął - Neil chce żebym pojechał. Obiecałem mu to.
Czarnowłosy objął go mocno i pocałował w policzek - Będę przy tobie skarbie. Kocham cię.
Blondyn uśmiechnął się. Wiedział, że bez wsparcia Adama nie dałby sobie rady. Po tym wszystkim, co razem przeszli czuł, że może na nim bezgranicznie polegać.

Neil zniósł walizkę ze swoimi rzeczami. Leila stała w przedpokoju. Starał się nie płakać, ale każde spojrzenie skierowane na młodszego syna, wywoływało falę łez. Kobieta przytuliła go - Kochanie bądź dzielny. Pamiętaj, że bardzo cię kochamy i możesz na nas liczyć. Wierzymy z tatą, że dasz radę.
Eber poklepał syna po ramieniu - Jestem z ciebie dumny, że zdecydowałeś się na leczenie. Będziemy z tobą myślami.

Mężczyźni powoli ruszyli w stronę samochodu. Tommy milczał. Adam patrząc na niego, zaciskał zęby. Cierpiał widząc basistę w takim stanie, ale nie chciał go ciągnąć za język. Czekał, aż ukochany sam wyjawi mu powody swoich obaw przed wizytą w ośrodku. Miał wrażenie, że pod przykrymi wspomnieniami związanymi z tym miejscem, kryło się znacznie coś więcej.
- Kochanie, jak będziemy przejeżdżać koło jakiejś kwiaciarni, zatrzymaj mi się - poprosił Tommy.
- Chcesz komuś kupić kwiaty? To miłe - odpowiedział Adam.
- To na czyjś grób - powiedział chłodno blondyn. Ton jego głosu zdradzał, że nie ma ochoty na dłuższe tłumaczenia.

Wokalista nie zareagował. Prędzej czy później wiedział, że jego ukochany pęknie i wszystko mu powie. A on wtedy po prostu przy nim będzie i go wysłucha. Bezduszne słowo "grób", wprowadziło dosłownie grobową atmosferę w aucie. Wszyscy milczeli, pogrążeni w swoich myślach. Adam położył dłoń na dłoni Tommy'ego. Była chłodna. Delikatnie kciukiem zaczął pocierać jego skórę. Blondyn po chwili ścisnął jego rękę.
- Dziękuje ci, że jesteś - wyszeptał, patrząc na czarnowłosego. Ten uśmiechnął się i zacisnął swoją dłoń. W pewnych chwilach słowa były zbędne. Ci dwaj, tak bliscy sobie mężczyźni, rozumieli się bez słów.

Do ośrodka był spory kawałek drogi. Dwie godziny jazdy samochodem. Większość trasy mieli już za sobą. Adam co chwilę zerkał na ukochanego, mając wrażenie, że ten coraz bardziej się denerwuje. Po chwili gwałtownie zahamował zatrzymując się pod kwiaciarnią. Blondyn ocknął się z zamyślenia.
- Zaraz wrócę - powiedział i wysiadł z auta.

Kiedy wszedł do pomieszczenia uderzył go intensywny kwiatowy zapach. Miła kwiaciarka uśmiechnęła się zza lady - W czymś mogę pomóc? - spytała .
Basista rozejrzał się dookoła. Jego uwagę przykuły żółte tulipany.Idealne...pomyślał.
- Dwadzieścia sztuk, o tych tam - powiedział, wskazując palcem na kwiaty- Bez przybrania, proszę je tylko związać tasiemką.
Kobieta spełniła prośbę mężczyzny, który po chwili wyszedł z bukietem kwiatów.
- Piękne - powiedział Adam, a blondyn tylko się uśmiechnął.
Lambert spojrzał na GPS - Jesteśmy już  blisko. Jeszcze jakiś kilometr.
- Kochanie - zaczął Tommy - Wy wysiądziecie pod ośrodkiem, a ja do was dołączę za jakieś półgodziny, dobrze?
- Nie chcesz żebym był przy tobie. Rozumiem, że idziesz na jakiś cmentarz?
- Tak i chce być sam.

Adam pokiwał tylko głową. Po kilku minutach podjechali pod ogromną bramę. Wokalista zadzwonił domofonem, przedstawił się i po chwili byli już na terenie ośrodka. Spojrzał w stronę odjeżdżającego, ukochanego mężczyzny. Miał nadzieję, że za chwilę wróci. Neil też. Czarnowłosy spojrzał na brata - Ładnie tu.

Takie odczucia miał praktycznie każdy, kto przyjeżdżał do tego miejsca. Ośrodek położony był z dala od miasta, wśród zieleni. Stojąc na schodach można było zobaczyć ogromne jezioro i drewnianą kładkę. Nad brzegiem rosły wierzby płaczące. Dookoła było naprawdę dużo przestrzeni.
- Wejdzmy do środka- powiedział Adam.

Na recepcji siedziała starsza pani. Bardzo ciepło uśmiechnęła się do mężczyzn.
- Dzień dobry. Nazywam się Adam Lambert, a to mój brat Neil. Mieliśmy tu dzisiaj przyjechać.
- Bardzo mi miło, Rose - odpowiedziała kobieta - Tu są dokumenty, które musicie wypełnić. Zadzwonię po dyrektora, prosił bym go poinformował jak przyjedziecie.
- Panie dyrektorze przyjechał pan Neil Lambert. Tak, rozumiem. Nie, nie ma z nimi Tommy'ego. Dobrze, przekaże im.
Kobieta spojrzał na Adama, który starał się wypełniać poszczególne rubryki - Tommy zaraz przyjdzie. Poszedł na jakiś cmentarz.
Momentalnie uśmiech znikł z twarzy Rose. Głośno westchnęła - Myślałam, że już zapomniał o tym. Ale może jest mu to potrzebne.
- Nie bardzo rozumiem - powiedział zaskoczony Adam - Kogo on tam odwiedza?
- Amy, jedną z naszych podopiecznych. To smutna historia. Ale proszę wybaczyć, skoro pan o niczym nie wie, nie powinnam mówić.
- Tommy opowiadał mi o leczeniu tutaj, ale o reszcie raczej milczy. Czasem nie wiem jak mu pomóc...
- Jest pan dobrym przyjacielem, jak będzie chciał to powie. A jeśli nie, to lepiej przeszłość zostawić w sferze wspomnień.
- Może ma pani rację. Ale trudno patrzeć na cierpienie ukochanej osoby.
Kobieta zdziwiła się, słysząc słowa Lamberta, ale nie skomentowała ich. To w końcu nie była jej sprawa.
Kiedy wokalista oddał wypełnione dokumenty, Rose kazał im iść na pierwsze piętro do pokoju 29, gdzie czekał na nich dyrektor.

Tommy zatrzymał się na parkingu, koło małego cmentarza. Rozejrzał się dookoła. Musiał przyznać, że przez te ostatnie 10 lat przybyło trochę mogił. Był to dla niego bardzo smutny widok. Szedł wąskimi alejkami, mijając kolejne  nagrobki. Chociaż szedł tą drogą tylko raz, doskonale wiedział dokąd podążać. Po kilkunastu krokach dotarł do celu . Spojrzał na grafitowy nagrobek, delikatnie pokryty z jednej strony mchem. Był bardzo zadbany i leżały na nim świeże kwiaty, co z jednej strony ucieszyło, ale i zaskoczyło basistę. Palący się znicz dawał złudne poczucie ciepła. Położył dłoń na chłodnym kamieniu. Czuł jak jego serce przyśpiesza, a oddech staje gwałtowny. Spojrzał na napis " Tu spoczywa Amy. Żyła 18 lat. Walczyła do końca"
Jego dłoń zacisnęła się. Poczuł przypływ dawnych, negatywnych emocji. Złość, żal, gniew.
- Nie musiałaś umierać - wyszeptał.
Położył kwiaty na granitowym nagrobku.
- Przepraszam cię za wszystko.

W tej chwili tylko tyle był w stanie powiedzieć. Kilka łez spłynęło po jego policzkach. Chłodny wiatr wstrząsnął jego ciałem. Na chwilę zamknął oczy i przywołał na pamięć obraz uśmiechniętej, rudowłosej dziewczyny. Uśmiechnął się w myślach do niej. Obraz zaczął się rozmywać, a zastąpił go błękit oczu ukochanego mężczyzny. Tommy czuł, że jest gotowy na przyszłość z Adamem, pozostawiając za sobą przeszłość. Wrócił do ośrodka.

Adam z Neilem siedzieli w gabinecie dyrektora. Mężczyzna stojąc przy oknie tłumaczył im zasady leczenia i przebywania w ośrodku. Atmosfera była miła, chociaż widać było, że Neil jest kłębkiem nerwów.
- Najważniejsze, że zdecydowałeś się na leczenie - powiedział Camp - To daje duże szanse na powodzenie. Chęci to pierwszy i najważniejszy krok w walce z nałogiem. Zapewniam cię, że my...- nagle przerwał i intensywnie wpatrywał się w coś za oknem. Westchnął kilka razy, widząc blondyna stojącego przed wejściem i bojącego się wejść do środka. Tommy chodził kilka razy wzdłuż schodów, szukając w sobie dostatecznie dużo siły, by pokonać wejściowe drzwi.
- Tommy jest na dole - powiedział dyrektor.
- Pójdę po niego - rzekł Adam i po chwili wyszedł z gabinetu. Zbiegł po schodach.
- Hej - rzucił w stronę blondyna i podszedł do niego. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale basista objął go mocno i wtulił się w niego. Cały drżał.
- Skarbie - wyszeptał wokalista - Dasz radę. Jesteś jednym z najsilniejszych facetów jakich znam. Po za tym jestem przy tobie. Kocham cię.

Tommy na chwilę spojrzał w jego oczy. Jak zawsze patrzył na niego ciepło i z miłością. Blondyn wiedział, że jest silny, bo ma go przy sobie. Pocałował ukochanego, rozkoszując się tą krótką, wspólną chwilą.

Po korytarzu rozniósł się radosny okrzyk Rose na widok Ratliffa. Kobieta objęła go i pocałowała kilka razy w policzek. Jej radość była ogromna i naprawdę szczera.
- Ale się zmieniłeś - powiedziała wciąż przytulając drobnego mężczyznę. Tommy uśmiechał się, ale co chwilę nerwowo spoglądał na wokalistę, szukając bezpiecznego punktu zaczepienia.
-Wyglądasz naprawdę dobrze, opowiadaj co u ciebie? - nalegała kobieta.
- Wszystko w porządku, Rose. Gram z Adamem w jego zespole, na gitarze basowej. Właśnie skończyliśmy trasę koncertową. A teraz zamieszkaliśmy w San Diego u jego rodziców.

Widząc zaskoczoną minę kobiety, złapał Adama za rękę i dodał z uśmiechem - To jedna ze zmian w moim życiu, najlepsza jaka mnie spotkała - powiedział i uśmiechnął się do ukochanego - Adam jest moim przyjacielem, ale i partnerem. Znalazłem przy nim to, czego szukałem przez całe życie.
Kobieta znów uścisnęła go z całych sił - Wiedziałam, że kiedyś mimo wszystko znów będziesz szczęśliwy.
Kilka łez spłynęło po jej policzkach .
- Kochanie, musimy iść do dyrektora. Neil u niego został - zakomunikował wokalista.
-Idźcie, porozmawiamy później - powiedziała Rose.

Po wejściu do gabinetu, na widok Tommy'ego, na twarzy Jacka Campa pojawił się uśmiech - Witaj Tommy.
Blondyn bez wahania podszedł do mężczyzny i go uściskał. Obaj cieszyli się z tego spotkania.
- Już omówiłem z Neilem szczegóły leczenia i pobytu w ośrodku. Możecie go odwiedzić dopiero za miesiąc. Jestem dobrej myśli. Chłopka chce cię leczyć, a to najważniejsze.
- Wiem, że to wbrew zasadom, ale czy mógłbym odprowadzić go do pokoju i trochę tam z nim posiedzieć za nim pojedziemy?
Dyrektor głośno westchnął - Dobrze Tommy, ale tylko ze względu na stare czasy. Tu macie klucze, pokój nr 10.
Camp chciał jeszcze coś powiedzieć, ale przerwało mu pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedział mężczyzna.

Do gabinetu wszedł młody chłopak. Półdługie, ciemne włosy opadały mu na oczy. Miał na sobie jeansy i koszulę w kratkę, a na ramieniu przewieszoną czarną torbę.
- Jack ja na dziś skoń...- zamilkł w połowie zdania, kiedy jego wzrok padł na blondyna. W gabinecie zapanowała cisza. Camp nerwowo chrząknął .
- Tommy? - wyszeptał chłopak.
Basista wstał z krzesła. Podszedł do okna i stanął tyłem do wszystkich. Chociaż tak naprawdę chciał tylko uciec od nowo przybyłego mężczyzny.
- Eric, przyjdź później - poprosił dyrektor, ale on nie zareagował - Ratliff, wyjdź - powtórzył Camp. Mężczyzna w końcu posłuchał.
- Ratliff? - powtórzył Adam - Tommy, kto to był?
- To był mój...- blondyn westchnął i zamilkł.
- To jego młodszy brat. Leczył się kiedyś u nas, a teraz pracuje jako terapeuta i wychowawca.

Wokalista nie wiedział co powiedzieć. Był zmieszany i zaskoczony. Domyślał się, że to część przeszłości o jakiej ukochany nie chciał mu mówić. Ale dlaczego? Adam nie miał pojęcia, co mogłoby się takiego wydarzyć, by wymazać z pamięci swojego brata.
- Tommy zabierz Neila do pokoju, ja jeszcze porozmawiam z panem Lambertem - powiedział dyrektor.
Blondyn zatrzymał się na chwilę przy wokaliście- Wszystko wyjaśnię ci później.
Adam pokiwał głową i pocałował ukochanego. Po chwili dwaj mężczyźni opuścili pokój.

- Chciałbym omówić sprawę tego koncertu na rzecz ośrodka. Nie wiem, czy Tommy z panem rozmawiał?
- Tak, w sumie to wszystko już ustaliliśmy. Koncert odbędzie się w klubie Nokia. Właściciel jest odpowiedzialny za rozreklamowanie imprezy.Myślę, że będzie dobrze.
- Takie wsparcie się nam przyda - powiedział dyrektor - Potrzebujących wciąż przybywa, a funduszy nie.
- Rozumiem panie Camp. Bardzo się cieszę, że będę mógł wesprzeć was swoją muzyką. Jeśli to wszystko to już pójdę -rzekł wokalista.
- Trochę mi głupio - zaczął mówić dyrektor- Ale czy pan i Tommy jesteście razem?
- Tak, od kilku miesięcy. Wiem, że to dla wielu zaskoczenie, bo on do tej pory był tylko z kobietami, ale czasem uczucia nas zaskakują i wybierają dla nas partnerów, których byśmy się nie spodziewali. Ja wybrałem jego, a jego serce mnie pokochało bezgranicznie. Jesteśmy szczęśliwi ze sobą.
- Nawet nie wie pan, jak bardzo się cieszę. Tommy był i jest dla nas kimś ważnym w ośrodku. Miło patrzeć, że jest szczęśliwy.

Opuszczając gabinet dyrektora w głowie Adama kłębiło się wiele pytań. Wszystkie krążyły wokół Erica.




7 komentarzy:

  1. Czemu Tommy tak zareagował na widok własnego brata?
    Co się stało Amy?, i czemu Tommy się za to obwinia?
    I czemu Tommy jest tak ważny dla wszystkich w ośrodku?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze ciekawy odcinek <3 Znowu będę umierała z ciekawości co do dalszych odc :D
    Nie wiem jak wy ale ja tą rudowłosą dziewczynę wyobrażam sobie jako Alisson Irahete :D Nie wiem dla czego xD
    I w mojej głoiwie znów kłebi się ogrom pytań :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten fan fic, perfekcyjna niedoskonałość i piaskowy gołąb to najlepsze opowiadania Adommy dla mnie :) Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, fajnie by było gdybyś dodawała je trochę częściej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Od niedawna czytam Twoje opowiadanie i jest to mój pierwszy komentarz tutaj. Historia, którą nam prezentujesz wciągnęła mnie i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów:)
    Mam wiele pytań... Interesuje mnie historia Tommy'ego związana z tym ośrodkiem. Jaką rolę w jego przeszłości odegrała Amy, a także, co się jej stało? Co się wydarzyło pomiędzy braćmi? Czy rzeczywiście Tommy jest tak poważnie chory jak przypuszcza? I jeszcze kilka innych...
    Cóż pozostaje mi czekać aż wyjaśnisz nam te tajemnice. Pozdrawiam i życzę weny oraz dużo wolnego czasu na pisanie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj, dzisiaj krótko, chciałam tylko powiedzieć, że przeczytałam, ale nie mam siły i nastroju, że coś dłuższego naskrobać. Czekaj na mój dłuższy komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz to mnie nastraszyłaś ... Mnie również tak jak Tommeygo bardzo boli kręgosłup a moja babcia zmarła na raka więc mam teraz bardzo duze wątpliwości ....

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam tyle pytań dotyczących opowiadania, ale nie bd ich wypisywać, poczekam cierpliwie na kolejny odcinek. I błagam dodaj szybciej <3

    OdpowiedzUsuń